czwartek, 28 sierpnia 2014

Rozdział 18 "Miłość i nienawiść dzieli cienka granica"

DAVINA.

Że też akurat ja musiałam być prawdopodobnie najpotężniejszą czarownicą na świecie.Oczywistym plusem jest fakt ,że nie ma  praktycznie dla mnie rzeczy niemożliwych. Tak to jest jedyna ogromna zaleta jednakże moje moce ściągają na mnie same kłopoty. Kilka miesięcy temu omal mnie nie zabiły ,ponad to przez pięć lat byłam więziona przez Marcela, wampira, byłego króla Nowego Orleanu. Spytacie może dlaczego nie uciekłam? Otóż odpowiedź jest jedna. Przez te wszystkie lata udawał mojego przyjaciela. Wmówił mi ,że rodzina mną gardzi ponieważ nie chciałam umrzeć w rytuale, mało tego powiedział ,że wszyscy chcą mnie zabić i ,że wyświadcza mi przysługę chowając w kościele Św.Anny. A ja jak to małe głupie dziecko uwierzyłam mu i z wdzięczności wykonywałam każdą jego zachciankę. Później zjawił się Klaus i mnie uratował . Oczywiście na początku nie chciałam uwierzyć w jego słowa . Powiedział ,że Marcel zabił całą moją rodzinę ,która starała się mnie uratować oraz ,że jestem przez niego wykorzystywana w celu utrzymania władzy. Jednakże te słowa dały mi do myślenia i pewnego dnia zrobiłam eliksir prawdomówności, który znalazłam w księdze czarów. Gdy wampir przyszedł do mnie zrobiłam mu kawę i wlałam do niej miksturę .Napój skutecznie usunął zapach ziół i dzięki temu wampir zachowywał się trochę jak pijany z tą różnicą ,że odpowiedział na wszystkie moje pytania i dowiedziałam się prawdy. Następnie zasnął na tydzień i gdy się obudził nic nie pamiętał. To pozwoliło mi obmyślić dobry plan i dzięki magii skontaktowałam się z Klaus'em.
Uratował mnie i od tamtej pory można by powiedzieć ,że dla niego pracuję czyli za każdym razem gdy czegoś ode mnie chce zjawia się u mnie albo ja u niego ,wykonuję jakieś zaklęcie, czar albo eliksir i tyle. W zamian za to on sprawia ,że moje konto w banku nigdy nie jest puste ,a Marcel trzyma się z dala ode mnie.
Wszystko byłoby pięknie gdyby nie jeden bardzo ale to bardzo irytujący chłopak, mianowicie Mike, z którym jak na ironię będę mieszkać przez kilka dni pod jednym dachem .
I było by nie do zniesienia to ,że w domu są sami faceci gdyby nie to ,że na szczęście jest tutaj jeszcze ta blond wampirzyca , jak jej było? Chyba Caroline . Nie wiem jakoś nie mam zbytnio pamięci do imion.
Mam nadzieję ,że przez ten czas uda mi się jakoś znieść tego idiotę Mike'a.
Gdy znaleźliśmy się w akademiku od razu zabrałam się za wykonywanie mojej pracy . Za pomocą prostego zaklęcia otworzyłam sobie drzwi do pokoju (jak się dowiedziałam od Tony'ego) należącego do blondynki ,którą poznałam dziś rano i Rebeki ,pierwotnej wampirzycy ,którą widziałam kilka razy w życiu i z czystym sumieniem mogę stwierdzić ,że nie należy ona do moich przyjaciółek.
Pokój , w którym teraz się znajdowałam nie był jakoś specjalnie wyjątkowy. Dwa łóżka ,komody i szafy . Po lewej stronie znajdowały się drzwi prowadzące prawdopodobnie do łazienki . Stolik stojący na środku pokoju był cały zawalony książkami i zeszytami. Po prawej stronie mieściła się niewielka kuchnia. Kuchenka , malutki blat, zlew ,lodówka i mikrofalówka. Całkowite minimum. Na komodach stało kilka dziewczyńskich drobiazgów takich jak lusterko, perfumy i zdjęcie przedstawiające blondynkę poznaną dziś rano ,brunetkę i mulatkę . Wyglądały na naprawdę szczęśliwe jakby nie zdawały sobie sprawy z otaczającego je niebezpieczeństwa.
-Devina będziesz nas jeszcze potrzebować? -spytał Alex. -Razem z Tony'm chcielibyśmy się jeszcze rozpakować ,a w razie czego masz jeszcze Mike'a.
-Za taką pomoc to ja dziękuje.-powiedziałam sarkastycznie -wolałabym uciąć sobie rękę niż prosić go o pomoc. -powiedziałam patrząc z pogardą na hybrydę opierającą się o ścianę.
-Wzajemnie ,złotko .-powiedział Mike z założonymi rękami.
-No dobra to my idziemy i mam nadzieję ,że przez ten czas się nie pozabijacie.- powiedział Tony i klepnął Alexa w ramię dając znak ,że sytuacja jest na tyle opanowana, aby można było zostawić wiedźmę i hybrydę samych.
Kiedy opuścili pomieszczenie chłopak rozwalił się na jednym z łóżek  ,kładąc ręce pod głową tym samym ukazując idealnie napięte mięśnie ramion, a ja zaczęłam wyjmować z torebki potrzebne zioła do wykonania zaklęcia.
-No dobra wiedźmo ,więc długo potrwa to twoje czary mary?
-Dłuższą chwilę a co śpieszy ci się gdzieś ,Pettyfer?
-Mam pewne plany na wieczór. Sama wiesz .Bar, kilka drinków ,jakaś laska do towarzystwa .Standard.
-Już współczuję biedaczce ,która będzie miała tego pecha i zostanie przez ciebie zahipnotyzowana.
-Nie muszę ich hipnotyzować , same do mnie lgną.-powiedział jak oburzone małe dziecko.
- W takim razie muszą być ostro pijane, po większej ilości drinków stałbyś się atrakcyjny dla każdej dziewczyny.-powiedziałam siekając pietruszkę .
-Nie potrzebuję alkoholu , jestem ciacho. -powiedział nie kryjąc oburzenia.
-Skoro chcesz żyć w kłamstwie wmawiaj to sobie.-powiedziałam podsycając jego wściekłość i tym samym próbując powstrzymać śmiech. Nie był brzydki ,ale wiedziałam ,że doskonale zdawał sobie z tego sprawę i z tego powodu uwielbiałam go denerwować licząc w duchu ,że jego samoocena spadnie choć o jeden procent.
Wtedy zrobił coś co kompletnie zbiło mnie z tropu . W wampirzym tempie do mnie podbiegł , odwrócił mnie w swoją stronę,pochylił się i przycisnął swoje pełne usta do moich.
Jego ręce oplotły mnie w talii a język zaczął kusząco obrysowywać moje wargi. Ciepły oddech przyjemnie otulał moją twarz . Po chwili jedną rękę przesunął na moje plecy po drodze zostawiając przyjemne dreszcze. Moje ciało po raz pierwszy odmawiało mi posłuszeństwa.
Rozum krzyczał skończ to natychmiast , odepchnij go , odrzuć ,lecz serce krzyczało więcej.
Ignorując rozum dałam się ponieść emocjom.
Delikatnie rozchyliłam wargi pozwalając by jego język wdarł się do moich ust . Po chwili nasze języki się złączyły w energicznym tańcu. Jego usta były takie słodkie ,delikatne a zarazem męskie że po prostu nie mogłam im się oprzeć. 
Był ode mnie wyższy o całą długość głowy i szyi więc stanęłam na palcach aby objąć go za szyję i pogłębić tym samym pocałunek. Już dokładnie nie wiem z czyich ust wyrwał się cichy pomruk zadowolenia. Jedną rękę wplotłam we włosy hybrydy czując pod palcami jedwab. 
Tak miękkich i gładkich włosów pozazdrościłaby mu nie jedna modelka. Po chwili nasz pocałunek z namiętnego zrobił się bardziej romantyczny. Zwolniliśmy tempo tak,że teraz nasze języki delikatnie się muskały. Czułam w tym momencie jego twarde mięśnie brzucha. Teraz moje ciało idealnie przylegało do niego. Byłam  uwięziona pomiędzy obejmującym mnie chłopakiem ,którego jeszcze kilka minut temu z całego serca nienawidziłam , a pomiędzy tym przeklętym blatem kuchennym.
Z jakiś niewiadomych przyczyn moje położenie wcale mi nie przeszkadzało , wręcz przeciwnie. Jeszcze nigdy w życiu nie czułam takiej przyjemności. 
Odkąd uwolnił mnie Klaus miałam kilku chłopaków ale jeszcze żaden nie całował tak dobrze jak Mike. Po chwili jednak oderwał swoje usta od moich i się wyprostował ,nadal jednak trzymał dłonie na moich biodrach. 
-Nieźle jak na wiedźmę.-powiedział z chytrym uśmieszkiem na ustach .-Kłamczucha.
-Co?-spytałam w dalszym ciągu stojąc w szoku.
-Powiedziałaś, że jestem kłamcą i ,że nie jestem atrakcyjny a w rezultacie to ty jesteś kłamczuchą i w dodatku lecisz na mnie. Przyznaj to.-powiedział patrząc mi głęboko w oczy ,coraz bardziej na mnie naciskając.
-W twoich snach lalusiu .-spuściłam wzrok i próbowałam się uwolnić lecz on jedynie tylko wzmocnił uścisk. 
-W takim razie dlaczego odwzajemniłaś pocałunek?-spytał podejrzliwie coraz bardziej się uśmiechając.
-Bo mnie zaskoczyłeś a teraz daję ci trzy sekundy na uwolnienie mnie albo użyję swoich mocy .
Posłał mi jeszcze szelmowskie spojrzenie i zaraz potem wykonał moje żądanie. 

