niedziela, 28 września 2014

Rozdział 20 "Słodkich snów ,Caroline"

REBEKAH

Obudził mnie telefon. Kto do cholery dobija się do mnie tak wcześnie?! Zwlekłam się z łóżka i poszłam w kierunku dźwięku. Niestety jedyny telefon jaki tu działa to domowy. Niestety komórki nie mają zasięgu. Telefon znajdował się w kuchni.
-Czego?! -warknęłam.
-Może by tak grzeczniej siostrzyczko. -No tak. Klaus. 
-Cóż to za sprawa niecierpiąca zwłoki,że budzisz mnie tak wcześnie?
-Podczas gdy ty znikasz nie wiadomo gdzie Caroline zostaje zaatakowana przez Tylera i gdyby nie ja zapewne już by nie żyła. Więc miło by było gdybyś tak ruszyła swój tyłek z powrotem do domu. 
-Co? Jak? Gdzie? -przez to,że nadal byłam na wpół śpiąca niewiele z tego rozumiałam ,ale starałam się jak najwięcej zrozumieć. 
Po drugiej stronie usłyszałam przeciągłe westchnienie. 
-Po prostu tu przyjedź i wszystko ci wyjaśnię. 
-No dobra i tak mieliśmy jutro wracać. Postaramy się być dziś wieczorem. -powiedziałam już całkiem trzeźwo. 
-Czekam. Cześć. Pozdrów Salvatore'a.
-Ma na imię Stefan!-krzyknęłam ale usłyszałam już tylko dźwięk oznajmiający koniec połączenia. 
Nastawiłam expres do kawy i pognałam do naszej sypialni , w której nadal spał mój ukochany. 
-Skarbie czas wstawać. -ziewnęłam lekko nim potrząsając. 
-Jeszcze pić minut.- powiedział niewyraźnie. 
-Musimy wracać do Dark Hill .Klaus do mnie dzwonił, coś się stało Caroline. 
-Aha.
-Stefan wstawaj! 
Wreszcie po kilku minutach otworzył oczy i przeciągnął się ospale.
-Co jest? -spytał.
-Klaus dzwonił. Wracamy do Dark Hill. 
-Znowu jakieś kłopoty? 
-Yhm. -kiwnęłam głową. 
-A nie możemy po prostu tutaj zostać? Z dala od tego całego świata? 
-Ja też bardzo bym tego chciała lecz niestety takie jest życie. 
-Nie...-zakrył głowę poduszką. 

KLAUS

Zakradłem się w nocy do sypialni Caroline.Wyglądała tak pięknie podczas snu. Blond loki leżały rozsypane na poduszce tworząc uroczą aureolę wokół jej głowy. Jej różowe usta były lekko rozchylone w zmysłowy sposób. Miałem wielką ochotę ją pocałować ale musiałem się powstrzymać aby jej nie obudzić. Skupiłem się z całych sił i wysłałem w jej stronę falę mocy aby otworzyć jej umysł. Fakt, że spała dodatkowo mi to ułatwił , ponieważ mi się nie opierała. 
Zmieniłem i odrobinę podkolorowałem jej sen na moją korzyść. Tylko trochę, gdyby się kiedyś o tym dowiedziała nie będzie aż tak zła. Musiałem ją jakoś przekonać do zamieszkania u mnie w domu. Grozi jej przecież spore niebezpieczeństwo. A po za tym nie ukrywam,że ucieszyłbym się z jej obecności pod moim dachem. 
tumblr_mj5uen7GJQ1rosfxwo5_250.gifZobaczyłem ,że delikatnie się uśmiechnęła. Czyżby mój sen, który utworzyłem w jej umyśle aż tak jej się spodobał? Wyciągnąłem rękę i delikatnie pogładziłem ją po policzku nie mogąc się dłużej powstrzymywać i w tym samym momencie mruknęła pod nosem coś kompletnie nie zrozumiałego zrozumiałem tylko jedno słowo"Klaus" .Wysłałem w jej umyślę już trochę odważniejszą wizję i zauważyłem ,że zaczęła się wiercić i powoli budzić. Nie mogłem dłużej ryzykować i pośpiesznie wyskoczyłem przez okno i jeszcze tylko raz spojrzałem na okno i śpiącą tam wampirzycę. Następnie w wampirzym tempie udałem się do domu.


