KLAUS
Przyjechałem wieczorem , rozpakowałem się i byłem tak zmęczony podróżą , że od razu położyłem się spać.
Następnego ranka wyszykowałem się i udałem się na zajęcia. Po drodze zapolowałem w lesie , co zajęło mi dość sporo czasu i nie było za bardzo pyszne , ponieważ tutaj jest mało drapieżników , a więcej roślinożerców ale co zrobić.Przynajmniej znowu mam nauczkę ale tym razem , że nie należy się zakładać z piękną i przebiegłą blondynką. Ech! Co też ta kobieta ze mną uczyniła. Przez to całe żerowanie na zwierzętach moje moce odrobinę zmalały co i tak nie zmienia faktu , że jestem o wiele silniejszy od pozostałych wampirów i nadal mogę czytać w myślach Caroline .
CAROLINE
Po całym weekendzie zakuwania byłam tak zaspana , że ledwo zwlokłam się z łóżka. Włożyłam niebiesko czarną koszulę w kratę z rękawem trzy czwarte , ciemne dżinsy , niebieskie trampki za kostkę i czarną torbę. Dziś postawiłam na wygodę . Przecież i tak nie mam się dla kogo stroić.
Pierwsze zajęcia miałam z Klausem. Weszłam do sali i od progu powitał mnie pan profesor we własnej osobie. Na mój widok szeroko się uśmiechnął . Zobaczyłam w jego oczach ten niesamowity błysk.
"Witam panno Forbes." |
Na dźwięk jego cudownego głosu , po prostu nie mogłam się powstrzymać i odwzajemniłam uśmiech.
- Dzień dobry panie profesorze.
- Jak pani minął weekend?
- Cudownie,- wtem dostrzegłam maleńką szkarłatną plamkę na marynarce.- a jak panu smakowało śniadanie?
Posłał mi pytające spojrzenie, nie wiedząc o co mi chodzi. - Ubrudził się pan.Tu! - wyciągnęłam rękę i dotknęłam palcem poniżej plamki. Poczułam idealnie zarysowaną klatkę piersiową oraz jak napina wszystkie mięśnie.
Ponieważ już było po dzwonku i ludzie zaczęli się schodzić , Klaus nie miał innego wyjścia i musiał zacząć zajęcia.Pierwotny od razu zdjął marynarkę i położył ją na oparcie krzesła przy biurku. Ja korzystając z okazji zajęłam swoje miejsce w drugim rzędzie.
- Witam wszystkich . - zaczął władczo. - Dziś będziemy mówić o modzie we Francji w XVI wieku.- stał w takiej pozycji jakby zaraz miał zostać uwieczniony na renesansowym obrazie.
Zaczęły się szmery przewracanych kartek papieru, pstrykanie długopisów i westchnienia nudy. Mnie to interesowało ponieważ uwielbiam modę .Poza tym on zawsze umiał opowiadać i dla mnie to zawsze było ciekawe.
kryza |
gorset |
Zaczął się wykład o kobiecej modzie .
Co chwilę pisał coś na tablicy , a ja wraz z innymi to przepisywaliśmy.Mówił o gorsetach , jedwabiach ,kryzach, kamieniach szlachetnych , którymi były obszyte stroje tak, że czasami sukienka przypominała zbroję . Następnie zaczął gadać o haftach , kolorach i perukach ,w których często było pełno robactwa .
Nic dziwnego , że tyle wie na ten temat i ,że mówi o tym z takim rozmarzeniem. Widać na pierwszy rzut oka ,że dobrze mu się żyło w tamtych czasach.
- No dobrze , ale dość już o kobietach . Teraz przejdziemy do mody męskiej.- znów zaczął pisać notatkę na tablicy.-Więc męska odzież składała się z krótkiego płaszcza ze skóry oraz odciętych rękawów; sięgał do kolan lub był krótszy, odkrywający ekstrawaganckie, obcisłe nogawki.Spodnie były lekko bufiaste u góry i przylegające u dołu. Sięgały zawsze do kolan. Spod nich wystawały jedwabne lub wełniane pończochy . W zależności od zamożności danej osoby...