CAROLINE

Nie mogę w to uwierzyć. Nie ! Nie pozwolę na to aby ktoś mi rozkazywał a tym kimś już na pewno nie będzie Klaus! Rozumiem jakie grozi mi niebezpieczeństwo ale to jeszcze nie powód abym opuściła tak ważne wydarzenie. 
-Klaus , jako przewodnicząca sekcji organizacyjnej, członkini rady szkoły oraz predendentka na przewodniczącą szkoły moim obowiązkiem jest zorganizowanie festynu na rzecz schroniska dla bezpańskich zwierząt.-tłumaczyłam już chyba po raz setny hybrydzie ,który pozostawał nieugięty.
-Jak dla mnie mogłabyś być prezydentem Stanów Zjednoczonych ,a i tak nie opuściłabyś murów tego domu. -powiedział patrząc na mnie twardo.
Już od ponad pół godziny próbowałam go przekonać aby mnie wypuścił , jednak on pozostawał nieugięty.
-Klaus, proszę. To dla mnie naprawdę bardzo ważne. -powiedziałam szczerze i spojrzałam mu głęboko w oczy licząc ,że to go przekona. Najwidoczniej tym razem moje modły zostały wysłuchane ponieważ zaciskając dłonie w pięści ,powiedział przez zaciśnięte zęby. 
-Chodź za mną . -odwrócił się nie patrząc w moją stronę wiedząc ,że zawładnie mną ciekawość i za nim pójdę.
Palant.
Zaprowadził mnie do sypialni w której dominowały odcienie fioletu połączone ze śnieżną bielą. Przeszedł przez środek pokoju a ja podążyłam za nim . Otworzył drzwi a mi aż zaparło dech z wrażenia.
Armani, Dolce Gabbana, Calvin Klein i wiele innych cudownych marek o których mogłam tylko pomarzyć. Poczułam się jak małe dziecko w sklepie z cukierkami. 
-Pomyślałem ,że poczujesz się bardziej komfortowo w czymś kobiecym i w twoim rozmiarze. -powiedział z delikatnym uśmiechem na ustach.
-Skąd masz te wszystkie ubrania?-spytałam posyłając mu podejrzliwe spojrzenie na co on przewrócił oczami- Chyba ,że lubisz zakładać kobiece ciuszki gdy nikt nie widzi. 
Posłał mi spojrzenie mówiące "chyba zwariowałaś kobieto" lecz zaraz oprzytomniał z większego szoku i ruszył z wyjaśnieniami. 
-To pokój Rebeki a to jak zauważyłaś jest jej szafa.
-Ha ! W to już na pewno nie uwierzę . W akademiku szafa Rebeki jest tak zapchana ,że o mało nie pęknie.-droczyłam się z nim.
-Uwierz mi kochana. Moja siostra naprawdę kocha zakupy. Wybierz sobie coś ,czekam na dole za dziesięć minut. -powiedział zmierzając w stronę wyjścia. 
-Czekaj co? -spytałam sprawiając, że się zatrzymał i na mnie spojrzał.
- No chyba nie myślałaś ,że puszczę cię tam samą , gdy w pobliżu grozi ci niebezpieczeństwo.
- Nic mi nie będzie a poza tym tam będzie cała masa ludzi. Poradzę sobie. 
-Ta już to widzę . Postawię sprawę jasno. -rzekł surowym tonem- Albo pójdziesz tam ze mną albo zostajesz w domu zamknięta ,mając do obrony mnie, hybrydy oraz najpotężniejszą wiedźmę na świecie.
- Wow. Nie przesadzasz czasem nieco z tą ochroną? Klaus naprawdę , dam sobie radę. Traktujesz mnie jakbym była kimś niezwykłym , normalnie jakbym była Eleną. Sobowtórem rodzącym się raz na pięć set lat.
-Dla mnie jesteś kimś o wiele cenniejszym .-powiedział coraz bardziej zaciskając dłonie w pięści tak ,że aż zbielały mu knykcie.
-Dlaczego? Bo jestem przyjaciółką twojej siostry? -przypomniałam mu jego wcześniejsze słowa .-Nie martw się . Nie jestem z Rebeką aż tak blisko aby z powodu mojej śmierci urwała ci głowę.
- Ponieważ cię kocham! -wykrzyczał mi prosto w twarz. Przez chwilę staliśmy w kompletnej ciszy .Próbowałam przetrawić jego słowa ,które nadal do mnie nie docierały . On jednak stał wpatrzony we mnie wyczekując mojej reakcji. -Ponieważ cię kocham, Caroline.-dodał już spokojniej. 
W chwili gdy otwierałam usta by powiedzieć ,że nie odwzajemniam jego uczuć podszedł do mnie i nim zdążyłam zaprotestować złączył swoje usta z moimi. 
Jego język droczył się z moimi ustami pragnąc aby się rozchyliły , zęby delikatnie przygryzały dolną wargę ,nie przebijając skóry lecz pozostawiając po sobie przyjemny dreszcz , który rozlał się po całym moim ciele. 
Po chwili język oderwał się od moich ust i poczułam pewnego rodzaju smutek i tęsknotę . Niepewnie rozchyliłam wargi obawiając się konsekwencji i tym samym pozwalając  aby wilgotny język hybrydy wdarł się do moich ust. Jego dłonie powędrowały do mojej talii , przyciągając bliżej siebie tak ,że w tym momencie idealnie do niego przylegałam  i niemal nie mogłam oddychać. Zarzuciłam mu ręce na ramiona i jedną ręką objęłam jego kark ,przyciągając bliżej siebie , co było praktycznie niemożliwe. W tym momencie nie dzieliły nas nawet najmniejsze milimetry. Nasze języki wesoło tańczyły w tańcu pełnym radości ,wyczekiwania , euforii oraz namiętności.
W tym momencie nie istniało nic oprócz naszej dwójki. Poczułam jak dłonie pierwotnego zsuwają się w dół z mojej talii i lądują na pośladkach , delikatnie się na nich zaciskając. Normalnie zawsze mnie wkurzało takie zachowanie u chłopaków i zwykle już dawno bym takiego odepchnęła , spoliczkowała , odwróciłabym się i po prostu odeszła. Lecz z hybrydą nie czułam się jak dziwka, wręcz przeciwnie. Przy nim czułam się kochana, pożądana , miałam wrażenie ,że wreszcie znalazłam się na właściwym miejscu. W jednej chwili owiał mnie zapach mięty i lasu , pachniał tak samo jak ja tylko ,że oprócz tego z domieszką idealnie wyważonej słodko ostrej wody kolońskiej . Jego usta natomiast smakowały whisky. Połączenie męskie i kuszące jednocześnie. Wspięłam się na czubki palców , pogłębiając tym samym pocałunek , a ciało wyginając w łuk. Jak to mówią "co się stało to się nie odstanie " , jeśli jutro będę tego żałować to przynajmniej chcę mieć do tego dobry powód. 
Z pierwszym złączeniem naszych ust poczułam ,że pierwotny nie próżnował przez te tysiąc lat. Doświadczenie zebrane przez ten czas sprawiło ,że każdy nawet najmniejszy pocałunek, każde muśnięcie języka było perfekcyjnie wykonane . Nogi zmiękły mi do takiego stopnia ,że pewnie już dawno osunęłabym się na podłogę gdyby nie para stalowych ramion przyciskających mnie do swego ciała. Z moich ust mimowolnie wyrwał się jęk przyjemności na co Klaus pogłębił pocałunek. 
W tym jednym długim pocałunku kryła się taka zawziętość , pragnienie i nadzieja lecz pytanie brzmi jedno. Czy istnieje na świecie dla nas jakakolwiek nadzieja? Pierwotna hybryda i zwykła, młoda wampirzyca. Czy ten związek mógłby zakończyć się happy endem? Nikt nie jest w stanie odpowiedzieć na to pytanie . Jest to ryzyko , którego nie jestem do końca pewna się podjąć. 
Z jednej,strony Klaus jest najniebezpieczniejszą istotą na ziemi , która byłaby w stanie pokonać mnie jedną ręką , lecz z drugiej strony ten sam argument pociąga mnie w nim najbardziej i sprawia ,że będąc z nim nigdy nie będę się nudzić. Oprócz jego zniewalającej urody, męskości oraz siły , która biła od niego na co najmniej mile było w nim coś równie fascynującego , coś co sprawiało ,że miałam ochotę się w tej fascynacji zatracić. Już sama dokładnie nie wiedziałam co czuję do hybrydy .Nienawiść ? Czy może całkowite przeciwieństwo . Ale nie . To niemożliwe żebym się w nim zakochała .Chociaż? Od zawsze ciągnęło mnie do niegrzecznych chłopców. Najpierw Damon, później Tyler a teraz? Istna wisienka na torcie, król niegrzecznych chłopców. Nieśmiertelna ,pierwotna hybryda ,która potrafi zabić kogoś choćby dlatego, że nie ustąpił mu miejsca parkingowego. Na poprzednich związkach nieźle się przejechałam , czy tym razem mogło by być inaczej ?
Gdy nasze usta wreszcie się od siebie oderwały Klaus spojrzał mi głęboko w oczy po czym delikatnie się uśmiechnął opierając swoje czoło o moje.  Jego źrenice były rozszerzone do takiego stopnia ,że praktycznie całkowicie zasłaniały błękit tęczówek hybrydy. Nasze oddechy wzajemnie się wymieszały . Jedną rękę przesunęłam na policzek hybrydy czując kilkudniowy zarost pod palcami. Nie żeby to mi przeszkadzało , wręcz przeciwnie kilkudniowy zarost tylko dodawał mu męskości. Jego dłonie znów powędrowały do mojej talii pozostawiając po sobie przyjemny dreszcz namiętności. Nadal pozostawałam w żelaznych objęciach lecz tym razem jego uścisk zmalał na tyle ,że mogłam swobodnie oddychać . Tę jakże napiętą ciszę przerwał pierwotny.
-Powiedz mi co czujesz kochana . Bądź ze mną szczera. -rzekł przyciszonym głosem. 
No i co ja mam mu powiedzieć? Że sama chciałabym wiedzieć co czuję? To brzmiało idiotycznie. Ale co mi tam. I tak nie mam nic do stracenia. Chce szczerości to ją dostanie.
Przełknęłam głośno ślinę i powiedziałam to co leżało mi na sercu już od dłuższego czasu. 
- W tej chwili czuję się fantastycznie .-spuściłam wzrok wlepiając go w kremowy dywan , który w tym momencie stał się bardzo ciekawym przedmiotem. W tym samym momencie poczułam jak dwa silne palce delikatnie ujmują moją brodę , zmuszając mnie tym samym abym spojrzała w ciemne oczy , które zaczęły odzyskiwać już lazurowy błękit .
-Kontynuuj , proszę. -powiedział patrząc na mnie zachęcająco. 
-Teraz czuję się świetnie , jakbym mogła latać. Masz w sobie pewien urok ,któremu nie sposób się oprzeć...
-A więc sądzisz, że jestem uroczy? -spytał i widziałam ,że już szykował się aby znów mnie pocałować więc wtrąciłam szybko.
-Ale...- nasze usta nie dzieliło więcej niż pięć centymetrów. Zachował się jak prawdziwy gentelman. Wyprostował się ,pozwalając mi dokończyć zdanie.- Po pierwsze powiedziałam ,że masz w sobie   pewien urok a nie ,że jesteś uroczy. 
-A to nie to samo? 
-Nie i nie przerywaj mi. 
-Dobrze, kochana.-posłał mi rozbawione spojrzenie. 
-Klaus!-zrobiłam obrażoną minę i próbowałam się wyrwać co przyniosło odwrotny efekt . Klaus oplótł mnie mocniej ramionami i przyciągnął tak blisko siebie ,że znów nie mogłam złapać tchu. 
-No dobrze , już dobrze nie będę ci przerywać tylko nie uciekaj.-wyszeptał mi do ucha . 
-Zaraz mnie udusisz.-powiedziałam a on,niemal natychmiast poluzował uścisk. 
-Więc co chciałaś mi jeszcze powiedzieć?- poczułam jak moje stopy odrywają się od podłogi i już sekundę później Klaus siedział na kremowym, skórzanym fotelu a ja na jego kolanach. Zrezygnowana oparłam się o jego klatkę piersiową i jedną ręką objęłam go za kark dla lepszej stabilizacji. 
Pierwotny ujął w dwa palce jeden z moich loków i zaczął się nim bawić.
- No więc jak już wspominałam jest w tobie coś takiego co przyciąga mnie jak magnez.-spojrzał mi w oczy-Z drugiej strony nadal pamiętam twoje stare grzeszki, za które przyznaj szczerze z czystym sumieniem mam prawo cię nienawidzić . -w tym momencie ręka mu zdrętwiała a kosmyk włosów swobodnie opadł mi na ramiona. 
Spojrzałam w jego oczy przepełnione w tym momencie smutkiem i żalem. 
-Kochana dobrze wiesz ,że nie mogę cofnąć czasu . 
-Wiem , dlatego staram się cię zrozumieć . Z jednej strony już dawno ci wybaczyłam i zapewne pomógł w tym fakt ,że nie zabiłeś nikogo dla mnie bliskiego , z drugiej strony cierpieli moi przyjaciele. Klaus proszę cię zrozum!- rzekłam błagalnym tonem- W tej chwili stawiasz mnie w niezręcznej sytuacji. Potrzebuję czasu aby sobie to wszystko poukładać. 
-Rozumiem . Chciałbym jednak abyś oceniając mnie wzięła pod uwagę ,że to było dawno a twoi przyjaciele również nie zawsze byli wobec mnie uczciwi. Niejednokrotnie spiskowali przeciw mnie . Pragnęli mojej śmierci. A tak w ogóle to gdzie byli ci wszyscy wielcy przyjaciele w momencie kiedy atakował cię Tyler? Czy choć raz zadzwonili do ciebie i spytali się co słychać , jak się czujesz albo choćby o to jak studia? -powiedział patrząc mi prosto w oczy. 
Miał rację . Od początku roku szkolnego tylko raz zadzwoniła Bonnie z pytaniem co u mnie i jak się miewam. A o zaręczynach Eleny i Damona dowiedziałam się z portalu społecznościowego. Chyba jedynie Stefan cokolwiek się mną interesuje ,choć zawsze gdy wychodzimy we trójkę razem z Rebeką do baru na piwo czuję się przy nich jak piąte koło u wozu.