CAROLINE

*Sen
Znalazłam się w ogromnym ciepłym pomieszczeniu.Była to sypialnia Klausa. Ta sama , w której obudziłam się dziś rano. Przez okno wpadały ciepłe promienie słońca. Leżałam w łóżku i o dziwo nie byłam w nim sama. Na moim biodrze czułam szorstką skórę  dłoni . Pytanie pozostawało jedno. Czyja jest ta dłoń. Przekręciłam delikatnie głowę i moim oczom ukazała się uśmiechnięta twarz hybrydy.
-Dzień dobry, kochana. Jak się spało?-spytał swoim nieziemskim akcentem.
-Fantastycznie, skarbie.-słowa same wydobywały się z moich ust. Nie panowałam nad tym co robię i co mówię.
Podciągnęłam się na łokciach i musnęłam usta Klausa w delikatnym pocałunku.
W jednej chwili Pierwotny zamienił nas miejscami i w tym momencie to on przygniatał mnie swoim ciałem, schodząc pocałunkami coraz niżej...
 Gdy się obudziłam okno do mojego pokoju było otwarte, a nie przypominam sobie abym je otwierała. Spojrzałam na zegarek była 4:27.
Ten sen był dziwny i zupełnie inny. Jeszcze nigdy nie śnił mi się Klaus , a już na pewno nie śnił mi się w takiej sytuacji. Nie nazwałabym go koszmarem, muszę przyznać ,że był przyjemny i to nawet bardzo.
Ciekawe jaki byłby z nim sex? -pomyślałam.
Czekaj, co?! Od kiedy to zaczęło mnie interesować jaki byłby Klaus w łóżku?!
Od kiedy to ja w ogóle zaczęłam myśleć o nim w ten sposób. Odkąd wyznał mi miłość praktycznie non stop o nim myślę a teraz nawet w nocy nie przestaję o nim myśleć.
Ugh! Ogarnij się Caroline i przestań myśleć o jego boskich dołeczkach i oczach. A gdy mnie całuje... Stop! Chyba się nie zakochałaś dziewczyno?! Wstałam i poszłam do kuchni gdzie wypiłam szklankę zimnego mleka i położyłam się do łóżka jednak sen nie chciał nadejść. Leżałam tak dopóki nie zadzwonił budzik oznajmiając ,że czas już wstawać.  
Szybko się ubrałam w białą sukienkę z koronką , z rękawami 3/4 i cienkim ,plecionym, brązowym paskiem. Do tego dobrałam jasnobrązowe szpilki, a włosy spięłam w delikatnego , niesfornego koczka. Przed wyjściem wypiłam jeszcze woreczek AB Rh- i udałam się na uczelnię. Na szczęście byłam dziś zwolniona z lekcji z racji festynu, poszłam więc na teren za szkołą gdzie stały już wczoraj poustawiane stoiska z przeróżnymi grami ,jedzeniem oraz karuzelami.Trochę to przypominało wesołe miasteczko z tą różnicą ,że było mniejsze. 
Sprawdziłam czy wszystko działa jak należy, były pewne problemy techniczne z mikrofonami ale oprócz tego na szczęście żadnych problemów. 
Nawet nie zauważyłam kiedy zapadł zmierzch i ludzie zaczęli się schodzić. Sprawdzałam właśnie czy przy każdym stanowisku jest jakaś osoba, kasjer i czy wszystkie budki z zabawami są otwarte gdy nagle poczułam powiew powietrza na plecach i usłyszałam głos z brytyjskim akcentem. 
-Można wiedzieć co tu robisz Caroline? Sama. -ostatnie słowo wyraźnie podkreślił. 
-Przecież ktoś musi się tym wszystkim zająć.Jestem przewodniczącą i jakbyś nie zauważył do mnie należy to zadnie. 
-A gdzie do cholery podziewają się hybrydy?- spytał wyraźnie powstrzymując gniew. 
-Tu jest masa ludzi. Nic mi się nie stanie. A po za tym jest dzień. 
-Ostatnio jak Tyler cię zaatakował też był dzień. A ludzie to nie problem . 
-Klaus, proszę cię .Nic mi się nie stało , przestań mówić co by było gdyby... Nie chcę się z tobą kłócić. 
-W takim razie nalegam abyś zamieszkała u mnie. -powiedział opanowanym głosem. 
-Ta...-prychnęłam- Musiałbyś trafić chyba z dziesięć razy w sam środek tarczy. -powiedziałam lekkomyślnie wskazując strzelnicę z łukiem i strzałami obok , której właśnie staliśmy, a następnie wróciłam do sprawdzania listy , którą aktualnie trzymałam w ręce.
-Zgoda. -powiedział i uśmiechnął się szatańsko. 
-Co? -spytałam i spojrzałam mu w oczy zdezorientowana. 
-Jeśli trafię w tarczę, w sam środek dziesięć razy, zamieszkasz u mnie. 
