piątek, 17 października 2014

Rozdział 21 "Tęczowy jednorożec"

REBEKAH

Pod akademik podjechaliśmy jakoś w środku nocy.Wyjechaliśmy dosyć późno bo musiałam się spakować, a ta cholerna walizka jak zwykle nie chciała się zasunąć.
-No to jesteśmy na miejscu. -powiedział Stefan.
-Niestety. Czas wracać do rzeczywistości.
Wysiedliśmy z samochodu i wampir otworzył bagażnik.Pomógł mi wyjąć walizkę i nalegał aby ją zanieść. Jakbym potrzebowała pomocy. Chyba zapomina ,że mam tysiąc lat i choć nie wyglądam to jestem od niego o wiele silniejsza.
-Jak sądzisz? W jak duże tarapaty zdążyli się wplątać podczas naszej nieobecności? -spytał, a ja się zaśmiałam.
-Nie mam bladego pojęcia ale biorąc pod uwagę lekkomyślność mojego brata oraz szaleństwo Caroline wnioskuję, że w dość duże.
-Pewnie masz rację.
-Jak zwykle.
-Jaka ty skromna.
-Po prostu szczera.-cmoknęłam go w policzek.
-Kocham cię.-powiedział przyciągając mnie bliżej, moje serce oblało dziwnie przyjemne gorąco. Za każdym razem gdy wypowiadał te dwa magiczne słowa uczucie to powracało.
-Ja ciebie też.-wyszeptałam zanim blondyn złączył swoje usta z moimi w delikatnym acz namiętnym pocałunku.Po chwili się wyprostował i wolną ręką objął mnie w talii.
-Wiesz ,że nie możemy odkładać tego w nieskończoność?- rzekł mając na myśli problemy , które zapewne się nagromadziły podczas naszej nieobecności.
-Wiem.-westchnęłam- Chodźmy. Chcę to mieć już za sobą.
Ruszyliśmy w stronę akademika .Wsiedliśmy do windy i rozstaliśmy się dopiero na moim piętrze. Wcześniej nie obyłoby się bez długich i romantycznych pocałunków na dobranoc.
Patrzyłam się na niego dopóki winda całkowicie się nie zamknęła i nie odjechał. Następnie szybkim krokiem udałam się korytarzem do mojego pokoju.Już chwytałam za klamkę i chciałam otwierać gdy naglę jakaś potężna siła odepchnęła mnie z taką siłą ,że poleciałam na przeciwległą ścianę ,łamiąc przy okazji krzesło, które tam stało. Ta siła. Co to do cholery było?!

CAROLINE

Obudził mnie głośny huk. Wczoraj spędziłam cały dzień w miłym towarzystwie Klausa i byłam tak padnięta ,że nie miałam siły na nic. Zegarek wskazywał środek nocy. Zwlekłam się z łóżka , ciekawa zaistniałym hałasem. I gdy już chwytałam za klamkę zmroziło mnie przerażenie. A co jeśli ktoś chciał się dostać do mojego pokoju i mnie porwać? Albo co gorsza , zabić?!
Wytężyłam swoje zmysły i usłyszałam całą wiązankę przekleństw. Znów złapałam za klamkę i z ulgą otworzyłam drzwi.
-Rebeka! To ty.- mocno uścisnęłam wampirzycę.
-No jasne,że ja. A kogo się spodziewałaś?!
-Wiesz ,ostatnio sporo się u mnie wydarzyło.
-Słyszałam. A powiesz mi teraz,dlaczego nie mogę wejść do pokoju ? Tylko stoimy tutaj na korytarzu jak  idiotki.
-Znasz Davinę?
-Tę wiedźmę?!
-Tak. Jest całkiem miła. Czemu tak krzyczysz?
-Nienawidzę jej.
-Dlaczego?
-Po prostu. Nienawidzę takich idiotek, które myślą ,że są lepsze od innych bo mają trochę mocy. Jestem Pierwotną , a traktuje mnie jak śmiecia.
-Ty też kiedyś zachowywałaś się jak to określiłaś" idiotka, która myśli ,że jest lepsza od innych bo ma trochę mocy" Nie wiem o co wam poszło ale dla mnie Davina była miła.
-Więc co ta wiedźma zrobiła ,że nie mogę wejść do pokoju?- spytała Pierwotna ale widziałam po jej wyrazie twarzy ,że ledwie hamuje wściekłość.
-Założyła blokadę na nasz pokój aby Tyler się tu nie dostał.- wyjaśniłam.
-Co? Dlaczego? Jaki Tyler?Ten kurdupel z Mistic Falls?
-Huh.-westchnęłam ciężko.-Tak, ten Tyler.To po pierwsze a po drugie to zaraz wszystko ci wyjaśnię ale nie tutaj. Czekaj chwilę.-wyjęłam telefon z kieszeni i wybrałam odpowiedni numer. Po chwili usłyszałam męski,zaspany głos co bardzo mnie zaskoczyło.
