niedziela, 20 lipca 2014

Rozdział 14 "Przecież cię nie ugryzę ...chyba ,że tego chcesz."

Rozdział dedykuję Anonimom oraz wszystkim osobom , które komentują mojego bloga i go czytają . To wiele dla mnie znaczy . Nawet nie wiecie jaki dzisiaj miałam zaciesz kiedy zobaczyłam ,że jest 3326 wejść. 

CAROLINE

Cały czas stałam osłupiała nie mogąc zrobić nawet najmniejszego ruchu. Wciąż czułam dotyk jego miękkich pełnych warg na moim rozgrzanym policzku. Uśmiech nie schodził z mojej twarzy. Sama nie wiedziałam dlaczego ale od dłuższego czasu nie czułam się tak dobrze jak przy Klausie. Postanowiłam przestać się okłamywać ,że nienawidzę Pierwotnego. Musiałam przyjąć wreszcie do wiadomości ,że lubię go. Tak! Lubię! I nic więcej! A może jednak...? Nie! Lubię i tyle! Na tym koniec! Na razie kumple. A potem? Coś więcej? Nie! Co najwyżej przyjaciele! -Toczyłam kłótnię między głosami serca i rozumu, przy czym nadal szczerzyłam się jak głupia.
Musiałam ochłonąć. Wyjęłam z szafy piżamę oraz kuferek z kosmetykami i udałam się do łazienki wziąć długi zimny prysznic. 
Po mniej więcej godzinie w lodowatej wodzie ochłonęłam trochę i głos serca się trochę uspokoił. Zabrałam się za zmywanie talerzy a następnie zakorkowałam z powrotem butelkę z cudownym trunkiem, tą którą przyniósł Klaus , w której znajdowało się jeszcze trochę wina i odstawiłam ją na blat. Następnie pościeliłam łóżko i odpłynęłam w daleki sen. 

Sen Caroline



Nagle znalazłam się w ciemnym , gęstym lesie.Wszędzie panował mrok.Gdzieś nade mną jakaś sowa głośno pohukiwała. Uciekałam! Nie wiem dlaczego i nie wiem w jakim kierunku . Wiem tylko ,że bałam się jak jeszcze nigdy. Cały czas odwracałam się czy ktoś mnie nie goni. Próbowałam się skupić i dowiedzieć się przed czym tak właściwie uciekałam . Moim jedynym światłem były gwiazdy i księżyc w pełni. Zwykle to by mi wystarczyło dzięki moim wampirzym zdolnością i wyostrzonym zmysłom. Wtem usłyszałam wycie wilka a zaraz potem do niego dołączyły się kolejne wilki . Nie wiem ile dokładnie ich było ale mogłam spokojnie powiedzieć ,że było to niemałe stadko .


Przez to ciągłe oglądanie się za siebie w ogóle nie patrzyłam pod nogi przez co potknęłam się o wystający konar , a moja noga się zaklinowała.Zauważyłam również ,że z mojego nadgarstka zaczęła sączyć się krew wolnym strumieniem.Co dziwne rana nie chciała się zasklepić . Zupełnie jakbym była... człowiekiem. Wycie wilków stało się coraz głośniejsze, a odgłos łap zderzających się z podłożem coraz donośniejszy.Klatka piersiowa coraz szybciej podnosiła się i opadała niczym skrzydełka kolibra.Usłyszałam jak coś o dużej masie ciała mocno odbija się od ziemi. Zdążyłam tylko odwrócić głowę w stronę bestii i ujrzałam jego bursztynowe oczy. A następnie wilk wylądował na mojej klatce piersiowej i wygryzł zębiskami ostrymi jak brzytwa moje serce.
Obudziłam się zalana potem ciężko dysząc. Zerwałam się z łóżka i wyjęłam z lodówki wódkę, sok i kostki lodu. większe pół szklanki zapełniłam trunkiem dodając do tego trochę soku i mnóstwo kostek lodu. Lekko zamieszałam i wypiłam wszystko za jednym haustem. Najgorsze było to ,że poznała tego wilka.Wszędzie poznam te jego złociste oczy z ciemniejszymi promykami.
Odkąd zerwała z Tyler'em w ogóle o nim nie myślała , a już na pewno o nim nie śniła. Była przy jego przemianie , pomagała mu się kontrolować i przetrwać okres przemiany.Później była z nim w szczęśliwym związku ale on jak zwykle musiał to spieprzyć. 

