czwartek, 28 sierpnia 2014

Rozdział 18 "Miłość i nienawiść dzieli cienka granica"

DAVINA.

Że też akurat ja musiałam być prawdopodobnie najpotężniejszą czarownicą na świecie.Oczywistym plusem jest fakt ,że nie ma  praktycznie dla mnie rzeczy niemożliwych. Tak to jest jedyna ogromna zaleta jednakże moje moce ściągają na mnie same kłopoty. Kilka miesięcy temu omal mnie nie zabiły ,ponad to przez pięć lat byłam więziona przez Marcela, wampira, byłego króla Nowego Orleanu. Spytacie może dlaczego nie uciekłam? Otóż odpowiedź jest jedna. Przez te wszystkie lata udawał mojego przyjaciela. Wmówił mi ,że rodzina mną gardzi ponieważ nie chciałam umrzeć w rytuale, mało tego powiedział ,że wszyscy chcą mnie zabić i ,że wyświadcza mi przysługę chowając w kościele Św.Anny. A ja jak to małe głupie dziecko uwierzyłam mu i z wdzięczności wykonywałam każdą jego zachciankę. Później zjawił się Klaus i mnie uratował . Oczywiście na początku nie chciałam uwierzyć w jego słowa . Powiedział ,że Marcel zabił całą moją rodzinę ,która starała się mnie uratować oraz ,że jestem przez niego wykorzystywana w celu utrzymania władzy. Jednakże te słowa dały mi do myślenia i pewnego dnia zrobiłam eliksir prawdomówności, który znalazłam w księdze czarów. Gdy wampir przyszedł do mnie zrobiłam mu kawę i wlałam do niej miksturę .Napój skutecznie usunął zapach ziół i dzięki temu wampir zachowywał się trochę jak pijany z tą różnicą ,że odpowiedział na wszystkie moje pytania i dowiedziałam się prawdy. Następnie zasnął na tydzień i gdy się obudził nic nie pamiętał. To pozwoliło mi obmyślić dobry plan i dzięki magii skontaktowałam się z Klaus'em.
Uratował mnie i od tamtej pory można by powiedzieć ,że dla niego pracuję czyli za każdym razem gdy czegoś ode mnie chce zjawia się u mnie albo ja u niego ,wykonuję jakieś zaklęcie, czar albo eliksir i tyle. W zamian za to on sprawia ,że moje konto w banku nigdy nie jest puste ,a Marcel trzyma się z dala ode mnie.
Wszystko byłoby pięknie gdyby nie jeden bardzo ale to bardzo irytujący chłopak, mianowicie Mike, z którym jak na ironię będę mieszkać przez kilka dni pod jednym dachem .
I było by nie do zniesienia to ,że w domu są sami faceci gdyby nie to ,że na szczęście jest tutaj jeszcze ta blond wampirzyca , jak jej było? Chyba Caroline . Nie wiem jakoś nie mam zbytnio pamięci do imion.
Mam nadzieję ,że przez ten czas uda mi się jakoś znieść tego idiotę Mike'a.
Gdy znaleźliśmy się w akademiku od razu zabrałam się za wykonywanie mojej pracy . Za pomocą prostego zaklęcia otworzyłam sobie drzwi do pokoju (jak się dowiedziałam od Tony'ego) należącego do blondynki ,którą poznałam dziś rano i Rebeki ,pierwotnej wampirzycy ,którą widziałam kilka razy w życiu i z czystym sumieniem mogę stwierdzić ,że nie należy ona do moich przyjaciółek.
Pokój , w którym teraz się znajdowałam nie był jakoś specjalnie wyjątkowy. Dwa łóżka ,komody i szafy . Po lewej stronie znajdowały się drzwi prowadzące prawdopodobnie do łazienki . Stolik stojący na środku pokoju był cały zawalony książkami i zeszytami. Po prawej stronie mieściła się niewielka kuchnia. Kuchenka , malutki blat, zlew ,lodówka i mikrofalówka. Całkowite minimum. Na komodach stało kilka dziewczyńskich drobiazgów takich jak lusterko, perfumy i zdjęcie przedstawiające blondynkę poznaną dziś rano ,brunetkę i mulatkę . Wyglądały na naprawdę szczęśliwe jakby nie zdawały sobie sprawy z otaczającego je niebezpieczeństwa.
-Devina będziesz nas jeszcze potrzebować? -spytał Alex. -Razem z Tony'm chcielibyśmy się jeszcze rozpakować ,a w razie czego masz jeszcze Mike'a.
-Za taką pomoc to ja dziękuje.-powiedziałam sarkastycznie -wolałabym uciąć sobie rękę niż prosić go o pomoc. -powiedziałam patrząc z pogardą na hybrydę opierającą się o ścianę.
-Wzajemnie ,złotko .-powiedział Mike z założonymi rękami.
