poniedziałek, 26 maja 2014

Rozdział 6

CAROLINE

Byliśmy niebezpiecznie blisko siebie . W wyniku turbulencji na wpół siedziałam , na wpół leżałam na kolanach Klausa zwrócona twarzą do niego.Kiedy zaczęło trząść samolotem i poleciałam w jego objęcia , odruchowo złapałam go za szyję aby nie upaść.Hybryda przyciągnęła mnie do siebie i mocno objęła w talii. Samolot już się uspokoił i leciał równo lecz on nadal nie zelżał uścisku.Chciałam odsunąć się od niego tym bardziej , że znajdowałam się w niezręcznej pozycji, lecz hybryda najwyraźniej nie chciała mnie puścić . Zsunęłam rękę z jego karku na tors chcąc go od siebie odepchnąć lecz on ani drgnął wręcz przeciwnie. Uśmiechnął się zawadiacko i poprawił mnie na swoich kolanach tak , że teraz znajdowałam się na nich w pozycji siedzącej. Uśmiechnął się jeszcze bardziej , tak że w kącikach ust zrobiły mu się urocze dołeczki. 

- Co cię tak bawi ?!- spytałam zirytowana. 
- Nic . Po prostu dziwię się , że myślisz , że możesz być ode mnie silniejsza. 
- Bawi cię moja bezsilność? 
- Jasne , że nie ale dzięki niej nie wyrwiesz mi się teraz. - rzekł uradowany.
- Założysz się? 
- Chętnie. Widzę , że lubisz przegrywać. 
- Nie bądź taki pewny siebie. 
- Jestem . To jedna z moich wielu zalet. 
- Zaraz po skromności. - odparłam sarkastycznie. Na co jego klatka piersiowa zadrgała w tłumionym śmiechu. Wtedy sobie uświadomiłam , że nadal trzymam obie dłonie na jego torsie. Poczułam idealnie zarysowane mięśnie klatki piersiowej , których nie powstydziłby się żaden rzeźbiarz oraz cudowne ciepło , które od niego emanowało. To było tak urzekające , że po prostu nie mogłam zabrać rąk. Moje rozmyślania przerwała hybryda. 
- Więc co jeśli wygram ?  
- Jeśli wygrasz ... co jest bardzo wątpliwe- dodałam rzeczowym tonem- nie będę pytać do końca podróży gdzie lecimy . Jeśli ja wygram od razu mi mówisz gdzie lecimy i przestaniesz  żywić się ludźmi przez miesiąc. 
- Zgoda ,jeśli wygrasz będę się żywił z woreczka ale dodatkowo jeśli wygram bez słowa sprzeciwu pójdziesz we wszystkie miejsca ,w które cię zabiorę. 
- Nie z woreczka tylko z króliczka , wiewiórki a czasem z sarenki. - starałam się mówić swobodnie choć na samą myśl o słodkim króliczku robiło mi się niedobrze . Dlatego wolałam krew z woreczka, bo nie lubiłam zabijać niewinnych.
-  Że co ?! Och nie, nie . Nigdy w życiu nie żywiłem się zwierzętami dłużej niż trzy dni. 
- Boisz się , że przegrasz ? - spytałam chytrze.  
- Jasne , że nie !-odparł dumnie. 
-Więc jak ,zakład ?
- Zakład. -jednąreką objął mnie mocniej w pasie i drugą położył mi na udzie skutecznie mnie unieruchamiając. - Zaczynaj.- odparł z błyskiem w oku. 
Zaczęłam się wyrywać na różne sposoby przez dobre pół godziny lecz Nik ani drgnął.Już miałam się poddać gdy nagle do głowy wpadł mi świetny plan. 
- Wiesz Klaus miałeś rację - westchnęłam teatralnie.-jesteś ode mnie o wiele silniejszy.        
-Naprawdę ? -uniósł wysoko brwi. - Myślałem , że będziesz dłużej próbować. 
- Miałam taki plan ale stwierdziłam , że to bez sensu. - rzekłam zrezygnowanym tonem. 
Jedną rękę przeniosłam na jego kark , a drugą zaczęłam kreślić wolne kółka na jego torsie. 
- Co robisz, kochana? - spytał zdziwiony . 
- Nic.-odparłam z miną niewiniątka . - A co nie podoba ci się ?
- Nie , oczywiście że nie . Nie mówię , że nie chcę tylko jestem zaskoczony tym , że nie jesteś już na mnie zła. Szczęśliwie zaskoczony- podkreślił.- a co do mojej siły to masz absolutną rację . Jestem najpotężniejszym stworzeniem jakie chodzi po ziemi.  
-Najpotężniejszym... - nie przestawałam muskać jego klatki piersiowej . Po chwili Klaus złagodził uścisk i przesunął jedną rękę na moje plecy , po których zaczął mnie delikatnie gładzić a drugą rękę nadal trzymał na moim udzie ale delikatnie . Pochyliłam się nad nim i gdy dzieliły nas centymetry zobaczyłam że zamknął oczy. wykorzystałam ten moment i wyszeptałam mu w usta-ale nie najsprytniejszym . 
Otworzył szeroko oczy i nim zdążył zareagować wyrwałam mu się i cofnęłam o kilka metrów. 
- Ha! Wygrałam! - Zaczęłam skakać , śmiać się i cieszyć jak mała dziewczynka . - Już możesz szykować sobie mapę pobliskich lasów . Na co najpierw zapolujesz ? Na niedźwiedzia, bażanta , och wiem na myszkę .- nie przestawałam z niego drwić. 

KLAUS


Siedziałem na kanapie z morderczą miną . Jeszcze nikomu nie udało się mnie tak podejść .   Co ta dziewczyna ze mną robi ?- myślałem sobie .Najbardziej denerwowało mnie to , że dziewczyna cieszy się z mojego nieszczęścia. Gdy już myślałem , że blondynka się do mnie przekonała , że jednak mam u niej szansę . Ta mnie odepchnęła i zaczęła się cieszyć i wykrzykiwać ,że wygrała. 