                                                           RETROSPEKCJA
Pół roku temu.
Będąc w Grillu dowiedziałam się ,że Tyler wrócił z misji ratowania hybryd. O dziwo nie powiadomił mnie o przyjeździe . Pomyślałam ,że po prostu zapomniał albo mu się telefon rozładował ponieważ gdy dzwoniłam do niego kilka razy ,nie odbierał .Nie namyślając się długo udałam się do jego domu. Jak na dobrze wychowaną dziewczynę przystało zapukałam w drzwi i czekałam aż ktoś mi otworzy. Po chwili w drzwiach stanęła pani burmistrz, matka Tylera. Co w tym było najdziwniejsze uśmiechnęła się szeroko na mój widok. 
- Caroline , witaj . Jak miło cię widzieć. -"miło widzieć"?! Ta kobieta nienawidziła mnie odkąd pamiętam, a od czasu kiedy zaczęłam się spotykać z jej synem znienawidziła mnie jeszcze bardziej. Teraz rozmawiała ze mną jakbym była jej najlepszą przyjaciółką. 
-Dzień dobry pani Lockwood .Jest Tyler? 
- Dopiero co wrócił. -już chciałam wejść ale zagrodziła mi drogę .- Jest zmęczony ,teraz śpi.-odparła zmieszana. 
-Dobrze to ja przyjdę jak się obudzi. Proszę mu przekazać ,że byłam i aby do mnie później zadzwonił. -już chciałam odejść ale usłyszałam dzięki wampirzym zdolnością skrzypienie materaca i ciche jęki. Od razu poznałam czyj to był głos. 
W wampirzym tempie wyminęłam panią burmistrz , która nie specjalnie mnie powstrzymywała i wbiegłam do pokoju Tylera. To co zobaczyłam dosłownie ścięło mnie z nóg! Na łóżku "mój chłopak" pierdolił się z tą szmaciarą Hayley . W tej chwili mój cały świat się zawalił. Chłopak którego kochałam , przy którym trwałam w wielu trudnych chwilach teraz zdradzał mnie na moich oczach z suką , którą nazywał" swoją przyjaciółką" . Ciekawe ile jeszcze ma takich specjalnych przyjaciółek. 
  Z trudem powstrzymywałam zbierające w oczach łzy. Nie!-powiedziałam sobie twardo- Nie dam mu tej satysfakcji! 
W chwili gdy weszłam oboje skierowali wzrok na mnie. 
-Caro? A co ty tutaj robisz? -spytał z przerażeniem w oczach.
-Och! Nie martw się już wam nie przeszkadzam. Tak tylko do ciebie wpadłam zapytać jak było na wyjeździe .Dowiedziałam się ,że jesteś w mieście od przyjaciół bo przecież byłeś tak zajęty ,że nie raczyłeś zadzwonić. Myślałam ,że się stęskniłeś ale widzę ,że samotność ci nie doskwiera.-powiedziałam patrząc znacząco na tą sukę z dużymi oczami.
Wiedząc ,że już dłużej nie wytrzymam wybiegłam z pokoju kierując się w stronę wyjścia. Ponieważ łzy , którym dałam upust utrudniały mi widoczność biegłam w ludzkim tempie. Po chwili usłyszałam głos Taylera , który zastąpił mi drogę w hybrydzim tempie . Miał na sobie tylko spodnie.
-Caro, posłuchaj to nie tak jak myślisz... 
-Tak?! A jak ! Powiedz mi ,że nie nakryłam cię jak mnie zdradzasz! Że nie widziałam jak ruchasz w dupę tą dziwkę! Och! Jak romantycznie ! -uświadomiłam sobie z sarkazmem- Na pieska! Ona wilczek! Ty hybryda! Więc słucham! Powiedz mi ,że to co widziałam jest nieprawdą ! Że mam jakieś pieprzone zwidy!-Wykrzyczałam mu prosto w twarz , na co on tylko zwiesił głowę w geście poddania.
- Tak to prawda. - powiedział nieśmiało przegrany. -Ale ja cię kocham! Nie rozumiesz! To instynkt zwierzęcy! Ja mam potrzeby. Testosteron jest zbyt silny. Muszę go regulować inaczej wariuję.  
-Teraz masz kogoś kto ci w tym pomoże.-powiedziałam sarkastycznie. 
-Naprawdę Caro.Na początku byłem ci wierny ale to po prostu było silniejsze ode mnie.-tłumaczył się-To był tylko sex. Nic wielkiego. To ciebie kocham . To ty jesteś tą jedyną. 
-Nie jedyną jak się okazuje! Wiesz co?! Jak się kogoś kocha to się go nie zdradza!
-Błagam cię !Wybacz mi . Proszę. 
-Ile?! -spytałam resztkami sił.
-Co ,ile? 
-Ile razy mnie zdradziłeś!
-Kilka.Nie wiem.Dużo.- spuścił głowę.
-Kiedy pierwszy raz mnie zdradziłeś!?-spytałam opanowując łzy. 
-Mniej więcej tydzień od wyjazdu. 
-Tydzień!!-krzyknęłam z niedowierzaniem-To naprawdę się powstrzymywałeś.-prychnęłam.
-Nie wiesz jak to jest.Być wilkiem.
-Masz rację nie wiem. Ale wiem ,że nigdy nie zdradziłabym kogoś kogo kocham.Nie chcę cię już nigdy więcej widzieć. 
-Caro posłuchaj...
-Nie mów do mnie Caro! Pozwalam tak mówić tylko tym , których lubię, a ciebie nienawidzę!-rzekłam z pogardą po czym wyminęłam go i udałam się do wyjścia.W drzwiach nadal stała pani Lockwood z jeszcze większym uśmiechem na twarzy. 
-Już wychodzisz? Dopiero co przyszłaś.-rzekła z przesłodzoną uprzejmością. 
-Pewnie chce się pani aż skakać z radości. Prawda? - spytałam szczerze. 
-Daj spokój blondyneczko. Nie byłaś dla niego dość dobra. Ty i on to dwa różne światy. Już nie mogłam wytrzymać ,że umawia się z takim potworem jak ty. Powinnaś już dawno leżeć w grobie. Od chwili kiedy skończyło się twoje ludzkie życie. 
- Jak pani może tak mówić! Przecież pani mąż był wilkołakiem. Ma pani syna hybrydę czyli jest w połowie wampirem!
-To i tak o połowę mniej niż ty. Ty jesteś krwiopijcą , zabijającym z zimną krwią. A Tyler wreszcie trafił na odpowiednią dziewczynę. 
-Och tak ! Pasują do siebie idealnie. On dziwkarz ona kurwa. Para idealna.- kobieta stała z szeroko otwartymi ustami. Po prostu ją zatkało. Wykorzystałam to wymijając ją bez słowa pożegnania i w wampirzym tempie udałam się do domu, gdzie złość skierowana do rodziny Lockwood'ów zamieniła się w łzy smutku ,żalu, rozczarowania i przygnębienia.   

