niedziela, 1 czerwca 2014

Rozdział 7.

CAROLINE

Staliśmy przed ogromnym budynkiem. Cały był oblepiony kolorowymi neonami, światełkami itp. Na środku , nad wejściem był wielki napis Viper's Club. Przed wejściem stały dwie skąpo ubrane w seksowny strój króliczka dziewczyny .Wyglądały jakby wyszły prosto z playboya. 
- Witamy u Vipera . Mamy nadzieję , że wyjdą państwo od nas zadowoleni. - odezwały się chórem. 
Spojrzałam na Klausa , który spojrzał na nie obojętny wzrokiem.Nie wiem dlaczego ale ucieszyłam się w duchu z tego powodu. Mineliśmy je bez słowa i weszliśmy do środka.  
Wnętrze całe było jasne i nowocześnie urządzone.Wszędzie stały stoły do gry w ruletkę , kości i inne gry kasynowe. Centralne miejsce na środku sali zajmował wielki stół do pokera przy którym siedziało kilku mężczyzn w średnim wieku w garniturach. Śmiali się , przeklinali (zapewne z powodu przegranej), palili cygara i zażarcie grali.Wszędzie chodziły kelnerki ubrane w taki sam strój co dziewczyny przy wejściu i serwowały purpurowe drinki ,z których unosiły się strużki białego dymu.Jedna z nich do mnie podeszła i zaoferowała mi trunek. Już wyciągałam rękę chcąc go wziąć ,gdy nagle hybryda gwałtownie złapała mnie za rękę. Posłałam mu pytające spojrzenie .Hybryda pochyliła się nade mną i wyszeptała mi do ucha.
- Kochana , nie pij niczego co wygląda podejrzanie i nad czym unosi się dym. W tym są narkotyki. To magiczny eliksir , żeby każdy kto tu wejdzie już nigdy tego miejsca nie opuścił , aby zawsze tu wracał i ciągle grał.Dlatego jest tu aż tyle starych ludzi.
Faktycznie . Wcześniej byłam tak oczarowana tym miejscem , że tego nie zauważyłam. Wszędzie siedzieli starzy i wychudzeni ludzie o przekrwawionych oczach. Wyglądali jakby coś ćpali albo jakby nie spali od miesięcy. Albo jedno i drugie - pomyślałam. 
- Skąd o tym wiesz ? Może to są po prostu zwykłe drinki?
- Masz tutaj jakąś setkę dowodów- powiedział wskazując tłum - a poza tym to ja znalazłem wiedźmę , która miała przepis i która nadal" pracuję " tutaj i codziennie przygotowuje mikstury.
-Czekaj, powiedziałeś , że ci ludzie nigdy nie opuszczają tego miejsca . Więc jak oni żyją?! Bez snu nie da się przecież żyć!
 - W miksturze jest kilka składników zastępujących sen , ale raz na rok wychodzą stąd i śpią kilka miesięcy.W ten sposób się regenerują , a po tych kilku miesiącach znowu tutaj wracają dzięki substancji uzależniającej tam zawartej. 
- Chcesz mi powiedzieć ... Jak to możliwe?- zdziwiłam się. pierwszy raz o czymś takim słyszałam . Bonnie nigdy mi czegoś takiego nie mówiła . Przygotowałam się na długą wypowiedź Klausa na ten temat , ale się rozczarowałam.
-Magia.- uśmiechnął się zawadiacko. - Musisz się jeszcze wiele nauczyć mała wampirzyco.
- Mała ,czyżby? W tych szpilkach dorównuję ci wzrostem. 
- Chciałabyś. Nawet w szpilkach jestem od ciebie wyższy. - chciałam się z nim spierać , ale nie było warto bo miał rację . W szpilkach był ode mnie wyższy o jakieś 4 centymetry a bez obcasów był wyższy ode mnie o głowę. 
- Dobra niech ci będzie. Załóżmy , że masz rację ale wracając do tematu. Co się stanie gdyby jakiś zombie staruszek umarł tutaj na zawał? 
"Zombie ?"
- Zombie ?- spytał z niedowierzaniem po czym wybuchnął gromkim śmiechem. - Jak to wymyśliłaś?
- No wiesz. Pomyślałam sobie , że prawie nie śpią to tak jakby już nie żyli ale są praktycznie żywi bo oddychają i chodzą , czyli tak jak zombie. 
- Coś w tym jest . Nigdy o tym nie myślałem w ten sposób .Twoja teoria w pewien sposób nie jest błędna.Jednak wracając do twojego pytania to chyba nigdy się nie zdarzyło żeby jakiś "zombie staruszek" tutaj umarł. A na pewno nie z przyczyn naturalnych. Viperowi są potrzebni dopóki mają pieniądze.Jak już wszystko przegrają są stąd wyrzucani. Tak jak w każdym kasynie w Las Vegas. 
- To okropne! Kto jest aż tak głupi aby przegrać całą fortunę. 
- Jeszcze wielu rzeczy w życiu nie widziałaś, kochana. 
- No dobra , więc w co zagramy najpierw ? Bo przecież po to tu jesteśmy . - uśmiechnęłam się słodko. 
- Tutaj jesteśmy tylko po to aby zamienić kasę na żetony . 
- Jak to ? 
- Najpierw chodź do kasy , później wszystko ci wytłumaczę. 
- Okeej . - powiedziałam przeciągle nie bardzo to wszystko rozumiejąc. 
Poszliśmy do punktu z okienkiem przy którym siedział facet w białej koszuli, czarnej kamizelce ,krawacie i spodniach od garnituru w tym samym kolorze. 
- Dzień dobry w czym mogę pomóc? 
- Chciałbym wymienić 600,000 $ .  
- Ile ? - wybałuszyłam oczy na widok coraz to bardziej rosnącego stosiku żetonów . 
- To na początek.- zwrócił się do mnie . 
- Płaci pan gotówką czy kartą ?   
-Czekiem , jeśli można.
- Oczywiście. 
Stałam tylko i patrzyłam jak hybryda wypisuje czek na sumę pieniędzy jakiej w życiu nie widziałam. Następnie facet z okienka podaje mu stosik żetonów w specjalnym pojemniku. 
-Idziemy ? 
- Tak. - powiedziałam nadal oszołomiona. 
- Więc co na początek ? Ruletka ?Poker? 
- Ruletka . - wykrztusiłam
- Wspaniale. Świetny wybór.  - pochwalił entuzjastycznie. 
Szliśmy właśnie mijając kilka maszyn do gier . Zobaczyłam stolik do ruletki przy którym stał już niewielki tłumek. Myślałam , że to tam zmierzamy i gdy do niego dotarliśmy zatrzymałam się przy nim. 
 -Nie ,kochana. Tutaj przyszliśmy tylko po żetony. Nie będziemy tutaj grać. 
- A gdzie?- zdziwiłam się. 
- Chodź to zobaczysz. - ujął mnie za rękę i splótł moje palce ze swoimi. Jego dłoń była tak  ciepła,przyjemna i gładka lecz jednocześnie twarda i stanowcza , że po prostu nie chciałam jej odtrącać. 
Poprowadził mnie do windy i weszliśmy , a on zamiast nacisnąć jakiś guzik wyjął z kieszeni spodni złotą plakietkę , która wyglądała jak karta kredytowa i włożył ją w wąski otwór tuż pod guzikami na panelu windy.Zaraz potem winda ruszyła na górę.Splotłam ręce na piersi aby nadać mojemu wyglądowi wraz stanowczości i aby nie mógł znów ująć mojej dłoni . Następnie posłałam mu pytające spojrzenie. 
- Nie patrz tak na mnie .
- To może mi to tak łaskawie wytłumaczysz ?. 

