wtorek, 12 sierpnia 2014

Rozdział 17 "Sama dam sobie radę."

KLAUS

Wyszedłem z pokoju mojej słodkiej Caroline i udałem się do sypialni obok jej pokoju. Wyjąłem telefon i wybrałem odpowiedni numer. 
-Czego?!- usłyszałem zaspany głos. 
-Może by tak innym tonem smarkaczu! Mike rusz dupę do Dark Hill . 
-Po co?-spytał już bardziej ożywiony. 
-Wyjaśnię ci na miejscu! 
-Mike zrób to , Mike siad , aport Mike...-zaczął mnie przedrzeźniać. 
-Zamknij mordę zapchleńcu po skończysz z wyrwanym sercem.-krzyknąłem ale po chwili się uspokoiłem nie chcąc budzić Caro ;-) line. -Aha i jeszcze jedno . Zabierz ze sobą Tony'ego i Alex'a. -dodałem.-Przyda się również Davina. 
-Się robi szefie. Z samego rana wyjedziemy z domu. 
-Na rano to wy macie być u mnie w domu.-powiedziałem dobitnie i się rozłączyłem. 
Poszedłem do łazienki i nalałem do miski ciepłej wody , zabrałem czystą ściereczkę i poszedłem do mojej sypialni , którą zajmuje teraz pewna , piękna blondynka. 
Spała. Wyglądała pięknie nawet z kawałkami liści i patyków we włosach. 
Usiadłem na brzegu łóżka, a miskę postawiłem na stoliku nocnym i zwilżoną ściereczką przemyłem jej twarz brudną od kurzu i zaschniętej krwi. Nawet przez ściereczkę czułem jej delikatny ,ciepły policzek pod palcami.Zmyłem jeszcze krew z szyi , ramion i dłoni.Następnie położyłem się na łóżku obok niej , opierając się plecami o ścianę i wyjąłem z jej kręconych włosów kawałki patyków i liści i wrzuciłem je do miski. Przeczesując jej loki czułem jakbym gładził najdelikatniejszy jedwab. Boże! Ta dziewczyna była pod każdym względem idealna.Wcześniej widziałem również na jej brzuchu ,nogach i piersiach zaschniętą krew ale domyśliłem się ,że byłaby mocno wkurzona za obmacywanie . A poza tym nie jestem prostakiem.
 Pochyliłem się i ucałowałem ją w głowę a następnie wstałem , zabrałem przyniesione rzeczy i wyszedłem do mojej tymczasowej sypialni.
Wylałem brudną wodę , zabrałem spodnie od piżamy i poszedłem do łazienki wziąć długi prysznic. 
Po wyjściu od razu położyłem się spać myśląc tylko o tym jak ochronić dziewczynę śpiącą tuż za ścianą. 

CAROLINE

Obudziły mnie ciepłe promienie słońca. Byłam cała obolała tak jakbym przebiegła ze dwa maratony.Coś jak zakwasy, ale najbardziej bolała mnie głowa i wtedy sobie przypomniałam. 