Jasne , że lubiłem gdy się śmieje , wręcz kochałem jej śmiech ale nie wtedy gdy się śmiała ze mnie. Szybko z prędkością światła podbiegłem do niej i przewróciłem ją na miękki dywan. Wiedziałem , że jej to nie zaboli. Zawisłem nad nią , złapałem jej nadgarstki i przycisnąłem do podłogi , a palce splotłem ze swoimi . 
- I jak ci się przyda teraz twój spryt w starciu z moją siłą ?- wymruczałem jej do ucha. 
Dziewczyna próbowała się wyrwać lecz bez skutecznie. 
- Klaus puść mnie. -powiedziała zjadliwie.  
- Czemu.?Jeszcze przed chwilą podobała ci się taka bliskość. - widziałem w jej oczach strach. Nigdy nie zrobiłbym jej krzywdy ale nie chcę żeby wiedziała , że mam do niej, aż tak ogromną słabość.  
- Klaus, proszę .- powiedziała błagalnym tonem .
- Najpierw przeproś . 
- Nie mam za co. !
- Masz. Za swoje nieodpowiednie zachowanie. Za to , że się mną zabawiłaś. 
- Wcale nie !
- Wcale tak. 
-A właśnie , że nie . 
- Nie drocz nie ze mną kochana. 
- Ale ja uwielbiam się z tobą droczyć Niklaus. To moje hobby - na twarzy blondynki wykwitł szeroki uśmiech.- i coś mi się wydaje , że ty też lubisz jak się z tobą droczę .
Nie mogłem się na nią długo gniewać , zwłaszcza gdy się uśmiechała w taki sposób. 
- Jak ty mnie znacz Caroline.- odwzajemniłem uśmiech-Jednak zagrałaś nie fair i unieważniam zakład . 
- O nie, nie , nie. Nie wywiniesz mi się tak łatwo. Wszystkie chwyty dozwolone. Nie było mowy ,że mogę używać tylko siły fizycznej. 
-Nie było też mowy , że możesz używać swoich , perfidnych sztuczek . - ostatnie słowa zaakcentowałem , dla podkreślenia ich wagi. 
- Klaus przyznaj po prostu , że przegrałeś zakład i się z tym pogódź - po chwili dodała-Znowu.- i wybuchła śmiechem . - Czy mi się wydaje ale chyba wspominałeś coś o tym , że przegrałeś zakład z Elijah'ą.? -Momentalnie przypomniałem to sobie. 
W tym momencie do pomieszczenia weszła stewardessa .Brunetka o włosach sięgających pasa, w typowym mundurku stewardessy .  Gdy nas zobaczyła otworzyła szeroko oczy
 - Widzę , że pan jest zajęty , przepraszam , że przeszkadzam .Przyjdę później. 
Już chciała wychodzić ale moja ukochana odezwała się swoim drobnym głosikiem . 
- Nie nic się nie stało. 
- A właśnie , że się stało. - w myślach dodawałem brunetkę do listy osób do zgładzenia . 
-Klaus!- blondynka zgromiła mnie wzrokiem. 
-No co ?Przecież mówię prawdę.
- To ja już nie będę przeszkadzać.- odezwała się niepewnie natrętka i nim się spostrzegłem Caroline stała już na nogach a ja leżałem na plecach. Widocznie wejście brunetki tak mnie zaskoczyło , że poluźniłem uścisk. 
- Nie przeszkadzasz. - powiedziała ukochana. 
Nagle mnie oświeciło i powiedziałem złośliwie. 
- Tak , nie przeszkadzasz. - obie kobiety spojrzały na mnie z niedowierzanie. - Czego chcesz !     - Panie Mikaelson. Chciałam pana po informować , że mieliśmy drobne nie dogodności związane z turbulencjami ale wszystko jest już pod kontrolą. 
Podszedłem do niej szybkim krokiem i zahipnotyzowałem. 
- Nie ruszysz się i nic nie powiesz , nie piśniesz ani słówkiem. - jej źrenice zmniejszały się i rozszerzały .  
- Po co ją zahipnotyzowałeś?!- spytała zdenerwowanym głosem blondynka. 
- Pomyślałem , że możesz być głodna. - Dziewczyna popatrzyła na mnie ze zdziwieniem- Nie krępuj się . Smacznego.Wiem , że na studiach polowania są dość trudne. 
- Klaus , ja nie żywię się na ludziach tylko z torebek. Nie lubię krzywdzić ludzi.Brzydzę się tym. 
- Nie wygłupiaj się . Jesteś wampirem , nie możesz się tego brzydzić. - rozciąłem delikatnie szyję człowieka i zaczęła spływać wolno krew. 
- Co ty robisz ?!-oburzyła się.-Czy to takie dziwne , że nie żywię się na ludziach?  
- Jesteś kim jesteś i tego nie zmienisz. To twoja natura . 
- Ale ja tego nie chcę !. - w oczach dziewczyny stanęły łzy. Nie mogłem na nią patrzeć gdy jest smutna.  
- Ok . już dobrze- zacząłem szeptem - nie chcesz to nie . Nie musisz tego robić. Rozumiem. - zacząłem się do niej zbliżać , chcąc ją przytulić. 
- Nie dotykaj mnie! - krzyknęła.   
Wyczułem ten słodki zapach krwi i odruchowo zwróciłem głowę w tamtym kierunku. Z szyi brunetki zaczęła spływać już większym strumieniem gęsta czerwień.Poczułem , że moje kły się wysuwają . 
- Pozwolisz? Nie chcę marnować jedzenia. - i już zmierzałem w kierunku brunetki , ale głos ukochanej mnie powstrzymał.
- Stop! Nie! - zaczęła krzyczeć blondynka. Lecz po chwili dodała opanowanym tonem - Klaus chyba o czymś zapomniałeś . 
- O czym ?- zapytałem zbity z tropu. 
- O tym , że przez cały miesiąc będziesz się żywił wyłącznie zwierzątkami. 
- Nie. - powiedziałem z westchnieniem- Caroline odpuść mi .
- Nie ma mowy.- powiedziała stanowczo.
- Co powiesz na diamenty, a może dolce&gabbana ? - lecz dziewczyna tylko pokręciła przecząco głową-Kochana zlituj się nade mną . - rzekłem błagalnym tonem
- Wspominałam już , że uwielbiam dręczyć ludzi?- udała zamyśloną minę. 
- Nie ,ale widać to po twoim zachowaniu. 
- A teraz grzecznie powiesz pani, że ma wracać , a ty usiądziesz na kanapie i powiesz mi gdzie lecimy .Tak jak się umawialiśmy. - uśmiechnęła  się z satysfakcją .Dlaczego ona musiała mieć rację . 
- Wiedz , że robię to tylko dla ciebie. 
- Dziękuję . 
Zwróciłem się w stronę brunetki.
- A teraz zapomnisz co tu się wydarzyło i wrócisz tam skąd do nas przyszłaś.- brunetka odwróciła się na pięcie i pośpiesznie weszła.  

CAROLINE


Siedzieliśmy i piliśmy szampana. Zaraz miałam się dowiedzieć gdzie lecimy. Po chwili zapaliła się czerwona lampka i z głośników dobiegł głos. 

Proszę zająć miejsca, zaraz lądujemy. 
Przeszliśmy do drugiej sali, zajęliśmy miejsca w fotelach i zapieliśmy pasy. ( Co było kompletnie zbędne z racji tego , że oboje jesteśmy nadprzyrodzonymi istotami.)
- Klaus powiesz mi wreszcie gdzie lecimy ? 
- Lecimy do miasta ,które nigdy nie śpi , miejsca zabaw i szaleństw. 
- Przestań mówić zagadkami.
W tym momencie poczułam jak gwałtownie opadamy  i lądujemy. Żołądek podszedł mi do gardła. Nie - myślę- tylko nie to. Najpierw turbulencje teraz to. Nigdy nie lubiłam latać. Odruchowo złapałam Klausa za rękę. Spojrzał na mnie i uśmiechnął się promiennie. Dopiero gdy samolot się zatrzymał dotarło do mnie co zrobiłam i szybko puściłam jego dłoń. Poszłam do pomieszczenia , w którym siedziałam i zabrałam kurtkę , którą tam zostawiłam godzinę temu.Następnie udałam się do wyjścia. Kończyło się ono schodami w dół. U stóp schodów , na ziemi stał nieśmiertelny. Rozejrzałam się dookoła. Niedaleko dostrzegłam mnóstwo świateł i dało się słyszeć miejski szum ulic . To wszystko tworzyło dziwne piękno.
- Gdzie my jesteśmy ? - spytałam głosem o ton głośniejszym od szeptu. 
Uniósł ręce do góry , miał minę człowieka sukcesu i wykrzyczał. 
- Witaj w Las Vegas ,kochana!
-Vegas ? - spytałam zdumiona.- Nigdy nie byłam w Vegas. 
- Pomyślałem , że czas to zmienić. 
Wolnym ruchem zeszłam ze schodów.Przy ostatnich kilku schodkach blondyn podał mi rękę a ja znów odruchowo ją ujęłam i gdy zeszłam równie szybko ją odtrąciłam.Ach te moje odruchy.-skarciłam się w myślach jednocześnie zastanawiając się skąd się wzięły.Nigdy czegoś podobnego nie czułam. 
- Wiele razy tu byłeś?- spytałam gdy poprowadził mnie do długiej ,czarnej limuzyny i pomógł mi wsiąść. Oczywiście jak na gentelman'a przystało otworzył mi drzwi . Gdy wsiadłam zajął miejsce obok mnie. 
Wnętrze pojazdu było wyłożone beżową skórą , a w kącie pojazdu stało czerwone wino i dwa kieliszki. 
- Wina.-spytał a ja kiwnęłam potakująco głową nalał sobie i mi i podał mi kieliszek. -Wracając do twojego pytania. To jedno z moich ulubionych miast. Nawet nie trzeba tak bardzo uważać na jakiekolwiek pozory normalności. Jest tu tyle ludzi i dziwaków .Równie dobrze mogłabyś tu mieszkać przez 400 lat bez przerwy i nikt by nie spostrzegł , że się nie starzejesz. Mogłabyś powiedzieć , że stosujesz operacje plastyczne czy coś . Nikt by się nie zdziwił.Bez przeszkód mogłabyś tu mieszkać pod warunkiem , że za każdym razem chodziłabyś do innego kasyna. - rzekł z rozmarzeniem.
- Często grasz w kasynie?   
-Tak. Staram się nie wyróżniać , a szczególnie nie chcę się znaleźć na liście najbogatszych ludzi na świecie. To przysporzyłoby mi nie potrzebnego problemu , związanego ze sławą.Nie mogę pozwolić aby w gazetach lub gdzieś indziej zostało uwiecznione moje zdjęcie lub nazwisko. Kasyno to dobry sposób aby się tam nie znaleźć. 
- Więc grasz aby przegrać? - spytałam zdziwiona.
- Można tak powiedzieć. W kasynach praktycznie nie da się wygrać. Wiadomo kilkanaście razy udało mi się trochę wygrać.
- Mi raz udało się wygrać 100 $ w zdrapce i to tyle jeśli chodzi o hazard. 
- Masz ochotę stracić trochę mojej kasy ? - spytał swobodnym tonem.
- Mówisz poważnie? 
- Tak . Czemu pytasz? 
- Bo większość osób się pyta czy nie chce iść do kasyna trochę wygrać , a nie przegrać. 
- No cóż . Jak już wspominałem dla mnie jest obojętny wynik mojej gry. Tak czy inaczej wrócę do domu zadowolony. 
- W takim razie chętnie. 
- Mój przyjaciel ma tutaj kilka ekskluzywnych kasyn. Znamy się już od setek lat. 
- To wampiry prowadzą kasyna ? 
- Ależ oczywiście ,że tak.Wieczność to strasznie długo. Po kilkudziesięciu latach rozrywki zaczyna się robić nudno i monotonnie , szczególnie gdy jest się samotnym.- W jego wypowiedzi krył się głęboki smutek. 
- Więc co mi dziś pokażesz ?-uśmiechnęłam się słodko. 
- Co tylko będziesz chciała.- odparł z błyskiem w oku. 