-No dobra to my idziemy i mam nadzieję ,że przez ten czas się nie pozabijacie.- powiedział Tony i klepnął Alexa w ramię dając znak ,że sytuacja jest na tyle opanowana, aby można było zostawić wiedźmę i hybrydę samych.
Kiedy opuścili pomieszczenie chłopak rozwalił się na jednym z łóżek  ,kładąc ręce pod głową tym samym ukazując idealnie napięte mięśnie ramion, a ja zaczęłam wyjmować z torebki potrzebne zioła do wykonania zaklęcia.
-No dobra wiedźmo ,więc długo potrwa to twoje czary mary?
-Dłuższą chwilę a co śpieszy ci się gdzieś ,Pettyfer?
-Mam pewne plany na wieczór. Sama wiesz .Bar, kilka drinków ,jakaś laska do towarzystwa .Standard.
-Już współczuję biedaczce ,która będzie miała tego pecha i zostanie przez ciebie zahipnotyzowana.
-Nie muszę ich hipnotyzować , same do mnie lgną.-powiedział jak oburzone małe dziecko.
- W takim razie muszą być ostro pijane, po większej ilości drinków stałbyś się atrakcyjny dla każdej dziewczyny.-powiedziałam siekając pietruszkę .
-Nie potrzebuję alkoholu , jestem ciacho. -powiedział nie kryjąc oburzenia.
-Skoro chcesz żyć w kłamstwie wmawiaj to sobie.-powiedziałam podsycając jego wściekłość i tym samym próbując powstrzymać śmiech. Nie był brzydki ,ale wiedziałam ,że doskonale zdawał sobie z tego sprawę i z tego powodu uwielbiałam go denerwować licząc w duchu ,że jego samoocena spadnie choć o jeden procent.
Wtedy zrobił coś co kompletnie zbiło mnie z tropu . W wampirzym tempie do mnie podbiegł , odwrócił mnie w swoją stronę,pochylił się i przycisnął swoje pełne usta do moich.
Jego ręce oplotły mnie w talii a język zaczął kusząco obrysowywać moje wargi. Ciepły oddech przyjemnie otulał moją twarz . Po chwili jedną rękę przesunął na moje plecy po drodze zostawiając przyjemne dreszcze. Moje ciało po raz pierwszy odmawiało mi posłuszeństwa.
Rozum krzyczał skończ to natychmiast , odepchnij go , odrzuć ,lecz serce krzyczało więcej.
Ignorując rozum dałam się ponieść emocjom.
Delikatnie rozchyliłam wargi pozwalając by jego język wdarł się do moich ust . Po chwili nasze języki się złączyły w energicznym tańcu. Jego usta były takie słodkie ,delikatne a zarazem męskie że po prostu nie mogłam im się oprzeć. 
Był ode mnie wyższy o całą długość głowy i szyi więc stanęłam na palcach aby objąć go za szyję i pogłębić tym samym pocałunek. Już dokładnie nie wiem z czyich ust wyrwał się cichy pomruk zadowolenia. Jedną rękę wplotłam we włosy hybrydy czując pod palcami jedwab. 
Tak miękkich i gładkich włosów pozazdrościłaby mu nie jedna modelka. Po chwili nasz pocałunek z namiętnego zrobił się bardziej romantyczny. Zwolniliśmy tempo tak,że teraz nasze języki delikatnie się muskały. Czułam w tym momencie jego twarde mięśnie brzucha. Teraz moje ciało idealnie przylegało do niego. Byłam  uwięziona pomiędzy obejmującym mnie chłopakiem ,którego jeszcze kilka minut temu z całego serca nienawidziłam , a pomiędzy tym przeklętym blatem kuchennym.
Z jakiś niewiadomych przyczyn moje położenie wcale mi nie przeszkadzało , wręcz przeciwnie. Jeszcze nigdy w życiu nie czułam takiej przyjemności. 
Odkąd uwolnił mnie Klaus miałam kilku chłopaków ale jeszcze żaden nie całował tak dobrze jak Mike. Po chwili jednak oderwał swoje usta od moich i się wyprostował ,nadal jednak trzymał dłonie na moich biodrach. 
-Nieźle jak na wiedźmę.-powiedział z chytrym uśmieszkiem na ustach .-Kłamczucha.
-Co?-spytałam w dalszym ciągu stojąc w szoku.
-Powiedziałaś, że jestem kłamcą i ,że nie jestem atrakcyjny a w rezultacie to ty jesteś kłamczuchą i w dodatku lecisz na mnie. Przyznaj to.-powiedział patrząc mi głęboko w oczy ,coraz bardziej na mnie naciskając.
-W twoich snach lalusiu .-spuściłam wzrok i próbowałam się uwolnić lecz on jedynie tylko wzmocnił uścisk. 
-W takim razie dlaczego odwzajemniłaś pocałunek?-spytał podejrzliwie coraz bardziej się uśmiechając.
-Bo mnie zaskoczyłeś a teraz daję ci trzy sekundy na uwolnienie mnie albo użyję swoich mocy .
Posłał mi jeszcze szelmowskie spojrzenie i zaraz potem wykonał moje żądanie. 

