niedziela, 1 lutego 2015

Rozdział 24 ''Blask księżyca''

CAROLINE
Szłam w kierunku swojego auta i właśnie wyciągałam kluczyki z torebki, gdy nagle poczułam silne szarpnięcie do tyłu. Czyjaś mocna dłoń złapała mnie za tył kurtki i pociągnęła w swoją stronę.
-Co u diabła...?!- spojrzałam przez ramię i ujrzałam Klausa idącego jak gdyby nigdy nic w kierunku swojego samochodu.
-Jakbyś zapomniała mój samochód stoi tam.-kiwnął głową w kierunku auta.
-A mój w przeciwnym kierunku.- powiedziałam dobitnie.
-Naprawdę myślisz, że pozwoliłbym ci prowadzić?
-A czemu nie?!
-Mogę ci podać co najmniej trzy powody.
-Zamieniam się w słuch.- zaparłam się stopami o ziemię tak, że nie miał innego wyjścia jak tylko się zatrzymać i mnie puścić.
-Ech...- westchnął- Jest noc, jesteś kobietą i w dodatku blondynką, bez obrazy...- dodał na widok mojej miny, jednak nie zdołał stłumić uśmieszku.- A na dodatek lepszego kierowcy ode mnie nie znajdziesz.
-Nie bądź taki pewny siebie. -odwróciłam się na pięcie z zamiarem pójścia do swojego autka lecz szybko odbiłam się od twardego torsu i pewnie wylądowałabym na twardej ziemi gdyby nie jego refleks i silne ramie.
-Pewność siebie to podstawa, dzięki temu udało mi się przeżyć tysiąc lat.
-Najwyższy czas na emeryturę dziadku.- Zakpiłam z niego i szybko tego pożałowałam.W niemal natychmiastowym tempie zostałam przyciśnięta do jego auta, a jego usta zbliżyły się do mojej szyi niemal jej dotykając.
-Dziwne, jeszcze nigdy nikt tak mnie nie nazwał, żadna kobieta po nocy ze mną nie nazwała mnie starcem. Czasami krzyczały coś o bogu, raju albo niebie ale nigdy o jakimś pomarszczonym, zrzędliwym staruchu.
-No wiesz... Kiedyś musi być ten pierwszy raz.-ledwo mogłam się skupić na tym co mówię, a powodem mojego roztargnienia były jego aksamitne usta tuż przy moim uchu.
-Prowokujesz, kochana. -poczułam, że się uśmiecha.- Jeszcze trochę a pomyślałbym, że pragniesz tego równie mocno jak ja.-delikatnie, wręcz kusząco przygryzł płatek mego ucha. A było to uczucie tak przyjemne i niezwykłe, że aż zaczęłam topnieć, a moje nogi zrobiły się jak z waty. Gdyby nie jego ciało przyciskające mnie do auta zapewne już dawno osunęłabym się na ziemię. Jego miętowy oddech tylko podsycał moje podniecenie, a męski zapach perfum przytępiał racjonalne myślenie i pobudzał drapieżne instynkty. Jednak z każdym jego słowem wyczuwałam coś jeszcze. Krew. A mała, szkaradna plamka na kołnierzyku koszuli potwierdziła moje domysły co do pochodzenia i żywego opakowania tego pokarmu. Przez chwilę przed oczami miałam obraz ataku hybrydy na człowieka. Ta myśl skutecznie otrzeźwiła mnie na tyle by odepchnąć Klausa na odległość dwóch metrów w momencie kiedy chciał złączyć swoje usta z moimi. Teraz mogłam dokładnie przyjrzeć się jego twarzy.
Oczy miał przyciemnione zarówno z podniecenia jak i zdumienia związanego z odrzuceniem. Pełne, wilgotne wargi nadal lekko rozchylone, w każdej chwili gotowe do składania gorących pocałunków, a jego lekki zarost... Mmm... Aż się prosił o dotknięcie.
Musiałam zacisnąć dłonie w pięści z całych sił aby nie przylgnąć do niego.
-Jedźmy już.-mój głos na szczęście był pewny.
-Jak sobie życzysz.
Chciałam go wyminąć i w wampirzym tempie dopaść do swojego auta ale nie zdążyłam nawet zrobić kroku gdy drogę zastąpił mi Klaus.