  KLAUS


 Jechaliśmy i popijaliśmy trunek. Rozmawialiśmy o podróżach , tych wszystkich cudownych miejsc , które chciałbym jej pokazać. Właśnie podjechaliśmy pod jedno z kasyn Vipera. Poznałem go w 1893 roku . Przyjechałem wtedy po raz pierwszy do tego miasta i już pierwszego wieczoru mnie oczarowało. Piękne kobiety,wspaniała muzyka, wszyscy się śmiali i tańczyli . Nikt nie przejmował się panującym kryzysem gospodarczym. Gdy tak przechadzałem się ulicami tego pięknego miasta ktoś złapał mnie od tyłu za koszulę i zaciągnął do ciemnej uliczki . Powiedział mi wtedy ,że mam się nie ruszać i nic nie mówić . Myślał , że mnie zahipnotyzował. Chciało mi się śmiać początkowo . Mój uśmiech zbladł gdy poczułem przejmujący ból w okolicy tętnicy. Z prędkością światła odepchnąłem go od siebie i teraz to ja go przyciskałem do ściany. Chciałem go zabić ale ujrzałem w nim samego siebie na początku mojego wampirzego życia.Pamiętam dobrze ten wszechogarniający głód. Postanowiłem go oszczędzić ,Okazało się , że jest nowym wampirem . Nie miał nawet roku.Nauczyłem go czego ma unikać ,jak się kontrolować , a przede wszystkim , że nie należy zadzierać z pierwotnymi. Od tamtej pory chętnie odwiedzam Las Vegas , a przede wszystkim Vipera. To mój jedyny prawdziwy i szczery przyjaciel. Wiele razy ratował mi skórę. 

Gdy byliśmy już pod Viper's Club kazałem zatrzymać się kierowcy .Gdy stanęliśmy na pobliski parkingu zaraz pod klubem . Otworzyłem drzwi limuzyny i pomogłem wysiąść mojej najdroższej.  - Wow,  co to za miejsce? - spytała Caroline . 
- Jesteśmy na miejscu. To jest to kasyno o którym ci wspominałem .        




 Przepraszam , że późno dodaję ale mam teraz nawał nauki. Mam nadzieję , że rozdział wam się podoba i wreszcie się dowiedzieliście gdzie Klaus zabrał Caroline. Pozdrawiam wszystkich wiernych czytelników. 

niedziela, 18 maja 2014

Rozdział 5


 CAROLINE


Było już po dzwonku kiedy weszłam do sali na następne zajęcia z panią Felinkton .Prowadziła je brunetka w średnim wieku. Włosy miała krótko ścięte i proste. Ubrana była w szarą spódnicę do kolan , białą bluzkę zapinaną na guziki i marynarkę w tym samym kolorze co spódnica.Do tego czarne buty na małym obcasie . Była ubrana jak każdy przeciętny profesor. Należy do moich ulubionych wykładowców .Jest miła, prowadzi ciekawe wykłady ( a nie nudne jak większość profesorów.),ponadto nie wścieka się jak ktoś czasem się spóźni. Bez słowa zajęłam swoje miejsce w ostatnim rzędzie.
3 godziny później.
 Właśnie szłam na zajęcia z panem Shadow'em., gdy zobaczyłam Rebekę i Stefana podeszłam do nich.
- Hejka gołąbeczki , nie przeszkadzam ?
- Hej, Caro jasne ,że  nie przeszkadzasz. - powiedział Stefan , a Bekah uśmiechnęła się jeszcze szerzej. Stefan stał za Rebeką i obejmował ją w pasie.
 - Co tam ?
- Właśnie mówiłam Stefanowi o twoim spotkaniu z Klausem.- ostatnie słowo zaakcentowała.
-Cii... Chcesz ,żeby wszyscy o tym wiedzieli ?!- jeszcze tego by mi brakowało. 
- Ok,ok . Co nie zmienia faktu , że dziś wieczorem mam cały pokój dla siebie.- zerknęła znacząco na Stefana. 
- Już widzę jak umierasz z nudów. - przewróciłam oczami .
- Na pewno coś da się zrobić. - odparł Stefan.
- Niewątpliwie mój drogi. - odchyliła głowę do tyłu , na co chłopak pochylił się i złożył na ustach blondynki krótki lecz żarliwy pocałunek.
- Nie wytrzymam z wami . Moglibyście ograniczyć te słodkości do minimum ?
- Oj, daj spokój . -Oburzyła się Pierwotna.
-Dobra, ja uciekam na  zajęcia , bo nie wiem jak wy ale niektórzy są tutaj żeby się czegoś nauczyć. - odwróciłam się i poszłam w kierunku klasy.
- Spotkamy się później.- rzekł za mną chłopak. 
- Jasne !Jak już się odkleicie od siebie.- szepnęłam gdy byłam już daleko od nich. 
- Słyszałam- krzyknęła Bekah .
 Cholerne super wyostrzone zmysły Pierwotnych. - pomyślałam.Bez słowa poszłam do sali. 
Pan Shadow to facet przed czterdziestką .Jest ode mnie o wiele niższy , tak ,że gdy stanę naprzeciwko niego i z nim rozmawiam to jego oczy są na wysokości mojego biustu . Co jest bardzo krępujące. To taki mały grubasek z łysiną na czubku głowy.Czasem powie jakiś dowcip , który zwykle jest śmieszny tylko dla niego. Ma okrągłe duże okulary z czerwonymi oprawkami.Zwykle nosi spodnie khaki , koszulę i marynarkę . Zazwyczaj jest dla każdego miły, lecz jak się na kogoś uweźmie to potrafi być naprawdę wredny. 
2 godziny później.
 Po lekcjach poszłam na zakupy. Jestem umówiona z Klausem . Nie żeby mi na nim specjalnie zależało, ale to nie zmienia faktu ,że nie mogę pięknie wyglądać.Chodziłam od sklepu do sklepu coraz bardziej zirytowana . Doprawdy czy zawsze gdy nie mam pieniędzy lub okazji to musi byś pełno ślicznych , cudnych, fantastycznych sukienek , a jak mam okazję i pieniądze to zupełnie jakby te wszystkie piękne ubrania po prostu wyparowały . Gdy  już sobie upatrzyłam moją cudowną sukienkę na wystawie to albo nie było mojego rozmiaru , albo kosztowała 12,000 $ . Bez jaj nie dam tyle za jedną kieckę , na jakąś zwykłą , nic nie znaczącą randkę . A może i trochę znaczy ? Nie byłam pewna już co czuję do Klausa . Gdy tak dumałam i rozglądałam się po sklepach dostrzegłam ją i od razu wiedziałam , że będzie moja . Nie ważne ile będzie kosztować , po prostu muszę ją mieć . Gdyby mi nie starczyło 
pieniędzy ,byłabym skłonna do użycia hipnozy. Czym prędzej poszłam do sklepu (prawie biegnąc) i kupiłam moją idealną kreację . Nie była taka droga jak mi się na początku wydawało.  
Sukienka była na długość do połowy ud. Górna jej część była wykonana z  czarnej koronki na tle pudrowego różu. Dolna jej część była zrobiona z halki (o odcień ciemniejsza niż górne tło) , a na to jakby nałożone falami wiele warstw woalu. Sukienka idealnie podkreślała moje atuty czyli nogi i nadawała sylwetce bardziej kobiecych kształtów. Resztę dodatków miałam w domu . Udałam się więc do akademika .