-Ale ja nie mówiłam poważnie. 
-A ja tak. Co ty na to? 
Chwilę się zastanowiłam . Tarcze stały jakieś piętnaście metrów od lady i było mało prawdopodobne aby trafił w sam środek aż dziesięć razy. 
-Okej. Zgadzam się. -powiedziałam.
Pierwotny podszedł do kasjerki wręczając jej banknot i po kolei chwytając każdą strzałę trafił dziesięć razy bezbłędnie, płynnie w sam środek tarczy. Stałam coraz bardziej oniemiała patrząc jak uśmiechnięty Klaus podchodzi do mnie z triumfem wypisanym na twarzy.
-Możesz już iść się pakować.- powiedział.
-Jak ty to zrobiłeś?-spytałam patrząc na niego z lekko rozchylonymi ustami ze zdziwienia. 
-Chyba zapomniałaś ,że urodziłem się w czasach , w których nie było broni palnej. -wyszeptał mi do ucha. Nawet nie zauważyłam kiedy podszedł tak blisko. 
-Nie zapomniałam ale od tamtych czasów minęło jakieś trzysta, czterysta lat .Myślałam ,że zapomniałeś, albo co najmniej nie jesteś w tym aż tak dobry. 
-To jest jak z jazdą na rowerze.Tego się nie zapomina. Wspominałem ci ,że wiele razy brałem udział w wojnach?
Naszą konwersację przerwała dziewczyna zza lady. 
-Przepraszam, proszę pana! -krzyknęła za nami. 
-Tak? O co chodzi? -spytał posyłając jej wymuszone spojrzenie i nieśpiesznie idąc do niej.
-Zapomniał pan nagrody.-powiedziała podając mu ogromnego pluszaka.
Zabrał go i podszedł do mnie. 
-To dla ciebie, kochana. -powiedział dając mi ogromnego, białego misia .Pluszak był po prostu słodki. 
tumblr_ml7iskqlbz1qfco6go2_250.gif-Naprawdę? Dziękuję. -powiedziałam i przytuliłam się do Klausa. Sama nie wiem czemu to zrobiłam. Tak po prostu poczułam przemożną chęć bliskości pierwotnego. 
-Wow. Jeśli tak masz mi dziękować to chyba wezmę udział we wszystkich konkurencjach. -powiedział cicho się śmiejąc. 
Szybko się od niego odsunęłam i przytuliłam misia ukrywając rumieniec. 
-No wiesz co? Chciałbyś. 
-Nie przeczę. -nastała chwila ciszy , którą przerwał- Ponieważ Mike i Davina gdzieś wybyli ,a Alex i Tony nie odbierają telefonu nie widzę innego wyjścia jak towarzyszenie ci przez resztę dnia.  
-A to aż taka dla ciebie katorga? -droczyłam się z nim. 
-Wręcz przeciwnie. Sama przyjemność. 
Spojrzałam na zegarek. Była już 18:01 czyli czas wygłosić przemowę. 
-Czekaj tu, idę tylko powiedzieć kilka słów rozpoczynających festyn i jestem wolna. 
 Zostawiłam go tam i weszłam na scenę po drodze spotykając panią burmistrz. Wymieniłyśmy kilka słów uprzejmości i weszłam na scenę chwytając mikrofon. 
-Witam wszystkich bardzo serdecznie.-powiedziałam.- Cieszę się ,że aż tylu chętnych wzięło udział w naszej akcji charytatywnej. Cały dochód zebrany ze sprzedaży biletów zostanie przekazany na schronisko dla zwierząt w naszym mieście.- W tym momencie podeszła do mnie pani dyrektor wręczając mi małą karteczkę z napisaną przemową. Zmarszczyłam brwi, a ona szepnęła mi, że mam to przeczytać dodatkowo. Przeczytałam treść i moje zdziwienie osiągnęło szczyt.-Profesor Mikaelson obiecał podwoić zebraną przez nas sumę więc tym bardziej zachęcam do hojnych datków.-zakończyłam czytać-  Życzę wszystkim miłego wieczoru oraz udanej zabawy. A teraz przed państwem wystąpi Gwendolyn Shepard.-zakończyłam przemowę i zeszłam ze sceny, a na scenę weszła jakaś dziewczyna i zaczęła śpiewać.
U podnóży schodów stał Klaus. 
-Wow. tego się po tobie nie spodziewałam. 
-To wszystko dla ciebie, kochana. 
-Czego mi wcześniej o tym nie powiedziałeś? 
-Chciałem zobaczyć twoją minę. A po za tym myślałem ,że lubisz niespodzianki. 
-Bo lubię, ale nie kiedy patrzą na mnie setki osób. Wow. Jak powiem o tym Rebece to mi nie uwierzy.
-Daj spokój , aż taki straszny to chyba nie jestem. A teraz chodź. Zabawimy się. 
Złapał mnie za rękę i poprowadził w kierunku bawiącego się tłumu.