Doskonale pamiętałam tamten dzień jakby to było wczoraj.Od tamtej pory ciągle do mnie dzwonił z przeprosinami. Ale postanowiłam. Ten rozdział jest już dla mnie zamknięty. Koniec z Tylerem.Raz na zawsze. Teraz gdy pomyśle o nim mam to wspaniałe uczucie.Nicość. Teraz już nic nie czuję do tego parszywca. Czasami nawet się zastanawiam jak ja mogłam chodzić z kimś takim. Był ode mnie o wile niższy a do tego nawet nie był ładny. Co ja w nim widziałam. Cieszę się ,że już za nim nie tęsknię i nie cierpię. Zaraz po tym jak z nim zerwałam kilka razy byłam o włos od wyłączenia uczuć. ale nie zrobiłam tego tylko dlatego ,że stałabym się dokładnie tym kim nazwała mnie pani Lockwood. Krwiopijcom zabijającym z zimną krwią.
 Nie chcąc myśleć dalej o Tylerze swoje myśli skupiłam na czymś bardziej przyjemniejszym czyli o Klausie i mile spędzonym wieczorze w jego towarzystwie. Chwila! Caroline! Czy ty właśnie pomyślałaś ,że lubisz spędzać z nim czas?! Ech. Odkąd zaczęłam studiować coraz częściej toczę walkę z własnymi myślami. Nadal w dobrym humorze udałam się do łazienki z przygotowanymi ubraniami.
Po chwili wyszłam ubrana w czarne szpilki, granatową spódniczkę do połowy ud z koronką a do tego białą bluzkę ze sporym dekoltem.Na ramie zarzuciłam czarną torbę , tak aby pasowała do szpilek. Makijaż zrobiłam delikatny z wyjątkiem ust, które mocno podkreśliłam malinową szminkom.Włosy jak zwykle pozostawiłam rozpuszczone, tak aby loki mogły swobodnie spływać kaskadą na moje plecy. Szczerze to już dawno nie przejmowałam się wyglądem tak jak dziś.Tego dnia chciałam wyglądać rewelacyjnie. Wprost olśniewająco. Nie wiem dla czego ale czułam ,że dziś jest mój szczęśliwy dzień. Spojrzałam na zegarek . Zostało mi piętnaście minut to pierwszej lekcji. Szybko opróżniłam woreczek krwi AB Rh- ,która swoją drogą smakowała jak sok cytrynowy i brokuły w jednym czyli nie za pysznie ale dało się zjeść. Następnie wybiegłam z domu i jak tylko szybko się dało udałam się do szkoły .Szpilki i krótka , obcisła spódniczka trochę utrudniały bieg ale na szczęście nie spóźniłam się na zajęcia. 
Kilka godzin później.
Właśnie szłam na moją ostatnią lekcję.Ale ten dzień szybko mija. Jak na nieszczęście , albo i szczęście ,bo przynajmniej nie będzie nudno ostatnią lekcję miałam z Klausem. Nagle usłyszałam" Wake me up"- Avicii co oznaczało ,że ktoś do mnie dzwoni. Szybko złapałam za torebkę i zaczęłam ją przeszukiwać. Puder, szminka, błyszczyk, chusteczki, zeszyt, długopis... Właśnie stwierdziłam ,że przydałoby się tu posprzątać. W chwili gdy już myślałam ,że ten ktoś się rozłączy udało mi się znaleźć telefon i w porę odebrać bez patrzenia na to kto dzwoni. 
-Halo?- powiedziałam.
- Hej. W skali od jeden do dziesięć jak bardzo mnie nienawidzisz?-usłyszałam pełen skruchy głos Rebeki. 
-Powiedzmy ,że osiem. Ale tylko dlatego,że nie powiedziałaś mi ,że wyjeżdżasz.-powiedziałam z entuzjazmem.
-Czyli mam rozumieć ,że się nie gniewasz? 
-Jasne ,że nie . Więc teraz mów gdzie właściwie jesteś.
- Dokładnie nie wiem. Stefan mnie wywiózł do jakiegoś lasu, nad jezioro. Mówię ci Caro tu jest wprost cudownie. -rzekła radosnym tonem.
-To kiedy wracasz? 
-Najchętniej nigdy . 
-Ej ! Bo się obrażę!-powiedziałam z oburzeniem . 
-Musisz kiedyś tu przyjechać. Tu jest fantastycznie. A co u ciebie? Sorry, że wysłałam ci Klausa, ale nie miałam nikogo innego pod ręką.Mam nadzieję ,że cię zbytnio nie zanudził. 
-Zanudził?! Nie wręcz przeciwnie. Dowiedziałam się kilku ciekawych i dość kontrowersyjnych rzeczy.-powiedziałam rzeczowym tonem.
-Cieszę się niezmiernie. Szczerze to już myślałam ,że tym razem trafię do trumny przez ciebie, albo co gorsza od razu urwiesz mi łeb za to,że cię wrobiłam w wieczór z Klausem.-zaśmiała się po czym usłyszałam jak bierze głęboki haust powietrza i krzyczy. - Stefan! Masz mnie w tej chwili postawić na ziemi ! Czy to jest jasne?! - na co on tylko zaśmiał się w odpowiedzi.- Nie widzisz ,że rozmawiam z Caro przez telefon?- następnie usłyszałam,szum i głos Stefana. 