KLAUS               


- A co chcesz wiedzieć ? 

-Wszystko . 
- A co konkretnie ? 
- Po co ci ta karta ? 
- Aby uruchomić windę . 
- Nie wystarczy nacisnąć guzik? 
- Nie , bo jedziemy na wyjątkowe piętro, nie dla ludzi.
- To znaczy ? Czym ono się różni od innych?
- To piętro dla VIP - ów. Różni się tym , że wpuszczają na niego istoty nadprzyrodzone. Takie jak wampiry , wilkołaki i hybrydy. 
- A zombie? - a ona znowu o tych zombie . 
- Co ty masz z tymi zombie ? Nie ma czegoś takiego jak zombie to tylko hollywoodzki wymysł producentów! Wymyślony dla zysku. 
- Skąd miałam to wiedzieć?! Jeszcze rok temu myślałam , że wampiry i wilkołaki to hollywoodzki wymysł, a później zostałam zmieniona w wampira a następnie moim chłopakiem został wilkołak , którego następnie przemieniłeś w hybrydę ! - wykrzyczała. Ech. Nadal zapominam jak jest młoda. 
- Ach ! Nie zapominajmy o naszym kochanym Tylerze ! Gdzie to się ukrywa twoja kochana hybryda ?! 
- To nie jest moja ukochana hybryda . Widzę , że masz stare informacje, bo nie jesteśmy razem od wakacji. - oburzyła się.
Na mojej twarzy zagościł delikatny uśmiech , a cała złość prysła.Ledwo nad sobą panowałem aby nie przytulić i ucałować. Najchętniej skakałbym z radości.Moja ukochana jest singielką . Nie chodzi już z tym całym idiotą Tylerem .     
- Przepraszam , nie powinienem tak mówić rozumiem ,że jest ci ciężko. Wracając do naszej rozmowy o zombie to ciągle zapominam że nie masz przynajmniej 100 lat jak większość wampirów , które spotykam. 

