sobota, 22 listopada 2014

Rozdział 22 "My kobiety musimy trzymać się razem"

CAROLINE

Okręciłam się na krześle.Na przeciwko mnie stał Klaus. Na ustach błąkał mu się delikatny uśmiech. Ubrany był w ciemnozielony T-shirt i jeansy. Na szyi jak zwykle  miał zawieszony na rzemyku drewniany krzyżyk ,który w brew przypuszczeniom nie wyglądał na nim w cale tandetnie. Już na pierwszy rzut oka widziałam po nim ,że mam kłopoty.
-Co tutaj robisz ,Klaus? -zapytałam siląc się na lekki ton.
-Zabawne bo właśnie chciałem  cię zapytać o to samo. -Widocznie ledwo nad sobą panował. -Co ty do cholery robisz sama w tym barze.
-Nie jestem sama.Jest tu gdzieś Rebekah. -powiedziałam pewnie.

-Ach tak? Widziałem jak tańczy z Salvatorem i nie zauważyłem aby jakoś szczególnie zwracała na ciebie uwagę. Równie dobrze mógłbym być Tylerem i cię zabić. Ale z resztą...- przerwał gdyż właśnie podszedł do nas kelner i podał zamówione wcześniej trunki. -zboczyłem z głównego tematu. -powiedział uśmiechając się tajemniczo. -Jak ci idzie w pakowaniu? Chciałbym zaznaczyć ,że pragnę aby twoja przeprowadzka dokonała się jak najszybciej.
-Jaka przeprowadzka? - nagle tuż obok nas zmaterializowała się Rebekah.
-Zostawię was teraz same a jutro myślę ,że zawitasz u mnie z walizką w dłoni. -Jednym haustem dokończył whisky i szybko się od nas oddalił w kierunku tłumu.
Teraz musiałam uporać się ze zdumioną Pierwotną.
-O czym mówił mój brat? I o jakiej przeprowadzce wspominał?! -uniosła pytająco jedną brew.
-No to lepiej usiądź. - powiedziałam i zwróciłam się do barmana. -Coś mocnego dla niej!
-No mów wreszcie o co,chodzi. Chyba nie boisz się tego psa na tyle by stąd uciekać?
-Nie ,jasne ,że nie ale to co zaraz usłyszysz może cię lekko zdziwić.
-No mów wreszcie bo nie wytrzymam!
-Więc-zaczęłam -ostatnie wydarzenia zostawiły po sobie radykalne skutki-napotkałam jej znudzone spojrzenie- w związku z tym musiałam podjąć dość wyjątkowe zmiany i przyjąć pomoc twojego brata.- starałam się jak tylko mogłam aby przedłużyć to co nieuniknione czyli wyznanie prawdy.  
-A jaka to pomoc jeśli możesz sprecyzować?- niecierpliwiła się. 

-Klaus obiecał mi opiekę i ochronę.
-No i co w tym takiego złego.Uważam ,że to świetny pomysł. 
-W tym celu mam u niego mieszkać. 
-Nadal nie widzę problemu. 
Ugh. No przecież ja, Klaus, sami (no prawie sami) w jednym domu. 
-Przecież on mi może czytać w myślach kiedy chce. 
-Aaa... tym się martwisz. Spokojnie, chodź.-uśmiechnęła się i złapała mnie za nadgarstek. Zsunęłam się z krzesła i posłusznie poszłam za nią ciekawa co takiego tym razem wymyśliła. Zeszłyśmy ze schodów ,a pierwotna cały czas się bacznie rozglądała po otoczeniu jakby kogoś szukała. Nagle podeszła do jakiejś dziewczyny i ją zahipnotyzowała. 
-Myślę ,że ta się nada.- powiedziała. 
-Do czego?-wyszłyśmy z baru i skierowałyśmy na tyły budynku. 
-Nie chcesz aby Klaus ci czytał w myślach? Oto jedyny możliwy i najłatwiejszy sposób. 
-A co jak się nie powstrzymam ? 
-Od tego masz mnie.- odpowiedziała spokojnie. -Wystarczy kilka łyków,nie więcej niż pięć. To nic trudnego. 
