CAROLINE.
Przez całą noc nie mogłam usnąć . Ciągle myślałam , że to ja mogłam już nie żyć. Normalnie gdy nie mogłam spać chodziłam pobiegać do parku, ale w takiej sytuacji bałam się , że ten ktoś znowu mnie zaatakuje , ale tym razem skutecznie. Nawet nie wiedziałam kim on lub ona jest. W pokoju nadal unosił się zapach sprawcy. Wydawał mi się dziwnie znajomy . Jakbym kiedyś już go poznała. Do tego wszystkiego dochodził jeszcze pierwotny.Czy aby na pewno się o mnie martwił? Czy mówił to szczerze? Czego on ode mnie chce? A co najgorsze. Czemu ja wciąż o nim myślę i to w dodatku coraz intensywniej?
Nie mogłam wytrzymać. Zerwałam się z łóżka , zegar wskazywał kwadrans po trzeciej. Spojrzałam przez okno i znieruchomiałam. Po drugiej stronie ulicy stał jakiś facet i centralnie wpatrywał się we mnie. Stał w wąskiej uliczce między dwoma budynkami. Nie widziałam twarzy ponieważ skrył ją w cieniu. Ale ta postawa, ten zarys ciała. Nie mogłam skojarzyć. Nagle po ulicy przejechał jakiś tir i gdy spojrzałam znowu ...Po mężczyźnie nie było ani śladu. Jakby wyparował. A może mi się to wszystko tylko wydawało? Ale nie to nie możliwe...
Poszłam do lodówki i wyjęłam piwo. Jedną ręką otworzyłam butelkę i wypiłam zawartość na odstresowanie po ciężkim dniu następnie wróciłam do łóżka i odpłynęłam w blogi sen.
KLAUS
Siedziałem w fotelu , oglądałem mecz i zastanawiałem się jak mógłbym chronić Caroline. Nagle do głowy wpadł mi genialny pomysł. Cóż innego mogłem zrobić Byłem bezradny. Wyjąłem telefon i wpisałem numer.
- Hej, Klaus.
-Alex. Weź ze sobą kilku chłopaków i przyjeżdżaj natychmiast do Dark Hill* . Wyślę ci adres sms-em.Masz być u mnie w domu z samego rana. Czy to jest jasne?
-Ale po co?
-Czy to jest jasne!?- spytałem ponaglająco. Nienawidziłem gdy ktoś zadawał tak niedorzeczne pytania.
- Tak jasne. -odparł pokonany.
- Dobrze.- rozłączyłem się.
To jedyne co mogłem zrobić. Dać Caroline osobistą ochronę hybryd.Wysłałem Alex'owi sms z adresem mojego domu. Już nieco bardziej spokojny o moją ukochaną poszedłem do łóżka.
Bladym świtem obudziło mnie głośne walenie do drzwi.
- Już otwieram , otwieram !-krzyknąłem i wywlokłem się z łóżka. Idąc do drzwi jeszcze uderzyłem stopą o kilka szafek i stolików. Za każdym razem siarczyście zakląłem.
Otworzyłem drzwi. Przed domem stał Alex i kilka innych hybryd.Zaprowadziłem ich do salonu i kazałem aby się rozgościli.
-Więc ,Klaus do rzeczy. Po co kazałeś nam tu przyjechać? - spytał jeden z nich.
- Powiedzmy , że się stęskniłem.
- I po to dzwoniłeś do mnie w środku nocy? - odezwał się Alex.
- Macie za zadanie chronić jedną bardzo ważną wampirzycę. Oto jej zdjęcie. - rzuciłem na stolik zdjęcie Caroline , które zrobiłem jeszcze w Vegas.
Od razu zaczęły się dość wulgarne komplementy na temat jej urody i wdzięku więc dodałem.
-Chronić , nie dotykać! Jeśli którykolwiek z was ją dotknie tam gdzie nie trzeba lub co gorsza skrzywdzi będzie miał do czynienia ze mną!- krew się we mnie zagotowała.
-Dobra, spoko , czaimy . Jest twoja. Spokojnie.- powiedzieli i unieśli ręce w obronnym geście.
- Aha i jeszcze jedno . Róbcie to tak aby nikt się nie zorientował , że ją chronicie.
-Czyli , że co? Mamy się trzymać na odległość?
- Na razie tak.A teraz idźcie pod akademik. Za niedługo będzie szła na zajęcia.
-Domyślam się , że zostaniemy tu trochę więc gdzie będziemy mieszkać ? Tu?