Tyler.Las.Hybrydy. Otworzyłam szeroko oczy i zorientowałam się ,że jestem w bogato urządzonej sypialni. Po lewej stronie ogromne okno zakryte było jedynie śnieżnobiałą firanką i brązowymi zasłonkami. Okno ciągnęło się od podłogi aż do sufitu. Ściany były pomalowane na kremowy kolor.Podłoga w przeciwieństwie do reszty miała niemalże czarny hebanowy kolor na której leżał biały dywan shaggy. Łóżko na którym leżałam było misternie żłobione z ciemnego drewna jakby było wyjęte prosto z XVII wieku. Przykryta byłam białą pościelą i czekoladową narzutą.Obok mnie , po obu stronach łóżka znajdowały się stoliki nocne z tego samego drewna co łóżko .Z sufitu zwieszał się kryształowy żyrandol.Na ścianach wisiało kilka obrazów.Jeden przedstawiał ludzi w parku , za to drugi był idealną podróbką obrazu "Dama z łasiczką" Leonarda da Vinci.
W tym momencie ogarnął mnie strach. A co jeśli Tyler mnie porwał i zamierza torturować? 
Ale z drugiej strony nie znajdowałabym się teraz w tym pięknym pokoju . Prędzej przywiązałby mnie sznurami z werbeną albo wpędził do jakiegoś lochu. Albo jedno i drugie.Powoli wstałam do pozycji siedzącej co było sporym błędem gdyż głowa zaczęła mi boleśnie pulsować.  
Niepewnie zsunęłam się z łóżka i cichutko jak kotek dotknęłam stopami podłogi. Starając jak najciszej dowlokłam się do drzwi i cichutko przekręciłam gałkę w drzwiach. O dziwo 
nie były zamknięte i mogłam swobodnie wyjść na korytarz. Tam omal nie wrzasnęłam bojąc się własnego odbicia. A co najdziwniejsze w tym wszystkim byłam czysta i tylko włosy miałam trochę potargane . Zupełnie jakby Tyler i wilkołaki były tylko okropnym koszmarem. Szłam dalej korytarzem obawiając się najgorszego.Cichutko zeszłam po dębowych schodach wprost do opustoszałego salonu.Już myślałam,że jestem w domu całkowicie sama lecz nagle usłyszałam delikatne szuranie.Kątem oka dostrzegłam sporej wielkości kuchnię ,która w przeciwieństwie do reszty domu była nowocześnie urządzona.Weszłam do niej i zauważyłam w zlewie czystą patelnię i sporej wielkości nóż.Wzięłam te rzeczy i poszłam dalej przeszukiwać dom w celu znalezienia tego psychola Tylera,mojego porywacza.Tak więc uzbrojona w patelnię i nóż przemierzałam kolejne pomieszczenia ,aż dotarłam do tego z którego dochodził szum. Delikatnie nacisnęłam klamkę i nawet nie zdążyłam wejść do pokoju gdy usłyszałam głos z brytyjskim akcentem.
-Widzę ,że już wstałaś.Jak się czujesz? -słysząc to omal nie padłam ze strachu.Jednocześnie moje ciało zalała ulga i poczułam się bezpiecznie.Weszłam do pokoju, który był pracownią malarską i ujrzałam uśmiechniętego Klausa z uniesioną brwią patrząc znacząco na rzeczy trzymane w moich rękach.  
-Boże! Musisz mnie tak straszyć?!-krzyknęłam choć w głębi serca ucieszyłam się widząc jego a nie Tyler'a. Stał przy jednej ze sztalug i malował zimowy pejzaż. 
-Większość mówi na mnie Klaus albo Nik ale jak chcesz to możesz mnie nazywać Bogiem.A można wiedzieć po co ci patelnia i nóż?  