-A panna dokąd? Nie zapominaj, że jestem hybrydą i w dodatku pierwotnym. Myślisz, że mnie przechytrzysz? A twój samochód ktoś podstawi z rana. -powiedział otwierając mi drzwi od swojego auta.
-Skąd...?- nie dokończyłam bo mi przerwał i jednocześnie jednym zręcznym ruchem wyjął z mojej dłoni rączkę od walizki i wsadził ją do bagażnika.
-A więc pytasz skąd wiedziałem co masz na myśli?- w tym momencie zastanawiałam się nad różnymi możliwościami ale najmocniej przebijała się myśl, że ten parszywy drań bezkarnie czyta mi w myślach- Cóż za absurdalne pytanie i z tego co słyszę już znasz odpowiedź, choć na twoim miejscu używałbym innych epitetów. -Puścił mi oczko i wsiadł do auta od strony kierowcy.Kiedy już miał odpalać samochód zamarł na chwile i spojrzał na mnie z cwanym uśmieszkiem.
-Czy teraz się przyznasz do picia ludzkiej krwi?-Moje myśli błagalnie wyszukiwały jakiejś sensownej wymówki. -Z żyły. -Dodał gdy już otwierałam usta chcąc powiedzieć, że pije ludzką krew z woreczka.
-Przestań mi czytać w myślach! Założyłam ręce na piersi i odwróciłam głowę w stronę okna.
-Prędzej czy później i tak się dowiem i nie musisz się obrażać moja pani.
-A ty nie musisz być taki staroświecki Klaus.
-No cóż... Niektóre nawyki pozostają w nas na zawsze.
Nie odezwałam się więc odpalił auto i ruszył w kierunku swojego domu. Podczas drogi musiałam bardzo uważać żeby nie myśleć o konieczności pożywienia się ponieważ cały czas czułam elektryzujące mrowienie w czaszce i wiedziałam, że czyta mi w myślach. Jedyne co przychodziło mi do głowy to nucenie tej głupiej piosenki ze starego serialu, który kiedyś oglądałam razem z mamą.   LINK
"Trzech synów matka miała
dwóch słynęło z mądrości,
a trzeci co był głupi poszedł do łączności!
Ti ta ta ti ti ta ta,
ti ta ta ti ti ta  ta,
a trzeci co był głupi poszedł do łączności! "
Idiotyczna piosenka ale wpada w ucho. Gdy mrowienie ustało odetchnęłam z ulgą. Kątem oka spojrzałam na hybrydę. Patrzył się na mnie rozbawiony z uniesioną jedną brwią.
-Co?! - warknęłam ciut za ostro pod ciężarem jego lazurowych oczu.- Patrz na drogę.
-Czyżbyś wątpiła w moje umiejętności kierowcy?- Nadal patrząc mi w oczy wyprzedził sportowe auto, przyprawiając mnie o zawrót głowy.
-A ty jak zwykle musisz się popisywać.- Przewróciłam oczami, przerywając tym samym kontakt wzrokowy. 
-Ach, prawie bym zapomniał.-uśmiechnął się.- Sądziłem, że masz lepszy gust muzyczny.
-Nikt ci nie kazał podsłuchiwać moich myśli.-prychnęłam.
-Ależ to zawsze jest zbyt wielka pokusa dla mnie.
-A ty czego słuchasz, panie idealny?
 Nie czekając na pozwolenie włączyłam radio i z głośników popłynęła niezwykła muzyka. LINK  Początkowo tajemnicza, pełna oczekiwania przechodziła w wesołą, skoczną melodie. Była radosna, jakby świat budził się do życia po surowej zimie, tak jak dzień następuje po straszliwej nocy. Lecz pod koniec muzyka stała się szybka i dramatyczna, pełna akcji i sensacji, jakby ktoś uciekał przed wrogiem. Tak jak ludzie uciekają przed wampirami-pomyślałam z goryczą.
-Podoba ci się?- głos Klausa był jak wiadro lodowatej wody. Nawet nie wiedziałam kiedy zamknęłam oczy.
-Co? Jak? -spytałam z lekka nieprzytomna otwierając oczy.