CAROLINE

Nie mogę w to uwierzyć. Nie ! Nie pozwolę na to aby ktoś mi rozkazywał a tym kimś już na pewno nie będzie Klaus! Rozumiem jakie grozi mi niebezpieczeństwo ale to jeszcze nie powód abym opuściła tak ważne wydarzenie. 
-Klaus , jako przewodnicząca sekcji organizacyjnej, członkini rady szkoły oraz predendentka na przewodniczącą szkoły moim obowiązkiem jest zorganizowanie festynu na rzecz schroniska dla bezpańskich zwierząt.-tłumaczyłam już chyba po raz setny hybrydzie ,który pozostawał nieugięty.
-Jak dla mnie mogłabyś być prezydentem Stanów Zjednoczonych ,a i tak nie opuściłabyś murów tego domu. -powiedział patrząc na mnie twardo.
Już od ponad pół godziny próbowałam go przekonać aby mnie wypuścił , jednak on pozostawał nieugięty.
-Klaus, proszę. To dla mnie naprawdę bardzo ważne. -powiedziałam szczerze i spojrzałam mu głęboko w oczy licząc ,że to go przekona. Najwidoczniej tym razem moje modły zostały wysłuchane ponieważ zaciskając dłonie w pięści ,powiedział przez zaciśnięte zęby. 
-Chodź za mną . -odwrócił się nie patrząc w moją stronę wiedząc ,że zawładnie mną ciekawość i za nim pójdę.
Palant.
Zaprowadził mnie do sypialni w której dominowały odcienie fioletu połączone ze śnieżną bielą. Przeszedł przez środek pokoju a ja podążyłam za nim . Otworzył drzwi a mi aż zaparło dech z wrażenia.
Armani, Dolce Gabbana, Calvin Klein i wiele innych cudownych marek o których mogłam tylko pomarzyć. Poczułam się jak małe dziecko w sklepie z cukierkami. 
-Pomyślałem ,że poczujesz się bardziej komfortowo w czymś kobiecym i w twoim rozmiarze. -powiedział z delikatnym uśmiechem na ustach.
-Skąd masz te wszystkie ubrania?-spytałam posyłając mu podejrzliwe spojrzenie na co on przewrócił oczami- Chyba ,że lubisz zakładać kobiece ciuszki gdy nikt nie widzi. 
Posłał mi spojrzenie mówiące "chyba zwariowałaś kobieto" lecz zaraz oprzytomniał z większego szoku i ruszył z wyjaśnieniami. 
-To pokój Rebeki a to jak zauważyłaś jest jej szafa.
-Ha ! W to już na pewno nie uwierzę . W akademiku szafa Rebeki jest tak zapchana ,że o mało nie pęknie.-droczyłam się z nim.
-Uwierz mi kochana. Moja siostra naprawdę kocha zakupy. Wybierz sobie coś ,czekam na dole za dziesięć minut. -powiedział zmierzając w stronę wyjścia. 
-Czekaj co? -spytałam sprawiając, że się zatrzymał i na mnie spojrzał.
- No chyba nie myślałaś ,że puszczę cię tam samą , gdy w pobliżu grozi ci niebezpieczeństwo.
- Nic mi nie będzie a poza tym tam będzie cała masa ludzi. Poradzę sobie. 
-Ta już to widzę . Postawię sprawę jasno. -rzekł surowym tonem- Albo pójdziesz tam ze mną albo zostajesz w domu zamknięta ,mając do obrony mnie, hybrydy oraz najpotężniejszą wiedźmę na świecie.
- Wow. Nie przesadzasz czasem nieco z tą ochroną? Klaus naprawdę , dam sobie radę. Traktujesz mnie jakbym była kimś niezwykłym , normalnie jakbym była Eleną. Sobowtórem rodzącym się raz na pięć set lat.
-Dla mnie jesteś kimś o wiele cenniejszym .-powiedział coraz bardziej zaciskając dłonie w pięści tak ,że aż zbielały mu knykcie.
-Dlaczego? Bo jestem przyjaciółką twojej siostry? -przypomniałam mu jego wcześniejsze słowa .-Nie martw się . Nie jestem z Rebeką aż tak blisko aby z powodu mojej śmierci urwała ci głowę.
- Ponieważ cię kocham! -wykrzyczał mi prosto w twarz. Przez chwilę staliśmy w kompletnej ciszy .Próbowałam przetrawić jego słowa ,które nadal do mnie nie docierały . On jednak stał wpatrzony we mnie wyczekując mojej reakcji. -Ponieważ cię kocham, Caroline.-dodał już spokojniej. 
W chwili gdy otwierałam usta by powiedzieć ,że nie odwzajemniam jego uczuć podszedł do mnie i nim zdążyłam zaprotestować złączył swoje usta z moimi. 
Jego język droczył się z moimi ustami pragnąc aby się rozchyliły , zęby delikatnie przygryzały dolną wargę ,nie przebijając skóry lecz pozostawiając po sobie przyjemny dreszcz , który rozlał się po całym moim ciele. 