KLAUS

To musi być idealny wieczór. Moja ukochana dała mi tylko jedną szansę i nie mogę jej zmarnować . Nie wiadomo kiedy da mi kolejną . Teraz nadszedł czas aby moja siostrunia się do czegoś przydała . Muszę ją znaleźć. Szukałem jej lecz bez skutku . Postanowiłem do niej zadzwonić. 
- Witaj Bekah . Gdzie jesteś ?
- Klaus ,jak zwykle dzwonisz nie w porę.A odpowiadając na twoje pytanie.Gdzieś! Co cię to obchodzi ?! 
-Przykro mi , że przerywam twoją schadzkę z młodym Salvator'em ale jesteś mi potrzebna .Teraz!- podkreśliłem
- Jestem zajęta .Klaus, nie może to poczekać choćby chwili ?
- Czyli mam rozumieć , że chcesz żebym te wszystkie twoje śliczne ciuszki, które u mnie trzymasz  polał atramentem i benzyną a następnie podpalił ? - wiedziałem , że to przekona moją siostrzyczkę . 
- Tylko je tkniesz a przysięgam ci , że własnoręcznie cię zasztyletuję !  
- Grozisz mi ? - spytałem ubawiony- Za 20 minut w tym barze za rogiem "Pod łanią i koroną " wiesz gdzie to jest ? 
- Tak . Wiesz co Nik ? Jesteś największym dupkiem jakiego poznałam . 
- Ja też cię kocham siostro. 
Usłyszałem tylko huk ,trzask i dźwięk urwanego połączenia. Schowałem telefon do kieszeni i skierowałem się w kierunku umówionego baru . Po jakimś kwadransie dotarłem na miejsce i zobaczyłem , że dziewczyna już na mnie czeka . Przysiadłem się do niej. 
- Miło cię widzieć siostro . Ostatnio rzadko ze sobą rozmawiamy . 
- I to jest niby powód ?Znam cię Nik więc mów. Czego chcesz . 
- Jak zwykle przechodzisz do konkretów . To nic nadzwyczajnego . Chcę po prostu abyś poświęciła mi kilka minut swojego wiecznego życia i odpowiedziała mi na kilka pytań . 
- Jakich ? - spytała podejrzliwie. 
- Mieszkasz z Caroline w jednym pokoju i zapewne wiesz o niej więcej niż ja . 
- Więc o to chodzi . Caro wspominała coś o waszej randce. - odparła rozluźniona.Całe napięcie uleciało w jednej chwili. 
- Co konkretnie ? - Caroline coś mówiła o mnie a to znaczy , że mam u niej jakieś szanse.
- Takie tam . Wiesz babskie ploty . -jak ja nienawidzę takich wymijających odpowiedzi. 
- Rebekah , wiesz mi ,nie chcesz żebym stracił cierpliwość . 
- Spokojnie bracie. Przejdźmy do rzeczy . Co chcesz wiedzieć ?  
-Jakie lubi kwiaty , wino i jakiej muzyki słucha ?- Zaśmiała się -Co cię tak bawi ? 
- Nic . Widzę , że się wczułeś . Naprawdę ci zależy. 
- Co w tym dziwnego . Po prostu chcę spędzić miło wieczór w uroczym towarzystwie. 
- Oh, tak.Niewątpliwie, ale zanim odpowiem , powiedz mi Klaus co dostane w zamian za tak nie zwykle ważne informacje? - drwiła ze mnie.
- Co chcesz ? - cała Bekah . Nic nie ma za darmo.
- Jesteś dziś wyjątkowo potulny . Przede wszystkim nie będziesz komentował mojego związku ze Stefanem. - już chciałem zaprzeczyć gdy mi przerwała- a po drugie oddasz mi swój dwór w Mediolanie. 
- Wysoka cena , ale zgadzam się . W zamian liczę na szczegółowe informacje. 
- Naprawdę ?! Wow . Caroline naprawdę cię zmienia. Musisz mi przypomnieć abym jej podziękowała. Pamiętam jak odmówiłeś Napoleonowi tego dworu, gdy proponował ci w zamian w zamian za cały oddział żołnierzy do dyspozycji. - dokładnie pamiętam tamte ciężkie czasy , gdy naprawdę trudno było o ludzi do walki. 
- Teraz twoja kolej . Płacę i wymagam . 
W tej chwili podeszła do nas kelnerka. Młoda brunetka ,włosy związane w koński ogon, ubrana w różowo biały fartuszek. Stała z notesem w ręce. 
- Co podać ?
- Tequila z lodem . - powiedziałem 
- Dla mnie też. - odparła Bekah.
Kelnerka zapisała zamówienie w notesie i odeszła w stronę baru . Po chwili przyniosła nam drinki i odeszła. 
- Więc wróćmy do tematu . Powiedz mi wszystko co wiesz o Caroline. 
Bekah zaczęła opowiadać mi co moja ukochana lubi , czego nienawidzi.Jakiej muzyki słucha itp .
Gdy skończyła opowiadać ,Rebeka poszła do akademika, a ja do swojego domu.
Zacząłem się szykować. Wziąłem szybki prysznic.Następnie się ogoliłem . Włożyłem czarne spodnie , czarne buty , ciemno niebieską koszulę z białymi mankietami i kołnierzykiem , a na to marynarka.Użyłem moich niezawodnych perfum , które działają na każdą kobietę.   

CAROLINE
Kiedy weszłam do akademika była godzina 18:30. Wypiłam pół woreczka krwi AB. Nie była taka zła. Następnie umyłam zęby , ułożyłam włosy w zgrabnego koczka lecz kilka kosmyków zostawiłam by mogły swobodnie spływać mi na ramiona.  Następnie włożyłam  moją nową sukienkę  . Do tego włożyłam czarne botki na obcasie z ćwiekami oraz brzoskwiniową , skórzaną torebkę na złotym łańcuszku .Nie chcąc się wyróżniać włożyłam  czarną skórkową  kurtkę sięgającą pasa . Na uszy włożyłam złote kolczyki w kształcie trzech kółek połączonych ze sobą na kształt łańcucha oraz pasującą do nich bransoletkę  .Paznokcie pomalowałam na czarno . Na rzęsy nałożyłam tusz,   a na policzki odrobinę różu .  Usta podkreśliłam malinową szminką ,którą pożyczyła mi Bekah. Siedziała na łóżku i przyglądała się moim przygotowaniom. 
- Jak wyglądam ? - spytałam , gdy już skończyłam się malować.
- Idealnie. Klaus będzie zachwycony. 
- Rozmawiałaś z nim dzisiaj ?
-Tak . Ale musiałam mu przysiąc ,że nie powiem ci nic o przebiegu tej rozmowy.
- Wiesz gdzie mnie dziś zabiera ? 
- Nie . 
- Nie wiesz czy nie możesz powiedzieć ? 
- Jedno i drugie. 
- Nic nie wspominał? 
- Nie , ale jak znam Nika to gdy chce umie się postarać . Swego czasu był z niego dobry towarzysz rozmów. 
- Ta, jasne - prychnęłam- zaraz powiesz , że potrafi być miły, uczynny i dobrotliwy. 
- Dawno temu był uważany za dobrego woja i mądrego dowódce . 
- Rebekah jesteś pewna , że nic ci nie jest , może jesteś chora albo wilk cię ugryzł , bo chyba masz halucynacje. 
- Ha, ha bardzo śmieszne - odparła bez cienia wesołości.- Mówię prawdę . Wystarczy trochę go poznać. 
- Czy ty chcesz mnie z nim zeswatać ?- spytałam podejrzliwie 
- Ja?Gdzieżby . Przecież mnie znasz - udawała niewiniątko.
- Dobra ,dobra . Znam cię , ale przekonałaś mnie. Dziś spróbuję  go lepiej poznać . Powinien pojawić się za chwilę .
W tym momencie usłyszałam pukanie do drzwi.
- Jak wyglądam ?- wyszeptałam bezgłośnie do Rebeki 
-Idealnie.- odpowiedziała mi takim samym tonem.
 Poszłam i je otworzyłam . Tak jak się spodziewałam stał w nich Klaus. 