-Halo! Nie wiem kim jesteś ale radzę ci zakupić zegarek i nie dzwonić o tak późnej porze bo...-przerwałam mu.
-Mike?! Skąd masz telefon Daviny?
- Blondi? Czego chcesz?
-Z resztą nie ważne.-mruknęłam pod nosem.-Daj mi w tej chwili Davinę do telefonu albo źle się to dla ciebie skończy.
-Grozisz mi?-spytał już bardziej ożywiony.
-Jak nie chcesz mieć wściekłej Pierwotnej na karku to radzę ci słuchać!-krzyknęła Rebekah czym pewnie zbudziła połowę akademika.
Jednak jej wysiłki nie poszły na marne bo usłyszałam jak chłopak coś szepta, a następnie w telefonie odezwał się zaspany głos czarownicy.
-Halo?Caroline?
-Tak to ja. Słuchaj Davina ,wiem ,że jest późno ale czy mogłabyś teraz do mnie przyjechać?
-A po co?
-To dosyć ważne. Rebeka przyjechała i jest lekko poddenerwowana bo nie może wejść do pokoju.
-Niech zgadnę ta suka w tej chwili już rzuca czym popadnie.-usłyszałam rozbawiony głos brunetki.
-Słyszałam!-krzyknęła Bekah do telefonu.
-I bardzo dobrze.- powiedziała czarownica nie przestając się śmiać.
-Wy dwie się szczerze nienawidzicie co?- powiedziałam wiedząc, że obie dziewczyny doskonale mnie usłyszą. -To za ile możesz przyjechać. -spytałam do telefonu.
-A nie mogłabym załatwić tego jutro?
W tym momencie podbiegła do mnie Rebekah i wyrwała mi telefon.
-Jak zaraz tutaj nie przyjedziesz to pojadę do ciebie i nakopię ci do tego twojego czarodziejskiego tyłka.
-Aż cała drżę ze strachu.-powiedziała sarkastycznie brunetka.-Słuchaj ,przyjadę ale tylko dla tego,że Caroline mnie prosi.
-No przecież wiem ,że nie dla mnie.
-Będę za kwadrans.
Następnie Rebekah się rozłączyła i oddała mi telefon. Po mniej więcej dwudziestu minutach przyjechała Davina. Jej włosy były lekko potargane ,a na sobie miała czarne rurki ,żółtą bluzkę i jasnoniebieską jeansową kurtkę.
-No wreszcie co tak długo!- warknęła na nią Bekah.
-Caroline jesteś pewna ,że chcesz ją wpuścić do środka? -spytała całkowicie ignorując Pierwotną.-później nie będzie odwrotu.
-Tak, jestem pewna. Nie wiem o co wam poszło ,że się tak nienawidzicie ale nie chcę tego wiedzieć.Jestem zmęczona idę spać.-powiedziałam wchodząc do środka. Aż dziwne ,że nikogo nie obudziłyśmy naszymi wrzaskami.
-Więc skoro już tu jesteś to może wreszcie mnie zaprosisz?! -warknęła zirytowana.
-Wejdź jeśli musisz.-powiedziała brunetka.-Jest środek nocy ,wracam do łóżka .
-Czyjego?-spytałam przypominając sobie męski głos w telefonie.
Dziewczyna nieco się zarumieniła ale odpowiedziała pewniejszym głosem.
-Nieważne lecę, pa .-szybkim krokiem wyszła z pokoju w stronę wyjścia.
Teraz już spokojnie Pierwotna mogła wejść targając za sobą ogromną walizkę.
-Mogę wiedzieć co się działo podczas mojej nieobecności?!-powiedziała.
-Nic nadzwyczajnego.-powiedziałam lekkim tonem.-Próbowali mnie zabić.Znowu! Klaus wyznał mi miłość, wczoraj a właściwie kilka godzin temu odbył się ten festyn dobroczynny ,o którym ci mówiłam i...
-Czekaj co?! Klaus, mój brat? Powiedział ci ,że cię kocha?
-No tak.-spuściłam głowę , zakrywając tym samym twarz.Nie mogłam powstrzymać tych cholernych rumieńców.
-W sumie to nie powinnam się dziwić.-podniosła głowę w zamyśleniu- Klaus już od jakiegoś czasu zaczął się inaczej zachowywać.
-To znaczy jak?-spytałam.
-Po prostu inaczej. Nagle przestał nas sztyletować i stał się w miarę znośny. A poza tym widziałam jak na ciebie patrzył. Jakby zobaczył jakieś bóstwo.
-Teraz to sobie ze mnie żartujesz.
-Nie, mówię całkowicie poważnie.Nie można cię było obrazić bo zaraz się rzucał z kłami do gardła. A sama  wiesz jak to cholerstwo piecze.A właśnie wracając do tematu. Mówiłaś ,że ktoś cię zaatakował. Kto to był?