DAVINA.

Ale ze mnie idiotka . Dałam się podejść temu idiocie jak małe dziecko.
Ale muszę się uspokoić. Wykonując zaklęcie muszę być całkowicie spokojna i opanowana. Właśnie wiązałam osiem małych bukiecików składających się z szałwii ,werbeny i tojadu , podczas gdy Mike leżał na łóżku i tępo gapił się w sufit.
Gdy skończyłam sięgnęłam po moździerz i posypałam bukieciki przygotowaną w niej mieszanką ziół i soli. Dopiero gdy zaczęłam wypowiadać zaklęcie chłopak popatrzył na mnie leniwym spojrzeniem. 
-Expecto wiwi ,nos lucien , la vita esta mi loca .- wyrecytowałam a hybryda posłała mi zaciekawione spojrzenie. 
Bukieciki zaczęły się delikatnie tlić i od razu wiedziałam ,że to odpowiedni moment aby przytwierdzić je do framug drzwi i okna .Gdy tylko to zrobiłam kazałam wyjść temu idiocie i dopiero argument ,że jak nie wyjdzie to się spali żywym ogniem poskutkował , sprawiając , że stał za drzwiami dopóki nie skończyłam czaru. 
-No dobra teraz spróbuj wejść.-powiedziałam otwierając drzwi. 
-A nie spalę się czy coś? Wiesz nie za bardzo lubię po przypalane końcówki. -powiedział wskazując włosy.
Niepewnie wysunął lewą nogę do przodu i tak jak się tego spodziewałam odbił się od niewidzialnej bariery i poleciał na przeciwległą ścianę.
W tym samym momencie dostałam sms od Klausa.
"Zaraz u was będę z Caroline, co z zaklęciem ?" 
Szybko wystukałam wiadomość i wysłałam. 
"Gotowe. Wszystko działa jak trzeba ."

KLAUS. 

Jechałem właśnie samochodem w całkowitej ciszy, obok mnie siedziała piękna blondynka ubrana teraz w czarną sukienkę Rebeki w małe różowe różyczki i czarne balerinki. Jak na ironię miała ten sam rozmiar co Rebeka.
Cały czas nie mogłem przestać myśleć o tym co się między nami wydarzyło zaledwie godzinę temu. Najbardziej cieszy mnie fakt ,że wreszcie powiedziałem jej , że ją kocham. Jak do tej pory mogłem co najwyżej pomarzyć o pocałunkach, o trzymaniu jej w ramionach o tych wszystkich pięknych chwilach. Kto wie może nawet da mi szansę, zresztą jak to mówią "nadzieja nie umiera nigdy" . I tak dostałem już o wiele więcej niż na to liczyłem .
Jednak nadal nie dawała mi spokoju ta jej luźna sukienka do połowy ud , która teraz podjechała niebezpiecznie wysoko, a co najgorsze doskonale wiedziałem co znajduje się pod spodem . Czarna , satynowa, obszyta koronką bielizna.
Czy ta dziewczyna musi mnie tak torturować? Ale nie! Muszę być twardy . Jeśli teraz się złamię i będę zbyt często spoglądał na jej długie nogi uzna mnie za zboczeńca i już całkowicie stracę u niej szansę. Tak więc przez całą drogę do szkoły gapiłem się tępo na jezdnie pozwalając sobie tylko raz zerknąć w jej kierunku. 
Kiedy zajechaliśmy na parking , otworzyłem jej drzwi i pomogłem wysiąść z samochodu w zamian, za to wampirzyca podziękowała mi olśniewającym uśmiechem .
-Zanim pójdziemy na uczelnię wolałabym się przebrać w coś wygodniejszego i coś co będę mogła pobrudzić nie narażając się tym samym Pierwotnej . 
-Mogę się założyć ,że Bekah nie zauważyłaby braku tej sukienki nawet po stu latach.
-Nie ,dzięki . Nie zamierzam ryzykować. 
-Jak chcesz , w sumie to i i tak musiałbym cię zabrać do akademika ponieważ Davina już skończyła stawiać blokadę.-wyjaśniłem . 
Po kilku minutach znaleźliśmy się przed pokojem mojej ukochanej , do którego uporczywie dobijał się Mike.