KLAUS


Stałem przed drzwiami mojej najdroższej i już miałem pukać gdy usłyszałem jak rozmawia z moją siostrą . 

 -Przekonałaś mnie .Dziś spróbuję go lepiej poznać.Powinien pojawić się za chwilę .  
Mimowolnie moje usta wykrzywiły się w uśmiechu. Caroline się do mnie przekonuje , a to oznacza , że mam u niej większe szanse niż myślałem.Zapukałem do drzwi i po chwili otworzyła mi je Caroline .  
 Wyglądała ...nie sposób ją opisać . Wspaniale, cudownie , pięknie , seksownie to za mało by określić to jak wyglądała.
"Caroline wyglądasz...wyglądasz..."
 - O wilku mowa !- dobiegł mnie głos Rebeki , ale teraz liczyła się tylko blondynka stojąca przede mną . 
- Caroline wyglądasz ...wyglądasz - jąkałem się ale pierwszy raz w życiu nie wiedziałem co powiedzieć 
- Co ?! Coś nie tak ? - zrobiła zaniepokojoną minę i zaczęła oglądać swój strój .  
-Nie , wręcz przeciwnie.  Wyglądasz niesamowicie.  - w końcu wydukałem .
- Dziękuję - odpowiedziała i szeroko się uśmiechnęła, nadal nie mogłem oderwać od niej oczu.- Więc dokąd mnie zabierasz ? 
- To niespodzianka . Sama zobaczysz . -  mówiłem już bardziej opanowanym głosem .-Chodźmy.- wyciągnąłem ramię w jej stronę . Przez kilka sekund się wahała lecz po chwili ją przyjęła  . 
Zeszliśmy po schodach i wyszliśmy z budynku i udaliśmy się w stronę parkingu.  
 - Więc skoro nie chcesz mi powiedzieć gdzie się wybieramy to mogę zgadywać? Ty tylko będziesz mówił tak lub nie.
- Zgadzam się , ale uprzedzam , że nie zgadniesz. 
- To się jeszcze okaże .
- Więc zaczynaj . 
- Biorąc pod uwagę naszą "specjalną" dietę restauracja odpada mam rację ?
- Tak.Jak zwykle masz rację 
- Bar?
- Nie . - jak ona mogła pomyśleć , że zabrałbym ją na pierwszą randkę do jakiegoś baru.- Jasne , że nie. 
- Próbuję zgadnąć a ty mi nie pomagasz . - zirytowała się . 
W tej chwili dotarliśmy do mojego auta. Wyjąłem kluczyki i otworzyłem jej drzwi od strony pasażera .
- Sama potrafię otworzyć sobie     drzwi . -popatrzyła na mnie spode łba.
-Wyglądasz słodko gdy się dąsasz .Daj spokój i wsiadaj.  
Westchnęła i wsiadła do auta.
 Zająłem miejsce kierowcy , odpaliłem silnik i ruszyłem.


CAROLINE

Siedziałam w jego luksusowym aucie i zżerała mnie ciekawość . 
- Powiesz mi wreszcie gdzie jedziemy ? 
- Nie , próbuj dalej. 
- Kino ?
- Nie
- Klaus ! 
- Caroline !- droczył się . 
Nie mogła się nie uśmiechnąć . Zapowiada się wspaniały wieczór pomyślałam . 
- Dobra . Poddaję się . 
Resztę drogi przebyliśmy w ciszy . Aż do momentu gdy zobaczyłam dokąd jedziemy . 
- Lotnisko? Co my tu robimy ? - nie dowierzałam
- Pamiętasz jak ci powiedziałem , że chciałbym ci pokazać świat ? 
- Tak ,ale...-nie dokończyłam bo mi przerwał.
- Wszystkich tych miejsc ci nie mogę pokazać ale jedno , niezwykłe miasto , które nigdy nie śpi , owszem.
- Czyli ? - próbowałam coś z niego wyciągnąć .
- Powiem ci tyle , że jest to Światowa stolica rozrywki. - co to znaczy ?
Zatrzymał się na parkingu i zaparkował.Już miałam złapać za klamkę , gdy Klaus znalazł się po drugiej stronie i otworzył drzwi. 
- Ile razy mam powtarzać , że sama potrafię otworzyć drzwi?! 
-Ile tylko chcesz ale ostrzegam , że i tak zawsze będę to robił. - wyciągnął do mnie rękę - więc możesz tutaj siedzieć albo wsiąść do samolotu i polecieć do... -przedłużał- o tym dowiesz się na miejscu.  
Ciekawość wzięła nade mną górę . Ujęłam dłoń hybrydy i wysiadłam z auta. Jego palce były delikatne , gładkie i ciepłe . Co za ironia. Kto by pomyślał  , że te same palce potrafią wyrwać czyjeś serce z zimną krwią , bez chwili wahania. 
Idąc w stronę lotniska Klaus nadal nie puszczał mojej dłoni. Gdy nagle sobie coś przypomniałam. 
-Przecież nie mam paszportu !
Spojrzał na mnie i uśmiechnął się zawadiacko
- Nie będzie ci potrzebny. Użyjemy naszych specjalnych talentów. 
- Używanie perswazji to twój nawyk czy hobby ? 
- Hmm,myślę , że jedno i drugie . 
-Jesteś niemożliwy . 
- Więc mamy coś wspólnego. 
Wtem weszliśmy na lotnisko. Używając naszych "talentów" podeszliśmy bez kolejki do odprawy . Ku mojemu zaskoczeniu mężczyzna który nas odprawiał zaprowadził nas w przeciwnym kierunku do głównego pasa startowego . 
- Gdzie my idziemy ? 
- Do prywatnego pasa startowego Mikaelson'ów.Kupiłem go kilkadziesiąt lat temu po okazyjnej cenie. 
- Aha - rzekłam zbita z tropu. Mnie ledwo stać na utrzymanie samochodu od mamy a on kupuje sobie kawałek lotniska. - Długo będziemy lecieć ? 
- Myślę , że nie . - odparł po chwili zastanowienia. 
Wtem ukazał się spory samolot. Nie tak duży jak innych linii lotniczych ale wystarczający by pomieścić jakieś 60 osób. Wchodząc do samolotu ja szłam przodem a Nik za mną . Dopiero wtedy uwolniłam swoją rękę z jego żelaznego uścisku. Wnętrze było bogato i nowocześnie wyposażone i podzielone na 3 pomieszczenia.W jednym z nich byli piloci i panel sterowniczy.W drugim fotele jak w normalnym samolocie.Natomiast w trzecim zamiast foteli były poustawiane czerwone,skórzane kanapy. Nagle zaczęła mrugać czerwona lampka i rozległ się komunikat stewardessy .
Proszę przygotować się do startu
Zajęliśmy miejsca w fotelach, samolot wystartował i gdy zamiast czerwonej zaświeciła się zielona lampa poszliśmy do pomieszczenia z kanapami i małym drewnianym stolikiem . 
Usiedliśmy na jednej z nich . Nik nacisnął jakiś guzik i otworzył się wbudowany w ścianę bar.Wyciągnął jedną butelkę i dwa kieliszki.
- Szampana ? 
- Chętnie . 
Nalał trunku do dwóch kieliszków i podał mi jeden.
- Powiedz mi coś o sobie . - zaczęłam 
- Na przykład ? 
- Wszystko . 
- Dobrze ale najpierw chcę wznieść toast. 
- Za co ? 