-Hej Caro. Słuchaj Beka nie może teraz rozmawiać,bo jest zajęta.Pa. 
Nawet nie zdążyłam się pożegnać a już usłyszałam dźwięk oznaczający koniec połączenia. Nawet nie spostrzegłam jak szybko korytarz opustoszał.Zostało tylko kilka osób. Najszybciej jak tylko mogłam pobiegłam w kierunku swojej klasy.
Na szczęście lekcje się jeszcze nie zaczęły. Właśnie ostatni student wchodził do sali a mnie dzieliło dobrych kilkanaście metrów. Biegłam najszybciej jak się dało w duchu żałując ,że nie założyłam dziś trampek albo balerin .
Zostało mi tylko kilka metrów gdy zobaczyłam jak "profesor Mikaelson" zamyka drzwi. Gdy mnie zobaczył otworzył szeroko drzwi i uśmiechnął się do mnie uroczo. 
-Witam moją ulubioną studentkę .-szepnął.
-Z czego się tak śmiejesz. Przecież się nie spóźniłam. 
-Czyżby? Jest już po dzwonku.-rzekł rozbawiony.
-Ale lekcje się jeszcze nie zaczęły. -powiedziałam hardo. 
-Pięknie wyglądasz. A tak na przyszłość to wolę już żebyś się spóźniła na zajęcia niż żebyś sobie złamała kark na tych szczudłach.-zerknął znacząco na moje buty.
- Doprawdy ,bardzo śmieszne. -przewróciłam oczami.-Możemy zaczynać zajęcia ? Ludzie zaczynają się na nas gapić.- wyminęłam go bez słowa, weszłam po schodkach i zajęłam moje stałe miejsce w drugim rzędzie. Za to Klaus wrócił do biurka i zaczął mówić głośno , tak aby cała sala go usłyszała. 
- Witam wszystkich. Dziś rozdam wam ćwiczenia sprawdzające waszą wiedzę . Pomogą wam przygotować się do zbliżającej się sesji. Również dzięki niemu będę wiedział jakie poczyniliście postępy. -Co?! I ja się o tym dowiaduję dopiero teraz?! 
Ugh. Mam go dość. Mógł mi przecież powiedzieć o tym wczoraj. Tak po znajomości.Kompletnie nic nie umiem.W dodatku będzie to miało wpływ na ocenę semestralną a ja chciałabym mieć jak najlepsze wyniki.Po za tym  dobrze by było coś napisać.Cokolwiek.Już niedługo sesja a ja praktycznie nic nie umiem. Tylko kilka ciekawostek zapamiętanych z lekcji.  W dodatku mam lekkiego kaca spowodowanego trzema butelkami wypitego wina wspólnie z Klausem. Szybko nabazgrałam na karteczce najważniejsze daty i kilka ważniejszych artystów , które miałam zapisane w zeszycie po czym schowałam ściągę do piórnika.Stary trik jeszcze z gimnazjum. 
Patrzyłam jak hybryda rozdaje kartki i kątem oka dostrzegłam kilka rysunków, których kompletnie nie kojarzę. Po chwili Klaus przystanął koło mojej ławki i wręczył mi test. Uśmiechnął się przy tym jednym ze swoich najpiękniejszych uśmiechów i ułożył usta w nieme "życzę powodzenia". W zamian za to posłałam mu groźne spojrzenie mówiące "Zabiłabym cię gdyby nie to ,że ja również bym umarła"
Spojrzałam na test i właśnie zdałam sobie sprawę z tego jak niewiele umiem.Wzięłam głęboki wdech.-Caroline skup się.-powtarzałam sobie stanowczo w myślach jak mantrę.Wzięłam się w garść i zaczęłam czytać zadania jeszcze raz. Pełne skupienie.
Ćwiczenie pierwsze.Który wiek uważany jest za koniec starożytności.A pod tym cztery odpowiedzi aIII,bIV,cV,dVI .Jak to mówią nie wiesz co strzelaj w b- pomyślałam. i nagle w mojej głowie rozbrzmiał głos z wyraźnym brytyjskim akcentem.
Na tej zasadzie daleko nie zajedziesz, kochana. Odpowiedź c V wiek.
Wyprostowałam się jak struna i zaczęłam się rozglądać po sali czy aby nie mam omamów.Spojrzenia moje i Klausa się skrzyżowały.Siedział wygodnie na krześlez założonymi rękami i posłał mi delikatny uśmiech. Następnie wysłał mi w myślach kolejną wiadomość.-Kolejne zadanie.
-Przestań.-pomyślałam wiedząc ,że czyta mi w myślach.
-Co przestań? Mi się nudzi, a ty potrzebujesz pomocy. -tak oto zaczęła się nasza kłótnia w myślach.
-Poradzę sobie sama.
-Już to widzę. 
-Chyba na tym polegał ten test czyż nie? Na sprawdzeniu mojej wiedzy i umiejętności. 
-No dobra jak chcesz . W takim razie radź sobie sama. 
-Żebyś wiedział ,że sobie poradzę. 
-Dobrze , ale pamiętaj ,że zostało ci pół godziny i cała strona zadań. 