-Mozzart, a to jeden z jego sonetów. Podoba ci się?
- Jest niezwykła.- Powiedziałam rozmarzona. Zachowywałam się trochę jakbym była naćpana. Problem polegał na tym, że nie wiedziałam, że ta melodia, aż tak na mnie podziała.-Jak się nazywa?
-Blask księżyca.
-Hmm... -zamyśliłam się- Pasuje idealnie.
-Też tak sądzę.- spojrzał na mnie z uśmiechem.
Nawet nie zauważyłam jak znaleźliśmy się na miejscu.
- Jestem wykończona, a jutro na dodatek szkoła.- westchnęłam wysiadając z auta.
-Co powiesz na drinka dla poprawy snu?- przepuścił mnie w drzwiach.
-Brzmi świetnie.-Z uśmiechem usiadłam na wygodnej skórzanej kanapie w salonie.
Po chwili do pokoju wszedł Klaus.
-Odstawiłem samochód do garażu i teraz pozostaję cały do twojej dyspozycji.-powiedział z figlarnym błyskiem w oku.
-Z tego co pamiętam obiecałeś być moim barmanem.
-Służę uprzejmie.-podszedł do barku. -Mam whisky, burbon, wódkę,wino czerwone, białe...
-Wow, dobra, wystarczy. Zdaje się na ciebie.
-Świetny wybór,madame.
-Nie musisz być taki oficjalny. -powiedziałam z uśmiechem biorąc od niego szklankę z dziwnym drinkiem.-Co to?-Spytałam z po wątpieniem
-Werbena z różnymi rodzajami trucizn jakich nauka jeszcze nie zna. -uniósł jedną brew.-Doprawdy Caroline, będziemy mieszkać pod jednym dachem trochę czasu, uratowałem ci życie i to nie jednokrotnie. Mogłabyś w zamian okazać mi odrobinę zaufania.
-W sumie... -teatralnie zawiesiłam głos przekrzywiając głowę na prawą stronę- Mama zawsze uczyła mnie szacunku do starszych.- upiłam mały łyczek czując na języku wspaniały smak malin, mocnego alkoholu i szczyptę czegoś... ostrego? Drink był idealnie wymieszany, istna perfekcja. Nie był za mocny ani za słaby. Czegoś takiego potrzebowałam.
-I jak? Był aż tak straszny?-Spytał siadając na fotelu na przeciwko mnie z whisky w dłoni.
Miałam ochotę odpowiedzieć, że to najlepszy drink jaki w życiu piłam ale duma mi na to nie pozwoliła.
-Całkiem dobry.-powiedziałam z wymuszoną nonszalancją.
-Mnie nie oszukasz.-powiedział rozbawiony.- Pamiętaj, że nadal mam wgląd w twoje myśli.
-Nie musisz mi przypominać.-przechyliłam szklankę i dopiero teraz poczułam ukryte w niej procenty.
-Spokojnie, na dnie była wódka prosto z Rosji.
Mocne to za mało powiedziane, chyba wypaliło by mi gardło gdyby nie sok malinowy otulający smak niczym kaszmir.
-Jestem spokojna, idę spać. Dobranoc! -Ostatnie słowo podkreśliłam odstawiając z hukiem szklankę na stolik, tak że omal się nie roztrzaskała.
-Słodkich snów i nie krzycz tak. Przyznaj, że jakbyś mogła to też czytałabyś ludziom w myślach. 
Zignorowałam jego uwagę nie chcąc się kłócić. Zabrałam z korytarza walizki i udałam się do pokoju, w którym dzisiaj się obudziłam.
Otworzyłam drzwi i niechętnie położyłam większą walizkę na łóżku. Sukienki powiesiłam na wieszaki, a resztę ubrań poukładałam na półeczkach, oprócz bielizny, którą włożyłam do komody. Gdy spojrzałam na zegarek było już grubo po północy. Pośpiesznie zabrałam ręcznik, kosmetyczkę i moją ulubioną piżamkę idąc do łazienki. Nie mogłam sobie pozwolić na długą kąpiel ponieważ jutro miałam na ósmą. Po wyjściu nastawiłam budzik i poszłam spać. 

KLAUS

W nocy zbudził mnie pewien wrzask. Od razu rozpoznałem jego właścicielkę i pognałem do sypialni Caroline.