Hejka ;-)  
Jak tam mijają wam ostatnie dni wakacji? Ja leżę w łóżku ,bo jestem chora i modlę się abym wyzdrowiała na rozpoczęcie roku. 
Łapcie rozdział pisany pod wpływem całej reklamówki leków. 
Do zobaczenia za dwa tygodnie .  :*
Ps sorry za błędy ale cały rozdział pisałam na smartfonie i mam nadzieję ,że nie wyszedł zbyt krótki. Scena z pocałunkiem miała być dopiero za trzy lub cztery rozdziały ale ponieważ musieliście długo czekać na nowy rozdział przyśpieszyłam nieco akcję.

wtorek, 26 sierpnia 2014

Moi drodzy .

Wielu z was zapewne już się niecierpliwi z powodu braku nowego rozdziału. Tak jak pisałam pod rozdziałem 17 tak też teraz wam piszę. Byłam na kolonii i wróciłam jakieś pół godziny temu. Byłam nad morzem , lało jak cholera , a do tego było w ciul zimno. Teraz gardło boli mnie jak cholera i chyba będę chora. Ale obietnicy dotrzymam i postaram się szybko dodać nowy rozdział.Jedyną zaletą tego wyjazdu było tylko to ,że kupiłam sobie trzy nowe książki do mojej skromnej kolekcji. 
Pozdrawiam Caroline Mikaelson. 

wtorek, 12 sierpnia 2014

Rozdział 17 "Sama dam sobie radę."

KLAUS

Wyszedłem z pokoju mojej słodkiej Caroline i udałem się do sypialni obok jej pokoju. Wyjąłem telefon i wybrałem odpowiedni numer. 
-Czego?!- usłyszałem zaspany głos. 
-Może by tak innym tonem smarkaczu! Mike rusz dupę do Dark Hill . 
-Po co?-spytał już bardziej ożywiony. 
-Wyjaśnię ci na miejscu! 
-Mike zrób to , Mike siad , aport Mike...-zaczął mnie przedrzeźniać. 
-Zamknij mordę zapchleńcu po skończysz z wyrwanym sercem.-krzyknąłem ale po chwili się uspokoiłem nie chcąc budzić Caro ;-) line. -Aha i jeszcze jedno . Zabierz ze sobą Tony'ego i Alex'a. -dodałem.-Przyda się również Davina. 
-Się robi szefie. Z samego rana wyjedziemy z domu. 
-Na rano to wy macie być u mnie w domu.-powiedziałem dobitnie i się rozłączyłem. 
Poszedłem do łazienki i nalałem do miski ciepłej wody , zabrałem czystą ściereczkę i poszedłem do mojej sypialni , którą zajmuje teraz pewna , piękna blondynka. 
Spała. Wyglądała pięknie nawet z kawałkami liści i patyków we włosach. 
Usiadłem na brzegu łóżka, a miskę postawiłem na stoliku nocnym i zwilżoną ściereczką przemyłem jej twarz brudną od kurzu i zaschniętej krwi. Nawet przez ściereczkę czułem jej delikatny ,ciepły policzek pod palcami.Zmyłem jeszcze krew z szyi , ramion i dłoni.Następnie położyłem się na łóżku obok niej , opierając się plecami o ścianę i wyjąłem z jej kręconych włosów kawałki patyków i liści i wrzuciłem je do miski. Przeczesując jej loki czułem jakbym gładził najdelikatniejszy jedwab. Boże! Ta dziewczyna była pod każdym względem idealna.Wcześniej widziałem również na jej brzuchu ,nogach i piersiach zaschniętą krew ale domyśliłem się ,że byłaby mocno wkurzona za obmacywanie . A poza tym nie jestem prostakiem.
 Pochyliłem się i ucałowałem ją w głowę a następnie wstałem , zabrałem przyniesione rzeczy i wyszedłem do mojej tymczasowej sypialni.
Wylałem brudną wodę , zabrałem spodnie od piżamy i poszedłem do łazienki wziąć długi prysznic. 
Po wyjściu od razu położyłem się spać myśląc tylko o tym jak ochronić dziewczynę śpiącą tuż za ścianą. 

CAROLINE

Obudziły mnie ciepłe promienie słońca. Byłam cała obolała tak jakbym przebiegła ze dwa maratony.Coś jak zakwasy, ale najbardziej bolała mnie głowa i wtedy sobie przypomniałam. 