Spojrzałam na zegarek . O kurwa , faktycznie.Przez to,że ciągle się na mnie gapił nie mogłam się skupić na egzaminie i całkowicie zapomniałam o ograniczeniach czasowych. Wzięłam się w garść i kontynuowałam pisanie. Chciałam zaznaczyć odpowiedź b , którą obstawiałam jako prawidłową ale w końcu natura perfekcjonalistki wygrała i zaznaczyłam odpowiedź c którą podpowiedział mi Klaus. Następne zadanie. Podaj przynajmniej dwóch malarzy średniowiecznych.
Przypomniałam sobie ,że na szczęście mam kilku takich malarzy zapisanych na ściądze.Spojrzałam na Klausa , który rozglądał się po sali i nie zwracał w tej chwili na mnie najmniejszej uwagi. Delikatnie rozchyliłam piórnik za pomocą długopisa abym mogła lepiej czytać . Dzięki wampirzym zdolnościom zajęło mi to dosłownie sekundę. Szybko napisałam dwa imiona i nazwiska na kartce czyli Guido di Pietro da Mugello  Giotto di Bondone.Następnie odetchnęłam z ulgą ,że nie zostałam przyłapana przez Klausa. Znów rozbrzmiał brytyjski akcent w mojej głowie. 
-Nie do końca , kochana. Myślisz ,że nie widziałem tego jak ściągasz? 
-Tak. Tak właśnie myślałam. 
-Zdajesz sobie sprawę,że mógłbym ci w tej chwili zabrać kartkę , a nawet wysłać do rektora?
-Nie zrobisz tego!-Spojrzałam mu srogo w oczy. 
-Podaj choć jeden powód dla którego miałbym tego nie robić. 
-Dla tego,że ja cię lubię i ty mnie lubisz.-Wiedziałam,ze hybryda jest nieobliczalny a za ściąganie w tak prestiżowej szkole mogłabym nawet wylecieć. Wysłałam mu w myślach wiadomość i uśmiechnęłam się radośnie.Na co on odwdzięczył mi się tym samym. 
-Tak, to dobry powód . Radzę ci się pośpieszyć.Zostało ci pięć minut , kochana.
O cholera.Szybko wypełniłam resztę testu i dosłownie w porę się uwinęłam. Trochę wiedziałam , trochę strzelałam. W końcu zadzwonił dzwonek i zwróciłam się w kierunku wyjścia.Nagle poczułam uścisk na nadgarstku i męski głos z brytyjskim akcentem.Zauważyłam również ,że wszyscy się ulotnili z sali i zostaliśmy całkiem sami.
-Zaczekaj,kochana. Mam do ciebie kilka pytań. 
-Pytaj. -odparłam lekko. 
-Ale nie tutaj. To są twoje ostatnie zajęcia? 
-Tak , a co to ma do rzeczy? -spytałam podejrzliwie. -Zamierzasz mnie porwać? 
-Kusząca oferta ale myślę ,że gdybym to zrobił to Beka by mnie zabiła, albo co najmniej zasztyletowała.Zamierzam cię gdzieś zabrać.
-Gdzie? 
-Zabiorę cię do miejsca , w którym jeszcze nigdy nie byłaś. -rzekł tajemniczo.
-Aha jasne. Gdzie? Na Brodway? -prychnęłam.
-Trochę za daleko i nie zdążyłabyś jutro na zajęcia. Na Brodway możemy polecieć w weekend jeśli chcesz. Za to dziś zabieram cię do miejsca , które znacznie umila to miejsce.-machnął ręką pokazując ,że chodzi mu o szkołę. -po chwili dodał-No choć kochana, będzie fajnie.Przecież cię nie ugryzę ...chyba,że tego chcesz?-posłał mi łobuzerskie spojrzenie.
-Tak , wiesz pragnę tego , marzę tylko o tym abyś mnie ugryzł i aby skończyła się moja wampirza egzystencja.-przewróciłam oczami.-No dobra jestem ci to winna za to ,że mnie nie zdemaskowałeś .Chodźmy.  
Następnie udaliśmy się do wyjścia i już chciałam skręcić w małą drużkę prowadzącą do bramki ale Klaus skręcił w drugą stronę.
-Gdzie idziemy?
-Na parking.Zaparkowałem tam auto. 
-Po co ?Jeśli chcesz pogadać to tuż za rogiem jest miła kawiarenka. Albo możemy iść do parku. 
-Spokojnie to nie porwanie. Zaufaj mi. - zaufać?! Jeszcze dwa miesiące temu bym mu wygarnęła,że nigdy mu nie zaufam. A teraz? Zastanawiam się czy to co do niego czuję to nienawiść czy ...z resztą nie ważne .
-Ok. Chodźmy na ten parking.-przewróciłam teatralnie oczami , mając nadzieję ,że nie czytał przed chwilą w moich myślach. 
Bez trudu znalazł swoje auto i jak zwykle otworzył mi drzwi.Co jednocześnie było szarmanckie, miłe i w jakimś stopniu pociągające w nim.Jak i denerwujące ponieważ przyćmiewało kobiecą siłę i niezależność. 
Podczas jazdy cały czas się ze mnie śmiał z tego ,że ściągałam i jak się okazało widział jak za każdym razem ściągałam z piórnika albo" szukałam inspiracji" od szkolnych kujonów siedzących przede mną.Po jakiś dwudziestu minutach dojechaliśmy do małej restauracji .