-Tyler.

-Ten kundel z Mistic Falls?
Chciałam warknąć, aby go nie wyzywała ale w ostatniej chwili dotarło do mnie ,że ten dupek w pełni zasługuje na każdą obelgę.
-Tak ,ten sam.
-Spokojnie. Jestem pewna ,że Nik już go szuka i znając życie nie zajmie mu to wiele czasu.Jeszcze jedno malutkie pytanie.Czy mi się zdawało czy w telefonie słyszałam głos Mike'a ? Co on tutaj robi i dlaczego miał telefon wiedźmy?
-To długa historia-westchnęłam -Ale postaram ci się ją jakoś streścić. Więc jak już wiesz Tyler mnie zaatakował, nie był sam jego hybrydy albo wilkołaki całą mnie pogryzły. Uratował mnie Klaus i przyniósł tutaj, byłam nieprzytomna przez kilka dni.Jak się obudziłam to przyjechali Mike,Tony i Alex. Od tamtej pory nic nadzwyczajnego się nie stało. Co do Mike i Daviny to nie wiem co się dzieje między nimi. Teraz już znasz całą historię.
-Wow.Nie ma mnie kilka dni ,a dzieje się więcej niż przez ostatnie dziesięć lat. Dlaczego zawsze jest coś ciekawego wtedy kiedy mnie nie ma. -Usiadła na łóżku i podparła łokcie na kolanach. -A ja myślałam ,że będziesz na mnie wściekła za to,że wyjechałam bez uprzedzenia i zapomniałam dać ci tych durnych korków z historii.
Pomyślałam o tym jak odległe teraz się wydawały tamte czasy. A przecież to było nie dalej niż tydzień temu.
-Powiedziałaś ,że mój brat wyznał mi miłość. A ty?
-Co ja?!-spytałam obawiając się pytania , które wisiało nad nami w powietrzu.
-Kochasz Nik'a?
-Szczerze?-wampirzyca przytaknęła głową.-Sama nie wiem. Raz jestem wściekła na niego za przeszłość, a z drugiej strony mam ochotę się na niego rzucić i wykrzyczeć,że go kocham.A wiesz co jest najlepsze? Że nie mam bladego pojęcia dlaczego tobie to mówię. Dawniej takie rzeczy mówiłam Elenie albo Bonnie. To im i tylko im się spowiadałam z takich rzeczy.
-Chyba po prostu zaczęłaś mnie lubić.-lekko się uśmiechnęła.
-Już dawno zaczęłam cię lubić. Jesteś moją przyjaciółką Rebeko Mikaelson.-zaśmiałam się rzucając w nią poduszką.
-W takim razie co powiesz na zakupy? Jutro. Co ty na to?
-Brzmi świetnie. A wieczorem wyskoczymy na jakąś imprezkę.
-Extra.-powiedziała entuzjastycznie.-Jestem już zmęczona, w końcu jest środek nocy.Idę szybo się umyć i kładę się spać.-podeszła do komody i wyjęła z niej różową ,satynową koszulę nocną z koronką oraz ręcznik. Za to z walizki wyjęła kosmetyczkę i poszła do łazienki.
Zgasiłam światło i położyłam się z powrotem do łóżka. Jedyne światło ,które oświetlało pokój wydobywało się zza drzwi łazienki. Nawet nie zauważyłam kiedy zmorzył mnie głęboki sen.
Następnego dnia.
-No wstawaj wreszcie .Już od dobrych dziesięciu minut próbuję cię dobudzić.
Otworzyłam leniwie oczy. Nade mną stała Rebeka , całkowicie ubrana i ze świeżym makijażem na twarzy.Miała na sobie czarny sweter z małym dekoltem,białe rurki ,a na nogach czarne szpilki z paseczkiem. Jako dodatek założyła złoty wisiorek w kształcie frędzli oraz bransoletkę z czarnymi kamieniami. Spojrzałam na zegarek ,było już grubo po południu. Jak to możliwe żebym spała aż tak długo? Wyciągnęłam wzdłuż ciała obie ręce rozciągając się w imitacji porannej gimnastyki. Następnie wstałam i ubrałam się w różową luźną bluzkę na ramiączkach ,czarne rurki oraz granatowy żakiet.Następnie podeszłam do lodówki i wyjęłam z niej jeden woreczek krwi A Rh- i usiadłam przy stole naprzeciwko Rebeki.
-Jak było nad jeziorem?-spytałam.
Od razu na jej twarzy zagościł wyraz rozmarzenia i miłości.