-Dla mnie tak. 
-Daj spokój ,jestem przy tobie. 
Zahipnotyzowana dziewczyna nadal stała otępiała tak jak nakazała jej wcześniej Rebeka. Nie wiedziałam co mam zrobić. Musiałam się przeprowadzić do Klausa a myśl ,że mógłby czytać wszystkie,  nawet najdziwniejsze moje myśli była nie do przyjęcia. 
-Ale nie więcej niż kilka łyków. Później choćby nie wiem co masz mnie od niej odsunąć ,jasne?
-Jak słońce.Smacznego.-uśmiechnęła się radośnie. 
-Nie dobijaj mnie.
-Oj, nie marudź tylko gryź. 
Wolnym krokiem podeszłam do kobiety i ujęłam delikatnie jej nadgarstek .Widziałam pulsującą w żyłach krew.Przejechałam opuszkiem palca do delikatnej skórze i powoli podstawiłam nadgarstek do ust czując kwiatową woń. W tym czasie Pierwotna uważnie mi się przyglądała ,kontrolując sytuację. Po kilku sekundach moje kły się wysunęły a twarz zmieniła ukazując moją ciemną, wampirzą stronę. Przytknęłam zęby do miejsca, w którym najlepiej wyczuwałam życiodajny płyn i starając się najdelikatniej jak tylko mogłam nakłułam je czując na kłach kropelki krwi. To było coś niesamowitego, tak dawno nie piłam jej z człowieka, zbyt długo. Straciłam wszelkie panowanie nad sobą.Wgryzłam się mocniej pociągając coraz to większe i intensywniejsze łyki. Nagle poczułam szarpanie na ramieniu i z trudem oderwałam się od biednej dziewczyny. 
-Normalnie dałabym ci ją zabić, ale sama tego chciałaś .Spokojnie, oddychaj głęboko. 
Oparłam się o zimną ceglaną ścianę i posłuchałam jej rady co dało dobry efekt, choć przez to czułam zapach krwi ale przynajmniej mogłam logicznie myśleć. 
Pierwotna powiedziała coś o zapominaniu do dziewczyny ale nie słuchałam uważnie tego co mówi .Teraz w mojej głowie rozbrzmiewały jedynie myśli o tej cudownej chwili ,która minęła zaledwie minutę temu oraz o tym jak będzie wyglądał mój pobyt w domu hybrydy. 
Nagle znalazła się przy mnie Rebekah i pochyliła się nade mną .Nawet nie zauważyłam kiedy osunęłam się na ziemię. 
-Mam pytanie.-powiedziałam a blondynka pokiwała zachęcająco głową- Jak często... jak często będę musiała się żywić. 
-Dla pewności najlepiej byłoby codziennie ale myślę ,że co dwa dni wystarczy. 
Jeszcze raz oparłam głowę o ścianę i przymknęłam oczy. 

KLAUS

Chodziłem po klubie już dobre dziesięć minut i nadal nie mogłem znaleźć ani Caroline , ani Rebeki. Mógłbym przysiąc ,że odwróciłem się zaledwie na sekundę i po chwili już nie widziałem przy barze obu blondynek. Co więcej. Młody Salvatore też nie miał o niczym pojęcia. Nagle do moich nozdrzy dotarła upajająca woń krwi i fiołków. Mój wzrok padł na wejście i mimowolnie odetchnąłem z ulgą. Była tam.Cała i zdrowa. Obok niej szła uśmiechnięta Rebekah. Gdy do nich podchodziłem wyczułem delikatny, metaliczny zapach krwi. A więc już wiadome było dlaczego siostrzyczka jest taka zadowolona. Z pełnym żołondkiem każdy by był.
-Jak rozumiem Caroline wprowadziła cię już w szczegóły mieszkaniowe. -powiedziałem bez ogródek.
Jak na komendę obie damy od razu odwróciły się w moją stronę.
-Przyznam Nik ,że to bardzo sprytne z twojej strony. Ale jak wiesz Caroline ma mnie po swojej stronie. A ty zbyt często mnie nie doceniasz.