-Jesteśmy na miejscu. -powiedział i zgasił silnik samochodu. 
Nie zdążyłam nawet złapać za klamkę bo już drzwi stały przede mną otworem a obok nich uśmiechnięty Klaus z wyciągniętą ręką. Ujęłam ją i pozwoliłam się poprowadzić do budynku.
Wnętrze było przytulnie urządzone . Ściany w ciepłym pomarańczowym kolorze z elementami żółci i czerwieni .Wszędzie stały stoliki z ciemnego drewna, przykryte białym obrusem na którym stał bukiet z różowych goździków w białym porcelanowym flakoniku. Krzesła były zrobione z takiego samego drewna co stoliki , na których były białe poduszki aby wygodniej się siedziało.W powietrzu rozchodził się zapach lawendy i goździków. Podłoga była wykonana z żółtych płytek.W lokalu wszędzie siedzieli starzy ludzie lub w średnim wieku. 
- Miło tutaj .Nie wiedziałam o istnieniu tego miejsca. 
-Mało kto wie. Właścicielce zależy na atmosferze tego miejsca. Zależy jej na spokoju . 
W tej chwili podeszłą do nas radosna starsza pani ubrana w sweter w serek i biały fartuszek.
-Witam panie Mikaelson. Dawno pana u nas nie było , widzę ,że nie jest pan sam. 
- Tak to jest panna Forbes. Caroline- zwrócił się do mnie - poznaj panią Bradley. 
- Miło mi. - powiedziałam. 
- Usiądźcie zaraz przyniosę menu.-powiedziała i udała się na zaplecze. 
Za to my skierowaliśmy się do stolika dla dwóch osób przy oknie. 
- W takim razie o co chciałeś mnie spytać? -spytałam.
-Przede wszystkim chciałem cię wyciągnąć na kawę. A co do pytań to mam jedno szczegółowe.Czemu nie chciałaś abym ci pomógł tylko wolałaś ściągać?
-Po pierwsze nie lubię jak mi wchodzisz do głowy. Czy to jest jasne?! Obiecaj ,że nie będziesz mi czytał w myślach.
- Ok . Jest tylko jeden sposób abym ci nie czytał w myślach. 
-Jaki?!
-Wróć do natury. Zacznij używać swoich pięknych ząbków. - tym momencie podeszła do nas pani Bradley i podała nam menu.Po chwili się spytała.
- Wybraliście już coś? 
-Poproszę herbatę i ciasto.-powiedziałam.
-Jakie? 
-Może być szarlotka.
-A dla ciebie? -kobieta zwróciła się do hybrydy.
-Espresso i szarlotka.-pani Bradley zapisała zamówienie i poszła do kuchni.
-Wracając do rozmowy . Nie , nie zmienię swojej diety. -rzekłam stanowczym tonem.
-Nadal nie odpowiedziałaś na moje pytanie. Czemu nie chciałaś mojej pomocy. 
- Bo tak! 
-Ach te kobiety i ich odpowiedzi. -burknął pod nosem. 
-Jak widać poradziłam sobie świetnie bez twojej pomocy. 
-A to się okaże .Jeszcze dziś postaram się sprawdzić twój test.
Po chwili kelnerka przyniosła nam dwie szarlotki , kawę i herbatę. 
Zaczekałam ,aż herbata zrobi się czarna jak smoła , następnie wsypałam dwie i pół łyżeczki cukru aby złagodzić gorzki smak i wlałam odrobinę mleka dla lepszego smaku i wyglądu.Całość dopełniłam cienkim plasterkiem cytryny. Spojrzałam na Klausa , który  nieudolnie próbował stłumić śmiech.
-Co cię tak śmieszy?! 
-Wybacz kochana ale jeszcze nigdy nie widziałem aby ktoś poświęcał tyle czasu zwykłej herbacie. - zgromiłam go wzrokiem.- Jesteś piękna gdy się złościsz. -przewróciłam oczami. 
- A gdy jestem opanowana to niby jestem brzydka? 
-Oczywiście ,że nie . Mówię tylko ,że najczęściej cię widzę gdy się na mnie złościsz. 
-Widocznie miałam powody. Za to ty nie musisz się tak na mnie ciągle patrzeć na wykładach , a już w szczególności na testach.
-Po to abyś mogła ściągać? 
-Nie tylko.
-A co jeszcze? 
-Nic po prostu rozpraszasz mnie. Nie mogę się skupić, przez ciebie!-rzuciłam oskarżycielsko tłumiąc śmiech.
- Rozpraszam cię?Hmm...Miło mi to słyszeć. A co cię tak onieśmiela? Mój charakter czy urok osobisty? -spytał zaczepnie. 
- Hmmm...-udałam zamyślenie- W sumie jak na tysiąc lat to całkiem nieźle się trzymasz. 
-Powiem ci coś w sekrecie kochana. -wyszeptał.- Tak naprawdę mam tysiąc pięć lat.
"Tylko nikomu ani słowa"
Powiedział na co ja wybuchłam gromkim śmiechem.-Tylko nikomu ani słowa.-Przyłożył palec do ust.