Pisałam i dopiero o chwili dotarło do mnie znaczenie jego słów. Momentalnie wyobraziłam sobie Klausa w czerwonych pończochach albo jeszcze lepiej , w różowych! Nie mogłam powstrzymać chichotu.Dziewczyna siedząca obok spojrzała na mnie jak na wariatkę.Nagle kreda z piskiem przejechała po tablicy i złamała się wpół. Nieśmiertelny od razu odwrócił się w moją stronę.
- Zwykle noszono czerń , biel i złoto , ale na uroczyste okazje wkładano również czerwień...- odparł i wtedy do mnie dotarło.
-Klaus? Czytasz mi w myślach ? Znowu?! - pomyślałam intensywnie .Specjalnie, aby hybryda to odczytała.
-Owszem kochana, przeszkadza ci to? - wysłał wiadomość w myślach .Wcale mnie to nie zdziwiło . Domyślałam się ,że to działa w dwie strony, że skoro może czytać to pewnie też przesyłać wiadomość.
- Niee , wiesz ! Wcaale! - rzekłam sarkastycznie. Jak może zadawać tak głupie pytania.
- Oj, nie denerwuj się tak .Złość piękności szkodzi.A tak na marginesie to w pończochach wyglądam naprawdę męsko.
- W to nie wątpię. -znowu chciało mi się śmiać , ale się powstrzymałam.- szczególnie w zestawieniu z tymi całymi falbankami i kokardkami.
- Kiedyś to były czasy. - teraz mówił już na głos do całej klasy.- Kobiety, nie miały nic do gadania , były nieśmiałe i skromne. Najpierw rządzili nimi ich ojcowie , a następnie mąż . A teraz sami panowie widzicie . Równouprawnienie , samodzielność itp. - od razu rozległy się okrzyki poparcia ze strony mężczyzn i aplauz. Jak można było się spodziewać dziewczyny wyrażały oburzenie i się dąsały , a ja ? Ja aż kipiałam ze złości! Ponieważ mówiąc te słowa , patrzył się głęboko w moje oczy. Chyba wszystkie dziewczyny , by się na niego rzuciły i nic , nawet wilkołaczy gen by mu nie pomógł w starciu ze mną. Jedyne co go uratowało to dzwonek.
Każdy już się zbierał do wyjścia .
- Usiądźcie jeszcze na minutę . Zaczekajcie. Mam wam jeszcze jedną rzecz do powiedzenia.
Zaczekał , aż wszyscy zajmą swoje miejsca i kontynuował.
- A teraz wszyscy oprócz Caroline zapomną o ostatnich pięciu minutach mojego wykładu . - odczekał chwilę- A teraz idźcie na przerwę.
Wszyscy od razu zerwali się z krzesła i ruszyli do wyjścia.Każdy wyszedł jakby nigdy nic. Co więcej ! Kilka dziewczyn posłało mu nawet zalotne spojrzenie.Pomyśleć , że jeszcze kilka minut temu chciały rozszarpać mu gardło!
Specjalnie szłam na samy końcu.Przechodząc obok niego posłałam mu jadowite spojrzenie i szepnęłam.
- Pieprzony , męski szowinista. - jak ja mogłam pomyśleć jeszcze kilka dni temu ,że się zmienił. To pewnie przez ten alkohol.
- Wyglądasz pięknie gdy się złościsz.
- To muszę wyglądać wręcz olśniewająco bo jestem na ciebie cholernie wkurwiona!
- Takie mocne słowa , w tak delikatnych ustach. Caroline spokojnie. - cała sytuacja widocznie go bawiła.
- Nie uciszaj mnie!- w sali zostaliśmy już tylko my , ktoś wychodząc zamknął drzwi.
- Bo co?
- Bo jak mnie wkurzysz to nawet sto hybryd ci nie pomoże.
-Czyżby? - w błyskawicznym tempie przyparł mnie do ściany. Mocno , stanowczo ale nie boleśnie. Złapał moje nadgarstki i przycisnął je do ściany bo obu stronach mojej głowy .Pochylił się nade mną . - I co mi teraz zrobisz? - wyszeptał mi do ucha , co spowodowało tylko dreszcz. Moje ciało znowu mnie zdradzało.Pachniał miętą , lasem i górskim powietrzem.
- Puść mnie! - posłałam mu mordercze spojrzenie.