Po chwili język oderwał się od moich ust i poczułam pewnego rodzaju smutek i tęsknotę . Niepewnie rozchyliłam wargi obawiając się konsekwencji i tym samym pozwalając  aby wilgotny język hybrydy wdarł się do moich ust. Jego dłonie powędrowały do mojej talii , przyciągając bliżej siebie tak ,że w tym momencie idealnie do niego przylegałam  i niemal nie mogłam oddychać. Zarzuciłam mu ręce na ramiona i jedną ręką objęłam jego kark ,przyciągając bliżej siebie , co było praktycznie niemożliwe. W tym momencie nie dzieliły nas nawet najmniejsze milimetry. Nasze języki wesoło tańczyły w tańcu pełnym radości ,wyczekiwania , euforii oraz namiętności.
W tym momencie nie istniało nic oprócz naszej dwójki. Poczułam jak dłonie pierwotnego zsuwają się w dół z mojej talii i lądują na pośladkach , delikatnie się na nich zaciskając. Normalnie zawsze mnie wkurzało takie zachowanie u chłopaków i zwykle już dawno bym takiego odepchnęła , spoliczkowała , odwróciłabym się i po prostu odeszła. Lecz z hybrydą nie czułam się jak dziwka, wręcz przeciwnie. Przy nim czułam się kochana, pożądana , miałam wrażenie ,że wreszcie znalazłam się na właściwym miejscu. W jednej chwili owiał mnie zapach mięty i lasu , pachniał tak samo jak ja tylko ,że oprócz tego z domieszką idealnie wyważonej słodko ostrej wody kolońskiej . Jego usta natomiast smakowały whisky. Połączenie męskie i kuszące jednocześnie. Wspięłam się na czubki palców , pogłębiając tym samym pocałunek , a ciało wyginając w łuk. Jak to mówią "co się stało to się nie odstanie " , jeśli jutro będę tego żałować to przynajmniej chcę mieć do tego dobry powód. 
Z pierwszym złączeniem naszych ust poczułam ,że pierwotny nie próżnował przez te tysiąc lat. Doświadczenie zebrane przez ten czas sprawiło ,że każdy nawet najmniejszy pocałunek, każde muśnięcie języka było perfekcyjnie wykonane . Nogi zmiękły mi do takiego stopnia ,że pewnie już dawno osunęłabym się na podłogę gdyby nie para stalowych ramion przyciskających mnie do swego ciała. Z moich ust mimowolnie wyrwał się jęk przyjemności na co Klaus pogłębił pocałunek. 
W tym jednym długim pocałunku kryła się taka zawziętość , pragnienie i nadzieja lecz pytanie brzmi jedno. Czy istnieje na świecie dla nas jakakolwiek nadzieja? Pierwotna hybryda i zwykła, młoda wampirzyca. Czy ten związek mógłby zakończyć się happy endem? Nikt nie jest w stanie odpowiedzieć na to pytanie . Jest to ryzyko , którego nie jestem do końca pewna się podjąć. 
Z jednej,strony Klaus jest najniebezpieczniejszą istotą na ziemi , która byłaby w stanie pokonać mnie jedną ręką , lecz z drugiej strony ten sam argument pociąga mnie w nim najbardziej i sprawia ,że będąc z nim nigdy nie będę się nudzić. Oprócz jego zniewalającej urody, męskości oraz siły , która biła od niego na co najmniej mile było w nim coś równie fascynującego , coś co sprawiało ,że miałam ochotę się w tej fascynacji zatracić. Już sama dokładnie nie wiedziałam co czuję do hybrydy .Nienawiść ? Czy może całkowite przeciwieństwo . Ale nie . To niemożliwe żebym się w nim zakochała .Chociaż? Od zawsze ciągnęło mnie do niegrzecznych chłopców. Najpierw Damon, później Tyler a teraz? Istna wisienka na torcie, król niegrzecznych chłopców. Nieśmiertelna ,pierwotna hybryda ,która potrafi zabić kogoś choćby dlatego, że nie ustąpił mu miejsca parkingowego. Na poprzednich związkach nieźle się przejechałam , czy tym razem mogło by być inaczej ?
Gdy nasze usta wreszcie się od siebie oderwały Klaus spojrzał mi głęboko w oczy po czym delikatnie się uśmiechnął opierając swoje czoło o moje.  Jego źrenice były rozszerzone do takiego stopnia ,że praktycznie całkowicie zasłaniały błękit tęczówek hybrydy. Nasze oddechy wzajemnie się wymieszały . Jedną rękę przesunęłam na policzek hybrydy czując kilkudniowy zarost pod palcami. Nie żeby to mi przeszkadzało , wręcz przeciwnie kilkudniowy zarost tylko dodawał mu męskości. Jego dłonie znów powędrowały do mojej talii pozostawiając po sobie przyjemny dreszcz namiętności. Nadal pozostawałam w żelaznych objęciach lecz tym razem jego uścisk zmalał na tyle ,że mogłam swobodnie oddychać . Tę jakże napiętą ciszę przerwał pierwotny.