-To chyba już najwyższy czas panie profesorze iść na emeryturę.
-Nie ma się z czego śmiać młoda damo.- zgarbił się i położył sobie rękę na plecach, a do tego udał zachrypnięty głos przez co brzmiał i wyglądał jak stary dziadek. 
Jakiś obcy mężczyzna z laską wyglądający na jakieś 80 lat odwrócił się w naszą stronę i posłał nam karcące spojrzenie.Następnie usłyszałam jak mówi do kolegi"Ach te dzieciaki! Zero szacunku dla starszych"
- Nie chcę nic mówić ,Klaus ale obawiam się ,że jak zaraz stąd nie wyjdziemy to ten staruszek przebije nas tą drewnianą laską . -udałam przerażoną. 
-Chyba masz racje. A w dodatku nie byłbym w stanie ci pomóc. Tysiąc hybryd nie równa się z tymi starymi kośćmi , a w dodatku ma ...gazetę. Śmiercionośną broń na takich jak my. -zrobił wielkie oczy. 
-Zbierajmy się , robi się już późno. Jutro mam zajęcia z takim jednym profesorkiem , który nie powiedział mi o egzaminie choć znamy się dość dobrze. Ciemny blondyn, niebieskie oczy , dosyć wysoki...Kojarzysz? -spytałam sarkastycznie.
-Oj,kochana nie obrażaj się . Nie mogłem ci o tym powiedzieć.Byłem ciekawy twojej reakcji, a poza tym ciekawe co zapamiętałaś z wczorajszego wieczoru. 
- Uwierz mi .Na teście nie było tego co umiem.
-Coś mi się wydaje ,że poszło ci fantastycznie. A teraz odwiozę cię do domu bo czeka mnie jeszcze cała góra testów do sprawdzenia. -Zjedliśmy ciasto , dopiliśmy napoje i zbieraliśmy się do wyjścia.
Zostawił dość duży napiwek w karcie dań a następnie wyszliśmy i Pierwotny otworzył mi drzwi od samochodu.Pod akademikiem byliśmy jakieś dwadzieścia minut później. 
-Dzięki Klaus za mile spędzone popołudnie.-powiedziałam i pocałowałam go delikatnie w policzek czując kilkudniowy zarost co tylko dodawało mu męskości.-Do zobaczenia jutro. 
-Już nie mogę się doczekać . -powiedział.
Wyszłam zamykając za sobą drzwi.