- Na pewno tego chcesz?-zignorował mnie, pochylił się i musnął moją szyję w delikatnym pocałunku . Znowu zadrżałam i przymknęłam oczy.-Jesteś tego pewna? -wyszeptał między kolejnymi pocałunkami.
- Tak.-powiedziałam cicho.Sama tak naprawdę nie wiedziałam czego w tej chwili chcę.
- Jak sobie życzysz. Nigdy nie zrobiłbym czegoś wbrew twojej woli.- powoli puścił moje nadgarstki i cofnął się o krok.- Zaczekam aż sama do mnie przyjdziesz. - wypowiedział te słowa z taką pewnością siebie , jakby to , że do niego przyjdę było tylko kwestią czasu.
- Uważaj bo się nie doczekasz.! -rzuciłam na odchodne i wyszłam trzaskając drzwiami.
Resztę lekcji upłynęło w miarę spokojnie. Na przerwie starałam się go unikać , lecz niestety kilka razy go spotkałam , a on przy każdym spotkaniu niby"przypadkiem" delikatnie ocierał się o moje ramię i zawsze posyłał mi czarujący uśmiech , za to ja odpłacałam mu się jadowitym spojrzeniem.
Po zajęciach Rebekah wyciągnęła mnie na "małe " zakupy. Kupiłam sobie kilka bluzek i spodnie, za to Bekah wykupiła chyba pół sklepu z butami i to same szpilki. Boże! Czy ta dziewczyna nie zna butów poniżej 10 cm. ?!
Właśnie szłyśmy korytarzem,obładowane torbami wprost do naszego pokoju , kiedy sobie coś przypomniałam.
- Zapomniałam torebki z samochodu. Zaraz wracam.
- Ok. Ja idę do pokoju. Po prostu padam z nóg. - westchnęła.
Ja też miałam już dość łażenia po sklepach i najchętniej walnęłabym się na łóżko ale nie mogłam zostawić torebki w aucie. Zeszłam po schodach , poszłam na parking , wzięłam torebkę i poszłam do pokoju. Gdy otworzyłam drzwi po prostu zamarłam. Wszystko co trzymałam w rękach z brzękiem upadło na podłogę.
Na podłodze leżała Bekah z kołkiem wbitym w serce.Jej skóra przybrała barwę popiołu, na całym ciele były widoczne nabrzmiałe żyły. W wampirzym tempie podbiegłam do niej i wyciągnęłam drewno modląc się w duchu aby to nie był biały dąb.
Pierwotna powoli zaczęła odzyskiwać kolory , ale rana nie chciała się goić.Bezradnie mogłam tylko przy niej klęczeć i zastanawiać się o co w tym wszystkim chodzi.Łzy same spływały po moich policzkach.
- Dlaczego się nie leczysz?
- Wilkołak... dzwoń...do...Klausa- z bólem wychrypiała.
Bez chwili zwłoki sięgnęłam po telefon i wykręciłam numer do hybrydy.
KLAUS
Stałem i malowałem obraz mojej ukochanej. Cały czas miałem przed oczami jej widok gdy zaledwie kilka godzin temu się na mnie złościła. Nagle zadzwonił telefon. Myślałem , że to może Davina znalazła Marcela , lecz ku mojemu szczęśliwemu zaskoczeniu na wyświetlaczu ukazało się imię mojej ukochanej.
- Witej piękna . Czyżbyś tak szybko się za mną stęskniła ?
- To nie czas na żarty, Klaus. Jak najszybciej przyjeżdżaj do akademika. Ktoś próbował zabić Rebekę. - od razu uśmiech zniknął z mojej twarzy , gdy usłyszałem ten drżący , od płaczu głos.
- Uspokój się .Co się stało? -wiedziałem , że to coś poważnego. Złapałem kurtkę i już byłem w samochodzie.
- Poszłam po torebkę . Gdy wróciłam ...O Boże! Bekah... kołek... i ta rana...- mówiła rozhisteryzowana.
- Zaraz będę . - Docisnąłem pedał gazu do maximum.