- Za cudowny wieczór oraz piękną towarzyszkę ,z którą go spędzę - uniósł kieliszek . 
- Ok.Za nas i za miejsce do którego mnie zabierasz gdziekolwiek to jest. 
- Za nas - powtórzył i stuknęliśmy się kieliszkami.
- Więc co chcesz wiedzieć na mój temat ? -rzekł gdy już wypiliśmy toast.
- Dlaczego zostałeś wykładowcą i dlaczego Stanford ? 
- Przegrałem głupi zakład z Elijah'ą. Stanford zawsze dobrze mi się kojarzył. Teraz przynajmniej wiem , że nie należy się zakładać po pijaku. 
- Nie kuś - droczyłam się.- Masz tu całkiem spory zapas alkoholu.  Uważaj bo to wykorzystam.
- Dla ciebie jestem gotów zaryzykować .      
-  Dużo podróżujesz ?
- O tak , z jednej strony po to aby się nie rzucać w oczy zbyt młodym wiekiem , z drugiej strony lubię podróże . A ty ?
- Uwielbiam , ale na razie chcę skończyć studia .
- Kto wie może pewnego dnia pozwolisz mi zabrać cię w podróż po świecie, ale dziś muszę zadowolić się wycieczką do ...- zrobił pauzę . -O ty mała spryciulo . Chciałaś ze mnie wyciągnąć dokąd  się wybieramy . 
- Przyznaj , że prawie mi się udało . - piłam szampana a on ciągle mi dolewał. 
- Ze mną nie pójdzie ci tak łatwo. 
- A to się jeszcze okaże. 
-Teraz moja kolej na pytania .- powiedział a ja odstawiłam kieliszek na stół .
- Ok.
- Dlaczego ten kierunek ? 
-Będę żyła wiecznie , więc czemu nie to ? Pewnie przez większość życia będę chodzić do szkoły aby nie wzbudzać podejrzeń innych. 
W tym momencie samolot gwałtownie podskoczył i zaczęło trząść samolotem a ja wylądowałam na hybrydzie. Objął mnie w talii, byłam oparta o jego tors.Wystraszyłam się tą gwałtownością samolotu. Przez chwilę myślałam , że się rozbijemy.  
- Wszystko dobrze trzymam cię . - wyszeptał mi do ucha. 
Odwróciłam głowę i spojrzałam mu w oczy. 




Co o tym myślicie ? Rozdział pisany na szybko . Mam nadzieje , że nie jest aż taki zły . Ostatnio miałam mało czasu na pisanie , bo sami rozumiecie . Niedługo koniec roku i trzeba oceny poprawić . Piszcie co o nim sądzicie. 

poniedziałek, 12 maja 2014

Rozdział 4

KLAUS

- Coś za coś kochana - powiedziałem uśmiechnięty.
- Co masz na myśli ? 
- Właśnie Klaus o co ci chodzi ? - spytała moja upierdliwa siostra o której już zapomniałem . 
- Chodzi mi o to , że dam ci moją bezcenną , życiodajną krew pod jednym warunkiem . 
- Klaus jeśli mi nie dasz swojej krwi to umrę , rozumiesz ? - spytała już nieźle zirytowana Caroline  
- Więc nie masz wyjścia i musisz się zgodzić . - Uśmiechnąłem się pewny siebie . 
- Ech - westchnęła - jaki to warunek ? - spytała bezradna . 
Rebekah posłała mi pytające spojrzenie . 
- Pójdziesz ze mną na randkę . - Oszołomione spojrzenia obu dam wpatrywały się teraz prosto we mnie . - nie ma mowy ! - odparła Caroline 
- Więc umrzesz , chcesz tego ? 
- Chętnie bym się z tobą umówiła Klaus - powiedziała a ja chciałem aż skakać z  radości , jednak to nie trwało długo bo dodała - ale nie mam czasu bo muszę się uczyć . Mam takiego wrednego profesora , który mnie ciągle pyta i jeszcze się nie uczyłam  . Jestem pewna , że  mnie spyta  a ja nic nie umiem . 
- Mógłbym ci dać korepetycje . - na tą myśl uśmiechnąłem się jeszcze bardziej. 
- Nie , dzięki . Ostatnie korepetycje  skończyły się tak ! - wskazała na ranę . 
- Nigdy nie zrobiłbym ci czegoś takiego ! - jak ona może tak myśleć ! - Poza tym znam nauczyciela i jak się ze mną umówisz to mogę mu szepnąć słówko aby był dla ciebie łagodniejszy  -droczyłem się z nią po czym zrobiłem słodką minę szczeniaczka .
Ooo , jak ja kocham te oczy i uśmiech .
- Czyli mam rozumieć , że jeśli się z tobą nie umówię to będziesz mnie gnębił co lekcję , zgadza się ? - posłała mi pytające spojrzenie . 
- Ty to powiedziałaś kochana .- zrobiłem pauzę i dodałem- Nie twierdzę, że twoja teoria jest błędna ... wręcz przeciwnie , doskonale zinterpretowałaś moje słowa. 
Nagle Caroline cała zesztywniała i ni stąd ni zowąd powiedziała .
- A co z ciałem , przecież ktoś tam może zaraz wejść i zobaczyć trupa . 
- Jakiego trupa ! - spytałem zbity z tropu . 
- Ja się nim zajmę - odezwała się moja siostra i wyszła.Do tej pory siedziała cicho i tylko obserwowała całą sytuację .
- Olivera . - powiedziała moja ukochana .
- Kogo ? - nie wiedziałem o kim mówi. 
- Tego chłopaka , którego poznałam wczoraj . Dzisiaj zaprosił mnie do siebie i wbił mi strzykawkę z werbeną w szyję .Następnie ja skręciłam mu kark . 
Myślałem , że wyjdę z siebie. Ten szmaciarz ma szczęście , że to Caroline go zabiła bo ze mną nie poszłoby mu tak szybko i w miarę bezboleśnie . Z drugiej strony nie podejrzewałem , że moja słodka , delikatna Caroline byłaby zdolna kogoś zabić .Z resztą co ona u niego robiła! Uspokoiłem się i korzystając z nieobecności Rebeki postanowiłem powrócić do rozmowy o randce . 
- Więc moja kochana zgadzasz się na mój mały warunek ? 
- Tak ,ale pod jednym warunkiem .
- Zgadzasz się na warunek z warunkiem ? - spytałem już lekko rozbawiony . - Jakiż to warunek ?
- Nie mów do mnie kochana ! 
- Dobrze kochana . - droczyłem się z nią . 
- Klaus ! Mówię  poważnie . 
- Dlaczego nie? 
- Bo nie i tyle . - rzekła skonsternowana .ech ta kobieca logika - pomyślałem .  
- Obiecuję , że się będę ograniczał . - nie miałem zamiaru dotrzymać obietnicy . Zawsze będzie moją  kochaną . - Może być ?
- Tak . Dziękuję . Jutro wieczorem ci odpowiada?
Nie mogłem w to uwierzyć Caroline zgodziła się iść ze mną na randkę . Uśmiechnąłem się szeroko . 
-  Jak najbardziej . Przyjadę po ciebie o dwudziestej .  
- Ok . - Zakrztusiła się, odwróciła głowę  i z jej ust na poduszkę poleciała krew . - kolejna faza rozprzestrzeniania się jadu wilkołaka. 
- Chodź tu do mnie .- Powiedziałem cicho lekko za chrypniętym głosem . Od tego co zobaczyłem zaschło mi w gardle . 
Podszedłem do niej i usiadłem na łóżku . Ona przysunęła się i wtuliła tak , że teraz siedziała oparta o moją klatkę piersiową . Objąłem ją jednym ramieniem , a drugie wyciągnąłem w jej kierunku. 
- Pij . - powiedziałem , a ona posłusznie wgryzła się w nadgarstek . 
Poczułem tą niesamowitą euforię . Zawsze ją czułem gdy Caroline piła moją krew . Delikatnie głaskałem ją po włosach i szeptałem , że wszystko będzie dobrze . Po chwili dziewczyna cicho jęknęła i oderwała się od nadgarstka . Puściła moją rękę i spojrzała mi w oczy . 
- Dziękuję Klaus.- wychrypiała.  
- Jesteś całym moim światem . 
Czy ja właśnie ...?! Tak ! Nareszcie to powiedziałem .!
 Caroline uśmiechnęła się na te słowa . Dzieliło nas tylko kilka centymetrów.Powoli zaczęliśmy się do siebie zbliżać .Początkowo widziałem w oczach Caroline wahanie które zniknęło równie szybko jak się pojawiło zastąpione przez zdecydowanie . Teraz dzielił nas tylko centymetry.Objąłem ją ramieniem, a drugą ręką ująłem jej dłoń . O dziwo dziewczyna nie zabrała ręki , wręcz przeciwnie splotła nasze palce w nierozerwalnym uścisku . Spojrzałem jej głęboko w oczy i dostrzegłem , że jej źrenice się powiększyły . Ledwo dostrzegalnie się uśmiechnęła , i ja nie mogłem się nie uśmiechnąć.Caroline zamknęła oczy , ja zrobiłem to samo.Drugą rękę dziewczyna położyła na moim karku , jednocześnie mnie do siebie przyciągając I gdy już miało się wydarzyć ... ! Ech !
Weszła moja siostra !
Odskoczyliśmy od siebie jak oparzeni . Co ona sobie myślała, żeby  wchodzić w takiej chwili ! W takim momencie to już przegięcie . 
- Już , po problemie .Biedny Oliver - udała smutek - Wracał z imprezy , był pijany i niestety wpadł do rowu , a tam jego samochód wybuchł i ledwo można poznać , że to on . Ciało jest tak bardzo zmasakrowane .- była dobrą aktorką , gdybym nie wiedział co się stało na pewno bym jej uwierzył . - Ech ! -uśmiechnęła się ,ale widząc nasze miny dodała- Coś się stało ? 
- Nic ! - powiedzieliśmy razem w tym samym czasie . 
- Okeeej . Przyszłam nie w porę ? - i już odwróciła się w stronę drzwi .
- Ja właśnie wychodziłem - powiedziałem.Wiedziałem , że z całusa na dobranoc nici . - Dobranoc moje drogie . - kierowałem te słowa głównie do Caroline . Cały czas nie spuszczałem jej z oka . Poza tym obiecałem jej , że będę ograniczał "kochana" ale nic nie mówiłem o synonimach tego słowa.  Wstałem i wyszedłem . Przed zamknięciem drzwi od ich pokoju posłałem Caroline uśmiech. 
- Do zobaczenia jutro . - i zamknąłem za sobą drzwi . 