-Powiedz mi co czujesz kochana . Bądź ze mną szczera. -rzekł przyciszonym głosem. 
No i co ja mam mu powiedzieć? Że sama chciałabym wiedzieć co czuję? To brzmiało idiotycznie. Ale co mi tam. I tak nie mam nic do stracenia. Chce szczerości to ją dostanie.
Przełknęłam głośno ślinę i powiedziałam to co leżało mi na sercu już od dłuższego czasu. 
- W tej chwili czuję się fantastycznie .-spuściłam wzrok wlepiając go w kremowy dywan , który w tym momencie stał się bardzo ciekawym przedmiotem. W tym samym momencie poczułam jak dwa silne palce delikatnie ujmują moją brodę , zmuszając mnie tym samym abym spojrzała w ciemne oczy , które zaczęły odzyskiwać już lazurowy błękit .
-Kontynuuj , proszę. -powiedział patrząc na mnie zachęcająco. 
-Teraz czuję się świetnie , jakbym mogła latać. Masz w sobie pewien urok ,któremu nie sposób się oprzeć...
-A więc sądzisz, że jestem uroczy? -spytał i widziałam ,że już szykował się aby znów mnie pocałować więc wtrąciłam szybko.
-Ale...- nasze usta nie dzieliło więcej niż pięć centymetrów. Zachował się jak prawdziwy gentelman. Wyprostował się ,pozwalając mi dokończyć zdanie.- Po pierwsze powiedziałam ,że masz w sobie   pewien urok a nie ,że jesteś uroczy. 
-A to nie to samo? 
-Nie i nie przerywaj mi. 
-Dobrze, kochana.-posłał mi rozbawione spojrzenie. 
-Klaus!-zrobiłam obrażoną minę i próbowałam się wyrwać co przyniosło odwrotny efekt . Klaus oplótł mnie mocniej ramionami i przyciągnął tak blisko siebie ,że znów nie mogłam złapać tchu. 
-No dobrze , już dobrze nie będę ci przerywać tylko nie uciekaj.-wyszeptał mi do ucha . 
-Zaraz mnie udusisz.-powiedziałam a on,niemal natychmiast poluzował uścisk. 
-Więc co chciałaś mi jeszcze powiedzieć?- poczułam jak moje stopy odrywają się od podłogi i już sekundę później Klaus siedział na kremowym, skórzanym fotelu a ja na jego kolanach. Zrezygnowana oparłam się o jego klatkę piersiową i jedną ręką objęłam go za kark dla lepszej stabilizacji. 
Pierwotny ujął w dwa palce jeden z moich loków i zaczął się nim bawić.
- No więc jak już wspominałam jest w tobie coś takiego co przyciąga mnie jak magnez.-spojrzał mi w oczy-Z drugiej strony nadal pamiętam twoje stare grzeszki, za które przyznaj szczerze z czystym sumieniem mam prawo cię nienawidzić . -w tym momencie ręka mu zdrętwiała a kosmyk włosów swobodnie opadł mi na ramiona. 
Spojrzałam w jego oczy przepełnione w tym momencie smutkiem i żalem. 
-Kochana dobrze wiesz ,że nie mogę cofnąć czasu . 
-Wiem , dlatego staram się cię zrozumieć . Z jednej strony już dawno ci wybaczyłam i zapewne pomógł w tym fakt ,że nie zabiłeś nikogo dla mnie bliskiego , z drugiej strony cierpieli moi przyjaciele. Klaus proszę cię zrozum!- rzekłam błagalnym tonem- W tej chwili stawiasz mnie w niezręcznej sytuacji. Potrzebuję czasu aby sobie to wszystko poukładać. 
-Rozumiem . Chciałbym jednak abyś oceniając mnie wzięła pod uwagę ,że to było dawno a twoi przyjaciele również nie zawsze byli wobec mnie uczciwi. Niejednokrotnie spiskowali przeciw mnie . Pragnęli mojej śmierci. A tak w ogóle to gdzie byli ci wszyscy wielcy przyjaciele w momencie kiedy atakował cię Tyler? Czy choć raz zadzwonili do ciebie i spytali się co słychać , jak się czujesz albo choćby o to jak studia? -powiedział patrząc mi prosto w oczy. 
Miał rację . Od początku roku szkolnego tylko raz zadzwoniła Bonnie z pytaniem co u mnie i jak się miewam. A o zaręczynach Eleny i Damona dowiedziałam się z portalu społecznościowego. Chyba jedynie Stefan cokolwiek się mną interesuje ,choć zawsze gdy wychodzimy we trójkę razem z Rebeką do baru na piwo czuję się przy nich jak piąte koło u wozu.