-Gdzie ja jestem?-powiedziałam przewracając oczami na jego uwagę o Bogu i tym samym próbując wymigać się od odpowiedzi.Patelnię i nóż odstawiłam na stoliku obok drzwi i rozejrzałam się po wnętrzu pomieszczenia. Wszędzie stały sztalugi a na nich obrazy przykryte materiałem. Na podłodze z ciemnego drewna było pełno plam po farbie tak ,że na pierwszy rzut  oka nie sposób rozpoznać z jakiego drewna zrobiona jest podłoga.W przeciwieństwie do pokoju Klaus wyglądał idealnie. Jakby wyszedł prosto z salonu. 
-U mnie w domu. 
-Jak się tu znalazłam? 
-Powiedzmy ,że ratowanie dam w opresji jest moim hobby.
-Naprawdę?Skąd wiedziałeś gdzie jestem i że w ogóle potrzebuję pomocy?
-Krzyczałaś wołając o pomoc i po prostu cię wytropiłem. -powiedział opierając się o ścianę. 
Poczułam ,że spodnie mi się zsuwają i odruchowo sięgnęłam i je poprawiłam.W tym samym momencie zdałam sobie sprawę ,że wcześniej byłam ubrana w bokserkę i legginsy. Spojrzałam w dół i zobaczyłam ,że jestem ubrana w męskie szare dresy i czarny tiszert z krótkim rękawem. 
-Klaus ? Co ja mam na sobie? 
-Dresy i bluzkę , a co? -zmarszczył brwi.
-Nie jestem ślepa ,widzę! Pytam się jak te ubrania się na mnie znalazły!- spytałam coraz bardziej wkurzona. 
- Rebekah wyjechała.-popatrzył na mnie słodko, lecz się nie ugięłam.-Kochana jestem pierwotną hybrydą .Mam ponad tysiąc lat.Potrafię cię rozebrać i ubrać z zamkniętymi oczami.-powiedział w co szczerze wątpiłam.-Nie twierdzę ,że tak było...-powiedział całkowicie rozwiewając moje wątpliwości.Z wściekłości złapałam patelnię i cisnęłam nią z całej siły w hybrydę.- Wolałabyś abym zahipnotyzował jakiegoś gościa na ulicy?A tak na marginesie to cieszę się ,że jesteś już na tyle zdrowa aby na mnie krzyczeć. -złapał pocisk zgrabnie za rączkę i zaczął nią obracać w jednej ręce. 
-Och zamknij się! 
-Nie musisz mi dziękować za uratowanie życia. -powiedział sarkastycznie.
Miał trochę tej cholernej racji. Uratował mi życie a ja w nagrodę krzyczę na niego. 
-Przepraszam, ale nadal nie mogę tego przetrawić.Jak ktoś kogo znam praktycznie od urodzenia, ktoś komu ufałam omal mnie nie zabił. 
-Czekaj co? Znałaś napastnika? Kto to był?
-Oj, nie ważne. Która godzina? 
Spojrzał na zegarek.
-Kwadrans po dziesiątej.Ale nie zmieniaj tematu.-powiedział surowym tonem. 
-Co? Już ta?!Czemu mnie nie obudziłeś?Spóźnię się na studia , a ty do pracy tak nawiasem mówiąc. -powiedziałam próbując wymigać się od odpowiedzi.Zawsze starałam się być idealna. Nigdy nie wagarowałam.Może kilka razy z Eleną i Bonnie.
-Nie zmieniaj tematu ,a poza tym nigdzie nie pójdziesz. 
-A co? Przywiążesz mnie do krzesła?!
-Żebyś wiedziała!Mam ci przypomnieć ,że ktoś próbował cię zabić?!-powiedział podchodząc coraz bliżej. 
-Ugh! Jesteś niemożliwy! 
-W takim razie co powiesz na kompromis?Zostaniesz u mnie przez jakiś czas. Dopóki nie dorwę tego drania. Co ty na to? Oczywiście potrwałoby to znacznie krócej jeśli powiedziałabyś kto cię zaatakował. -za każdym razem kiedy on robił krok w moją stronę ja robiłam jeden krok do tyłu, aż poczułam na plecach zimną ścianę.Przybliżył się jeszcze bardziej .Oparł rękę na ścianie na wysokość mojej głowy.