Jej blond loki przykleiły się do czoła, a jej całe ciało zrosił pot. Nadal spała. Próbowałem wniknąć do jej umysłu aby ją uspokoić ale bariera snu była zbyt mocna, a mój skacowany umysł bynajmniej nie ułatwiał mi zadania. No cóż nie pozostawało mi nic innego jak tylko usiąść obok niej i delikatnie nią potrząsnąć. Wniknąłem w jej umysł używając wszystkich sił i zacząłem do niej mówić w myślach "Caroline, obudź się kochana, Caroline..." Powtarzałem tę czynność kilka razy aż nagle wampirzyca otworzyła szeroko oczy i zaczerpnęła spory haust powietrza.
-Gdzie ja jestem? Co się stało?- szeptała zdezorientowana rozglądając się po pokoju. Najwidoczniej mnie nie dostrzegła gdyż siedziała odwrócona do mnie plecami a ja oparłem się o ramę łóżka. Delikatnie dotknąłem jej ramienia, a ona z cichym piskiem podciągnęła kołdrę niemal pod samą szyję jakby to mogło ją ochronić przed złem całego świata, jednocześnie odwróciła się w moją stronę.
-Hej, to ja. Jesteś u mnie, pamiętasz?
-Klaus?-zapytała niepewnie. W kąciku oka czaiła jej się maleńka łza. -Spokojnie, jestem przy tobie.-zapaliłem lampkę nocną-Widzisz? Jesteśmy sami. Nikogo nie ma oprócz nas. Przy mnie jesteś bezpieczna.
Pocieszająco pogłaskałem ją po plecach aż jej oddech zwolnił nieco tempa.
-Klaus? Mogę cię o coś zapytać?
-Śmiało.-uśmiechnąłem się widząc jej poprawę nastroju.
-Co ty tak właściwie robisz w moim łóżku?!
No masz... Akurat teraz musiała odzyskać zdrowy rozsądek.
-Usłyszałem jak krzyczysz i przyszedłem sprawdzić co się stało, lecz nie mogłem cię obudzić i tak niefortunnie wyszło, że znalazłem się w twoim łóżku. -Nie mogłem się powstrzymać i wdarłem się do jej umysłu.
"Niefortunnie? Pff... Ciekawe dla kogo, bo nie uwierzę, że dla ciebie"
Stłumiłem śmiech i przybrałem obojętną minę.
-A tak z ciekawości.-powiedziałem-Zdradzisz mi cóż za koszmar ci się przyśnił?
-Oj, nie ważne.-była zdenerwowana, a przez jej umysł przelatywały obrazy dzisiejszej nocy, niestety zbyt szybko bym mógł odczytać z nich cokolwiek.-Po prostu naoglądałam się za dużo horrorów.-Panująca w domu cisza była tak nieznośna, że nawet tykanie zegara piętro niżej było doskonale słychać, a gdy gong obwieścił godzinę trzecią Caroline rozejrzała się nerwowo po pokoju i złapała kurczowo kołdrę. -Co to było?!
-To tylko zegar w moim gabinecie.
-Uff...-odetchnęła z widoczną ulgą.
-Chyba się nie boisz?-spytałem zadziornie.
-Kto? Ja? No co ty? W życiu. Pff... Jak w ogóle mogłeś tak pomyśleć.-zgrywała odważną.
-No wiesz... W każdym bądź razie, gdybyś się bała możesz się przytulić-powiedziałem tonem z pozoru nonszalanckim.
Przez chwile mierzyliśmy się wzrokiem po czym ona w ułamku sekundy zarzuciła mi ręce na szyje, wtulając głowę w moją szyje i siadając okrakiem na moich udach dla większej wygody. Jedną ręką objąłem ją w talii, a drugą ręką głaskałem po plecach. Za to uśmiech cały czas nie schodził z mojej twarzy.
-No dobra, miałeś racje. Boje się jak cholera.-Powiedziała jak oburzone dziecko.
-Wiedziałem to od samego początku.
-Bawi cię to?! -Wyprostowała się i spojrzała mi w oczy.
-Przepraszam, nie powinienem.-starałem się pohamować uśmieszek lecz z opresji uratował mnie świszczący za oknem wiatr i drobny deszcz uderzający w okna.