Przybywam do was z nowym rozdziałem wiem, że trochę krótki ale ostatnio narzekaliście, że tamten był za długi. Teraz z powodu szkoły rozdziały będą się pojawiać trochę rzadziej więc z góry przepraszam. Mam nadzieję, że ktoś jeszcze to czyta :D



czwartek, 11 września 2014

Rozdział 19" Zabawę czas zacząć"

CAROLINE

- Hej . Co się stało? -spytałam Mike'a . 
-Ta ,cholerna wiedźma nie chce mnie wpuścić do środka.-powiedział zirytowany. 
-Odsuń się .-powiedziałam i wyjęłam z małej czarnej torebki klucze do pokoju. 
Sprawnie otworzyłam drzwi i chciałam wejść do środka . Usłyszałam krzyk Mike'a i nim zdążyłam się zatrzymać poczułam jak odbijam się od niewidzialnej bariery i z impetem lecę na przeciwną ścianę. Napięłam wszystkie mięśnie przygotowując się do przeszywającego bólu lecz zamiast zimnej kamiennej ściany poczułam stalowe mięśnie i ciepłe silne ramiona obejmujące mnie w pasie chroniąc przed upadkiem. 
-Wow, co to było? -spytałam zdezorientowana i odchyliłam głowę w stronę pierwotnego. Dzieliły nas już tylko centymetry. Wystarczyłoby ,że lekko się pochyli. 
-Zapomniałem ci powiedzieć ,że Davina założyła blokadę. -powiedział przepraszająco z tym swoim brytyjskim akcentem. 
Jak na zawołanie drzwi się otworzyły a w nich stanęła urocza brunetka, która popatrzyła się na nas pytającym wzrokiem. W sumie nic dziwnego . Nadal staliśmy do siebie przytuleni. Delikatnie wyswobodziłam się z objęć Pierwotnego i podeszłam do czarownicy próbując ukryć zmieszanie. 
-Myślałam ,że przyjedziecie trochę później. -powiedziała brunetka. 
-Mocna ta twoja bariera. - powiedziałam zerkając na drzwi. 
-A tak , dałam trochę za dużo szałwii.-na jej twarzy wykwitły rumieńce. -Miałam to właśnie poprawić aby bariera tylko lekko odpychała ale właśnie przyjechaliście. 
-Mogę wejść? -spytałam czując się niezręcznie tak stojąc na korytarzu i rozmawiając przez próg. 
-Tak, jasne wejdź .Przecież to i tak twoje mieszkanie.-powiedziała , odsuwając się i przepuszczając mnie w drzwiach. 
-Ehem. -dobiegło mnie , krótkie, głośne chrząknięcie Pierwotnego ,o którym przez chwilę zapomniałam. -A ja? 
-No dobra jego też zaproś.-rzuciłam do wiedźmy wchodząc do środka. 
-Wejdź Klaus. -powiedziała zrezygnowanym tonem i zaraz za nim zamknęła drzwi. 
-A co ze mną?! -dobiegł mnie oburzony głos Mike'a.
-A ty możesz zaczekać na zewnątrz.-powiedziała czarownica z przebiegłym uśmieszkiem na twarzy. 
Nie wiem o co im poszło ale postanowiłam się nie wtrącać wypytam ją o to później. 
-Więc .Na czym polega to twoje zaklęcie? 
-Przede wszystkim nie wolno ci dotykać tych bukiecików -powiedziała wskazując palcem , a ja dopiero teraz dostrzegłam malutkie wiązanki kwiatowe umieszczona w rogach drzwi. 
-No dobra , coś jeszcze? 
-Jak tylko wróci Pierwotna to wykonam zaklęcie abym nie musiała za każdym razem biegać jak będziecie chciały zaprosić do środka kogoś nadnaturalnego. Na razie tylko ja mogę to zrobić. -powiedziała dziewczyna zabierając torebkę i udając się do wyjścia. -Myślę ,że nie jestem wam już potrzebna więc wracam do domu. -powiedziała i już po chwili jej nie było. 
Podeszłam do komody i wyjęłam z niej krótkie, dżinsowe szorty i różową , luźną bluzkę z krótkim rękawem. Zabrałam rzeczy do łazienki nie patrząc na pierwotnego. Od czasu pocałunku nie potrafiłam na niego spojrzeć nie rumieniąc się przy tym jednocześnie. Przygryzłam dolną wargę , która nadal była lekko opuchnięta od porannych pocałunków
Po chwili wyszłam z łazienki , ubrana w swoje ciuchy , z lekkim makijażem na twarzy. Włosy związałam w kucyk , aby wygodnie mi się pracowało. 
Klaus siedział na łóżku i czytał jedną z książek. 
- Możemy już iść . -powiedziałam i założyłam białe trampki. 
-Jak już skończysz to co,masz do zrobienia ...-zaczął leczu przerwałam.
-Zorganizować festyn i pomóc w przygotowaniach. 
-Więc jak już skończysz to tu przyjedziemy i się spakujesz. 
-Dlaczego?
-Jak to dlaczego? Chyba nie muszę ci przypominać ,że twój były chce cię zabić. -powiedział kładąc delikatny nacisk na słowo "były".
-A co to ma do rzeczy? Przecież mam blokadę na drzwi. On tu nie wejdzie. 
-A po za domem? Gdy wyjdziesz po krew albo gdzieś indziej? 
- Bądźmy optymistami. Może wyjechał już jak najdalej stąd? 
-Jestem realistą i zamierzam go dorwać a następnie zabić.A do tego czasu mieszkasz u mnie. 
-Oj przestań .A tak po za tym to mam masę rzeczy do zrobienia i albo zostajesz tutaj albo wychodzisz.- dla podkreślenia chwyciłam klucze i otworzyłam drzwi. 
-No jasne ,że idę. Przecież cię nie zostawię samej .Czy ty musisz mi tak wszystko utrudniać ,kochana?- przechodząc obok mnie zatrzymał się i delikatnie pogłaskał mnie po policzku intensywnie wpatrując się przy tym w oczy.
-Nikt nie mówił, że będzie łatwo. Dziękuję ci ,że jesteś Klaus.  