DAVINA.

Ale ze mnie idiotka . Dałam się podejść temu idiocie jak małe dziecko.
Ale muszę się uspokoić. Wykonując zaklęcie muszę być całkowicie spokojna i opanowana. Właśnie wiązałam osiem małych bukiecików składających się z szałwii ,werbeny i tojadu , podczas gdy Mike leżał na łóżku i tępo gapił się w sufit.
Gdy skończyłam sięgnęłam po moździerz i posypałam bukieciki przygotowaną w niej mieszanką ziół i soli. Dopiero gdy zaczęłam wypowiadać zaklęcie chłopak popatrzył na mnie leniwym spojrzeniem. 
-Expecto wiwi ,nos lucien , la vita esta mi loca .- wyrecytowałam a hybryda posłała mi zaciekawione spojrzenie. 
Bukieciki zaczęły się delikatnie tlić i od razu wiedziałam ,że to odpowiedni moment aby przytwierdzić je do framug drzwi i okna .Gdy tylko to zrobiłam kazałam wyjść temu idiocie i dopiero argument ,że jak nie wyjdzie to się spali żywym ogniem poskutkował , sprawiając , że stał za drzwiami dopóki nie skończyłam czaru. 
-No dobra teraz spróbuj wejść.-powiedziałam otwierając drzwi. 
-A nie spalę się czy coś? Wiesz nie za bardzo lubię po przypalane końcówki. -powiedział wskazując włosy.
Niepewnie wysunął lewą nogę do przodu i tak jak się tego spodziewałam odbił się od niewidzialnej bariery i poleciał na przeciwległą ścianę.
W tym samym momencie dostałam sms od Klausa.
"Zaraz u was będę z Caroline, co z zaklęciem ?" 
Szybko wystukałam wiadomość i wysłałam. 
"Gotowe. Wszystko działa jak trzeba ."