-Załatwię wam miejsca w akademiku. Będziecie mogli ją bardziej chronić. A teraz idźcie.
Posłusznie opuścili mój dom. Wróciłem na górę i ubrałem się w wygodne dresy i bluzkę z krótkim rękawem. Do tego włożyłem adidasy i udałem się na polowanie. Nie mogę pozwolić na to aby przypadkowa osoba zobaczyła na moim ubraniu ślady krwi. Całe szczęście , że mój dom jest otoczony lasem.
Godzinę później.
Właśnie skończyłem swoją dzisiejszą ostatnią ofiarę. Wróciłem do domu i zmyłem z twarzy resztki krwi. Następnie przebrałem się w czarne obcisłe spodnie i granatową koszulę . Następnie wsiadłem do samochodu i ruszyłem do pracy.
CAROLINE
Obudziło mnie głośne dzwonienie budzika oraz mocne szarpanie Rebeki. Otworzyłam zaspane oczy.
-Caroline obudź się . Ten cholerny budzik nie daje mi spokoju. A tak w ogóle to zaraz spóźnisz się na zajęcia.
Spojrzałam na zegarek . Zostało mi 10 minut do rozpoczęcia zajęć. Zerwałam się z łóżka w mgnieniu oka.
- A ty jak się czujesz? Przepraszam za wczoraj.
Jak nigdy czesanie i mycie zębów zajęły mi dwie minuty.
-Za co ty mnie dziewczyno przepraszasz?
Wzięłam pierwsze lepsze dżinsy z szafy i białą bokserkę , a do tego baleriny .
-No bo ten kołek powinien mnie trafić.
- Ten kołek nikogo nie powinien trafić. Lepiej mnie niż ciebie. Gdyby cię trafił już byś nie żyła.
- Wiem ale...
-Żadnego ale . A teraz zmykaj na zajęcia , bo już jesteś spóźniona. -spojrzała znacząco na zegarek , który wskazywał 8:00.
Zdążyłam wrzucić do torby jeden woreczek krwi i wybiegłam z domu. Przez całą drogę powstrzymywałam się od wampirzego tempa . Cały czas czułam się obserwowana. Ale za każdym razem gdy się odwróciłam nikogo za mną nie było i za każdym razem przechodził mnie zimny dreszcz. Instynkt kazał mi uciekać ale go po części zignorowałam i szybkim krokiem weszłam na uczelnię.
Na zajęcia wbiegłam z lekkim opóźnieniem. Jak na złość pierwszą lekcję miałam z Klausem.
-Witam spóźnialską studentkę . Jak miło , że zaszczyciła nas pani swoją obecnością.
- Daruj sobie. Musimy porozmawiać .- wyszeptałam siadając na miejscu.
Chyba przekonała go powaga w moim głosie , bo mina mu zrzedła i przestał mi docinać.
Przez dwie godziny gadał o stylach malarskich w XII wieku. Pisałam notatki , ale myślami byłam całkowicie gdzie indziej. Myślałam o tym kto mógł mi to zrobić i co ja mu takiego złego zrobiłam. W dodatku ten facet w tej ciemnej uliczce i to uczucie , że ktoś mnie obserwuje. To było nie do zniesienia . Miałam już tego wszystkiego dość. Postanowiłam powiedzieć o tym wszystkim Klausowi. Może on ma choć trochę pojęcia , lub jakiekolwiek podejrzenia kto mógł mi to zrobić.
Moje rozmyślania przerwał dzwonek.
-Dziękuję wszystkim . Do widzenia państwu.Panno Forbes proszę zostać jeszcze chwilę na przerwie. Chciałbym porozmawiać o pańskich postępach w nauce.
Zaczekałam aż wszyscy wyjdą z klasy i dopiero wtedy podeszłam do niego. Pierwotny niedbale opierał się o biurko.
-Więc w takim razie o czym chciałaś ze mną porozmawiać, kochana?
- Wiem ,że to może się wydawać dziwne i pewnie popadam w paranoję , ale po wczorajszym wydarzeniu...
-O co chodzi? Spokojnie.Już dobrze.
- Mam wrażenie , że ktoś mnie obserwuje. Zauważyłam nawet jednego gościa.
-Aha. Już wiem o co chodzi. Miałem ci dziś powiedzieć.
-O czym?!
- Sprowadziłem kilka hybryd aby cię pilnowały. Nie chciałaś u mnie zamieszkać , w takim razie znalazłem inny sposób aby cię chronić.
-Że co?! Przecież ci mówiłam , ze sama mogę się obronić.