-Więc wybierasz jej stronę niż własnego brata?-i nagle mnie.olśniło-Ach już rozumiem. Kobieca solidarność.-uśmiechnąłem się. -Nigdy nie zapomnę z jaką zaciekłością brałaś udział w tych wszystkich pochodach feministycznych ,walczących o prawa wyborcze na początku XX wieku.
-Nazywaj to jak chcesz ale my kobiety musimy trzymać się razem.-puściła perskie oko do Caroline ,która do tej pory stała cicho ,jedynie przyglądając się naszej rozmowie.
-A już myślałem, że ci przeszło.
-Niedoczekanie twoje bracie.
-Hej, hej... Spokojnie.- wtrąciła się Caroline stojąc między nami. Położyła jedną rękę na moim torsie a drugą na ramieniu Rebeki. To nawet zabawne,że myślała, że może rozdzielić dwóch członków Pierwotnej rodziny. Dopiero ciepło jej ręki ostudziło trochę mój zapał do wojaczki. Nagle zdałem sobie sprawę z tego jak pięknie dziś wyglądała.
-Jezu, kłucicie się jak stare dobre małżeństwo. Czasami widząc Elenę i Jeremiego albo Stefana i Damona cieszę się ,że jestem jedynaczką. -powiedziała ciężko wzdychając.
-Ja się z nikim nie kłócę!-powiedziała Rebeka-Ja tylko przekonuję mego brata, że mam rację.
-Czy ty zawsze musisz być taka uparta?-powiedziłem od niechcenia przybliżając się o centymetr by ręka blond piękności przylgnęła jeszcze bardziej do mego torsu. 
-A ty taki wkurzający?!-odpysknęła siostrzyczka. 
-Czy wy niepotraficie już ze sobą normalnie porozmawiać?-powiedziała urocza blondyneczka wpatrujc się tym razem w moje oczy.-Idę po drinki ,wracam za pięć minut. Nie pozabijajcie się w tym czasie.-powiedziała głosem typowym dla matki karcącej dziecko. 
Zabrała rękę z mojej klatki piersiowej i dodała unosząc palec wskazujący i patrząc mi w oczy.
-Mówię poważnie.-zabrzmiałoby to groźnie pomimo jej drobnego ciała gdyby nie drwiący uśmiech błądzący na ustach i wesołe ogniki w oczach. 
-Twoje życzenie jest dla mnie rozkazem, pani.-spuściłem głowę w parodii ukłonu. 
-Daruj sobie -powiedziała na odchodne znikając w tańczącym tłumie i idąc po schodach do baru. 
Przybrałem maskę obojętności i spojrzałem na siostrę. Paytrzyła na mnie cały czas zaciekawiona by po chwili wybuchnąć.
-Oj weź przestań! 
-Nie wiem o co ci chodzi tym razem.-starałem się być jak najbardziej spokojny.
-Widzę jak na nią patrzysz. Przestań udawać ,że jest ci obojętna, a już tym bardziej, że nie cieszysz się z faktu ,że będzie u ciebie mieszkać. 
-Nie wiem o czym mówisz. 
-Wiem ,że wyznałeś jej miłość.-coś w mojej minie musiało być niezwykłego bo jej usta wyrażały satysfakcję.
-Skąd ty to możesz wiedzieć?
-Sama mi o tym powiedziała. 
-Już jestem.-dobiegł nas wesoły głosik.-te kolejki to istna masakra, całe szczęście ,że nikt nam niczego nie może odmówić ,sami wiecie. Później barman się pytał o dowód a ja mu na to ,że...-nagle umilkła i przekrzywiła lekko głowę. -stało się coś?  Bo Klaus ma minę jakby zobaczył ducha. 
Potrząsnąłem lekko głową i wygiąłem wargi w lekki półuśmiech. 
-Nie, nic się nie stało. -powiedziałem odbierając szklaneczkę z whisky,którą mi podała. 
-W takim razie: Do dna.-uniosła drinka w toaście i całego go wypiła. 