  CZYTASZ = SKOMENTUJ

Łapcie nowy rozdział . Piszcie w komentarzu co o nim sądzicie. Proszę o szczere komentarze nawet jeśli miałyby być negatywne. Jeśli sądzicie ,że jest do dupy to napiszcie ,że jest do dupy. Jak czegoś wam brakuje to też piszcie to coś dodam, coś odejmę i będzie idealnie.Początek wyszedł mi dosyć nudno.Co do retrospekcji to szczerze mówiąc nie lubię ich czytać ani pisać, chciałam aby nie wyszły zbyt nudno.   Jak wam mijają wakacje? U mnie upał.Na taką pogodę najlepsze lody .Przepraszam ,że tak długo nie dodawałam ale ostatnio nie mam za bardzo jak pisać.
   

5 komentarzy:

  1. Moim zdaniem świetny!Pozdrawiam ,czekam z niecierpliwością na następny rozdział!Mam na dzieję że się pojawi się na weekend

    OdpowiedzUsuń
  2. Cud miod i malinka ;-) Rozdzial genialny, tez n.lubie n.zapowiedzianych sprawdzianow:-) Zycze duzo weny, i licze ze szybciutko dodasz nowy rozdzial

    OdpowiedzUsuń
  3. Wspaniały rozdział , cały przesiąknięty Klaroline jak lubię oby następne takie też byli
    do zobaczenie w następnym , życzę dużo dużo dużo dużo weny

    OdpowiedzUsuń
  4. Swietny.
    Ale mi tego brakowalo. 2 tyg. bez internetu.
    Kochana Klaroline <3
    Tez bym chciala zeby mi ktos na testach podpowiadal :)
    Uwielbi ich ,,klotnie'', a z tym sciaganiem bylo swietne.
    Poprostu brak slow tak piekne.
    Weny i milych, goracych wakacji zycze oraz na kolejny czekam ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Rozdział świetny uwielbiam przekomarzanie Klausa z Caroline jestem ciekawa jak oceni jej test ;D Pozdrawiam i duuuużo weny życzę ;)

    OdpowiedzUsuń