REBEKAH

Leżałam na kocu i czytałam moje ulubione pisemko o modzie na skraju jeziora podczas gdy Stefan nurkował w wyjątkowo czystej wodzie . 
-Skarbie ,chodź do mnie. Woda jest wspaniała.-dobiegł mnie jego głos.
-Przykro mi kotku ale dziś się tylko opalam.
-Bo zaraz do ciebie pójdę. 
-To groźba czy obietnica?-spytałam nie odrywając wzroku od czasopisma.
W tym samym momencie poczułam jak odrywam się od ziemi i unoszę się w mokrych ramionach wampira. 
-Nie chciała przyjść góra do Mahometa . 
-Co zamierzasz ze mną zrobić? 
-Zobaczysz.- powiedział wyszczerzając swoje śnieżnobiałe zęby w uśmiechu. 
-Nie, nie zrobisz tego! 
-Jesteś tego pewna?- spytał wchodząc już powoli do wody. 
-Nie , ale woda wydaje się dzisiaj zimna. 
Gdy fale jeziora były już wystarczająco wysoko by muskać moje stopy przyprawiając tym samym całe ciało o gęsią skórkę objęłam Stefana mocniej za szyję i chwyciłam się jedynej skutecznej wymówki , która zawsze działała w takiej sytuacji. 
-Stefan , mam telefon przy sobie. -wykrzyczałam na jednym tchu. Moje serce szybko waliło bo woda była lodowata. 
-Tak ? Ciekawe gdzie? -pochylił się i wyszeptał mi do ucha.-Skarbie ta wymówka by ci się udała gdyby nie to ,że masz na sobie wyłącznie bikini. 
Nagle poczułam jak lodowate fale otaczają całe moje ciało.Zanurzyłam się po czubek głowy a następnie odzyskałam na tyle świadomość aby odbić się od dna. Gdy się wynurzyłam woda sięgała mi niewiele powyżej talii. Odgarnęłam mokre włosy i z założonymi rękami spojrzałam wściekle na Stefana. 
-Przez ciebie jestem cała mokra i do tego pewnie mam rozmazany makijaż. 
-Kochanie wyglądasz pięknie , a jeśli chcesz to mogę ci pomóc pozbyć się tych mokrych ubrań. 
-Wiesz co? Kobiety w XXI wieku mają taki jeden cudowny wynalazek. Nazywa się foch. -odwróciłam się do niego plecami i pognałam na brzeg, gdzie znajdował się mój ręcznik.
Jednak jak tylko przemierzyłam kilka metrów poczułam uścisk na nadgarstku. 
-Oj, Bekah nie gniewaj się już tak. Przecież wiesz ,że cię kocham. -powiedział przybliżając się do mnie coraz bardziej. Po chwili objął mnie w talii , nachylając się coraz bliżej moich ust. -Skarbie...-Nie potrafiłam się na niego zbyt długo gniewać. Przewróciłam oczami i wpiłam się w jego usta obejmując go tym samym za szyję. Jego usta były takie słodkie, delikatne i miękkie.Wprost cudowne. Słyszałam nasze przyśpieszone bicie serc.Jego język splątał się z moim w namiętnym pocałunku. 
Po chwili oderwaliśmy się od siebie.
-No dobra .Tym razem ci wybaczę, ale nie myśl ,że następnym razem pójdzie ci tak łatwo. -powiedziałam na nowo przyciągając go do siebie i całując tym razem powoli, delektując się każdym nawet najmniejszym pocałunkiem. W odpowiedzi usłyszałam tylko cichy śmiech Salvatore'a. 