Kiedy odstawiła naczynie na stolik pociągnąłem ją na parkiet. Była lekko zmieszana lecz po chwili poddała się rytmowi tańca ,wirowaliśmy pewnie. Caroline co jakiś czas gięła się w zmysłowych pozach. Ta dziewczyna wprost doprowadzała mnie do szaleństwa. Obróciłem ją gwałtownie i przycisnąłem jej plecy do mojej klatki piersiowej. Nie przewidziałem jednak ,że jej pośladki znajdą się równie blisko mnie. W ten oto sposób torturowałem samego siebie. Objąłem ją mocno w talii ,splatając dłonie na jej brzuchu aby mi nie uciekła. O dziwo nie protestowała ,a nawet wyciągnęła rękę obejmując mój kark. Pochyliłem głowę ,a gdy szeptałem. Delikatnie ocierałem ustami o jej ucho. 
-Czy już mówiłem jak niemądrze postąpiłaś przychodząc tutaj mając za ochronę jedynie moją siostrę ? 
-Coś wspominałeś.-usłyszałem jej zdławiony głos.  
-Nie licząc się z konsekwencjami swego czynu.- kontynuowałem.
-Jak widzisz nic mi się nie stało ,jestem cała i zdrowa. 
-Ale mogło. 
-Klaus, nie chcę się sprzeczać o coś co się nie wydarzyło.- jakby na potwierdzenie swych słów kilka razy przesunęła ręką w górę  i w dół po moim karku, a była to czynność tak delikatna ,że wprawiła mnie w lekkie dreszcze. 
Zmrużyłem oczy wciągając nozdrzami jej słodką kwiatową woń i napawałem się nią do chwili aż muzyka nie ucichła i nie zaczęły lecieć wolniejsze nuty. Niechętnie rozluźniłem stalowy uścisk i wyprostowałem przygotowując się na to ,że dziewczyna wyrwie się z mych objęć i popędzi w siną dal. Jednak i tym razem mój słodki kwiatuszek mnie zdumiał. 
Zamiast uciec ,odwróciła się twarzą do mnie zarzucając mi ręce na ramiona.
-Nawet nie wiesz kochana, jaki jestem uradowany twoją reakcją. 
-Nie wiem o czym mówisz. Chciałam jedynie jeszcze trochę potańczyć. -jakby na zawołanie z głośników popłynęła wolna, stonowana piosenka.Uśmiechnąłem się czarująco i objąłem ją w talii ,skracając odległość między nami do minimum. 
-Skoro tak ładnie prosisz. Prawdziwy gentleman nigdy nie odmawia damie. 
-Nie jestem damą. 
-Ani ja gentlemanem. 

CAROLINE

W jednej chwili z nim tańczyłam bawiąc się króciutkimi loczkami na jego karku a w drugiej już pochylał głowę do pocałunku. Nie wiedziałam jak delikatnie odmówić i się wykręcić. 
-Klaus...
-Nie martw się, kochana. Nie zrobiłbym niczego wbrew twej woli. Pamiętasz co ci kiedyś powiedziałem? 
-Co?
-Zaczekam ,aż sama do mnie przyjdziesz.- uśmiechnął się łobuzersko ,a mnie zalała fala wspomnień oraz pamiętnego,cudownie namiętnego pocałunku w szyję. 
-Ach, tak. Byłeś wtedy nie mniej pewny siebie niż teraz.-powiedziałam chcąc odgonić ogarniające mnie zewsząd pożądanie. 
-No cóż. Nie mam nic na swoją obronę. 
W tym momencie muzyka się skończyła.
-Choćmy lepiej poszukać Rebeki. 
-Zapewne już się niecierpliwi i szykuje mi solidną reprymendę. 
-A niby za co? 
-Za uprowadzenie i przetrzymanie na parkiecie jej ulubionej przyjaciółki od babskich plot.
-Yhm. Gdybyś był człowiekiem pewnie już szykowałaby dla ciebie szubienicę.
-To nie byłoby w stylu Rebeki. Ona wolałaby najpierw torturować. 
-Zupełnie jak jej brat.