-Och wręcz cudownie. Stefan jest taki cudowny. Zabrał mnie w jedno z najwspanialszych miejsc jakie w życiu widziałam. Był tam nawet malutki wodospad. Mało tego. Jest pierwszym facetem, który zrobił mi śniadanie do łóżka bez potrzeby hipnotyzowania go. Czyż to nie urocze?- spytała rozweselona ale natychmiast uśmiech zszedł z jej twarzy.-Och, przepraszam. Ja ci opowiadam jakie to mam wspaniałe życie ze swoim chłopakiem, a zapomniałam ,że ciebie kilka dni temu ugryzł twój były.
-Nie był sam. Nie musisz byś smutna z mojego powodu. Rozumiem ,że jesteś szczęśliwa ze Stefanem. To nic złego być szczęśliwym. Cieszę się twoim szczęściem.-powiedziałam popijając krew z woreczka.
-Na pewno?
-Tak.Nie jestem Eleną .
-Zdążyłam zauważyć.-powiedziała kwaśno.- A teraz kończ szybko tą krew bo jedziemy na zakupy.
Dokończyłam posiłek i udałam się do wyjścia , po drodze wkładając czarne szpilki i zarzucając czarną torbę na ramie , w której miałam wszystkie potrzebne rzeczy.
-Jestem gotowa.
-Fajnie. Zbierajmy się zanim wykupią nam najlepsze kiecki.
Wyszłyśmy z budynku i poszłyśmy na parking. Już chciałam skręcać w stronę mojego autka kiedy Bekah pokręciła przecząco głową wskazując swoje ferrari. Bez słowa sprzeciwu wsiadłam do auta i włączyłam radio. Akurat leciała moja ulubiona piosenka. Jechałyśmy przez kilkanaście minut w milczeniu napawając się muzyką ale nagle zauważyłam znak mówiący "Żegnamy Dark Hill" Na ten widok zmarszczyłam lekko brwi.
-Rebeka? Chyba pomyliłaś drogę. Właśnie wyjechałyśmy z miasta.
-No chyba nie myślałaś ,ze będziemy robić zakupy w tym obskurnym mieście.
-Szczerze to przeszło mi to przez myśl. Gdzie my tak właściwie jedziemy?
-Do Portland. Tam przynajmniej są jakieś sensowne sklepy.
-Tak ,ale w Hill też są sklepy z ubraniami.
-Może znalazł by się jeden , w którym kupiłabym coś co bym włożyła.Oj , daj spokój! Do Portland mamy jakąś godzinę drogi.Co ci szkodzi ze mną jechać.
-Nie zrozum mnie źle. Nie to,że nie chcę. Jestem trochę zaskoczona ,że dla zwykłej imprezy wybierasz się tak daleko po zwykłą sukienkę.
-O Boże .-westchnęła.- Czy tak trudno zrozumieć ,że chcę spędzić trochę czasu z moją najlepszą, jedyną przyjaciółką robiąc zakupy?Caroline usiądź wygodnie i wsłuchaj się w muzykę.-powiedziała zwiększając głośność radia.-Wyluzuj.
Postanowiłam dłużej się z nią nie spierać. Miała rację . Za dużo myślę. Reszta drogi upłynęła nam w przyjemnym milczeniu.
Godzinę później.
-Jesteśmy na miejscu. -powiedziała Pierwotna parkując przed ogromnym Centrum Handlowym.-Tutaj są moje ulubione sklepy.
Wysiadłam z samochodu i rozejrzałam się dookoła. Nigdy nie byłam w Portland. Sporo słyszałam o tym mieście ale nigdy nie miałam okazji go zwiedzić.
-Wow.-wyszeptałam.Wszędzie były wspaniałe widoki. Choć dookoła tłum ludzi śpieszył się zapewne do pracy lub szkoły
-Co masz taką minę jakbyś była tutaj pierwszy raz. -powiedziała Bekah. Ale nie kąśliwie lub wrednie.Ona na prawdę się zdziwiła.
-Bo jestem.
-No tak. Ciągle zapominam jak młoda jesteś.Choć czas wybrać kreację na dzisiejszy wieczór.
-Mówisz jakby to był jakiś wielki bal.
-Uwierz mi.Już tak długo nie byłam na żadnym balu ,że z chęcią zadowolę się zwykłą potańcówką zakrapianą wódką. -weszłyśmy do budynku i moim oczom ukazały się rzędy sklepu a pośrodku nich ruchome schody prowadzące na wyższe piętra sklepu.
-Mówisz jakbyś była zdesperowana.
-Bo jestem! W latach dwudziestych wszyscy się bawili praktycznie non stop, A teraz...? Ech ,szkoda gadać.
-Mi się podobają moje czasy.
-Bo nie żyłaś w moich. O patrz!-powiedziała zatrzymując się przy jednej z wystaw sklepowych. -Ta sukienka jest boska!Muszę ją mieć! -i nie oglądając się na mnie ,szybkim krokiem wmaszerowała do sklepu.