Przez tą bliskość nie mogłam myśleć racjonalnie i wypaliłam. 
-Tyler. -wyrwało mi się .-Ale nie rób mu krzywdy bo się zemści. -dodałam szybko.
-Ten gówniarz?! -wściekłość w nim wzbierała i zacisnął ręce w pięści. -Nie bój się kochana nie zamierzam go skrzywdzić.-odetchnęłam z ulgą .-Zamierzam go zabić. 
-A co jak cię zabije?Albo mnie?-spytałam .Myśl ,że coś mogłoby się stać Klausowi stała się straszniejsza nić cokolwiek innego.
-A niby co mi może zrobić? Nie ma kołka z białego dębu a nawet gdyby miał to i tak go nie użyje bo wtedy on także by umarł.A tobie też nic nie zrobi bo martwy nie da rady.A teraz chodź zrobię ci śniadanie na tej patelni. Musisz być strasznie głodna.
Rzeczywiście byłam strasznie głodna jednak najpierw chciałam wziąć kąpiel i zmyć krew z całego ciała.
-Chciałabym wziąć najpierw kąpiel jeśli nie masz nic przeciwko .
-Jasne, łazienkę znajdziesz w twojej sypialni. Ręczniki są w szafce pod zlewem.Co byś chciała na śniadanie? 
-Obojętnie.Zdaję się na ciebie.-powiedziałam lekko i udałam się z powrotem do pokoju w którym się obudziłam.
W pokoju znajdowały się jeszcze dwa pomieszczenia .W jednym jak się przekonałam znajdowała się garderoba a w drugim łazienka.W łazience podobnie jak w sypialni dominował ciemny brąz i biel. Płytki na podłodze były w kolorze kakaowym za to kafelki na ścianie były w kolorze śnieżnej bieli.Po lewej stronie stała ogromna biała wanna ze złotym kranem.Obok wanny stał prysznic z przyciemnianą kabiną prysznicową. Po drugiej stronie stał zlew , ogromne lustro i kilka szafek . W jednej z nich znajdowały się pasujące do wystroju ręczniki w kolorze mlecznej czekolady, wzięłam jeden z nich i położyłam na szafce. Rozebrałam się i weszłam pod prysznic. Dokładnie myłam każdą część ciała żelem pod prysznic o zapachu mięty i lasu. 
Wyszłam z łazienki ubrana w te same ubrania ,w których się obudziłam .Włosy związałam w luźnego koczka . Zeszłam schodami w dół kierując się do kuchni skąd roznosił się cudowny zapach kawy.
-A teraz usiądziesz i wszystko dokładnie mi opowiesz. -Powiedział głosem nieznoszącym sprzeciwu.
Nie chcąc dalej się kłócić usiadłam przy stole w jadalni skąd miałam dobry widok na hybrydę .
- Praktycznie od miesiąca albo dwóch czułam się obserwowana . Z czasem nauczyłam się to ignorować . Wracając do wczorajszego wieczoru to zaraz po naszym spotkaniu biegałam jeszcze jakieś pół godziny aż nagle ni stąd ni zowąd pojawia się Tyler i odgrywa zazdrosnego chłopaka ,później mówi ,że nie zasługuję na szybką śmierć i nagle zjawia się całe stado hybryd, rzuciły się na mnie tak, że upadłam i chyba walnęłam głową o coś twardego bo pamiętam tylko ból i nieprzeniknioną ,mroczną ciemność. Co się później stało o tym ty mi powiedz.Jak tutaj się znalazłam?
-Znalazłem cię .Wyrwałem kilka psich serc , zaniosłem do domu i tyle .Oto cała historia.-powiedział stawiając na stole przede mną talerz z usmażonymi jajkami, tostami z serem i gigantyczną porcją sałatki. 