Idąc cały czas się za nią rozglądaliśmy, dopóki nie znaleźliśmy się przy naszym stoliku. Stał przy nim jakiś chłopak o pustym wzroku. Nagle spytał.
-Ty jesteś Caroline? 
Klaus momentalnie znalazł się przy mnie jakby chcąc chronić przed całym światem.
-Tak, a kim jesteś? -spytałam podejrzliwie. 
-Spokojnie ,kochana. Jest zahipnotyzowany. 
-Jakaś blondynka kazała mi to przekazać tobie.- powiedział wyciągając z kieszeni serwetkę i nie zwracając na Klausa najmniejszej uwagi. 
Delikatnie rozłożyłam ją jakby miała zaraz wybuchnąć, oczywiście pod czujnym okiem hybrydy. Na przedmiocie widniał napis zrobiony czerwoną szminką. Ktoś najwyraźniej się śpieszył. 
"Caroline wybacz ,że to piszę i przekazuję w ten sposób ale widziałam,że tańczysz i nie chciałam wam przeszkadzać. Nie wiem jak to ująć w słowa więc powiem w prost. Mogłabyś nie wracać dziś na noc do naszego pokoju? Z góry dzięki, obiecuję, że jakoś ci to wynagrodzę. Rebekah"
-Niech zgadnę, moja mała siostra przeprasza ,że pięć minut temu wyszła stąd razem z rozprówaczem. 
-Prawie. Właśnie zostałam bez dachu nad głową. Czytaj. -podałam mu kartkę. 
Uważnie czytał kolejne wersy tekstu aż pod koniec szeroko się uśmiechnął. Złożył wiadomość i mi oddał. 
-Zastanawiam się co zamierzasz uczynić w takiej sytuacji Caroline. 
-Szczerze?-kiwnął potakująco głową- Iść do hotelu.
-Albo możesz przenocować u mnie. 
-Chyba jednak wolę hotel. 
-Daj spokój Caroline. Przyśpieszysz przeprowadzkę zaledwie o kilka godzin. 
W jego słowach było sporo racji ,ale nie mogłam mu tak łatwo ulec.
-Idę do hotelu czy ci się to podoba czy nie. 
-Nie podoba!
-Trudno.Twój problem. -Zabrałam torebkę i skierowałam się do wyjścia. Przy drzwiach stanął mi na drodze zupełnie odmieniony Klaus. 
-Pozwól ,że cię odwiozę.-powiedział z tajemniczym uśmieszkiem na ustach.
W sumie co mi szkodzi. 
-Okey. Na to mogę się zgodzić.-uśmiechnęłam się lekko.
Poprowadził mnie do czarnego BMW od strony pasażera ,a sam zajął miejsce kierowcy. Przez kilka minut jechaliśmy w ciepłej atmosferze. 
-To tutaj, skręć w lewo. 
Lecz zamiast tego on wcisnął pedał gazu do końca posyłając mi przelotne spojrzenie lazurowych oczu, które było czymś pomiędzy rozbawieniem i  zirytowaniem
-Najpierw proponujesz mi podwózkę, a gdy jesteśmy na miejscu po prostu jedziesz dalej. 
-Czy ty naprawdę sądziłaś ,że pozwolę ci  samej spędzić noc w jakimś hotelu?
-Tak!
-Nigdy w życiu! Zapomnij! 
-Dlaczego?! 
-Tyler i inni idioci tylko czekają abym cię zostawił w jakimś spokojnym, małym hoteliku. 
-Boże... A mówią ,że to ja jestem pesymistką.-z westchnieniem opadłam na oparcie fotela. 
-Uwierz mi. Jesteś największą optymistką jaką znam. Caroline odpuść chociaż raz. Jest już późno. Oszczędź siły na jutrzejszy dzień. Przydadzą ci się. Pomogę ci jutro z przeprowadzką jeśli chcesz. 
-Poradziłabym sobie-w tym momencie spojrzał na mnie w ten swój specyficzny sposób.-Ale znając życie zechcesz mi pomóc. 
-A ty nie będziesz w stanie mi odmówić.-posłał mi cudowny uśmiech.