CAROLINE 


- Przeprosiny przyjęte, a co do Tylera to nie jest mi ciężko . Nie układało nam się i tyle. Poza tym nie chcę teraz o nim gadać bo zepsuło by to cały wieczór. - uśmiechnęłam się słodko.Nie chcąc drążyć dalej tematu. 

W tej chwili drzwi windy się otworzyły a mi ukazała się jeszcze większa sala niż poprzednio z mnóstwem stołów do ruletki, pokera i kości. W kącie stał bar.Było tutaj o wiele mniej osób niż na dole w tamtym kasynie.Większość nie wyglądała na nie mniej niż 30 lat.Jednak dało się odróżnić wampiry ( od których biła nonszalancja , obojętność i wyrafinowanie) , od wilkołaków( od których emanowała wściekłość i zaciekłość ). Obicia kanap i krzeseł były z czerwonej skóry. Na środku stała niewielka marmurowa fontanna . Na jej szczycie stał biały aniołek z rozłożonymi rączkami , a z jego nadgarstków na białe kamyczki skapywała czerwień.Jednak nie wyczułam krwi. 
- Co to ?- wskazałam głową na fontannę.
-Viper chciał początkowo zamiast zabarwionej wody dać krew ale krew działała na wampiry rozpraszająco i nie mogły się skupić na hazardzie.Później zamiast krwi wlewał tam wino lecz wino zbytnio wietrzało i po mniej więcej godzinie robiło się niezdolne do spożycia.Tak więc się poddał i postanowił , że po prostu wleje tam zabarwioną wodę. 
- Kim jest ten cały Viper? 
- To mój najlepszy przyjaciel . Zawsze mi pomaga , poznaliśmy się ...- Klaus opowiedział mi całą historię o tym jak go poznał i jak jest dla niego ważny i ile dla niego zrobił. - i oto cała opowieść. 
- Wow . Naprawdę go lubisz .- rzekłam zdziwiona. 
- Tak , a co w tym dziwnego ?- spytał rozbawiony.
- Bo nie znam zbyt wielu osób które lubisz i którym ufasz. Chyba tylko twoje rodzeństwo.
- I ty . 
- Co ? 
- Ty jesteś osobą której ufam i którą lubię . Nawet bardzo. 
- To dobrze ,bo ja ciebie też .-powiedziałam odruchowo,bez zastanowienia. Zaraz do mnie dotarła waga własnych słów i dodałam- Ja ciebie też lubię.- rzekłam niepewnie.Najgorsze było to , że naprawdę coraz bardziej lubiłam hybrydę. 
Niklaus uśmiechnął się jeszcze bardziej na te słowa.
- Chodź zagramy w ruletkę. 
Uśmiechnęłam się i dałam się poprowadzić w stronę najbliższego stołu przy którym stało dziewięć osób.Klaus wyjął żetony i zaczął je rozdzielać na dwa stosiki. 
- Co robisz ? - spytałam a on spojrzał na mnie szelmowsko. 
- Połowa moja , a połowa twoja. - rzekł, a ja w myślach przeliczyłam sobie tę sumę.
- 300,000 $ .? 
- Tak.- podał mi żetony a ja je przyjęłam , bo wiedziałam , że kłutnia i protesty nie miały by sensu bo jak Klaus się na coś uprze to nic go nie powstrzyma. 
Nagle dobiegł wszystkich zebranych wokół stolika głos faceta prowadzącego rozrywkę. 
- Proszę obstawiać zaraz zaczynamy losowanie. 
- Na co stawiasz ? - spytałam go 
- 21, czyli dzień twoich urodzin ,a ty ?- postawił pokaźną sumkę.      
- 5 .Moja szczęśliwa liczba. -postanowiłam nie zostać gorsza i postawiłam 70,000$ . Znałam się na żetonach bo kiedyś razem z Eleną poszłyśmy z ciekawości do o wiele mniejszego kasyna i przegrałyśmy całe nasze oszczędności.   