-Co to było?
-Wygląda na to, że będziemy mieli burze.-łagodnie naparłem na jej plecy aby się przytuliła bowiem wyczułem napięcie w jej organizmie i coraz większą panikę, choć muszę przyznać, że dla mnie samą przyjemnością było pocieszanie jej.-Ciekawe o czym myśli-pomyślałem i zamiast pleców zacząłem głaskać ją po włosach aby nie używać tyle siły potrzebnej do czytania w myślach i wdarłem się do jej umysłu.
"...zrobić to czy nie? Caroline zdecyduj się!!! Ale chyba jednak powinnam. Mmm... ładnie pachnie, tak... męsko i jest taki silny... Ale w końcu to pierwotny. Dziewczyno o czym ty myślisz" Czyżbym to ja był obiektem jej myśli oraz nad czym tak gorliwie się zastanawiała?
-Klaus? -jej głos wyrwał mnie z zamyślenia.
-Tak, kochana?
-Chyba powinnam cię przeprosić.
-Ty mnie? Za co?
-Niepotrzebnie tak na ciebie krzyczałam i się obrażałam. Uratowałeś mi życie, pomogłeś i doceniam to. W dodatku pewnie obudziłam ciebie i całą resztę. Już od dawna nie krzyczałam przez sen.
-Ratowanie dam z opresji to moje hobby.-nagle pomyślałem o łączącej nas bliskości i cieple jej ciała- Jak się boisz jesteś dla mnie wyjątkowo miła.-Czułem, że rozluźniła się i strach ją opuścił, mimo to pozostawała w moich objęciach.
-No bardzo śmieszne. Ja próbuję być miła i cię przeprosić a ty się ze mnie nabijasz. 

-Jakbym śmiał szydzić z tak pięknej niewiasty.
-No właśnie o tym mówię.
-No dobrze, już dobrze. Widzę, że wrócił ci dobry humor więc chciałbym ci przypomnieć, że jest już środek nocy i z chęcią trwałbym tak przez całą noc ale cóż, za kilka godzin masz wykład i to w dodatku ze mną.
-Ach jasne, prawie o tym zapomniałam.-jak na nieszczęście przestała mnie obejmować i zeszła ze mnie.
-Chyba, że nadal się boisz to mogę z tobą spać.-wyrwało mi się zanim zdążyłem ugryźć się w język.
-Chyba dam sobie rade.-powiedziała powoli i dodała bardziej żartobliwie.-Przecież nie jestem małym dzieckiem, a poza tym mam parę całkiem ostrych kłów.
No tak, czego idioto się spodziewałeś?-karciłem się w myślach.- błazen ze mnie.
-W takim razie dobranoc kochana.
-Pa, Klaus.

CAROLINE

Klausa nie było, a burza za oknem trwała w najlepsze. Szum wiatru i stukot deszczu w okienne szyby co chwile przerywane były przez uderzenie błyskawicy. A to wszystko sprawiało, że mój sen powracał w całej okazałości z podwójną siłą. To było jakby postacie z najgorszych horrorów wpełzły w moje życie.-Grzmot błyskawicy przerwał moje rozmyślanie- No i masz... Znowu zaczęłam się bać.
Ej! Zaraz! Chwila! Co to jest?!
Nagle firanka zaczęła mocniej podwiewać i zobaczyłam jakiś majaczący na niej kształt! Podniosłam się do pozycji siedzącej i podciągnęłam kolana pod brodę.

Ręką wymacałam włącznik lampki nocnej, nie odrywając wzroku od dziwnego kształtu! Zapaliłam światło i jak się okazało...!!! Ten dziwny kształt był zwykłą gałęzią, a firanka zaczęła falować pod wpływem wiatru i otwartego okna.
-Ty głupia blondynko-szepnęłam do siebie odgarniając włosy do tyłu.
Zgasiłam światło i zaczęłam wpatrywać się w krzesło stojące w kącie. Czy mi się wydaje czy tam ktoś siedzi? Dziwne przypomina Samarę z tego głupiego horroru. -Zmarszczyłam brwi.-Dziwniejsze  jest to, że śniła mi się dzisiaj. Nie, to pewnie tylko mój mózg płata mi figle.