-Klaus ja tyle nie zjem-jęknęłam.
-Spałaś dwa dni musisz być strasznie głodna.-uśmiechnął się stawiając obok mnie wysoką szklankę z krwią. 
-Ile?!
-Tak dokładnie to-spojrzał na zegarek-jakieś czterdzieści sześć godzin.Albo i więcej bo nie wiem ile leżałaś w lesie. 
-Czyli,że dziś jest czwartek! -wrzasnęłam.
-Tak , a co to ma do rzeczy? 
-Jutro jest festyn ! Tyle przygotowań.Muszę się zbierać. -zerwałam się z krzesła lecz Klaus zastawił mi drogę. 
-A ty dokąd? Czy zdajesz sobie sprawę choć w małym stopniu jakie ci grozi niebezpieczeństwo? Omal nie umarłaś! A co gdybym był na drugim końcu świata? Na przykład w Azji. Godzina zwłoki bez mojej krwi i już byś była martwa! 
-No i co z tego! Jeden wampir w te czy w te kogo to obchodzi?! A ty nie musisz na mnie krzyczeć! -wygarnęłam mu.
Zacisnął ręce w pięści , wziął kilka głębszych wdechów, widać było ,że ma  ochotę wyrwać komuś serce. O dziwo nie bałam się go! Byłam pewna ,że nic mi nie zrobi . Skąd? Nie wiem ale pomyślałam sobie ,że jakby chciał to już dawno by mnie zabił.
-Dobrze. Przepraszam . Nie powinienem na ciebie krzyczeć , ale zrozum ,że chcę cię tylko chronić. -co?! Pierwotna hybryda mnie przeprasza? Mało tego ! Mówi ,że chce mnie chronić.
-Dlaczego? Dlaczego chcesz mnie chronić? -spytałam cicho, nadal będąc w szoku. 
Nastała chwila ciszy.Przez moment Klaus bił się z myślami . 
-Ponieważ jesteś najlepszą przyjaciółką mojej siostry. A poza tym lubię cię i to bardzo.-powiedział. 
-Klaus to na prawdę miłe ale sama dam sobie radę. Potrafię o siebie zadbać. 
-Nie prawda nie potrafisz. 
-Potrafię!-rzekłam pewnie.
-W takim razie powal mnie na ziemię. Pokaż mi ,że umiesz się obronić. 
-Co? Nie będę się z tobą bić. A po za tym jesteś pierwotnym .Nie mam z tobą szans.
-Oj daj spokój . Tyler też jest hybrydą i jest od ciebie szybszy i silniejszy. Pokaż mi ,że nie potrzebujesz mojej pomocy. Uderz mnie . -powiedział i wskazał na brzuch. - Z całej siły!-podniósł lekko głos przez co jeszcze bardziej podnosił moją wściekłość . 
-Nie uderzę cię. Nie mam powodu. 
-Wyobraź sobie ,że zniszczyłem twoją ulubioną torebkę. -powiedział coraz bliżej do mnie podchodząc. 
Przytłoczona jego naleganiom oraz tym ,że jego ostatnie słowa sugerowały jakbym była jakąś pustą , głupią blondynką zgięłam rękę w pięść i z całej siły uderzyłam go w brzuch. Lecz zamiast miękkiego ciała napotkałam stalowy mur mięśni. Powinien polecieć z hukiem na ścianę lecz on nawet nie drgnął . Spojrzałam na niego groźnie.
-Tylko na tyle cię stać? -spytał- Nawet jak na młodego wampira jesteś dość słaba. Musisz zacząć pić prosto z żyły. -powiedział jak lekarz stawiający diagnozę. 
- Nie !Nie zamierzam krzywdzić ludzi.
W tym momencie zadzwonił dzwonek do drzwi. 
-Dokończymy tą rozmowę później .Idź jeść śniadanie .Ja sprawdzę kto przyszedł. -powiedział udając się w stronę drzwi.Ja zaś wróciłam do jadalni , w której stał ogromny dębowy stół i usiadłam zabierając się za jedzenie przygotowane przez Klausa. Jak na faceta gotował świetnie.  