-Niestety masz rację. 
-Czekaj chyba nie dosłyszałem. Mogłabyś powtórzyć? 
-Niedoczekanie twoje. Prędzej umrę ze starości niż wymówię te słowa po raz drugi. -zaśmiałam się i spostrzegłam, że właśnie auto podjeżdża pod dom hybrydy. 
-Jak chcesz. Jesteśmy na miejscu. 
Wjechał do garażu ,a następnie pomógł mi wysiąść z samochodu. 
Później poprowadził do domu otwierając drzwi i przepuszczając przodem. Następne co ujrzałam to obrazy po obu stronach korytarza, które poprzednio tak mnie zaciekawiły. 
-Ładne kopie. Sam je namalowałeś? 
-Tak właściwie to są orginały.-powiedział z dłońmi za plecami. 
- Niemożliwe. Przecież choćby ten obraz ,"Dama z łasiczką" jest jednym z najcenniejszych skarbów kulturowych. 
-To jest orginał, a obraz ,który masz w podręczniku jest moim dziełem. 
-Twoim?! 
-Czyżbyś wątpiła w mój talent? To cios dla mej dumy, Caroline. 
-A myślałam, że twej dumy nie da się zranić.-uśmiechnęłam się i ruszyłam dalej.
-Chodź ,zaprowadzę cię do twojego pokoju-zrównał się ze mną, idąc ramie w ramię. 
-Myślałam, że będę tam gdzie ostatnio. 
-To moja sypialnia, oczywiście jeśli chcesz możesz ją ze mną dzielić. 
- Myślę, że masz inne równie urocze sypialnie.
-Jeśli zmienisz zdanie daj mi znać. 
-Obiecuję ,że będziesz pierwszą osobą,która się o tym dowie. -słowa rzucone na wiatr, stały się swego rodzaju obietnicą ,która zawisła między nami. Resztę korytarza pokonaliśmy w ciszy. 
-Tutaj będziesz spać.-Otworzył drzwi a mi się ukazał pokój ze dwa razy większy niż ten w akademiku. Był piękny. Na środku potężne łoże z ciemnego drewna,które okalał śnieżnobiały baldachim. Toaletka z wiśniowego drewna stała pod oknem, a w kominku wesoło buchał ogień. Poza szafkami nocnymi po obu stronach łóżka, stolikiem i dwoma krzesłami oraz fotelami w pokoju nie było żadnych mebli.Pomieszczenie było urządzone bogato, gustownie i stylowo.
-Mam nadzieję,że ci się podoba ,tamte drzwi -wskazał na ciemne drzwi ze srebrną gałką- prowadzą do łazienki, a tamte do garderoby.-uśmiechnął się.-Gdybyś czegoś potrzebowała moja sypialnia jest obok. 
Podeszłam do niego. Nadal stał niedbale oparty o futrynę drzwi. 
-Dziękuję ,Klaus. Za dzisiejszy wieczór, pomoc i ochronę. To dla mnie naprawdę wiele znaczy.-wspięłam się na palce i przyłożyłam drżące wargi do gorącego policzka Klausa i opadłam na pięty nim zdążyłam się porwać pożądaniu. 
-Dla ciebie wszystko ,kiedyś powiedziałaś, że się zastanowisz nad naszą wspólną przyszłością. Czy już podjęłaś decyzję? -wzrok miał umęczony jakby ta myśl nękała go po nocach. 
-Och, Klaus. Wiem co do ciebie czuję ale z drugiej strony jest...
-Tak wiem. Przeszłość, krew i śmierć. 
-Mniej więcej. Nie patrz tak na mnie. Nie jestem Eleną. Potrzebuję kilku dni, nie kilkunastu czy kilkudziesięciu. Kilku.- ostatnie słowo wyszeptałam.
Pokiwał twierdząco głową na znak zgody. 
-Jesteś wyjątkowa, mógłbym czekać na ciebie wieczność. Choć mam nadzieję, że nie będziesz dla mnie tak surowa. 
-Mówisz jakbym była katem a ty niewolnikiem.