Tyler.Las.Hybrydy. Otworzyłam szeroko oczy i zorientowałam się ,że jestem w bogato urządzonej sypialni. Po lewej stronie ogromne okno zakryte było jedynie śnieżnobiałą firanką i brązowymi zasłonkami. Okno ciągnęło się od podłogi aż do sufitu. Ściany były pomalowane na kremowy kolor.Podłoga w przeciwieństwie do reszty miała niemalże czarny hebanowy kolor na której leżał biały dywan shaggy. Łóżko na którym leżałam było misternie żłobione z ciemnego drewna jakby było wyjęte prosto z XVII wieku. Przykryta byłam białą pościelą i czekoladową narzutą.Obok mnie , po obu stronach łóżka znajdowały się stoliki nocne z tego samego drewna co łóżko .Z sufitu zwieszał się kryształowy żyrandol.Na ścianach wisiało kilka obrazów.Jeden przedstawiał ludzi w parku , za to drugi był idealną podróbką obrazu "Dama z łasiczką" Leonarda da Vinci.
W tym momencie ogarnął mnie strach. A co jeśli Tyler mnie porwał i zamierza torturować? 
Ale z drugiej strony nie znajdowałabym się teraz w tym pięknym pokoju . Prędzej przywiązałby mnie sznurami z werbeną albo wpędził do jakiegoś lochu. Albo jedno i drugie.Powoli wstałam do pozycji siedzącej co było sporym błędem gdyż głowa zaczęła mi boleśnie pulsować.  
Niepewnie zsunęłam się z łóżka i cichutko jak kotek dotknęłam stopami podłogi. Starając jak najciszej dowlokłam się do drzwi i cichutko przekręciłam gałkę w drzwiach. O dziwo 
nie były zamknięte i mogłam swobodnie wyjść na korytarz. Tam omal nie wrzasnęłam bojąc się własnego odbicia. A co najdziwniejsze w tym wszystkim byłam czysta i tylko włosy miałam trochę potargane . Zupełnie jakby Tyler i wilkołaki były tylko okropnym koszmarem. Szłam dalej korytarzem obawiając się najgorszego.Cichutko zeszłam po dębowych schodach wprost do opustoszałego salonu.Już myślałam,że jestem w domu całkowicie sama lecz nagle usłyszałam delikatne szuranie.Kątem oka dostrzegłam sporej wielkości kuchnię ,która w przeciwieństwie do reszty domu była nowocześnie urządzona.Weszłam do niej i zauważyłam w zlewie czystą patelnię i sporej wielkości nóż.Wzięłam te rzeczy i poszłam dalej przeszukiwać dom w celu znalezienia tego psychola Tylera,mojego porywacza.Tak więc uzbrojona w patelnię i nóż przemierzałam kolejne pomieszczenia ,aż dotarłam do tego z którego dochodził szum. Delikatnie nacisnęłam klamkę i nawet nie zdążyłam wejść do pokoju gdy usłyszałam głos z brytyjskim akcentem.
-Widzę ,że już wstałaś.Jak się czujesz? -słysząc to omal nie padłam ze strachu.Jednocześnie moje ciało zalała ulga i poczułam się bezpiecznie.Weszłam do pokoju, który był pracownią malarską i ujrzałam uśmiechniętego Klausa z uniesioną brwią patrząc znacząco na rzeczy trzymane w moich rękach.  
-Boże! Musisz mnie tak straszyć?!-krzyknęłam choć w głębi serca ucieszyłam się widząc jego a nie Tyler'a. Stał przy jednej ze sztalug i malował zimowy pejzaż. 
-Większość mówi na mnie Klaus albo Nik ale jak chcesz to możesz mnie nazywać Bogiem.A można wiedzieć po co ci patelnia i nóż?  
-Gdzie ja jestem?-powiedziałam przewracając oczami na jego uwagę o Bogu i tym samym próbując wymigać się od odpowiedzi.Patelnię i nóż odstawiłam na stoliku obok drzwi i rozejrzałam się po wnętrzu pomieszczenia. Wszędzie stały sztalugi a na nich obrazy przykryte materiałem. Na podłodze z ciemnego drewna było pełno plam po farbie tak ,że na pierwszy rzut  oka nie sposób rozpoznać z jakiego drewna zrobiona jest podłoga.W przeciwieństwie do pokoju Klaus wyglądał idealnie. Jakby wyszedł prosto z salonu. 
-U mnie w domu. 
-Jak się tu znalazłam? 
-Powiedzmy ,że ratowanie dam w opresji jest moim hobby.
-Naprawdę?Skąd wiedziałeś gdzie jestem i że w ogóle potrzebuję pomocy?
-Krzyczałaś wołając o pomoc i po prostu cię wytropiłem. -powiedział opierając się o ścianę. 
Poczułam ,że spodnie mi się zsuwają i odruchowo sięgnęłam i je poprawiłam.W tym samym momencie zdałam sobie sprawę ,że wcześniej byłam ubrana w bokserkę i legginsy. Spojrzałam w dół i zobaczyłam ,że jestem ubrana w męskie szare dresy i czarny tiszert z krótkim rękawem. 
-Klaus ? Co ja mam na sobie? 
-Dresy i bluzkę , a co? -zmarszczył brwi.
-Nie jestem ślepa ,widzę! Pytam się jak te ubrania się na mnie znalazły!- spytałam coraz bardziej wkurzona. 
- Rebekah wyjechała.-popatrzył na mnie słodko, lecz się nie ugięłam.-Kochana jestem pierwotną hybrydą .Mam ponad tysiąc lat.Potrafię cię rozebrać i ubrać z zamkniętymi oczami.-powiedział w co szczerze wątpiłam.-Nie twierdzę ,że tak było...-powiedział całkowicie rozwiewając moje wątpliwości.Z wściekłości złapałam patelnię i cisnęłam nią z całej siły w hybrydę.- Wolałabyś abym zahipnotyzował jakiegoś gościa na ulicy?A tak na marginesie to cieszę się ,że jesteś już na tyle zdrowa aby na mnie krzyczeć. -złapał pocisk zgrabnie za rączkę i zaczął nią obracać w jednej ręce. 
-Och zamknij się! 
-Nie musisz mi dziękować za uratowanie życia. -powiedział sarkastycznie.
Miał trochę tej cholernej racji. Uratował mi życie a ja w nagrodę krzyczę na niego. 
-Przepraszam, ale nadal nie mogę tego przetrawić.Jak ktoś kogo znam praktycznie od urodzenia, ktoś komu ufałam omal mnie nie zabił. 
-Czekaj co? Znałaś napastnika? Kto to był?
-Oj, nie ważne. Która godzina? 
Spojrzał na zegarek.
-Kwadrans po dziesiątej.Ale nie zmieniaj tematu.-powiedział surowym tonem. 
-Co? Już ta?!Czemu mnie nie obudziłeś?Spóźnię się na studia , a ty do pracy tak nawiasem mówiąc. -powiedziałam próbując wymigać się od odpowiedzi.Zawsze starałam się być idealna. Nigdy nie wagarowałam.Może kilka razy z Eleną i Bonnie.
-Nie zmieniaj tematu ,a poza tym nigdzie nie pójdziesz. 
-A co? Przywiążesz mnie do krzesła?!
-Żebyś wiedziała!Mam ci przypomnieć ,że ktoś próbował cię zabić?!-powiedział podchodząc coraz bliżej. 
-Ugh! Jesteś niemożliwy! 
-W takim razie co powiesz na kompromis?Zostaniesz u mnie przez jakiś czas. Dopóki nie dorwę tego drania. Co ty na to? Oczywiście potrwałoby to znacznie krócej jeśli powiedziałabyś kto cię zaatakował. -za każdym razem kiedy on robił krok w moją stronę ja robiłam jeden krok do tyłu, aż poczułam na plecach zimną ścianę.Przybliżył się jeszcze bardziej .Oparł rękę na ścianie na wysokość mojej głowy.
Przez tą bliskość nie mogłam myśleć racjonalnie i wypaliłam. 
-Tyler. -wyrwało mi się .-Ale nie rób mu krzywdy bo się zemści. -dodałam szybko.
-Ten gówniarz?! -wściekłość w nim wzbierała i zacisnął ręce w pięści. -Nie bój się kochana nie zamierzam go skrzywdzić.-odetchnęłam z ulgą .-Zamierzam go zabić. 
-A co jak cię zabije?Albo mnie?-spytałam .Myśl ,że coś mogłoby się stać Klausowi stała się straszniejsza nić cokolwiek innego.
-A niby co mi może zrobić? Nie ma kołka z białego dębu a nawet gdyby miał to i tak go nie użyje bo wtedy on także by umarł.A tobie też nic nie zrobi bo martwy nie da rady.A teraz chodź zrobię ci śniadanie na tej patelni. Musisz być strasznie głodna.
Rzeczywiście byłam strasznie głodna jednak najpierw chciałam wziąć kąpiel i zmyć krew z całego ciała.
-Chciałabym wziąć najpierw kąpiel jeśli nie masz nic przeciwko .
-Jasne, łazienkę znajdziesz w twojej sypialni. Ręczniki są w szafce pod zlewem.Co byś chciała na śniadanie? 
-Obojętnie.Zdaję się na ciebie.-powiedziałam lekko i udałam się z powrotem do pokoju w którym się obudziłam.
W pokoju znajdowały się jeszcze dwa pomieszczenia .W jednym jak się przekonałam znajdowała się garderoba a w drugim łazienka.W łazience podobnie jak w sypialni dominował ciemny brąz i biel. Płytki na podłodze były w kolorze kakaowym za to kafelki na ścianie były w kolorze śnieżnej bieli.Po lewej stronie stała ogromna biała wanna ze złotym kranem.Obok wanny stał prysznic z przyciemnianą kabiną prysznicową. Po drugiej stronie stał zlew , ogromne lustro i kilka szafek . W jednej z nich znajdowały się pasujące do wystroju ręczniki w kolorze mlecznej czekolady, wzięłam jeden z nich i położyłam na szafce. Rozebrałam się i weszłam pod prysznic. Dokładnie myłam każdą część ciała żelem pod prysznic o zapachu mięty i lasu. 
Wyszłam z łazienki ubrana w te same ubrania ,w których się obudziłam .Włosy związałam w luźnego koczka . Zeszłam schodami w dół kierując się do kuchni skąd roznosił się cudowny zapach kawy.
-A teraz usiądziesz i wszystko dokładnie mi opowiesz. -Powiedział głosem nieznoszącym sprzeciwu.
Nie chcąc dalej się kłócić usiadłam przy stole w jadalni skąd miałam dobry widok na hybrydę .
- Praktycznie od miesiąca albo dwóch czułam się obserwowana . Z czasem nauczyłam się to ignorować . Wracając do wczorajszego wieczoru to zaraz po naszym spotkaniu biegałam jeszcze jakieś pół godziny aż nagle ni stąd ni zowąd pojawia się Tyler i odgrywa zazdrosnego chłopaka ,później mówi ,że nie zasługuję na szybką śmierć i nagle zjawia się całe stado hybryd, rzuciły się na mnie tak, że upadłam i chyba walnęłam głową o coś twardego bo pamiętam tylko ból i nieprzeniknioną ,mroczną ciemność. Co się później stało o tym ty mi powiedz.Jak tutaj się znalazłam?
-Znalazłem cię .Wyrwałem kilka psich serc , zaniosłem do domu i tyle .Oto cała historia.-powiedział stawiając na stole przede mną talerz z usmażonymi jajkami, tostami z serem i gigantyczną porcją sałatki. 
-Klaus ja tyle nie zjem-jęknęłam.
-Spałaś dwa dni musisz być strasznie głodna.-uśmiechnął się stawiając obok mnie wysoką szklankę z krwią. 
-Ile?!
-Tak dokładnie to-spojrzał na zegarek-jakieś czterdzieści sześć godzin.Albo i więcej bo nie wiem ile leżałaś w lesie. 
-Czyli,że dziś jest czwartek! -wrzasnęłam.
-Tak , a co to ma do rzeczy? 
-Jutro jest festyn ! Tyle przygotowań.Muszę się zbierać. -zerwałam się z krzesła lecz Klaus zastawił mi drogę. 
-A ty dokąd? Czy zdajesz sobie sprawę choć w małym stopniu jakie ci grozi niebezpieczeństwo? Omal nie umarłaś! A co gdybym był na drugim końcu świata? Na przykład w Azji. Godzina zwłoki bez mojej krwi i już byś była martwa! 
-No i co z tego! Jeden wampir w te czy w te kogo to obchodzi?! A ty nie musisz na mnie krzyczeć! -wygarnęłam mu.
Zacisnął ręce w pięści , wziął kilka głębszych wdechów, widać było ,że ma  ochotę wyrwać komuś serce. O dziwo nie bałam się go! Byłam pewna ,że nic mi nie zrobi . Skąd? Nie wiem ale pomyślałam sobie ,że jakby chciał to już dawno by mnie zabił.
-Dobrze. Przepraszam . Nie powinienem na ciebie krzyczeć , ale zrozum ,że chcę cię tylko chronić. -co?! Pierwotna hybryda mnie przeprasza? Mało tego ! Mówi ,że chce mnie chronić.
-Dlaczego? Dlaczego chcesz mnie chronić? -spytałam cicho, nadal będąc w szoku. 
Nastała chwila ciszy.Przez moment Klaus bił się z myślami . 
-Ponieważ jesteś najlepszą przyjaciółką mojej siostry. A poza tym lubię cię i to bardzo.-powiedział. 
-Klaus to na prawdę miłe ale sama dam sobie radę. Potrafię o siebie zadbać. 
-Nie prawda nie potrafisz. 
-Potrafię!-rzekłam pewnie.
-W takim razie powal mnie na ziemię. Pokaż mi ,że umiesz się obronić. 
-Co? Nie będę się z tobą bić. A po za tym jesteś pierwotnym .Nie mam z tobą szans.
-Oj daj spokój . Tyler też jest hybrydą i jest od ciebie szybszy i silniejszy. Pokaż mi ,że nie potrzebujesz mojej pomocy. Uderz mnie . -powiedział i wskazał na brzuch. - Z całej siły!-podniósł lekko głos przez co jeszcze bardziej podnosił moją wściekłość . 
-Nie uderzę cię. Nie mam powodu. 
-Wyobraź sobie ,że zniszczyłem twoją ulubioną torebkę. -powiedział coraz bliżej do mnie podchodząc. 
Przytłoczona jego naleganiom oraz tym ,że jego ostatnie słowa sugerowały jakbym była jakąś pustą , głupią blondynką zgięłam rękę w pięść i z całej siły uderzyłam go w brzuch. Lecz zamiast miękkiego ciała napotkałam stalowy mur mięśni. Powinien polecieć z hukiem na ścianę lecz on nawet nie drgnął . Spojrzałam na niego groźnie.
-Tylko na tyle cię stać? -spytał- Nawet jak na młodego wampira jesteś dość słaba. Musisz zacząć pić prosto z żyły. -powiedział jak lekarz stawiający diagnozę. 
- Nie !Nie zamierzam krzywdzić ludzi.
W tym momencie zadzwonił dzwonek do drzwi. 
-Dokończymy tą rozmowę później .Idź jeść śniadanie .Ja sprawdzę kto przyszedł. -powiedział udając się w stronę drzwi.Ja zaś wróciłam do jadalni , w której stał ogromny dębowy stół i usiadłam zabierając się za jedzenie przygotowane przez Klausa. Jak na faceta gotował świetnie.  