- No właśnie nie potrafisz. Wiedziałem , że tak będzie.
-Jestem wampirem .
-Ale jeszcze młodym. Dla ludzi jesteś sporym zagrożeniem , ale dla innych wampirów ... -pokręcił przecząco głową.
- To przynajmniej daj spać swoim pieskom w nocy i powiedz im aby tak się na mnie nie gapiły w środku nocy.
- Czekaj, czekaj ... Jak to w środku nocy? -wydawał się zmieszany.
-Normalnie o trzeciej w nocy.
- Hybrydy przyjechały do miasta z samego rana . Tak koło szóstej. To na pewno nie byli oni.
- Jak to nie? Przecież skoro to nie oni...?-chwila grozy- To kto?
- Nie wiem , ale boję się o ciebie jeszcze bardziej.
-Naprawdę nie musisz. Jestem samodzielna.
- Ech , te kobiety XXI wieku. O czym to ja mówiłem na ostatnich zajęciach?
- Nie wiem , może zapytamy Amber albo Alison . Uuu .A może Jace'a? - spytałam figlarnie. -A no tak . Zapomniałam , że wszystkim wymazałeś pamięć.
- To nie czas na żarty .Naprawdę nalegam abyś przeniosła się do mnie.
-Nic mi nie będzie. Idę na przerwę. - Chciałam wyjść ale gdy tylko się odwróciłam , od razu wpadłam na jego umięśnioną klatkę piersiową.
-Nic ci nie będzie? Caroline czy ty słyszysz samą siebie? Jeszcze wczoraj chcieli cię zabić! Czego nie rozumiesz w " Żegnaj Caroline"?!
- To mnie zabiją i tyle . O jednego potwora mniej na tym świecie.-Momentalnie przypomniałam sobie moją ostatnią rozmowę z mamą przez telefon. W moich oczach zbierały łzy.
- Oj, kochana .- powiedział delikatnie cichym głosem- Nie jesteś potworem . - wyciągnął dłoń i starł niesforną łzę ,spływającą po moim policzku.
-A właśnie ,że jestem! Wszyscy tak uważają .Mama, przyjaciele i wszyscy którzy wiedzą , że jestem wampirem.
- Ja tak nie uważam , Rebekah też nie , a już na pewno nie ci przyjaciele , którzy sami są wampirami. A poza tym skoro ty uważasz się za potwora to co ja mam powiedzieć? - uśmiechnął się do mnie pocieszająco.
Nagle naszła mnie niepohamowana potrzeba aby się do kogoś przytulić. Bez słowa podeszłam do niego i wtuliłam się w jego umięśniony tors. Od razu cały się spiął tak , że myślałam że zaraz nie odepchnie. Widocznie zaskoczyła go moja reakcja. Ale już po chwili mocno objął mnie ramionami i przytulił jeszcze mocniej. Potrzebowałam tego ciepła , które zawsze od niego emanowało , siły która aż od niego biła. Po prostu potrzebowałam wsparcia i zrozumienia.
- Nigdy więcej nie mów , że jesteś potworem . Z całą pewnością nim nie jesteś . Wręcz przeciwnie.Jesteś najlepszą osobą jaką znam, niczym anioł.Ty nawet ludzi nie zabijasz.Jesteś moim aniołem.
- Taa, jasne aniołem. Chyba ciemności , albo śmierci.
- Nie można być aniołem śmierci , kiedy się nikogo nie zabiło.
- Zabiłam raz . Zaraz po przemianie , jednego faceta. - łzy znowu zaczęły lecieć na myśl , że jestem morderczynią .
-Ja zabiłem więcej razy w ciągu tego , a właściwie tamtego tygodnia. Bo zabroniłaś mi się żywić na ludziach. Zostało jeszcze ciężkie trzy tygodnie. - westchnął teatralnie na co się roześmiałam przez łzy, które co chwila ścierał.
- Pewnie tak tylko mówisz aby mnie pocieszyć. - nie wiem jak to robił , ale zawsze umiał mnie pocieszyć. Umiał mnie rozśmieszyć jak mało kto.
- Po części ale to szczera prawda.
W tym momencie otworzyły się drzwi i usłyszałam ,że zaczęli wchodzić studenci na następne zajęcia.Nawet nie usłyszałam dzwonka na lekcje. W wampirzym tempie oderwałam się od Klausa i stanęłam jakieś dwa metry od niego.
- Dziękuję profesorze. Bardzo mi pan pomógł .- rzekłam zdenerwowana, że ktoś mógł nas zobaczyć ale chyba nikt nic nie widział.