CAROLINE


O , Boże! Przed chwilą prawie pocałowałam Klausa, a co gorsza chciałam tego . Nie ! To niemożliwe . To się nie mogło wydarzyć naprawdę.Wiem ! To były halucynacje! Tak , to na pewno były halucynacje spowodowane jadem wilkołaka! Kogo ty oszukujesz Caroline .-skarciłam się w myślach.-  To się stało naprawdę i w dodatku chciałaś tego . 

Moją walkę z myślami przerwał głos Rebeki. 
- Co tutaj się stało ? 
- Nic !- odparłam odruchowo , cała zdenerwowana.
-Na pewno ?! - spytała podejrzliwie.
- Tak. 
- Ok . Nie chcesz to nie mów . Tylko mnie nie okłamuj . Zrozumiem , to nie moja sprawa . Jak będziesz chciała to zawsze będziesz mogła mi wszystko powiedzieć .
- Wiem , ale na razie nie chcę. 
- Spoko . Więc  dogadałaś się z Klausem ? Odpuścił , czy ty odpuściłaś ? 
- Ja odpuściłam - odparłam z westchnieniem . - Za kilkanaście godzin mam z nim spotkanie . - słowo "randka" nie chciało mi przejść przez gardło. 
-Gdzie idziecie ? - odparła z zachwytem
-Nie wiem . Klaus przyjedzie po mnie o 20 . 
- Domyślasz się gdzie cię zabierze ? 
- Nie mam pojęcia i nie chcę o tym myśleć do zajęć zostało mi jakieś 5 godzin snu i chcę je jak najlepiej wykorzystać .- odparłam stanowczo . Ten dzień należał do jednych z najcięższych dni w moim wampirzym życiu .
- Ja też . Jestem zmęczona. - poszła do łazienki . Gdy wyszła ja weszłam , wzięłam orzeźwiającą  kąpiel.Następnie poszłam do łóżka i usnęłam.  

KLAUS


Nie śpieszyłem się do domu . Dochodziła piąta rano więc jak tylko zajechałem położyłem się od razu do łóżka . Zostało mi jakieś trzy godziny snu . 
Śniła mi się Caroline . Byłem z nią w Japonii .Poznałem bo wiele razy tam byłem. Teraz była wiosna . Wiśnia pięknie zakwitała . Siedzieliśmy pod jednym z takich drzew na wzgórzu.Właśnie  jeden z kwiatów spadł jej we włosy . Wyglądała tak uroczo .
- Jesteś piękna moja kochana . - uśmiechnęła się słysząc te słowa . 
-   Kocham Cię Klaus . - powiedziała a następnie ją namiętnie pocałowałem . O dziwo nie protestowała . Wręcz przeciwnie oddawała każdy pocałunek z nawiązką . Kiedy się od siebie oderwaliśmy powiedziałem  . 
- Ja ciebie też . 
- Ja ciebie bardziej . 
-Chcesz się kłócić ? - Zapytałem ze  śmiechem i zacząłem ją łaskotać . 
- Klaus przestań . - Odparła z uśmiechem . 
Po chwili śmialiśmy się oboje i ona próbując uchronić się przed łaskotkami położyła się na plecy w pozycji embrionalnej a ja nie przestawałem jej łaskotać . Po chwili sturlaliśmy się ze wzgórza  i zatrzymaliśmy u jego podnóża  .Tak , że teraz ja leżałem na niej  . 
- Poddajesz się najdroższa ? 
-Hmm niech pomyśle . - droczyła się ze mną i udawała , że się głęboko zastanawia. - Nie ! 
- O ty mała , sprytna ... - nie dokończyłem bo zaskoczyła mnie , przewróciła na plecy i znowu się  całowaliśmy .
Obudziłem się o siódmej trzydzieści. Budzik dzwonił powtarzając , że czas już wstawać  . To było zbyt piękne by mogło być prawdziwe- pomyślałem . Wziąłem szybki prysznic i się ubrałem .

CAROLINE


Obudził mnie budzik.Miałam wrażenie , że zamiast 5 godzin spałam 5 sekund.Kompletnie wyczerpana ubrałam się , umalowałam(aby choć trochę zmniejszyć worki pod oczami i złagodzić ich siny kolor) i wypiłam woreczek krwi AB Rh+. Dostarcza ona dużo energii. 

Każda grupa krwi dostarcza czegoś innego i inaczej smakuje. 
Grupa A dostarcza bystrości , koncentracji . Ma słodko kwaśny smak . Coś jak sok ze świeżo wyciśniętej pomarańczy , jabłek , limonki itp. 
Grupa B syci bardziej niż inne . Po jednym woreczku ma się wrażenie jakby się pożarło całą wioskę . Mogło by się pomyśleć , że jest najlepsza , bo syci i nie odczuwa się głodu krwi. Ma jednak bardzo poważną wadę . Jest ohydna jak cholera. Smakuje jak połączenie grejpfruta ,odrobiny cytryny ,zgniłego jabłka i bardzo mocnej kawy bez dodatku cukru i śmietanki . 
Najlepsza jest Grupa 0 . Na samą myśl leci mi ślinka. Smakuje jak coś egzotycznego . Z samego serca dżungli .Połączenie najdojrzalszych ananasów i brzoskwiń .Ze słodkim i soczystym arbuzem .Wyczuwa się tam także nutkę malin i jeżyn. Niestety, jest tak pyszna , że trudno przerwać . Trudno się powstrzymać . Ofiara , która ją posiada i zostaje zaatakowana prawie zawsze umiera . Zbyt trudno jest się oprzeć . Wampir ma wrażenie , że ta krew do niego śpiewa jak nimfa wodna do zbłąkanego żeglarza na środku oceanu.  
Grupa AB jest zawsze jedną wielką  tajemnicą . Coś jak kinder niespodzianka lub jak fasolki wszystkich smaków z Harry'ego Pottera .Nigdy nie wiesz na co trafisz . Ta którą teraz piję jest całkiem dobra. Ale kiedyś trafiłam na gorzką i tak niedobrą , że musiałam wypić całą whisky aby zmienić smak w ustach. 
Krew grupy Rh+ jest słodsza od Rh- . Smakuje jakby z dodatkiem płynnego miodu. 
Do zajęć zostało mi jakieś 10 minut więc chwyciłam torbę i wyszłam .Zajęcia z Klausem miałam dopiero za 2 godziny. Jestem ciekawa jak się będzie zachowywał i czy będzie taki wredny jak wczoraj.No bo kto to widział aby pytać na pierwszych zajęciach. Nawet nie wiedziałam z czego się nauczyć! 
                                                           
                                                                            * * *
Dwie godziny później.
Teraz miałam wykład z jakimś starym , nudnym dziadkiem . Jakiś chłopak siedzący za mną usnął z głową na ławce. Teraz idę na zajęcia z Klausem . Patrzę i własnym oczom nie wierzę . Na przeciwko mnie idzie ciemny blondyn , tak dobrze mi znany. Patrzy się na mnie i uśmiecha się zawadiacko. Podbiegłam do niego i rzuciłam mu się na szyję . Tak dawno go nie widziałam. 