Ona się chyba poruszyła!!! Czym prędzej zaświeciłam światło i tajemnicza Samara okazała się ubraniami, które wypakowałam z walizki i nie powkładałam jeszcze do szafy. -Ugh! Nienawidzę cię mózgu!
Nie mogłam tego już dłużej wytrzymać. Wstałam i wyszłam z pokoju, nie mogąc już tego wszystkiego wytrzymać. Dopiero na korytarzu się zatrzymałam.-Co ja mu tak właściwie powiem?! Cześć Klaus, chciałabym spać dzisiaj w twoim łóżku?! Bez sensu. No nic. Nie będę tutaj sterczała jak wariatka.
Cichutko zapukałam i weszłam do pokoju nie czekając na pozwolenie.
Spał. Rozparty na środku łóżka leżał nieruchomo i oddychał równomiernie. Nawet podczas snu otaczała go aura siły i władzy. 
Nie! To był jednak zły pomysł. Okręciłam się na pięcie lecz nie zdążyłam nawet dotknąć klamki gdy usłyszałam męski, odrobinę zaspany głos.
-Co cię do mnie sprowadza kochana o tak późnej porze?- najwidoczniej nie tracił dobrego humoru nawet teraz. 

-No bo wiesz... -splotłam dłonie za plecami i spuściłam głowę czując się zawstydzona i dziwnie naga mimo, że moja koszula nocna sięgała niemal do kolan. -Jest burza, a ja nie mogę zasnąć i tak się zastanawiałam...
-Kontynuuj, kochana.-oparł się o rzeźbienie łóżka i skrzyżował ręce na nagiej klatce piersiowej. A jego kołdra zsunęła się do bioder. W jednej chwili zapomniałam po co tu przyszłam i zaczęłam się zastanawiać czy ma coś na sobie. Mój wzrok mimowolnie padł na jego krocze i chyba odgadł moje myśli bo uśmiechnął się łobuzersko i ugiął jedną nogę w kolanie przez co jego wybrzuszenie stało się mniej widoczne.
Oblizałam spierzchnięte usta i kątem oka zobaczyłam, że on robi to samo.
-Zastanawiałam się czy twoja propozycja jest nadal aktualna.-powiedziałam i przez chwile panowała idealna cisza zmącona jedynie przez panującą za oknem burze, aż wreszcie odważyłam się spojrzeć mu w oczy. Uśmiechnął się ukazując dołeczki w policzkach, a oczy iskrzyły się wesołością.
-Jak zwykle służę pomocą uroczej damie.-przesunął się i odchylił róg kołdry poklepując  miejsce obok siebie.
Zawstydzona bez słowa podeszłam do jego łóżka i weszłam pod kołdrę, kładąc się przy brzegu tyłem do niego.
Nagle poczułam jak jego silna dłoń rozparta na moim brzuchu przyciąga mnie do siebie.
-Spokojnie. Nie ugryzę cię-wyszeptał całując mnie delikatnie w szyję- chyba, że będziesz tego chciała i nawiązując do twoich myśli, gdy mam gości śpię w spodniach.
-A gdy nie masz gości?- wypsnęło mi się z ciekawości. Jezu jak ja mogłam powiedzieć coś takiego!!
-Cóż... W czasach mojego ludzkiego życia panowały inne zwyczaje.-potarł nosem mój kark przyprawiając mnie tym samym o drżenie całego ciała.-Chętnie bym ci o nich opowiedział lecz sądzę iż powinniśmy już spać.
Leżałam na boku, a jedna rękę położyłam na brzuchu. Nawet nie zauważyłam kiedy nasze dłonie zaczęły się stykać. Najpierw lekko muskać, a później coraz bardziej aż usnęliśmy ze splecionymi dłońmi.


Siema, elo, co tam? :*
A oto pierwszy rozdział w tym roku :D
Przepraszam, poprawę obiecuję. Ilościową i jakościową, ale chyba nie jest tego mało, błędy poprawie bo pisałam na telefonie, a gify dodam w ciągu kilku dni. Mam nadzieję, że nie jest straszny. Kocham was i nie zawieszam bloga.
Wasza blogerka :* :*