- Proszę bardzo. Zawsze chętnie służę pomocą .
Uśmiechnęłam się jeszcze do niego słabo i pognałam na swoje zajęcia. Jak zwykle wpadłam spóźniona na lekcje. Bekah ( kilka lekcji miałyśmy wspólne) posłała mi pytające spojrzenie.Zajęłam miejsce obok mnie.
- Gdzie byłaś ?! - wyszeptała- Nigdzie cię nie mogłam znaleźć. Już się bałam , że coś ci się stało.
- Po pierwsze to ,co cię to obchodzi?Nie jesteś moją matką żebym ci się spowiadała z każdego wyjścia. A po drugie co ty tu robisz?! Jeszcze wczoraj omal nie umarłaś!
- Oj tam ,oj tam. Próbowali mnie zabić już setki razy. - powiedziała znudzonym głosem
- I ty to mówisz z takim spokojem?
- Jak pożyjesz jeszcze kilka wieków to też będziesz do tego podchodzić w taki sposób.
Naszą konwersację przerwała profesor Felinkton .
- Czy ja wam czasem nie przeszkadzam?!- spytała nauczycielskim tonem. Aż miałam ochotę jej powiedzieć " tak , przeszkadza nam pani" .
-Nie! - rzekłam z Rebeką chórem. Ja wrzasnęłam, za to Bekah była bardziej opanowana.
Nasza wypowiedź widocznie ją zdziwiła bo co chwilę zamykała i otwierała usta jakby chciała coś powiedzieć , ale nie mogła. Wszyscy zwrócili głowy w naszym kierunku.W końcu profesorka wydukała.
- Bądźcie ciszej . Wracając do tematu...
Przez resztę lekcji dawała nam spokój. Tylko od czasu do czasu posyłała w naszym kierunku wrogie spojrzenie.
Dwie godziny później.
Właśnie szłam korytarzem w stronę sali , w której miałam następną lekcję. Skręciłam w lewo i... wpadłam na Pierwotnego.Złapał mnie w pasie chroniąc tym samym przed upadkiem.
- Lecisz na mnie ,kochana.- wyrwałam się z jego objęć. Przecież tu było pełno ludzi. Jeszcze tylko plotek mi brakowało.
-Bardzo śmieszne , doprawdy. - zrobiłam krok w prawo chcąc go wyminąć , niestety w tym samym czasie co on . Wynikiem tego było tylko kolejne zderzenie.
-Przypadek...?-spytał rozbawiony.
Zrobiłam kolejny krok , tym razem w lewo. Co wywołało taki sam skutek co przed chwilą.
- Nie sądzę. -odpowiedział sobie na pytanie.
- Przestań . Śpieszę się na zajęcia.
Stanął bokiem ustępując mi miejsca .
- Aha i jeszcze jedno.-powiedziałam-Chciałabym poznać te hybrydy aby wiedzieć , kiedy jestem "chroniona" jak ty to nazywasz , -zrobiłam zajączka z palców- a kiedy po prostu ktoś mnie śledzi.
- Dobrze więc .-odwrócił głowę i krzyknął. - Mike! Tony! Alex! Chodźcie do mnie. - trzech gości od razu do nas podeszło. -Zmiana planów.
Tony :) |
- Jaka zmiana planów? - spytałam.
- Mieli za zadanie cię chronić z ukrycia. Miałaś nic o tym nie wiedzieć. A teraz panowie- zwrócił się do hybryd.- pozwólcie , że wam przedstawię .Oto Caroline Forbes .
- Cześć .- powiedziałam a oni odpowiedzieli mi tym samym.
- Macie za zadanie ją nadal chronić ale sprawy nabrały nowego światła i nie będzie to już tak dyskretne. Caroline to jest Alex, Tony i Mike. -wskazał ręką po kolei. - Twoja osobista ochrona.
Tony- wysoki brunet o niebiesko szarych oczach i skórze koloru kawy z
Alex. |
Alex- Średniego wzrostu brunet o brązowych oczach.Sprawiał wrażenie takiego dobrze ułożonego , trochę kujonowatego chłopca. Od razu wiedziałam , że będziemy świetnymi kumplami.Dobra energia , aż ob niego biła.Ubrany był w białą koszulę i brązowe spodnie.