KLAUS

Nadal lekko poddenerwowany udałem się w stronę drzwi frontowych . Po drugiej stronie stała Davina, Mike, Alex i Tony. 
-Mieliście być wczoraj. -powiedziałem groźnie .-Alex wytłumacz mi co was zatrzymało?-powiedziałem przepuszczając ich w drzwiach. 
-Jakbyś nie zauważył jest z nami dziewczyna. -zauważył trafnie Mike.-Wiesz ile one się ubierają? A co dopiero pakowanie.-powiedział z udawanym przerażeniem.
-Tak , jasne ! Zawsze najłatwiej zwalić na dziewczynę! - krzyknęła oburzona Davina -Dolorem*.-powiedziała dziewczyna i w jednej chwili Mike zaczął się zwijać z bólu.
-Davino może już wystarczy?-spytałem tłumiąc śmiech.
-Dobrze.Więc w takim razie wytłumacz mi po co jestem ci potrzebna bo ci idioci nie chcieli mi nic powiedzieć.-rzekła czarownica. 
-Ci idioci jak ich sama nazwałaś -odezwał się oburzony Mike.-Nic nie wiedzieli. 
-Zamknąć się !-wrzasnąłem skutecznie ich uciszając.-W Dark Hill pojawił się pewna hybryda ,którą zabije a wy mi w tym pomożecie. Ciebie Davino chciałbym prosić o to abyś założyła blokadę na mój dom. Tak aby żaden wampir ,wilkołak ani hybryda nie zdołał do niego wejść.Za to wy -zwróciłem się do hybryd -będziecie robić to co ostatnio.
-Czyli?-odezwał się po raz pierwszy dzisiaj Tony.
-Będziecie robić za ochroniarzy. -na te słowa wszyscy wytrzeszczyli oczy z niedowierzania.-Nie mnie oczywiście.-dodałem.
-A kogo? -spytał Alex.
-Cześć chłopaki.-w tym momencie u mego boku pojawiła się blond piękność-Cześć jestem Caroline.-powiedziała wyciągając dłoń w stronę wiedźmy.
-Cześć,Davina. Miło poznać.-powiedziała czarownica i delikatnie uścisnęła dłoń wampirzycy. 
-Blondi ! Zmieniłaś styl? -powiedział Mike.- Z barbie na dresa? No nieźle,nowa moda?        
"No nieźle ,nowa moda?"
-Zamknij się Mike!-powiedziałem chórem razem z Caroline.W tym momencie spojrzała na mnie tymi swoimi pięknymi lazurowymi oczami .Jednakże tą piękną chwilę znów przerwał ten idiota.
-Jakież to romantyczne.Zaraz się popłaczę.
Speszona dziewczyna szybko odwróciła głowę ,wlepiając spojrzenie w podłogę. Na jej policzkach wykwitły urocze rumieńce.
-Jeżeli zaraz się nie zamkniesz to osobiście cię zabiję.-powiedziałem pozornie spokojnym głosem.
-Spoko, luz .Nie denerwuj się bo ci żyłka pęknie.-uniósł ręce w obronnym geście.
Gdyby nie obecność Caroline ten pies już  dawno by leżał z dala od swojego serca.
-Davino mogłabyś dodatkowo zabezpieczyć akademik? Moja siostra wraca jutro wraz ze Stefanem z wycieczki i dobrze by było gdyby nie spotkała ich żadna przykra niespodzianka.
-Jasne ,nie ma problemu.Ale najpierw wolałabym się rozpakować. Gdzie będę mieszkać?
-Ty i Mike będziecie spać tutaj , a Tony i Alex w akademiku.Będziecie obserwować otoczenie i wtopicie się w tłum.Będziecie udawać zwykłych ,przeciętnych ,Amerykańskich studentów.
-Więc pokarzesz mi ten pokój czy nie?-rzekła zniecierpliwiona wiedźma .
-Zapraszam na górę .-powiedziałem wskazując ręką schody.-Mike weź walizki i rusz dupę.
-A co ja jestem tragarz?!
Jeszcze nigdy nie miałem takiej ochoty wyrwać komuś serce . Powstrzymywało mnie tylko to ,że odkąd Elena została wampirem ilość hybryd drastycznie zmalała.
-Nie prowokuj mnie chłopcze.-warknąłem przez zaciśnięte zęby. 
-Spokojnie Klaus . Nie potrzebuję niczyjej pomocy , a zwłaszcza jego.-ostatnie słowa Davina wypowiedziała z pogardą patrząc na Mike'a. 
Pstryknęła palcami i jej walizki zaczęły lewitować. 
Bez zbędnych dalszych komentarzy poprowadziłem ich do dwóch oddzielnych sypialni i zaczekałem aż dziewczyna się rozpakuje (co trwało niecałe pięć minut biorąc pod uwagę jej magiczne zdolności.
Później wiedźma wyszła wraz z hybrydami założyć tarczę ochronną na drzwi w akademiku . Tak więc zostałem w domu sam z upartą blond wampirzycą, która nie zdawała sobie sprawy jak wielkie grozi jej niebezpieczeństwo.


*Dolorem (łac.) -ból.

Na wstępie chciałam was ogromnie przeprosić za to, że tak późno dodaję rozdział.Dzisiaj dorabiałam sobie jako opiekunka do dziecka i nie łapało mi tam wi fi (rozdział miałam cały napisany już wczoraj, wystarczyło dopisać dwa zdania) . Jak przyszłam do domu nie było neta z powodu burzy.Odzyskałam go jakiś kwadrans temu.Za wszelkie błędy przepraszam ale większość postu pisałam na telefonie.
Ps . Jadę na wakacje wrócę za 9 dni. Postaram się dodać nowy rozdział przed rozpoczęciem roku szkolnego

środa, 6 sierpnia 2014

Strona na fb.

Hej ^_^
Chciałam wam powiedzieć ,że na fb założyłam stronkę na której będę dodawać zdjęcia oraz recenzje blogów o Klaroline. Tak więc jak ktoś chętny to zapraszam do zaglądania , likowania i wstawiania spamów ze swojego bloga. Chętnie go przeczytam i udostępnię :)
  Facebook
A pod spodem specjalnie dla was taka słodka klaroline. Wstawiam wam teraz tego gifa ponieważ jeszcze długo nie będzie czegoś takiego na moim blogu :) 

wtorek, 5 sierpnia 2014

poniedziałek, 4 sierpnia 2014

Rozdział 16."Niespodziewany gość"

KLAUS.