Weszłam za nią do pomieszczenia lecz już jej nie było. Najprawdopodobniej zniknęła w przymierzalni. Zaczęłam rozglądać się po sklepie szukając czegoś dla siebie. Wtedy ujrzałam ją. Była taka cudowna i olśniewająca. Sukienka stworzona dla mnie.Cała błękitna z naszytą na to koronką .W talii dobrze opięta dzięki czemu podkreślała talię. Była taka wyrafinowana, elegancka ,piękna i... zupełnie nie na tą okazję. Spojrzałam na metkę .Coż...Cenę też miała piękną. Musiałabym pracować na nią chyba z dziesięć lat. Ale przymierzyć nie zaszkodzi. Wzięłam z wieszaka odpowiedni rozmiar i udałam się do przymierzalni. Jak tylko delikatny ,śliski materiał dotknął mojej skóry poczułam się jak w niebie. Była lekka jak piórko.Idealnie na mnie pasowała jakby była skrojona specjalnie dla mnie.Obróciłam się do lustra i z wrażenia zaparło mi dech w piersiach. O mój Boże...! Wyglądam, wyglądam fantastycznie. Jak jakaś księżniczka z bajki. Zupełnie jak kopciuszek. Tylko księcia brakuje. Nie wiem czemu od razu na myśl przyszedł mi Klaus. Ostatnio za dużo o nim myślę. Nagle usłyszałam pukanie w drzwiach mojej przebieralni.
-Zajęte! -krzyknęłam.
-Caroline?-usłyszałam głos Pierwotnej.-Otwórz to powiesz mi jak wyglądam.

 Byłam kompletnie ubrana więc od razu jej otworzyłam. Stała z ogromnym uśmiechem na ustach .Miała na sobie śliczną  czarno-kremową sukienkę z czarnymi koralikami w pasie ułożonymi w piękny wzór i podkreślając wcięcie w talii .Ponieważ nie miała ramiączek jej góra koloru czarnego była opięta natomiast od pasa w dół kremowy luźny materiał pięknie się układał .
-Wyglądasz pięknie.-powiedziałam szczerze.
-I vice versa. Musisz kupić tą sukienkę. Teraz tylko pozostało znaleźć coś na imprezę. -powiedziała i zaczęła się rozglądać po sklepie.Ja w tym czasie zamknęłam drzwi i przebrałam się w swoje ubrania. Gdy wyszłam Rebekah też już była w swoich ubraniach i czekała na mnie przy kasie.
-Nic tu nie ma ciekawego. Same suknie wieczorowe. Idziemy dalej. Tylko kupię te sukienki.
-Nie,ja swojej nie kupuję.
-Dlaczego? Nie podoba si się?
-Nie,wręcz przeciwnie .Jest piękna ale...
-Nie ma żadnego ale!-schyliła się nade mną i szepnęła mi do ucha- I tak nie zamierzałam za nie płacić.
Chciałam zaprotestować ale Rebekah już hipnotyzowała sprzedawczynię. Tym razem odpuściłam. W końcu jestem wampirem a tak rzadko korzystam z uroków bycia nim.
-No to teraz idziemy szukać coś krótkiego i sexownego dla ciebie oraz coś długiego oraz wykwintnego dla mnie.-powiedziała gdy wyszłyśmy ze sklepu kierując się do następnych sklepów.
-A mam pytanie. Po co nam te eleganckie sukienki?
-Skoro już musisz mieć jakiś powód to powiedzmy ,że te sukienki są na bal jesienny. Może być?
-Przecież do balu zostało jeszcze jakieś dwa miesiące.
-Jesteś wampirem ,boisz się ,że przytyjesz?
-Krzycz głośniej o tym kim jesteśmy a na pewno wylądujemy w jakiejś rzece z kołkiem w sercu.A przynajmniej ja,bo ty jesteś cholerną Pierwotną.
-Masz coś do Pierwotnych?- spytała patrząc na mnie z wysoko uniesionymi brwiami.
-Nie ,ale nawet nie wiesz ile bym dała aby być praktycznie niezniszczalna.
-Nawet nie wiesz ile razy próbowałam się zabić. Z czasem nieśmiertelność traci swoje uroki. Już nic nie jest w stanie cię zaskoczyć. Patrzysz na jakieś miejsce i przypominasz sobie jak ono wyglądało sto, dwieście lat temu.
-Ale w zamian za to nigdy się nie zestarzejesz , zawsze będziesz mieć idealną figurę i nie musisz obawiać się różnych chorób.