-Jesteś panią mego serca. Moim życiem i sensem istnienia.-westchnął i wyprostował się. Górował nade mną o głowę-Jeżeli czegoś ci brak to mów. 
-Tak właściwie... A z resztą nie ważne. -rzekłam nieśmiało.
-Powiedz.- czułość po prostu biła z jego oczu. 
 -Ale to błahostka. Naprawdę.-uśmiechnęłam się lekko.
-A ja nalegam Caroline. 
-Chodzi tylko o to,że nie mam w czym dziś spać.
-Zaraz ci coś przyniosę. -uśmiechnął się uroczo ukazując dołeczki w policzkach. 
Wyszedł i po chwili wrócił z czarnym T-shirtem. -Mam nadzieję, że będzie odpowiedni. 
-Jak najbardziej.
Chwilę przyglądał mi się badawczym wzrokiem. 
-Pójdę już. Słodkich snów, Caroline.
-Dobranoc ,Klaus.
Wyszedł a ja w głębi serca już wiedziałam jaką odpowiedź mu dam za kilka dni zanim jeszcze drzwi się za nim zamknęły. Zabrałam podkoszulek i udałam się do łazienki. 
Nalałam sobie wody do wanny i wlałam trochę cudownie pachnącego mydła w płynie. Wyjęłam z szafki ręcznik i rozebrałam się do naga. Gorąca woda okalała moje ciało przyjemniej  niż jedwab. 
Nie wiem ile tak siedziałam. W każdym bądź razie woda zdąrzyła już dawno wystygnąć. Cały czas rozmyślałam o Klausie. O czułych słówkach jakie mi prawił, o jego słodkich dołeczkach, pięknych oczach, silnym ciele...
Z drugiej strony każdy chłopak na początku jest słodki, uroczy i mówi że cię kocha. Nie liczą się słowa lecz czyny... 
Choć czy to właśnie nie czyny Klausa tyle razy uratowały mi życie? Przecież ilekroć ktoś mnie ugryzł on rzucał wszystko i leciał mnie ratować. Pomimo tego,że sam dwa razy stał się przyczyną mych ugryzeń. 
Miałam dość tych rozmyślań. 
Wyszłam z wanny i osuszyłam się miękkim ręcznikiem. Naciągnęłam bluzkę czując zapach mięty ,tak bardzo przypominającej mi teraz Klausa. Podkoszulka sięgała mi ledwie za pośladki ,a rękawy prawie do łokcia. Wyszłam z łazienki doznając szoku. 
Na fotelu przed kominkiem siedział Klaus. W ręce trzymał szklaneczkę z burbonem ,a w drugiej woreczek krwi. 
-Pomyślałem,że jesteś głodna . 
Obrzucił mnie łakomym spojrzeniem od stóp do głowy. Nagle poczułam się przy nim całkowicie naga. Mimowolnie dłonie powędrowały do bluzki aby jak najbardziej opuścić ją w dół. Dopiero wtedy jego wzrok powrócił do mej twarzy.
-Nie, dzięki. Już dziś jadłam.Nie jestem głodna.- powiedziałam bez zastanowienia oblizując dolną wargę. Niemal natychmiast Pierwotny odwzajemnił czynność. 
-Tak myślałem. Pytanie pozostaje jedno. Kogo? 


******************************************
Hejka :)

Przybywam do was z nowym rozdziałem. Na wstępie przepraszam ale nawał nauki. Drugą sprawą jest Kol. Bardzo chcielibyście aby tutaj się pojawił, ponieważ kolejny raz dostałam komentarz z nim związany. Niestety nie będzie tutaj paringu Daviny i Kola ponieważ jak zauważyliście Davina jest z Mike'm. A nie chcę za bardzo mieszać. Rozpisałam się więc w skrócie. Przepraszam za błędy ,jestem chora, piszę na telefonie ,poprawię jak wrócę. O Davinie i Kolu może zrobię miniaturkę. Za kilka dni ulepszę rozdział dodając gify, kolory ,linki i poprawiając błędy. Mam nadzieję ,że nie przesłodziłam z Klaroline. 
Kocham was. Wasza blogerka. <3