KLAUS. 

Jechałem właśnie samochodem w całkowitej ciszy, obok mnie siedziała piękna blondynka ubrana teraz w czarną sukienkę Rebeki w małe różowe różyczki i czarne balerinki. Jak na ironię miała ten sam rozmiar co Rebeka.
Cały czas nie mogłem przestać myśleć o tym co się między nami wydarzyło zaledwie godzinę temu. Najbardziej cieszy mnie fakt ,że wreszcie powiedziałem jej , że ją kocham. Jak do tej pory mogłem co najwyżej pomarzyć o pocałunkach, o trzymaniu jej w ramionach o tych wszystkich pięknych chwilach. Kto wie może nawet da mi szansę, zresztą jak to mówią "nadzieja nie umiera nigdy" . I tak dostałem już o wiele więcej niż na to liczyłem .
Jednak nadal nie dawała mi spokoju ta jej luźna sukienka do połowy ud , która teraz podjechała niebezpiecznie wysoko, a co najgorsze doskonale wiedziałem co znajduje się pod spodem . Czarna , satynowa, obszyta koronką bielizna.
Czy ta dziewczyna musi mnie tak torturować? Ale nie! Muszę być twardy . Jeśli teraz się złamię i będę zbyt często spoglądał na jej długie nogi uzna mnie za zboczeńca i już całkowicie stracę u niej szansę. Tak więc przez całą drogę do szkoły gapiłem się tępo na jezdnie pozwalając sobie tylko raz zerknąć w jej kierunku. 
Kiedy zajechaliśmy na parking , otworzyłem jej drzwi i pomogłem wysiąść z samochodu w zamian, za to wampirzyca podziękowała mi olśniewającym uśmiechem .
-Zanim pójdziemy na uczelnię wolałabym się przebrać w coś wygodniejszego i coś co będę mogła pobrudzić nie narażając się tym samym Pierwotnej . 
-Mogę się założyć ,że Bekah nie zauważyłaby braku tej sukienki nawet po stu latach.
-Nie ,dzięki . Nie zamierzam ryzykować. 
-Jak chcesz , w sumie to i i tak musiałbym cię zabrać do akademika ponieważ Davina już skończyła stawiać blokadę.-wyjaśniłem . 
Po kilku minutach znaleźliśmy się przed pokojem mojej ukochanej , do którego uporczywie dobijał się Mike.

Hejka ;-)  
Jak tam mijają wam ostatnie dni wakacji? Ja leżę w łóżku ,bo jestem chora i modlę się abym wyzdrowiała na rozpoczęcie roku. 
Łapcie rozdział pisany pod wpływem całej reklamówki leków. 
Do zobaczenia za dwa tygodnie .  :*
Ps sorry za błędy ale cały rozdział pisałam na smartfonie i mam nadzieję ,że nie wyszedł zbyt krótki. Scena z pocałunkiem miała być dopiero za trzy lub cztery rozdziały ale ponieważ musieliście długo czekać na nowy rozdział przyśpieszyłam nieco akcję.

6 komentarzy:

  1. Bardzo fany rozdział ;) Kiedy następne ? ps: Życzę weny ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. Boski rozdzial.
    Pocalowali sie, wyznal jej milosc! Czego chciec wiecej? Jakie mile zakonczenie wakacji(niestety koniec :'( )
    Mike i Davida sa swietni. Kocham ich ;)

    Zycze szybkiego powrotu do zdrowia.

    Weny zycze i czekam na next ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Uwielbiam tego bloga. Zycze duzo weny i mam nadzieje Ze niedlugo pojawi sie nn

    OdpowiedzUsuń
  4. Najwyższy czas na ich pocałunek :d

    Zapraszam do mnie :
    www.thg-clove-and-cato.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  5. Rozdział super jak wszystkie zresztą :) Dopiero zaczęłam czytać tego bloga. Natknęłam się na niego przypadkiem ale nie żałuję, super pisze. <3 Weny życzę! A i mam pytanie z jakiego filmu/serialu są gify z Make'm bo nie kojarzę? :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. gify z Mike'iem są z filmu ''Bestia'' całkiem fajny moim zdaniem :) <3

      Usuń