Mike-Blondyn o niebieskich oczach. Był z nich wszystkich najwyższy. Na pierwszy rzut oka zauważyłam , że jest
zadufany w sobie jak mało kto. Patrzył na mnie z
wyższością i kpiną jednocześnie.Na pierwszy rzut oka
było widać , że przed lustrem spędza więcej czasu niż ja ,a to już o czymś świadczy. Od razu poczułam ,że nie będzie
Mike. |
- To może nam wreszcie powiesz Klaus . Przed czym mamy ją chronić? Coś konkretnego czy ogółem?
W tym czasie Klaus zaczął opowiadać ze szczegółami o wczorajszym ataku oraz o tym gościu , który mnie obserwował w nocy.
-Słuchajcie muszę lecieć na zajęcia.Nie chcę się spóźnić - powiedziałam. Klaus chciał już pewnie wysłać za mną jednego z hybryd ale przerwałam mu . - Sama mogę iść pod klasę . Jest tutaj z tysiąc osób . Nic mi się nie stanie . - chyba ten argument go przekonał.Jasne , że się bałam tego psychopaty ale sądziłam , że nic mi nie zrobi w dzień i to w dodatku przy świadkach.
- Ok. Zapisałem Tony'ego na ten sam kierunek co ty więc będziecie mieli sporo wspólnych lekcji. Przyjdzie do sali za jakieś 5 minut. - Najwidoczniej chłopak dopiero teraz dowiedział się o tym fakcie bo zaczął protestować , że w żadnym wypadku nie zamierza studiować , jednak mordercze spojrzenie Klausa skutecznie go przekonało do zmiany decyzji.
Zanim udałam się do klasy poszłam do szafki aby wyjąć odpowiedni zeszyt . Gdy otworzyłam szafkę wypadła jakaś koperta. Niepewnie ją otworzyłam i wyjęłam karteczkę złożoną na pół. Gdy ją rozwinęłam dosłownie oniemiałam.Na kartce pisało "ZABIJĘ CIĘ SUKO."
Myślałam , że zemdleję. Oprócz tego w kopercie znajdowały się moje zdjęcia robione z ukrycia. Można było z nich stwierdzić , że ta osoba przez cały czas mnie obserwowała i możliwe , że teraz również patrzy na mnie z ukrycia.Nagle usłyszałam huk zamykanej szafki oraz ciepły oddech na karku. Zimny dreszcz owinął całe moje ciało.
- Nic ci nie jest kochana? - podskoczyłam i się odwróciłam. Jednocześnie oblałam się ulga. Przez chwilę myślałam , ze naprawdę umrę z rąk tego psychopaty. -Co się stało?
- Co tu robisz? - odpowiedziałam pytaniem na pytanie.
- Szedłem właśnie na moje zajęcia gdy usłyszałem szybkie bicie serca i przyśpieszone tętno. Czyli krótko mówiąc wyczułem twój strach. Co się stało?
- To było w mojej szafce. - Podałam mu kopertę z całą zawartością.
Patrzył na to z coraz bardziej przerażoną miną. Dziwne. Klaus i strach? Nie . To nie w jego stylu.
-To już zaszło za daleko. Może powinnaś się przenieść gdzieś daleko? Grecja? Jakaś wyspa?
- To może od razu wyślij mnie na Syberię? Tam to już na pewno nikt mnie nie znajdzie. Nawet ja sama bym się nie znalazła.
- Myślałem o tym ale stwierdziłem , że miałabyś za mało jedzenia , a krew w woreczku by ci zamarzła.
- To bym jadła lody , albo shake.
-To nie czas na żarty Caroline.Ja tego tak nie zostawię. Musimy jak najszybciej znaleźć tego kogoś i jak najszybciej zabić.- Tym razem zgadzałam się z nim w 100% . - A teraz odprowadzę cię na zajęcia . Tony pewnie już tam jest. Na razie musisz się zachowywać jakby nic się nie stało. Nie wiemy kim jest sprawca. Ale się dowiem .- Podprowadził mnie pod moją salę.- Dasz sobie radę czy cię odwieść do domu?
- Dam sobie radę - powiedziałam z podniesioną głową.
- To dobrze. Później przejrzę nagrania z monitoringu.
-Ok.Pa .
-Do zobaczenia, kochana. - powiedział na odchodne i zniknął w następnej sali.
*Dark Hill -miejscowość w której rozgrywa się akcja. Miejsce gdzie mieści się Stanford
Oto przychodzę do was z rozdziałem 11. Mam nadzieję , że nie jest taki zły.Jest w nim trochę Klaroline i trochę akcji.Mam nadzieję , że mnie nie zabijecie za to , że jest przewaga akcji. W komentarzu piszcie kogo uważacie za sprawcę i prześladowcę Caroline :D