-Zawsze są wady i zalety.-powiedziała rzeczowo po czym skierowała się do elegancko urządzonego sklepu-Wejdźmy tutaj. Ta sukienka wygląda interesująco.Podoba mi się- Podeszła do wieszaka z Cudowną czarno złotą sukienką z koronką, która była z przodu krótsza ,a z tyłu dłuższa. Sukienka jakiej pozazdrościły by jej światowej sławy gwiazdy. Na złotym satynowym podszyciu idealnie wyeksponowana była czarna koronka . Już wyobrażałam sobie jak pięknie będą wyglądać jej szczupłe, długie nogi. Nie miała zbyt dużego dekoltu w przeciwieństwie do jej poprzedniej sukienki ta pod tym względem wyglądała skromnie lecz zastępowały je nogi.Gdy długość kreacji przechodziła z małej z przodu w długą z tyłu, nie opadała byle jak , wręcz przeciwnie .Elegancko i wytwornie układała się falami tworząc przecudne zjawisko.
Gdy tylko wyszła z przymierzalni od razu wiedziałam ,że ją kupi.Ta sukienka była dla niej stworzona.
-I jak? Może być?
-Dziewczyno czy ty się widzisz?Stefan padnie z wrażenia jak cię w tym zobaczy.
-Myślisz?
-No pewnie ,że tak. Bekah, ty musisz wziąć tę kieckę.
-A ty mierzyłaś jakąś sukienkę?
-Jeszcze nie . -powiedziałam rozglądając się po sklepie.-A co sądzisz o tej? -spytałam wskazując granatową sukieneczkę z biało-srebrnym paseczkiem i białymi koronkowymi wstawkami na ramionach. Była skromna i słodka. Sięgała przed kolano i miała wycięcie na plecach z jednym małym guziczkiem zapinanym u góry.
-Urocza.Idź ją przymierz a ja porozglądam się za jakimiś butami do moich sukni.
Jak powiedziała tak zrobiłam. Po kilku minutach wyszłam z przymierzalni z nową sukienką na wieszaku, która nie była wcale taka droga jak mi się początkowo wydawało. Rebekah siedziała na jednej z kanap ustawionych w rogach sklepu .W ręce trzymała dwie torby z nazwą sklepu.Domyślałam się ,że Pierwotna zapłaciła za ubrania w taki sam sposób jak poprzednio. Podeszłam do kasjerki i wręczyłam jej sukienkę, wyjmując z torebki portfel.
-Coś jeszcze dla pani?To wszystko?
-Tak.
-Należy się pięćdziesiąt dziewięć dolarów i dziewięćdziesiąt dziewięć centów.
No jasne bo sukienka za sześćdziesiąt dolców jest już za droga -pomyślałam.Wyjęłam kartę kredytową i wstukałam kod pin. Kobieta zapakowała kreację i podała mi ją
-Dziękujemy , zapraszamy ponownie.-usłyszałam standardową formułkę a następnie udałam się do drzwi wyjściowych , przy których  stała już Rebekah .
-Nie wiem jak ty ale ja zaliczam zakupy do udanych.-Powiedziała podekscytowana kierując się do wyjścia.
-Ja też. Już nie mogę się doczekać aż założę tę nową granatową sukienkę.
-Nie wiem jak ty ale ja trochę zgłodniałam. Co powiesz na tego brunecika? -spytała figlarnym tonem.
-Przecież wiesz ,że ja nie...
-No dobra to przynajmniej na mnie nie naciskaj. Ja w przeciwieństwie do ciebie trzymam się tradycji. -chyba wyraz mojej twarzy mówił jej wszystko bo szybko dodała- No przecież nikogo nie zabiję, a przynajmniej postaram się tego nie robić. Jak chcesz to możesz iść ze mną i mnie przypilnować -chwila ciszy po czym dodała sarkastycznie- mamo.
-No dobra , nich ci będzie...Córko. -powiedziałam po czym obie wybuchnęłyśmy gromkim śmiechem.- Coś mi się wydaje ,że nasze drogi jeszcze nie raz się skrzyżują Caroline.
Patrzyłam jak Rebekah podchodzi do chłopaka i go hipnotyzuje aby szedł za nią i się nie odzywał a następnie weszła do jakiegoś ciemnego zaułka między budynkami . Podążyłam za nią aby być pewna ,że chłopakowi na pewno nic się nie stanie.
-Tylko bądź delikatna. -powiedziałam.
-Masz za miękkie serce jak na wampira.-powiedziała zanim wgryzła się w tętnicę mężczyzny. Piła szybko i łapczywie i już miałam zamiar ją odciągnąć kiedy wreszcie się od niego oderwała.
-No i widzisz? Nic złego się nie stało.-nadgryzła nadgarstek podając go człowiekowi wlewając w niego kilka łyków ciepłej krwi.
-Tak ale i tak nie lubię patrzeć jak to robisz.
-Oj tam, a ja nie lubię patrzeć jak ty pijesz tylko i wyłącznie te woreczkowe świństwo i tego nie komentuję. Nie czepiaj się mnie ,Caro.To ja nie będę się czepiać ciebie. Wracajmy do domu ,jest już ciemno , a zanim zajedziemy do domu będzie już całkiem późno. Muszę się jeszcze ubrać.