Jak ona mogła?! Najgorszy był ten jej perfidny uśmieszek .A do tego nadal czułem pulsującą męskość napierającą boleśnie na rozporek spodni. Miałem ochotę wziąć ją teraz , w tej chwili choćby na tym biurku . Zedrzeć z niej ubrania i pieprzyć się z nią do nieprzytomności. Chciałem ją zerżnąć dopóki nie padłbym zmęczony i spocony po kilkugodzinnym maratonie z Caroline w roli głównej. Już widziałem jak wspaniale by było poczuć ją pod sobą .Mokrą i spoconą jęczącą moje imię w ekstazie orgazmu. Chciałem spróbować każdego skrawka jej ciała. Centymetr po centymetrze.Zbadać całe jej ciało ustami, kłami i językiem. Dotykać jej jędrnych piersi .
Przez moje fantazje seksualne jeszcze bardziej stwardniałem. Musiałem jak najszybciej odzyskać panowanie nad swoim ciałem bo za niedługo zgraja młodocianych studentów wpadnie do sali.Żałowałem ,że nie włożyłem dziś jakiś luźniejszych spodni.  
Zamknąłem oczy i starałem się myśleć o czymś innym niż ta piękna blond wampirzyca. 
Zacząłem liczyć do stu , równomiernie oddychając aby się zrelaksować i wyciszyć myśli. Chwilę później poczułem ,że erekcja powoli się zmniejsza i ból znacznie zelżał . Odetchnąłem z ulgą i wreszcie mogłem wyjść na korytarz. 

CAROLINE

Nadal z uśmieszkiem na ustach przemierzałam korytarze. Szkoda ,że nie ma Rebeki .Chciałabym się komuś o tym wygadać. Nadal pamiętam te jego wściekłe oczka , patrzące na mnie. A niech ma za swoje . Należało mu się.Nie ma prawa czytać w moich myślach.Nikt nie ma . To są moje myśli i tylko ja mam do nich dostęp. A tak swoją drogą to ciekawe co teraz robi. Mam nadzieję ,że cierpi katusze . Zachował się jak dupek nie wspominając już o tym jak na mnie patrzył.Jakby to on był ofiarą a ja katem. Jakby to on był pokrzywdzonym a ja dręczycielem. Ugh! Jak ja go nie znoszę ! A najgorsze jest to ,że nie potrafię się na niego gniewać. Wystarczy ,że spojrzy na mnie tymi maślanymi oczkami a już od razu z niewiadomych przyczyn miękną mi kolana.Zupełnie jakbym była... zakochana?Nie to niemożliwe! 
Moje rozmyślania przerwał dzwonek . Nareszcie ! Weszłam do klasy w której zaczęły się kolejne nudne lekcje. 
Kilka godzin później.
Po lekcjach wróciłam do akademika zrzuciłam torbę i zastanawiałam się co ze sobą zrobić. Od kilku dni było stanowczo nudno bez Rebeki . Tak to zawsze było z kim pogadać , pośmiać się albo po obgadywać chłopaków. Wiem co zrobię! Wyjęłam z komody czarne ,długie legginsy i  białą bluzkę na ramiączkach a następnie poszłam do łazienki się ubrać.
Po chwili wyszłam z niej a włosy związałam w skromnego kucyka. Na nogi nałożyłam neonowo różowe trampki . Całość dopełniłam dużymi słuchawkami , które od razu włożyłam na uszy i podpięłam do nich komórkę , z której zaczęły lecieć moje ulubione piosenki. 
Wyszłam z budynku i zaczęłam biec za miasto.Zawsze uwielbiałam biegać po spokojnych dzielnicach. To mnie uspokajało i odprężało. Wybrałam oczywiście ludzkie tempo a niżeli wampirze z oczywistych powodów. Nie chciałam oczywiście czegoś takiego"Mamo spójrz , ta pani to super bohater" Już dawno nie biegałam. Zanim zostałam wampirem biegałam po trzy razy w tygodniu aby utrzymać kondycję a przede wszystkim zgrabną figurę. Po przemianie takie rzeczy jak kalorie przestały mi zagrażać. Mogłabym zjeść na śniadanie pizze , hamburgera i pudełko pączków (jeśli oczywiści bym to wszystko zmieściła) przepijając to wszystko koktajlem z bitą śmietaną a i tak nie przytyłabym nawet grama.Tak! Życie wampira jest wspaniałe.
 Przez całą  drogę czułam się obserwowana. Instynkt kazał mi zawrócić i jak najszybciej wracać do akademika.Jednak go nie posłuchałam . Zdjęłam słuchawki i się odwróciłam , jednak nikogo nie zauważyłam . Zatrzymałam się i zaczęłam nasłuchiwać. 
Słyszałam jak ktoś w domku obok zamyka lodówkę, u sąsiadów pies szczeka jak szalony , kilka domów dalej płacze małe dziecko , ale nigdzie nie usłyszałam czegoś niebezpiecznego.

KLAUS

Po skończonej pracy wróciłem do domu i przebrałem się w czarne skórzane spodnie i czarną bluzkę z krótkim rękawem.Postanowiłem zjeść coś w temperaturze ciała.Gdy już miałem wychodzić dostrzegłem przez okno biegnącą blondynkę.Nie,to nie możliwe.-pomyślałem. 
Wyszedłem z domu i poszedłem za Caroline. Miała słuchawki na uszach z których leciała jakaś piosenka , co bardzo mi ułatwiło sprawę ponieważ mogłem ją obserwować niezauważony.Po kilku minutach zatrzymała się i zdjęła słuchawki.Chyba się domyśliła ,że jest obserwowana. Podszedłem do niej.

CAROLINE

Wzruszyłam ramionami , nałożyłam słuchawki na uszy i odwróciłam się chcąc kontynuować jogging. Jednak tym razem trafiłam na ścianę, a raczej na wysokiego faceta składającego składającego się wyłącznie z mięśni. Gdyby mnie nie złapał w pasie pewnie już leżałabym jak długa na chodniku. Pachniał drzewem sandałowym i miętą co tworzyło pociągającą i orzeźwiającą mieszankę jednocześnie. Aby spojrzeć mu w oczy musiałam            
zadrzeć głowę wysoko w górę. 
-Witaj kochana. 
-Klaus! Co ty tu robisz? Śledzisz mnie?Puść mnie wreszcie! 
-Spokojnie kochana .Nie denerwuj się. A odpowiadając na twoje pytania to mieszkam tu w okolicy i nie nie śledzę cię. - zamiast mnie puścić ,jedną ręką nadal mnie obejmował w talii wystarczająco mocno abym nie mogła się wyrwać za to drugą ręką sięgnął by odgarnąć mi kosmyk włosów , który jakimś cudem wymknął się z kitki .Następnie obie ręce splótł na wysokości mojej talii a nawet powiedziałabym niżej tym samym zamykając mnie w żelaznym uścisku .Irytowało mnie to jeszcze bardziej w momencie kiedy oparłam dłonie na jego klatce piersiowej i z całej siły naparłam na niego chcąc się wyrwać. 
W rezultacie jeszcze bardziej go rozbawiłam . Gdy już praktycznie opadłam z sił nawet nie zdałam sobie sprawy kiedy oparłam się o niego.Czułam twarde jak skała mięśnie klatki piersiowej i ramion Dopiero kiedy spojrzałam mu w oczy dostrzegłam ogniste iskierki. Wtedy zauważyłam ,że moja klatka piersiowa przylega ściśle do jego torsu .Gapił się na moje piersi,które były dobrze widoczne w tej bluzce.Wściekłość we mnie zapłonęła. 
-Możesz mnie wreszcie puścić?! Nadal jestem na ciebie zła za czytanie w myślach! 
-Jak sobie życzysz . Wypuszczę cię ale nie bądź na mnie zła. -posłał mi spojrzenie szczeniaczka i wypuścił delikatnie z objęć.Dziwne ! Klaus i delikatność?! No po prostu nie potrafiłam się na niego długo gniewać. 
-No dobra .-rzekłam zrezygnowana lecz po chwili dodałam ostrzej.-Ale żeby mi to było ostatni raz.-wskazałam na niego ostrzegawczo palcem.
-Dobrze mamo , już nie będę.
-Nie zgrywaj się ze mnie. -powiedziałam i choć próbowałam ukryć uśmiech nie udało mi się. 
-W takim razie co powiesz na drinka?Jak już mówiłem mieszkam niedaleko. 
-Sądzę ,że jest stanowczo za wcześnie na alkohol.Może innym razem.Poza tym idę dalej biegać . Do zobaczenia jutro . -uśmiechnęłam się delikatnie. 
-Już nie mogę się doczekać panno Forbes.-posłał mi ten mój ulubiony łobuzerski uśmiech.
 Wyminęłam go ,założyłam słuchawki i kontynuowałam bieg. 