Wszyscy postawili już na swoje liczby i zaczęło się kręcenie ruletki.                   
i gdy już myślałam , że wygram... wypadło 21. 
- Coś chyba liczba cię zawodzi. - odparł układając swoją wygraną. 
- Jeszcze raz 5 . - Obstawiłam tym razem 100,000.$
- Ja tym razem 9. - postawił połowę całej kwoty. 
-Niech zgadnę . Dlatego , że to mój miesiąc ? 
- Zgadza się.   
- Zawsze stawiasz aż tyle ? 
- Nie , tylko wtedy kiedy jestem pewny wygranej.  Ruletka znów ruszyła i tym razem wypadło 5. 
-Wygrałam . - nie dowierzałam.- Wygrałam!- powtórzyłam głośniej i zaczęłam się cieszyć. - A ty następnym razem nie bądź taki pewny siebie.
- Gratuluję , kochana. Czasami warto przegrać , żeby zobaczyć twój uśmiech.
- Nawet kiedy ceną jest zmiana nawyków żywieniowych ? 
- Nawet wtedy.- powiedział zrezygnowanym tonem a mina mu zrzedła. - Nie odpuścisz mi ? 
- Nie wiem ,zastanowię się.- rozweselił się na te słowa. - Znudziła mi się już trochę ruletka.Co powiesz na kości? 
- Chętnie . 
Poszliśmy do stołu z tą grą . 
- Na co stawiasz ?- spytałam 
-7
- Dlaczego ?
- Bo to moja szczęśliwa liczba. 
Rzucił kostkami i wypadło 8. 
- Było blisko . 
- Tak, jeszcze raz .- znów obstawił 7 . - dmuchnij . 
- Co ? 
- Na szczęście. 
- Ok . Ale ja jestem raczej pechowa. - dmuchnęłam w kostki . On rzucił je i wypadło 7. 
- Nie dla mnie. 
Graliśmy w kostki raz on rzucał , raz ja. O dziwo więcej razy wygrywaliśmy niż przegrywaliśmy. Zazwyczaj obstawialiśmy daty naszych urodzin, Liczba miejsc w których byliśmy ( u Klausa trzeba było podzielić tę liczbę , bo odwiedził chyba wszystkie miasta świata), i inne ważne liczby. 
 -Masz ochotę na dalszą grę , czy chcesz dalej zwiedzać uroki Vegas? 
- Mam świetny humor i nie chcę go stracić przez kolejną przegraną , więc chodźmy gdzieś. 
- Ok. Chcę ci pokazać jedno szczególne miejsce. 
- Jakie? . 
- Niezwykłe. Tyle ci powiem. 
- Jesteś dziś wyjątkowo tajemniczy. - rzekłam szczerze. 
- Gdybym ci powiedział to straciło by urok. 
Udaliśmy się do kasy wymienić żetony na prawdziwe pieniądze , które zostały przelane na konto Mikaelsona. 
- Po raz pierwszy od wieków wyszedłem z kasyna na plusie. 
-Miałeś szczęście . 
- Miałem ciebie. Ty jesteś moim szczęściem. 
- Przestań . 
- Przestań co ? 
- Przestań mi prawić komplementy bo przez ciebie jestem cała czerwona !
- Ale ja uwielbiam twoje rumieńce. 
Wyszliśmy z budynku i udaliśmy się do parku. Wokół było  mnóstwo pięknych drzew. Po jednej stronie biegły rozłożyste dęby przewlekane gdzieniegdzie klonami, po drugiej zaś stały cudowne świerki, sosny i modrzewie.Nad nami księżyc w pełni wraz z gwiazdami oświetlał nam drogę .Między drzewami były poprzetykane co kilka metrów latarnie. Było prawie tak jasno jak w dzień.Ścieżka była cała z czarnych kamieni.     
- Tu jest wspaniale. - powiedziałam.
- Nie widziałaś jeszcze najlepszego. 
Poprowadził mnie jeszcze kawałek , aż moim oczom ukazała się wspaniała fontanna. Nie to nie była zwykła fontanna . Była ogromna. Strumienie wody ciągle się zmieniały , jakby tańczyły. 

 

- Wow. To niesamowite. 