CAROLINE

Przygotowania do festynu odbywały się na sali gimnastycznej w której już wszyscy się zebrali i w grupkach wesoło gadali. Po chwili podbiegła do mnie rudo włosa dziewczyna w zielonej, letniej sukience. 
-Caroline gdzieś ty się podziewała?! Zapchałam ci chyba całą skrzynkę ale nie odbierałaś . Festyn już jutro , a my praktycznie nic nie mamy. 
-Spokojnie Amy . Zdążymy. Zbierz chłopaków , będą potrzebni do ustawiania sceny i rozkładania sprzętu. My zajmiemy się plakatami , ulotkami i robieniem platformy. 
-Gdzie byłaś przez te dwa dni?.
- Byłam chora i musiałam odpocząć.- skłamałam. 
-Dobra, ale mogłaś nas uprzedzić czy coś to byśmy to sami jakoś zorganizowali. A tak , to nie wiem czy się uwiniemy. 
-Damy radę .Festyn odbędzie się na placu przed szkołą . -powiedziałam.Po czym miedzianowłosa oddaliła się przekazując innym instrukcje. 
Po chwili drzwi od sali otworzyły się i wszedł do niej nie kto inny jak Klaus. Muszę przyznać ,że w tych czarnych skórzanych spodniach i granatowym tiszercie wyglądał naprawdę seksownie. Za co natychmiast skarciłam się w myślach. -Caroline o czym ty myślisz!!!
-A co ty tu robisz? -spytałam. Wyjęłam z torby zeszyt i długopis i zaczęłam planować wszystkie przygotowania. 
-Pilnuję aby nie stała ci się krzywda. 
- Tu jest co najmniej trzydzieści osób. Nic mi się nie stanie. 
- W takim razie powiedzmy ,że przyszedłem ci pomóc. Jutro festyn a z tego co widzę zostało ci sporo rzeczy do zrobienia.- nie przestawał się uśmiechać. Dlaczego on zawsze musi mieć rację? 
-Naprawdę? Czyli nagle zacząłeś udzielać się charytatywnie? 
-Dla ciebie wszystko. -powiedział kładąc rękę na sercu.   
-Profesor Mikaelson. A co pan tutaj robi? -dobiegł mnie głos jakiegoś chłopaka . Odwróciłam się do niego. -stał trzymając w rękach deskę.
-Jak chcesz to możesz pomóc chłopakom przy budowaniu sceny.-powiedziałam w stronę Klausa i oddaliłam się w kierunku dziewczyn.
-Hej dziewczyny.-powiedziałam uśmiechając się przyjacielsko. -Przepraszam ,że mnie nie było ale byłam zajęta. -popatrzyłam na ich miny , które wyrażały lekką wściekłość oraz obojętność. 
-Jeśli się uwiniemy do jutra to będzie prawdziwy cud. -powiedziała jedna z nich , a reszta jej przytaknęła.
-No dobra to jaki w ogóle jest plan?- spytała inna.
- Kilka dziewczyn musi iść roznosić ulotki , a reszta zrobić kostiumy na paradę oraz plakaty , transparenty i takie tam podobne. -powiedziałam.
I tak rozpoczęły się krzyki dziewczyn ,że połowa chce iść roznosić ulotki a druga połowa chce robić kostiumy na paradę. 
Tak więc zostałam sama z całą masą brystoli oraz rzeczy potrzebnych do zrobienia transparentów i plakatów promujących przedsięwzięcie.  
Westchnęłam zrezygnowana i zabrałam się do pracy. Nie było aż tak źle jak mi się początkowo wydawało . Może i nie mam takich zdolności jak Klaus ale umiem jeszcze napisać na kartce "Ratujmy zwierzęta " albo "Wspieramy schroniska dla bezpańskich kociaków" . Byłam zadowolona z moich osiągnięć gdy nagle podszedł do mnie ten , którego starałam się od kilku godzin unikać.( Co nie było wcale łatwe) . Nie wiedziałam jak mam się przy nim zachować odkąd wyznał mi miłość.Co było dla mnie sporym zaskoczeniem ale poczułam takie dziwne ciepło w środku. Już sama nie wiedziałam co się ze mną dzieje. Raz czuję go niego wstręt, odrazę, nienawiść , a zaraz potem chce mi się skakać z radości na sam jego widok. 
-Robisz plakaty, kochana? -spytał z delikatnym uśmiechem na twarzy. Na samo brzmienie ostatniego słowa serce zabiło mi mocniej. 
Musiałam schować dumę do kieszeni i choć raz poprosić o pomoc Pierwotnego. 
-Właściwie to tak. -zaczęłam-Mógłbyś użyć swoich talentów malarskich i mi pomóc?Proooszę.-spytałam robiąc maślane oczy.
-Dobra , daj mi te kartki. -powiedział uśmiechając się szeroko . 
-Dziękuję , jesteś cudowny.-wspięłam się na czubki palców i pocałowałam go w policzek. 
Sekundę później dotarło do mnie co właśnie zrobiłam. Zrobiłam krok w tył i aby ukryć rumieniec odwróciłam się do niego plecami sięgając po biały brystol i wręczając go hybrydzie. Zauważyłam również ,że kilka osób uważnie mi się przygląda. Pewnie widzieli mój wyczyn. Ale szczerze mówiąc to nie obchodziło mnie za bardzo ich zdanie , a przynajmniej nie w tej chwili. 
-Więc co mam narysować i czym mam to zrobić? -spytał nadal się uśmiechając i tym samym przerywając niezręczną ciszę , za co tak nawiasem mówiąc byłam mu wdzięczna . 
-Czym chcesz . Tematykę chyba znasz.Chrońmy bezdomne zwierzęta. Wymyślisz coś . -powiedziałam pewnie. Na co on zaśmiał się pod nosem. 
-Z czego się tak śmiejesz? -spytałam marszcząc brwi. 
-Cóż za ironia. Jeszcze dwa miesiące temu sama kazałaś mi się żywić zwierzętami. -mruknął cicho tak abym tylko ja go usłyszała.- Jelonek Bambi, Tom , Jerry... Pamiętasz? 
-Ej! Po pierwsze to było dawno , a po drugie lepiej abyś zabijał zwierzęta niż ludzi. 
-Odezwała się przewodnicząca kampanii "Chrońmy pieski" . 
- O teraz to już przegiąłeś! -chwyciłam za pędzel leżący obok mnie na stoliku i strząsnęłam z niego kilka kolorowych kropel farby wprost na koszulkę hybrydy. 
-O kochana , nie ładnie.Przeproś.
-Nigdy .-powiedziałam rozbawiona jego obecną miną. 
-A więc wojna. -powiedział i odpłacił mi się tym samym tylko ,że z nawiązką. W tym momencie moja blado różowa bluzka z krótkim rękawkiem była cała w kolorach tęczy.
-Klaus! Ty draniu! Na twoim miejscu cieszyłabym się ,że nie można cię zabić! - krzyknęłam i zaraz pożałowałam swoich słów , bo kilka ciekawskich głów znów zwróciło się w moją stronę. 
-Teraz jesteśmy kwita. -z uśmiechem na twarzy wrócił do malowania. Zaś ja udałam się szybkim krokiem w stronę łazienki. 
Na szczęście ani jedna kropla farby nie trafiła na moja twarz tak,że makijaż był cały , natomiast bluzka nie prezentowała się najlepiej a szczególnie pomarańczowa plama wielkości orzecha znajdująca się dokładnie między biustem, na samym środku. Praktycznie cały przód bluzki pokrywały zielone, niebieskie i brązowe plamki. Westchnęłam ciężko . Cóż miałam zrobić. Chwyciłam za kucyk i delikatnie ściągnęłam gumkę pozwalając by loki swobodnie opadły mi na ramiona. Włosy przynajmniej częściowo zasłonią bluzkę. 
Gdy wróciłam do sali ujrzałam Klausa dokańczającego plakat. 
Widniał na nim uroczy szczeniaczek , trzymający w pyszczku tabliczkę z napisem" przygarnij mnie" .Z wrażenia ,aż zaparło mi dech w piersiach. 
Chyba usłyszał jak się zbliżam bo odwrócił się do mnie , patrząc tym swoim zniewalającym spojrzeniem. 
-I jak ? Może być? 
-Ty się jeszcze pytasz? To jest cudowne, Niesamowite. Ten szczeniak wygląda jakby zaraz miał wyskoczyć z papieru. Nie było mnie może piętnaście minut a ty namalowałeś coś co ja bym malowała chyba z rok. 
-Oj, no bez przesady . To tylko zwykły pies. Nic niezwykłego.
- Dla ciebie może nie, ale ja bym zabiła za taki talent. 
-Naprawdę? Nawet niewinnego człowieka? 
-Weź przestań tak się tylko mówi. 
-Jak chcesz , ale prędzej czy później i tak każdy wpada w głód krwi. Wiem coś o tym . Niejedno w życiu widziałem. 
-Ja nie jestem taka jak każdy. - odwróciłam się i dokończyłam mój plakat. 