Już po 10 minutach byłem na miejscu. Bez pukania , z hukiem wpadłem do pokoju. Na podłodze leżała moja siostra z głową na kolanach zapłakanej Caroline . W klatce piersiowej Rebeki widniała ogromna , postrzępiona rana , która zaczynała już gnić.Nie raz widziałem takie rany, sam niejednokrotnie je tworzyłem . Podbiegłem do siostry i uklęknąłem obok Caroline. Nadgryzłem swój nadgarstek i przybliżyłem go do ust siostry,dziewczyna bez słowa się wgryzła.
Gdy skończyła wziąłem ją na ręce i położyłem do łóżka.
- Dzięki ,Klaus . - powiedziała .
- Przecież wiesz siostra , że zawsze możesz na mnie liczyć.- rana na piersi już się zabliźniła , a ból powoli ustawał .Dziewczyna posłała mi tylko blady uśmiech po czym zamknęła oczy i odpłynęła w objęcia Morfeusza.
CAROLINE
-A teraz Caroline wszystko mi wytłumaczysz,a przede wszystkim czym jej to zrobili i kto to był. -zwrócił się do mnie półszeptem , aby nie obudzić Beki.
-Tam leży kołek - wskazałam na drewno koło szafki .-Jest nasączony jadem wilkołaka.Musiał zostać wystrzelony z kuszy - wskazałam na kuszę przyczepioną do ściany naprzeciwko drzwi.- Została wystrzelona automatycznie , gdy tylko ktoś otworzył drzwi. Były połączone za pomocą sznurka. -teraz gdy już ochłonęłam po tym całym incydencie mogłam już myśleć racjonalnie.
Pierwotny podniósł kołek i zmarszczył brwi . Najpierw z niedowierzania , następnie ze złości.
- Widziałaś co tu jest napisane?!
- Napisane? - do tej pory nie miałam czasu bliżej przyjrzeć się kołkowi.
- On wcale nie był przeznaczony dla Rebeki! - Odwrócił kołek w moją stronę . Na wierzchu była nalepiona żółta karteczka , a na niej czerwonym markerem napisane"ŻEGNAJ CAROLINE"- To był zamach na ciebie!
Poczułam , że nogi się pode mną uginają . Gdyby nie Klaus , pewnie już dawno bym upadła.Objął mnie w pasie i posadził na moim łóżku , a sam usiadł obok mnie.
-Spytałbym jak się czujesz , ale byłoby to durne z mojej strony. Potrzebujesz czegoś? Wody? Krwi?
- Powietrza . Duszę się .
-Otworzę okno .-wstał i uchylił okno. - Lepiej?
-Tak , dziękuję.
-Proszę.- lekko się uśmiechnął , a ja to odwzajemniłam.
Chwila nie trwała długo gdyż znów sobie przypomniałam , że ktoś na mnie poluje , a ja nawet nie wiem kto to może być.
- Wracając do tematu . Nie wiesz kto to mógł być? - spytał. Pewnie znowu czytał mi w myślach. Nie wiem jak , ale będę musiała dać mu porządną nauczkę. Ale to zostawię na później . Mam teraz inne rzeczy na głowie. Naukę , studia, jakiegoś psychopatę , który próbuje mnie zabić.
- Nie ,nie wiem.
- A może podejrzewasz kogoś?
- Nie mam zbyt wielu wrogów , właściwie to żadnych takich poważniejszych - zamyśliłam się- ale to pismo wydaje mi się znajome.
- To już coś. Skup się , pomyśl. Kto to może być.
- Nie wiem ! Staram się , ale nie mogę sobie przypomnieć .
- Ok. Dobra.- zamyślił się jakby toczył walkę z własnymi myślami. W końcu oblizał usta i powiedział.- Jak tylko Rebekah się obudzi od razu pakujecie swoje rzeczy i się przenosicie.
- Dokąd?! - spytałam zdezorientowana.
- Do mnie .
- Nie ma mowy ! Zostaję tu gdzie jestem.!
- Kochana , nie rozumiesz. Ktoś chciał cię zabić. - przekonywał.
- Nic z tego! Nie będę uciekać bo jakiś psychol się na mnie uwziął. Nie jestem tchórzem.
-Wiem ale będąc blisko ciebie będę mógł cię chronić.
-Dzięki. Sama umiem o siebie zadbać.
- W to nie wątpię , ale nawet nie wiesz co cię ściga.
-Ty też nie.