KLAUS

Nadal lekko poddenerwowany udałem się w stronę drzwi frontowych . Po drugiej stronie stała Davina, Mike, Alex i Tony. 
-Mieliście być wczoraj. -powiedziałem groźnie .-Alex wytłumacz mi co was zatrzymało?-powiedziałem przepuszczając ich w drzwiach. 
-Jakbyś nie zauważył jest z nami dziewczyna. -zauważył trafnie Mike.-Wiesz ile one się ubierają? A co dopiero pakowanie.-powiedział z udawanym przerażeniem.
-Tak , jasne ! Zawsze najłatwiej zwalić na dziewczynę! - krzyknęła oburzona Davina -Dolorem*.-powiedziała dziewczyna i w jednej chwili Mike zaczął się zwijać z bólu.
-Davino może już wystarczy?-spytałem tłumiąc śmiech.
-Dobrze.Więc w takim razie wytłumacz mi po co jestem ci potrzebna bo ci idioci nie chcieli mi nic powiedzieć.-rzekła czarownica. 
-Ci idioci jak ich sama nazwałaś -odezwał się oburzony Mike.-Nic nie wiedzieli. 
-Zamknąć się !-wrzasnąłem skutecznie ich uciszając.-W Dark Hill pojawił się pewna hybryda ,którą zabije a wy mi w tym pomożecie. Ciebie Davino chciałbym prosić o to abyś założyła blokadę na mój dom. Tak aby żaden wampir ,wilkołak ani hybryda nie zdołał do niego wejść.Za to wy -zwróciłem się do hybryd -będziecie robić to co ostatnio.
-Czyli?-odezwał się po raz pierwszy dzisiaj Tony.
-Będziecie robić za ochroniarzy. -na te słowa wszyscy wytrzeszczyli oczy z niedowierzania.-Nie mnie oczywiście.-dodałem.
-A kogo? -spytał Alex.
-Cześć chłopaki.-w tym momencie u mego boku pojawiła się blond piękność-Cześć jestem Caroline.-powiedziała wyciągając dłoń w stronę wiedźmy.
-Cześć,Davina. Miło poznać.-powiedziała czarownica i delikatnie uścisnęła dłoń wampirzycy. 
-Blondi ! Zmieniłaś styl? -powiedział Mike.- Z barbie na dresa? No nieźle,nowa moda?        
"No nieźle ,nowa moda?"
-Zamknij się Mike!-powiedziałem chórem razem z Caroline.W tym momencie spojrzała na mnie tymi swoimi pięknymi lazurowymi oczami .Jednakże tą piękną chwilę znów przerwał ten idiota.
-Jakież to romantyczne.Zaraz się popłaczę.
Speszona dziewczyna szybko odwróciła głowę ,wlepiając spojrzenie w podłogę. Na jej policzkach wykwitły urocze rumieńce.
-Jeżeli zaraz się nie zamkniesz to osobiście cię zabiję.-powiedziałem pozornie spokojnym głosem.
-Spoko, luz .Nie denerwuj się bo ci żyłka pęknie.-uniósł ręce w obronnym geście.
Gdyby nie obecność Caroline ten pies już  dawno by leżał z dala od swojego serca.
-Davino mogłabyś dodatkowo zabezpieczyć akademik? Moja siostra wraca jutro wraz ze Stefanem z wycieczki i dobrze by było gdyby nie spotkała ich żadna przykra niespodzianka.
-Jasne ,nie ma problemu.Ale najpierw wolałabym się rozpakować. Gdzie będę mieszkać?
-Ty i Mike będziecie spać tutaj , a Tony i Alex w akademiku.Będziecie obserwować otoczenie i wtopicie się w tłum.Będziecie udawać zwykłych ,przeciętnych ,Amerykańskich studentów.
-Więc pokarzesz mi ten pokój czy nie?-rzekła zniecierpliwiona wiedźma .
-Zapraszam na górę .-powiedziałem wskazując ręką schody.-Mike weź walizki i rusz dupę.
-A co ja jestem tragarz?!
Jeszcze nigdy nie miałem takiej ochoty wyrwać komuś serce . Powstrzymywało mnie tylko to ,że odkąd Elena została wampirem ilość hybryd drastycznie zmalała.
-Nie prowokuj mnie chłopcze.-warknąłem przez zaciśnięte zęby. 
-Spokojnie Klaus . Nie potrzebuję niczyjej pomocy , a zwłaszcza jego.-ostatnie słowa Davina wypowiedziała z pogardą patrząc na Mike'a. 
Pstryknęła palcami i jej walizki zaczęły lewitować. 
Bez zbędnych dalszych komentarzy poprowadziłem ich do dwóch oddzielnych sypialni i zaczekałem aż dziewczyna się rozpakuje (co trwało niecałe pięć minut biorąc pod uwagę jej magiczne zdolności.
Później wiedźma wyszła wraz z hybrydami założyć tarczę ochronną na drzwi w akademiku . Tak więc zostałem w domu sam z upartą blond wampirzycą, która nie zdawała sobie sprawy jak wielkie grozi jej niebezpieczeństwo.