REBEKAH


Obudził mnie telefon . Odebrałam nie patrząc na wyświetlacz. 

- Halo.- cała byłam  zaspana więc nie wyszło to zbyt wyraźnie i miło. 
- Hej skarbie . Obudziłem cię ? Przepraszam - słychać było skruchę.ale ten głos , od razu się rozpromieniłam. 
- Stefan! Nie , nie obudziłeś. - skłamałam - Nic , się nie stało.
- Właśnie dzwonię aby ci powiedzieć , że za kilka godzin będę w Stanfordzie. 
- Naprawdę ! - wyskoczyłam z łóżka i zaczęłam się ubierać. przecież nie mogę go przywitać w piżamie. Ale zaraz sobie przypomniałam , że za półtorej godziny mam pierwszy wykład. - Muszę iść dziś na zajęcia więc zostaw rzeczy w akademiku i przyjdź na uczelnię . 
- A od kiedy jesteś taką pilną uczennicą ? 
- Odkąd poszłam na studia i spodobały mi się te zajęcia.
- Wow. Ty naprawdę zamierzasz się uczyć . - nie żartował . Mimowolnie przewróciłam oczami. 
- Aha . - potwierdziłam - wiesz już gdzie będziesz spał ?  
- Mam nadzieję , że obok ciebie.- na te słowa moje policzki oblał gorący rumieniec 
 -Mam już współlokatorkę i nie zamierzam z niej rezygnować . 
- Auć . Pani mnie rani pani Mikaelson. Jestem zazdrosny  . 
 Wybuchnęliśmy śmiechem . Po chwili dodał .
- Nie wiem gdzie będę miał pokój , ale spytam się w recepcji. Za niedługo się spotkamy. 
- Już nie mogę się doczekać .
- Ja też . Do zobaczenia . 
- Pa. - i się rozłączyłam.
Dziś włożyłam brązową bluzkę na ramiączkach, białą spódnicę z falbankami i karmelowe baleriny. Mocno podkreśliłam oczy i usta. Gdy wstałam z łóżka Caroline nie było już w pokoju i nie miał kto mi pomóc w dobraniu ubrań. 
Miałam nadzieję spotkać Stefana na uczelni, bo przecież sama mu powiedziałam , że tam mnie znajdzie. Postanowiłam zająć myśli czymś innym , w nadziei że wtedy czas mi szybciej upłynie. Lekcje dłużyły się w nieskończoność. Na każdej przerwie wypatrywałam go w tłumie studentów . jednak bez skutków .

CAROLINE


- Stefan ! - krzyknęłam i rzuciłam mu się na szyję - Co ty tu robisz ? Rebekah mówiła , że będziesz za kilka dni , ale nie sądziłam , że tak szybko.- byłam taka szczęśliwa.

- Przyjechałem godzinę temu. Zahipnotyzowałem recepcjonistkę aby mi powiedziała gdzie mieszka Bekah . Pukałem ale jej nie zastałem , więc udałem się do swojego pokoju , rozpakowałem i przyszedłem tutaj. - powiedział gdy przestaliśmy się tulić.
-Chyba ma lekcje w sali 304 . Idę w tamtą stronę to cię zaprowadzę. 
- Dzięki.
Podczas drogi pod salę rozmawialiśmy o nauczycielach zajęciach i ogółem o szkołę. Gdy mu powiedziałam , że Klaus tu jest i , że w dodatku wykłada nie był zaskoczony. Wyznał , że Rebekah mu o tym powiedziała.Gdy dotarliśmy pod klasę zauważyłam Bekę gadającą z grupką dziewczyn. Stała do nas tyłem. 
- Patrz ! Tam jest.-poszedł za moim wzrokiem .
-Widzę . -  spojrzał na mnie znacząco  
-To ja pójdę  pod moją klasę a wy się przywitajcie. 
- Do zobaczenia później. 
- jasne . 
Pod salą byłam 2 minuty przed dzwonkiem . Gdy zadzwonił weszłam do sali jako jedna z pierwszych osób. Klaus widząc mnie uśmiechnął się.
- Witam panno Forbes.
-Dzień dobry panie profesorze. - odparłam z nonszalancją.
Następnie poszedł do biurka , włączył laptop i zaczął omawiać kilka dzieł z baroku.












O dziwo dziś nie pytał ani mnie ani nikogo . Był miły , ciekawie prowadził zajęcia. Kilka razy się do mnie uśmiechnął i często na mnie zerkał . Czasem wtrącał jakieś ciekawostki dotyczące obrazu lub rzeźby . Z resztą , nie powinnam się dziwić , bo przecież on żył w czasach jak  te dzieła powstawały.  
Gdy zadzwonił dzwonek na przerwę każdy udał się do wyjścia. Ja zaczęłam się pakować, żle chwyciłam zeszyt i wyleciało z niego kilka kartek na podłogę. Schyliłam się aby je podnieść ,gdy je podniosłam zobaczyłam,że Klaus stoi nade mną z wyciągniętą . W dodatku oprócz nas nikogo nie ma w sali.  
- Czy mógłbym w czymś pomóc ? - uśmiechnął się 
Zignorowałam go i wstałam o własnych siłach.
- Poradzę sobie ! - odparłam chłodno. 
Wyminęłam go i udałam się do wyjścia. Szybko jednak mnie dogonił i zastąpił mi drogę.
- Porozmawiaj ze mną - nadal się uśmiechał.
- Nie mamy o czym!
- Czym zasłużyłem sobie na taką ostrość ?
- Hmm , od czego by tu zacząć .?Próbowałeś zabić Elenę, zabiłeś  ciotkę zmieniłeś a następnie wygnałeś Taylera,zabiłeś jego matkę , ugryzłeś mnie , Och ! i nie zapominajmy , że sztyletowałeś moją obecną najlepszą przyjaciółkę . !Mam wymieniać dalej ?! - teraz szeroki uśmiech został zastąpiony przez wściekłość tak ogromną , że końcówki kłów zaczęły mu wystawać. 
- Dodajmy do tego jeszcze to , ze  niejednokrotnie uratowałem ci życie . Ostatnio wczoraj , a właściwie to dzisiaj, bo było koło drugiej kiedy do ciebie przyjechałem. Co do reszty to oni sobie na to zasłużyli. - krzyczał.- Sztyletowałem rodzeństwo gdy mnie zdradziło. Tayler był na początku eksperymentem ale potem zauważyłem , że  ma potencjał więc awansowałem go na swojego zastępce , był moją prawą ręką , ale on też mnie zdradził. Muszę przyznać , że ciotka Eleny była niewinna , ale aby moja wilcza strona się obudziła potrzebowałem wampira . To nie mogło czekać. A nikogo innego nie miałem pod ręką,- Teraz już mówił spokojnie. - Caroline pozwól mi to naprawić.- mówił szczerze . widać to było w jego błękitnych oczach i aksamitnym głosie. 
- Nie wiem , spróbuję . To nie jest takie łatwe. 
- Dziękuję . 
- Powiesz mi , gdzie mnie dzisiaj zabierasz ? 
Rozpromienił się jak małe dziecko , które dostało wymarzoną zabawkę. 
- To tajemnica. Dowiesz się wieczorem . 
- Jakaś wskazówka ? 
- Nic z tego . 
- Nie wiem w co się ubrać ! - Widząc iskierki w oczach Klausa przypomniałam sobie prezent Klausa , który dostałam razem z zaproszeniem na bal . Tą piękną lawendową balową suknię . Szybko dodałam - Uprzedzając twoje następne słowa . Nie ! Nie chcę od ciebie żadnych prezentów. 
- Więc skoro nie chcesz ode mnie żadnych prezentów musisz zdać się na instynkt ,szczęście , przypadek lub na co tyko chcesz. 
-  Klaus . - powiedziałam błagalnym tonem przeciągając drugą samogłoskę . 
- Jesteś piękna , będziesz wyglądać cudownie we wszystkim . 
Zarumieniłam się słysząc te słowa. Usłyszałam dzwonek i spojrzałam na zegarek . To nie możliwe abym całą przerwę z nim przegadała i nawet nie zauważyła upływającego czasu. 
- Niech ci będzie , a teraz ja naprawdę muszę uciekać na zajęcia ,bo się spóźnię . 
Posłusznie zrobił krok w bok , odsłaniając mi drzwi . 
- Do zobaczenia Klaus - uśmiechnęłam się i spojrzałam mu w oczy. 
- Już nie mogę się doczekać .