-Właśnie dlatego chcę , żebyś u mnie zamieszkała. Boże ! Czy ty zawsze musisz być taka uparta?!- nerwowo przeczesał palcami włosy.
- Taki mój urok. - uśmiechnęłam się zadziornie i krótko.
- Niestety tak ,ale...
-Żadnego ale zostaję tu i koniec kropka. Nie zmusisz mnie!
-Założysz się? -wiedziałam ,że to by tylko zmotywowało go do działania.
- A co? Porwiesz mnie i zamkniesz w białej wieży jak jakąś księżniczkę?To nie średniowiecze , Klaus.
- Co prawda nie mam tutaj wieży , ale za to pokój bez okien z pancernymi drzwiami. - uśmiechnął się łobuzersko.
"Czyżby?" |
- Nie.
- Nie odważyłbyś się !
- Czyżby?
- Klaus to była tylko jednorazowa sytuacja , ten ktoś jest już pewnie daleko stąd. Poza tym mieszkam z pierwotną , a ty jesteś zaledwie kilka minut drogi stąd.Oprócz tego ja też umiem o siebie zadbać więc nie musisz się przejmować.
Ujął moją rękę i rzekł.
- Martwię się o ciebie Caroline. Czy to takie dziwne? - zaskoczył mnie swoim wyznaniem , tym bardziej biorąc pod uwagę , że ciągle mi dogryza.
- Tak... trochę -wydukałam i spuściłam głowę.
- Oj Caroline, Caroline . To , że czasem zdarzy mi się coś przeskrobać albo zabić kogoś , kto zalazł mi za skórę wcale nie oznacza , że mam serce z kamienia.
Jeszcze kilka tygodni temu automatycznie bym mu zaprzeczyła , ale teraz już sama nie byłam pewna jaki on jest.
- Prawda jest taka , że tak właściwie to cię nie znam Klaus. Raz jesteś miły , opiekuńczy itp , a raz jesteś okrutny i masz ochotę pozabijać wszystkich na świecie.
- Nie wszystkich. Ciebie nigdy bym nie zabił.
Zamilkłam...Tego to już na pewno się po nim nie spodziewałam . Po chwili powiedziałam.
- Dziękuję Klaus.
- Za co?
- Za wszystko co dla mnie zrobiłeś i za to,że tak szybko tu przyjechałeś. Krótko mówiąc za to , że mogę na ciebie liczyć w każdej sytuacji i o każdej porze dnia i nocy.
- To nic takiego.
- Dla mnie to wiele znaczy.
Nawet nie zauważyłam kiedy zaczęliśmy się coraz bardziej do siebie przybliżać. Już prawie zetknęliśmy się ustami , gdy nagle...
Bekah przewróciła się na drugi bok i otworzyła szeroko oczy. Wnet odskoczyłam od niego jak oparzona.
-Przegapiłam coś?
-Nic - rzekliśmy jednocześnie.
- Jak się czujesz ? Boli cię coś?Lepiej ci już? - spytałam.
- Tak , już o wiele lepiej. Rana całkowicie się zasklepiła i już lekko tylko piecze.
- To dobrze. Ja już pójdę i gdyby coś się działo dzwońcie. - odparł Niklaus.
Wstał i udał się do wyjścia. Gdy już wyszedł usłyszałam głos w mojej głowie.
Pamiętaj Caroline . Jeszcze jeden taki incydent , a przysięgam. Choćbym nawet miał to zrobić siłą to i tak zawlokę cię do mojego domu , gdzie będziesz bezpieczniejsza niż tu . Dla ciebie wybudowałbym nawet wieżę w ogrodzie gdyby miało ci to zapewnić bezpieczeństwo.
Słodkich snów ,kochana.
Oto macie rozdział 10 . W poprzednim rozdziale nie było Klaroline , za to ten rozdział jest cały przesiąknięty tą parą. Mam nadzieję , że wam się podoba. Komentujcie . To naprawdę motywuje do pisania. :D
Extra . Najprawdę dużo Klaroline oby następny też był taki
OdpowiedzUsuńGenialny czekam na nn;-)
OdpowiedzUsuńAkcja coraz bardziej się rozwija ciekawa jestem kto zastawił pułapkę przeznaczoną dla Caroline. Choć mam swoje domysły. Czekam na next. :)
OdpowiedzUsuń