*Dolorem (łac.) -ból.

Na wstępie chciałam was ogromnie przeprosić za to, że tak późno dodaję rozdział.Dzisiaj dorabiałam sobie jako opiekunka do dziecka i nie łapało mi tam wi fi (rozdział miałam cały napisany już wczoraj, wystarczyło dopisać dwa zdania) . Jak przyszłam do domu nie było neta z powodu burzy.Odzyskałam go jakiś kwadrans temu.Za wszelkie błędy przepraszam ale większość postu pisałam na telefonie.
Ps . Jadę na wakacje wrócę za 9 dni. Postaram się dodać nowy rozdział przed rozpoczęciem roku szkolnego

9 komentarzy:

  1. Boski rozdział <3 Klaus opiekujący się Caroline awwww ;D Dobrze ,że Caro mu odpuściła coraz bardziej się do siebie zbliżają czekam na kiss :p i mam nadzieję ,że Tyler zapłaci za to co zrobił .Pozdrawiam i czekam na nexta ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Swietny :)
    Caroline z patelnia byla swietna :D
    Mam nadzieje ze Tyler umrze w meczarniach 3:)
    Ci by tu jeszcze hmm? O moze .. A juz myslalam ze bedze taki ladny ,,pojedynek''. To zdanie ktore Klaus powiedzial ze zniszczyl jej torebke aby sie wsiekla podzialalo. Chodz on zapewne pomyslal ze wkurzy sie o torebke a ona pomyslala o czyms innym ale skutki tego i tak byly dobre.
    Nwm czy to przez to zachowanie, mowe, charakter ale Mike strasznie przypomina mi Damona.
    Czekam na next i weny zycze oczywisie ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Wczoraj zaczęłam czytać Twój blog i nie mogłam sie oderwać ! Piszesz cudownie, tak bardzo ciekawie. Klaus w roli nauczyciela jest boski ! <3
    W ogóle Klaroline kocham ich jak nie wiem <33
    Rebekah i Stefan :*
    Czekam do poniedziałku, z myślą, że dodasz następny rozdział ! :*
    Weny życzę i już nie mogę się doczekać spotkania Klausa i Taylera :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Super Super Super. Czekam na nastepny:-)

    OdpowiedzUsuń
  5. Super rozdział.
    Tyler mnie wkurza i mam nadzieję, że dostanie za swoje. Caroline i Klaus uwielbiam ich. Klaus jako nauczyciel :)
    No i Caro z patelnią.
    Czekam na więcej!
    Zapraszam też do mnie.
    Życzę weny!

    OdpowiedzUsuń
  6. Dodasz dzisiaj nowy rozdzial?

    OdpowiedzUsuń
  7. Gdzie jest rozdzial?:-)
    Mial byc w poniedzialek!;-)

    OdpowiedzUsuń
  8. Gdzie jest rozdzial?:-)
    Mial byc w poniedzialek!;-)
    Czekam i zycze DUZOO weny;-)

    OdpowiedzUsuń
  9. "Z Barbie Na Dresa"
    Rozwala Zystem

    OdpowiedzUsuń