-No dobra wracajmy.
Przez całą drogę Rebeka opowiadała mi o swoim wyjeździe ze Stefanem. Z jednej strony jej zazdrościłam ale nie chłopaka oczywiście bo Stefa traktowałam bardziej jak starszego brata jednak zazdrościłam jej ,że ma takiego cudownego, kochającego chłopaka , który nigdy by jej nie zdradził w przeciwieństwie do Tylera. podróż upłynęła nam w ekspresowym tempie. W pokoju wypakowałyśmy zakupy do szafy . następnie wzięłam nową ,granatową sukienkę oraz kosmetyczkę do łazienki i wróciłam do pokoju po ręcznik , który jak zwykle zapomniałam.
Po szybkim prysznicu , wysuszyłam włosy , zrobiłam makijaż oraz się ubrałam .gdy wyszłam z łazienki moje miejsce zajęła Rebekah. W tym czasie przeszukałam całą szafę nie mogąc znaleźć odpowiednich butów.
-Nie no. Chyba się załamię. -Usiadłam na łóżku wzdychając.
-Co się stało? -spytała Beka , która akurat wyszła z łazienki . Wyglądała jak rasowa modelka.
-Nie mam odpowiednich butów. Wszystkie moje szpilki do tego nie pasują.
-Jaki masz rozmiar ?
-Trzydzieści sześć.
-Oo, to dobrze się składa bo mam coś w sam raz dla ciebie. -powiedziała podchodząc do szafy i wyjmując z niej zielone pudełko, w którym były cudowne srebrne szpilki , połyskujące lekkim blaskiem . Miały przyczepione na obcasie kilka malutkich diamencików, które wyglądały jakby były prawdziwe, a może i z resztą były? To Rebekah. Po niej wszystkiego można było się spodziewać.
-O Boże! Są cudowne!
-Myślę ,że będą ci pasować. Załóż .Mamy ten sam rozmiar.
Wsuwając stopy w te cudeńka  poczułam delikatną, miękką skórkę , którą były obszyte .
-I jak?
-Pasują idealnie i są prześliczne.
-Dzięki ,ale jeśli chcemy jeszcze zdążyć na imprezę to musimy się zbierać. Tutaj nie daleko otworzyli nowy klub .
Zabrałam torebkę i razem z Rebeką wyszłyśmy z pokoju zamykając drzwi. Na dworze było już ciemno i jedyne światło jakie padało na ulicę pochodziło z latarni i księżyca , który przypominał dzisiaj francuskiego rogalika. Po kilkunastu minutach doszłyśmy do ciekawie wyglądającego na pierwszy rzut oka klubu. Przed wejściem stało dwóch łysych mięśniaków ubranych w czarne T-shirty i czarne skórzane kurtki. O ironio zabawne ,że oni wyglądali na silniejszych od nas gdy tak na prawdę mogłybyśmy ich powalić jedną ręką. Usłyszałam jak jeden z nich szturcha drugiego i mówi do niego :
-Ty stary patrz jakie dziuńki idą.-Gdy to usłyszałyśmy obie z Beką cicho się zaśmiałyśmy.
-Hej chłopcy , wpuścicie nas?- spytała Rebekah słodkim głosem.
-No sam nie wiem.-droczył się jeden z nich. -Co o tym sądzisz , Ian?
-Hmm...Trudne pytanie. -podrapał się po brodzie. A co z tego będziemy mieli?
-No dobra. Bycie grzeczną mi się znudziło-powiedziała Pierwotna a ja spojrzałam na nią pytająco.
-Co masz na myśli ślicznotko? -spytał jak się okazało Ian uśmiechając się przy tym cwaniacko.
-Sam zobaczysz , będzie ciekawie-podeszła do Iana i zahipnotyzowała.-Nie ruszaj się i bądź cicho.
Chłopak przybrał pusty wyraz twarzy ,a z jego twarzy zniknęły wszelkie oznaki emocji.Drugi z nich ,zaczął się rozglądać na boki.
-Co ty mu zrobiłaś?
-Oj ,nie przejmuj się. Obiecuję zrobić to szybko. -zahipnotyzowała go tak samo jak tamtego i kazała im zapomnieć ,że kiedykolwiek nas widzieli , następnie weszłyśmy do środka ,z którego wydobywały się dźwięki szybkiej piosenki.Wnętrze było lekko oświetlone , jednak dało się zobaczyć twarze ludzi ze szczegółami. Po prawej stronie stały szerokie schody prowadzące na wyższe piętro , na którym stał bar i stoliki . Wszędzie unosił się dym i atmosfera wydawała się typowo studencka.
-Już myślałam ,że zamierzasz się karmić.
-No co ty! Jeszcze pobrudziłabym sukienkę!
-A już myślałam ,że nabrałaś wyrzutów sumienia.