DAVINA 

Odkąd wyszłam z pokoju Caroline ten debil za mną łaził i mnie prześladował doprowadzając tym samym do szału. Spokój znalazłam dopiero gdy dotarłam do domu Pierwotnego. Całe szczęście ,że moja sypialnia jest wystarczająco oddalona od tego idioty. 
-Słuchaj. Przez jakiś czas będziemy żyć pod jednym dachem więc dobrze by było gdybyśmy ograniczyli nasze spotkania do minimum. Co ty na to? -spytała. 
-Choć raz z ciężkim sercem muszę się z tobą zgodzić. 
-No to super. -powiedziałam wchodząc do mojego ,tymczasowego pokoju. 
Jak tylko zamknęły się za mną drzwi poczułam jakąś taką dziwną pustkę. Jakby część mnie odeszła razem z tym debilem . Ale przecież to niemożliwe . To był tylko jeden pocałunek. Nic więcej. Nic nie wartego wspominania. Choć przyznam szczerze,że jeszcze nigdy nie spotkałam kogoś , kto by aż tak dobrze całował. 
Ogarnij się Davi !!! - skarciłam się w myślach. -To nie może być prawda ! Ty nic nie czujesz do tego idioty! Zresztą jak w ogóle mogłaś pomyśleć ,że będzie inaczej?! 