- To moje ulubione miejsce w Las Vegas. Często tu przychodziłem po inspirację do moich obrazów. 
- Jak odkryłeś to miejsce ? 
- Kiedyś nie mogłem spać i spacerowałem w taką noc jak ta. Od razu wiedziałem , że spodoba ci się to miejsce. 
- Wygląda jak z bajki. Chyba każdemu by się spodobało. Tak w ogóle to nie wiedziałam , że  Lubisz takie miejsca. Zupełnie do ciebie nie pasuje. 
- A co myślałaś? Że lubię tylko śmierć , krew i strach?
- Mniej więcej. - powiedziałam cicho lekko zawstydzona , że hybryda tak dobrze odgadł moje myśli. 
- Jeszcze wielu rzeczy o mnie nie wiesz , kochana.- opuściliśmy to piękne miejsce i poszliśmy w głąb parku. 
- Chętnie się dowiem kilku ciekawych rzeczy. 
- Innym razem . Na dziś koniec z pytaniami. Zadałaś mi ich wystarczająco dużo w samolocie. 
Przechodziliśmy właśnie obok czarnoskórego starszego faceta z saksofonem , który właśnie grał jakąś wolną melodię. 
- Mogę prosić do tańca ? -Nik wyciągnął do mnie rękę. 
- Tutaj ? - zdziwiłam się . 
- A dlaczego nie?Ostatnio mi odmówiłaś.
- Ale nikt nie tańczy. 
- To co. Nie daj się prosić w nieskończoność. 
Pomyślałam , że nikogo tu nie ma , a poza tym i tak nikt mnie tu nie zna. Ujęłam rękę nieśmiertelnego . Splotłam dłonie na jego karku , o on obie dłonie położył na mojej talii i już po chwili wolno się obracaliśmy.Nasze ciała przylegały do siebie całkowicie. Jeszcze tydzień temu ta bliskość by mnie krępowała, ale teraz czułam się jakbym znała Klausa od wieków. Spojrzałam mu w oczy . Jego źrenice były rozszerzone.  

KLAUS

Nigdy nie pomyślałbym , że kiedykolwiek będę trzymał Caroline tak blisko. Tańczyliśmy w ciszy. Nie potrzebowaliśmy słów. Nasze ciała mówiły za nas. Czułem delikatne dreszcze na skórze mojej ukochanej. Gdyby była człowiekiem pomyślałbym , że jest jej zimno ale teraz wiedziałem , że powód jest inny. Czyżby drżała z mojego powodu? Nie to nie możliwe . Chociaż? Przecież powiedziała , że mnie lubi i to bardzo.Jakby w odpowiedzi nagle poczułem jak opiera głowę na mojej klatce piersiowej . Spojrzałem w dół ,miała zamknięte oczy. 
- Wiesz co Klaus? Myliłam się co do ciebie. Jednak nie jesteś taki zły jak się ciebie pozna. 
ONA powiedziała , że nie jestem taki zły? A jednak ! Przekonała się do mnie . Mam u niej szansę . Chciałem skakać z radości. Gdy już myślałem , że jestem stracony. Gdy straciłem najmniejszą nadzieję , ona mówi mi takie piękne słowa.
- To chyba najmilsze słowa jakie od ciebie usłyszałem. 
- Po prostu jestem szczera.  
-Tym bardziej się cieszę. 
Nagle muzyka ucichła , najwyraźniej facet postanowił iść do domu.Właśnie wkładał saksofon do futerału. Moja najdroższa poderwała głowę. A ja wprost nie mogłem się nie uśmiechnąć .

    
Dziewczyna odwzajemniła uśmiech.   Kilka niesfornych kosmyków wysunęło jej się na oczy. Oczy! Takie prześliczne ,teraz takie rozmarzone. Wyciągnąłem rękę i odgarnąłem te kilka kosmyków za ucho.Pomimo braku muzyki nadal się obejmowaliśmy. Po prostu tak staliśmy i na siebie patrzyliśmy. Najlepsze było to ,że ta bliskość jej nie przeszkadzała. 
 



I oto mamy rozdział 7 . Jak wam się podoba ? Sami oceniajcie.Trochę nudny ale starałam się jak mogłam. :)
     
     

1 komentarz:

  1. Ja dzis krotko.
    Rozdzial nie jest wcale taki nudny.
    Tez chce tyle kasy i wyjazd do Vegas ;)
    Fajnie ze Caroline przekonala sie do Klausa <3 ta zabawa w Vegas.
    Musze zapamietac by jak pojade do Las Vegas (o ile bedzie mnie kiedykolwiek stac :D ) w kasynie nic nie pic hahah :)
    Weny oraz sloneczka zycze ale takze next czekam ;)

    OdpowiedzUsuń