KLAUS

Patrzyłem jeszcze chwilę na jędrny tyłek Caroline po czym udałem się na polowanie. Boże! Ta dziewczyna ma najładniejszy tyłek na świecie. Skręciłem w drugą stronę , w kierunku miasta. Przez tą blondynkę zgłodniałem jeszcze bardziej. 
Zahipnotyzowałem kilka przypadkowo spotkanych dziewczyn aby za mną poszły i udałem się wraz z nimi do domu. 
Kiedy już wyssałem je do cna nalałem sobie burbon. W mojej głowie nadal widniał obraz Caroline. Jak seksownie wyglądała przy każdym ruchu. 
Dopiłem alkohol do końca. Następie zająłem się ciałami . Związałem całą trójkę sznurkami aby było mi łatwiej nieść,przerzuciłem je przez lewe ramie,wziąłem kanister benzyny i wyszedłem tylnymi drzwiami w stronę lasu. Całe szczęście ,że mój dom stał na uboczu i wszędzie wokół był las , inaczej miałbym spory problem z pozbyciem się ciał.W wampirzym tempie udałem się na sporej wielkości polanę ,na której znajdował się głęboki dół wykopany z myślą o pozbywaniu się zwłok. Wrzuciłem do niego trupy i polałem benzyną. Następnie wyjąłem z tylnej kieszeni zapalniczkę i wrzuciłem ją do dołu. Patrzyłem chwilę na ogień dopóki nie usłyszałem krzyków i wołania o pomoc. Pewnie nie przejąłbym się tym tak gdyby nie to ,że rozpoznałem ten głos. Przepełniony w tej chwili strachem i bezsilnością. W wampirzym tempie pobiegłem do źródła wrzasków. 

CAROLINE

Biegłam dalej, tym razem po lesie dopóki znowu nie poczułam,ze ktoś mnie obserwuje i usłyszałam dźwięk łamanej gałęzi. Zatrzymałam się i obejrzałam lecz znów niczego nie dostrzegłam. Nie no to już przesada -pomyślałam. 
-Klaus to nie jest śmieszne.-krzyknęłam. Nic cisza. Czułam na sobie czyjś wzrok.- Liczę do trzech jeśli nie wyjdziesz to nie wiem co ci zrobię!-nadal nic się nie działo. Zaczęłam więc odliczać czując się trochę jak idiotka , która gada z drzewem.-Raz...! Dwa...
Nagle poczułam ruch powietrza za plecami i głos którego się nie spodziewałam. 
-Trzy. Witaj Caroline.- odwróciłam się i zobaczyłam Tylera.Stał oparty o wielkie liściaste drzewo. 
-Tyler? A co ty tu robisz? 
-Zdziwiona? A co może już o mnie zapomniałaś? Założę się ,że Klaus skutecznie ci w tym pomógł. 
-A co cię to obchodzi? Nie jesteśmy już razem i to przez ciebie ! 
-Dam ci ostatnią szansę.Możesz do mnie wrócić jeśli mnie przeprosisz i przyznasz ,że Klaus był błędem. 
-Ha! Ty mi dajesz szansę?! Śmieszny jesteś! Po tym wszystkim co mi zrobiłeś ?!Ty jeszcze oczekujesz ,że cię przeproszę? To jakaś pieprzona ukryta kamera?! 
-Ty też nie byłaś święta.
-Sugerujesz coś? 
- A właśnie ,że tak! Zaraz jak zerwaliśmy-(czytaj jak ja zerwałam z nim)- Pojechałem do twojego domu jednak dowiedziałem się ,że już wyjechałaś na studia . Twoja matka nie chciała mi powiedzieć gdzie więc udałem się do grilla i tam dowiedziałem się ,że...
-Od Matta. -domyśliłam się. 
-Nieważne , w każdym bądź razie tam dowiedziałem się gdzie jesteś. Jakiś tydzień później pojechałem do ciebie ,żebyś do mnie wróciła. W twoim pokoju , w akademiku nikogo nie było i tak czekałem...
-Czekaj ! Skąd wiedziałeś ,że nikogo nie ma w akademiku ?! 
-Po prostu . W recepcji używając swoich hybrydzich sztuczek dowiedziałem się , który to pokój i po prostu do niego wszedłem dzięki zapasowemu kluczowi,który mi dała bardzo miła recepcjonistka. Tak więc czekałem na ciebie przed akademikiem i nie uwierzysz kogo zobaczyłem!-mówił jak nastolatka , która opowiada newsa swojej przyjaciółce- Klausa! I zgadnij z kim był!Z moją dziewczyną!-jego głos ociekał sarkazmem.
-Byłą ! Ja w przeciwieństwie do ciebie nie gram na dwa fronty. -Nagle coś do mnie dotarło.-To ty byłeś tym psycholem ,który mnie obserwował, ty wrzuciłeś mi te zdjęcia do szafki! 
- Psychol to takie mocne słowo. Wolałbym obserwator , który daje niecodzienne prezenty.
-Próbowałeś mnie zabić! 
-Ta i udałoby mi się gdyby nie ta wredna pierwotna. Tego Matt nie wiedział. 
-Jak mogłeś ! -podeszłam do niego i z całej siły uderzyłam go w twarz. -Omal mnie nie zabiłeś. 
-Jaka szkoda.-westchnął a następnie ni stąd ni zowąd krzyknął.-Teraz!  
Nagle cała zgraja wilków mnie otoczyła. Od razu domyśliłam się ,że to nie są zwykłe wilki. 
-Co ty robisz? -spytałam.W kręgu stałam tylko ja i Tyler. 
-Skarbie na prawdę słabo trafiłaś z wyborem faceta. Spiknęłaś się z moim największym wrogiem i musisz za to zapłacić. Nie zasługujesz na szybką śmierć. Nawet nie wiesz ile czekałem aż ta blond Pierwotna wyjedzie z miasta. A do tego te twoje wkurzające goryle , które załatwił ci Klaus.Nawet nie wiesz ile czekałem na tę chwilę.
Nawet nie zdążyłam zareagować gdy rzucił mi się do gardła.Gdy się ode mnie oderwał reszta wilków zaczęła mnie gryźć po nogach , rękach i gdzie tylko się dało przy tym boleśnie wbijając mi pazury w ciało.Krzyczałam i błagałam o pomoc jednak pomoc nie nadchodziła. Kiedy wilki powaliły mnie na ziemię uderzyłam głową o kamień i straciłam przytomność. Przynajmniej teraz nie czułam bólu. 

KLAUS

Kiedy dotarłem na miejsce zobaczyłem zgraję wilków , która pochylała się nad jakąś ofiarą.Byli tak pochłonięci tym zajęciem ,że  nawet mnie nie zauważyli.Nagle dostrzegłem na ziemi obok drzewa telefon Caroline. Wściekłość narosła we mnie w jednej chwili gdy zdałem sobie sprawę kim jest ofiara wilków. W ułamku sekundy podbiegłem do pierwszych dwóch wilków i wyrwałem im serca.Reszta zgrai podniosła na mnie wzrok i natychmiast warknęła. Jeden z ich mnie zaatakował lecz nie był nawet w połowie tak szybki jak ja. Zatopiłem rękę w jego klatce piersiowej i wyrwałem serce. 
-Który następny? -spytałem kipiąc z wściekłości.Kątem oka dostrzegłem ,że jeden z nich ucieka i jest już daleko. Reszta wilków poszła jego śladem. Oczywiście mógłbym ich dorwać i zabić ale widząc całą pogryzioną Caroline zrezygnowałem z tego pomysłu. Nie wiem ile dokładnie miała ugryzień i bałem się ,że zostało jej mało czasu.Uklęknąłem obok niej i oparłem jej głowę na swoich kolanach. Następnie nadgryzłem nadgarstek i przyłożyłem jej do ust. Była nieprzytomna lecz czułem i słyszałem jej puls. Ustawiłem jej głowę w takiej pozycji aby ciepła krew wlewała jej się prosto do gardła. Odetchnąłem z ulgą widząc jak jej rany się zasklepiają. Gdy już zaczęła odzyskiwać zdrowy kolor i rany całkowicie się zagoiły wziąłem ją na ręce opierając głowę dziewczyny o swój tors. Wyglądała tak krucho i niewinnie. Nikt nawet by nie pomyślał ,że jest krwiożerczym wampirem. 
Po kilku minutach byłem w moim domu i od razu udałem się z nią do mojej sypialni.Położyłem ją na łóżku i zdjąłem buty , które o dziwo były całe w przeciwieństwie do reszty ubrań.
Jej ubrania były w strzępach . Więcej odkrywały niż zakrywały. Podszedłem do garderoby i wyjąłem z niej czarną bluzkę i szare spodnie od dresu. 
Wróciłem do sypialni i ją rozebrałem. Bluzka trzymała się na dwóch nitkach a legginsy przypominały bardziej makaron niż spodnie. 
Jak na nieszczęście jej czarna bielizna była cała i nie miała nawet jednego zadrapania. Gdyby nie to ,że się bałem o jej życie uznałbym ,że wygląda sexownie . Ubrałem ją w tiszert i dresy a następnie sprawdziłem puls. Był coraz mocniejszy i wyraźniejszy. Odetchnąłem z ulgą i ze spokojnym sumieniem wyszedłem z pokoju.



No dobra jak wam się podoba rozdział pisany w sześć godzin? Wreszcie się wyjaśniło kto jest sprawcą ataków na Caro. Rozdział taki sobie ale myślę ,że nie najgorszy. 

piątek, 1 sierpnia 2014

Pytania do mnie .

Jeżeli chcecie mnie o coś zapytać to śmiało nie krępujcie się.W tej zakładce możecie swobodnie zadawać mi pytania ,na które z chęcią odpowiem.