CAROLINE

Jak tylko skończyłam plakaty i transparenty zajęłam się kateringiem . Przypilnowałam aby były już gotowe i naszykowane bilety. Następnie zobaczyłam czy chłopaki postawili już wszystkie namioty z grami , zabawami i konkursami. Dochód z tych zbaw zostanie przekazany oczywiście na cele charytatywne .
Po dopięciu wszystkiego na ostatni guzik wreszcie mogłam spokojnie udać się do domu, swojego domu. Klaus początkowo upierał się przy tym , tłumacząc mi jakie to niebezpieczne lecz pozostałam nieugięta i w zamian za to odwiózł mnie do akademika i podprowadził pod same drzwi. 
-Nadal sądzę ,że u mnie byłabyś bezpieczniejsza. 
- Klaus. Tłumaczę ci po raz setny ,że nic mi nie będzie, a po za tym mam tutaj hybrydy ,a mój pokój jest zabezpieczony przez barierę. Naprawdę doceniam twoje starania ale nie mogę żyć w wiecznym lęku. 
-Dlaczego ty jesteś taka uparta?! 
-Nie bardziej niż ty. -odparłam.
-Masz rację , pewnie dlatego tak cholernie mi się podobasz .-mruknął.
-A ty znowu swoje. 
-Dlaczego nie dasz mi szansy? 
-Już ci powiedziałam . Potrzebuję czasu. 
-Więc będę na ciebie czekał .Nieważne ile to potrwa. Ja nadal będę cię kochał . -powiedział i szybkim krokiem do mnie podszedł przyciskając swoje usta do moich , łącząc je w namiętnym pocałunku, pełnym namiętności, żarliwości oraz głębi uczuć. 
Jego delikatny zarost delikatnie mnie drapał podsycając we mnie wewnętrzny ogień. Dłonie hybrydy błądziły po plecach i talii, przyprawiając mnie tym samym o gęsią skórkę. Następnie poczułam za plecami chłodną ścianę mieszającą się z ciepłymi dłońmi Pierwotnego. Jego ciepły ,wilgotny język rozbudzał moje zmysły do niewyobrażalnego poziomu. Nigdy nie miałam go dosyć. A w tym momencie z każdą sekundą pragnęłam go coraz bardziej.
 Wsunęłam palce za szelki spodni pierwotnego przyciągając go bliżej siebie. W odpowiedzi Klaus jęknął z zadowolenia pogłębiając jeszcze bardziej pocałunek. Poczułam jak jego męskość napiera na mój brzuch . Zwykle nie robiłam takich rzeczy publicznie , a już na pewno nie w moim akademiku , na korytarzu i to w dodatku z nauczycielem. Bo jak by nie patrzeć to wszyscy myślą ,że wcześniej nie znałam Klausa i ,że to tylko profesorek , a nie śmiercionośna Pierwotna hybryda ,zabijająca z zimną krwią , bez mrugnięcia oka. Ale czy teraz też tak jest? Przez ostatnie kilka miesięcy, jeszcze w Mistic Falls Klaus bardzo się zmienił . 
Myślałam o Przeszłości i o tym jakby wyglądała przyszłość z Mikaelsonem podczas gdy on składał coraz to gorętsze pocałunki na moich ustach. 
Po jakimś, bliżej nieokreślonym czasie, Klaus oderwał się od moich ust , przygryzając na koniec dolną wargę ale tak ,że nie przebił jej kłami.
-W takim razie dobranoc, Caroline. Słodkich snów. -powiedziawszy to w wampirzym tempie zniknął mi z oczu . 
Weszłam do pokoju czując pustkę i swego rodzaju smutek. Jakby właśnie minęła najwspanialsza chwila w moim życiu. 
Coś w tym było. Jeszcze nigdy nie czułam się tak jak przy Klausie. 




Cześć wszystkim :)
Na wstępnie chciałam was przeprosić za tak długą nieobecność . Rozdział taki sobie ale myślę ,że może być . 
Chcę was poinformować również ,że teraz rozdziały będą trochę rzadziej (co dwa lub trzy tygodnie). Ponieważ jestem właśnie w pierwszej technikum. To już nie jest gimbaza ,że mogłam sobie gadać na lekcji albo olewać naukę . Za cztery lata matura i fajnie by było ją napisać. 
Tak więc komentujcie , oceniajcie , krytykować też możecie . 
Pozdrawiam wasza Caro <3