-Żyłam w czasach zanim odkryto ,że krew dzieli się na różne grupy. Karmiłam się aby przeżyć. Pewnych nawyków nie da się zmienić, a poza tym nie chcę. Lubię pić z żyły i dobrze mi z tym.
-A co na to Stefan?
-Na początku był temu przeciwny ale w końcu to zaakceptował. Ja nie naciskam aby on się zmienił ,a on nie na ciska na mnie.
- No proszę,proszę... -usłyszałam tak dobrze mi znany głos mojego przyjaciela.-Czyżbym stał się tematem waszych plotek?
Odwróciłam się i zobaczyłam idącego do nas wolnym krokiem Stefana z uśmiechem na ustach.
-Stefan!- podbiegłam do niego i mocno uściskałam. -Powinnam się na ciebie obrazić.-udałam oburzenie jak tylko się odsunęliśmy.-Porwałeś moją przyjaciółkę i miałeś ją tylko dla siebie.
-Ja też się cieszę ,że cię widzę Caroline. Ale teraz zamierzam znów uprowadzić pannę Mikaelson , jeśli oczywiście nie ma ona nic przeciwko. -powiedział wyciągając rękę w stronę dziewczyny.
-Ależ skąd panie Salvatore. -zachichotała podając mu dłoń.
-Idźcie już , zanim przyleci tutaj tęczowy jednorożec i was zabierze. Jezu wróciliście wczoraj wieczorem , a zachowujecie się jakbyście się nie widzieli ze sto lat.
-CaroT, mam nadzieję ,że się nie gniewasz na mnie za to ,że zaprosiłam Stefana co?
-Jasne ,że nie. -powiedziałam choć szczerze liczyłam na jakiś babski wieczór spędzony przy kilku drinkach.
Przedarłam się przez tłum do schodów i weszłam na górę siadając przy jednym z barowych stołków.Czekałam kilka minut aż wreszcie podszedł do mnie barman.
-Co podać? -spytał.
-Dwa razy whisky. -usłyszałam za plecami tak dobrze mi znany głos z brytyjskim akcentem.


Hejka wszystkim :)
Na wstępie chciałam wszystkich chyba po raz tysięczny przerosić za długą przerwę. Jednak szkoła się zaczęła, a oceny lecą nieubłaganie. Dziękuję wam ,że jesteście i ,że czytacie moje bazgroły. W tym rozdziale brak Klaroline za co przepraszam ale musiałam go dodać. W następnym odcinku powinno być o wiele więcej. (Coś się wymyśli XD) . Jak wam się podobają nowe odcinki TVD i TO? Mi nawet, nawet. Dziś chciałam obejrzeć sobie nowy odcinek TVD ale niestety stronka ma jakieś problemy techniczne. Piszcie szczere opinie . Krytyka też jest mile widziana( dzięki temu rozdziały staną się lepsze ) . Jesteście kochani. Uwielbiam was i tylko dla was pisze , wasza obecność daje mi motywację do pisania następnych rozdziałów i dzisiaj stuknęlo już ponad 15 tys. wejść. Może dla innych to mało ale dla mnie to na prawdę dużo.
 Cieszę się i pozdrawiam Wasza Caro <3  
Poniżej sukienki kupione przez dziewczyny.
sukienka Rebeki
Zdjęcie: Pick a different style now! <3
Left-> http://bit.ly/1s2G0ZV
Middle-> http://bit.ly/1s2FZ8q
Right-> http://bit.ly/1s2FZ8u
More-> http://bit.ly/1s2G1x3
Caroline-sukienka 3
Zdjęcie: For the lace fans <3
Dress-> http://bit.ly/1ohElzW
Shoes-> http://bit.ly/1ohEnbj
Earrings-> http://bit.ly/1ohEnbc
Bracelet-> http://bit.ly/1ohEnb8
Ring-> http://bit.ly/1ohEljI
Hair jewelry-> http://bit.ly/1ohEljCZdjęcie: Is short dress your preference? <3
Buy-> http://bit.ly/1tBe5nW
More-> http://bit.ly/1tBe6YR
sukienki Rebeki (czarno-złota) i Caroline( niebiesko-srebrna) 

czwartek, 16 października 2014

Kochani :)

Na wstępie chcę powiedzieć ,że nie zamierzam zawieszać tego bloga czy coś w tym stylu. Przepraszam za długą przerwę. Postaram się jutro dodać nowy rozdział.(mam już napisane 7 stron). Mógłby być on już dziś dodany ale chcę go trochę przedłużyć. Mam ostatnio nawał nauki i sprawdziany. Na jutro będzie gotowy (najprawdopodobniej wieczorem). Tak więc obiecuję dodać go do godziny 20 :)
Dobranoc , słodkich snów . Caroline Mikaelson. ^_^  


tumblr_ml7iskqlbz1qfco6go4_250.gif