piątek, 27 czerwca 2014

Rozdział 11



CAROLINE.

Przez całą noc nie mogłam usnąć . Ciągle myślałam , że to ja mogłam już nie żyć. Normalnie gdy nie mogłam spać chodziłam pobiegać do parku, ale w takiej sytuacji bałam się , że ten ktoś znowu mnie zaatakuje , ale tym razem skutecznie. Nawet nie wiedziałam kim on lub ona jest. W pokoju nadal unosił się zapach sprawcy. Wydawał mi się dziwnie znajomy . Jakbym kiedyś już go poznała. Do tego wszystkiego dochodził jeszcze pierwotny.Czy aby na pewno się o mnie martwił? Czy mówił to szczerze? Czego on ode mnie chce? A co najgorsze. Czemu ja wciąż o  nim myślę i to w dodatku coraz intensywniej?
Nie mogłam wytrzymać. Zerwałam się z łóżka , zegar wskazywał kwadrans po trzeciej. Spojrzałam przez okno i znieruchomiałam. Po drugiej stronie ulicy stał jakiś facet i centralnie wpatrywał się we mnie. Stał w wąskiej uliczce między dwoma budynkami. Nie widziałam twarzy ponieważ skrył ją w cieniu. Ale ta postawa, ten zarys ciała. Nie mogłam skojarzyć. Nagle po ulicy przejechał jakiś tir i gdy spojrzałam znowu ...Po mężczyźnie nie było ani śladu. Jakby wyparował. A może mi się to wszystko tylko wydawało? Ale nie to nie możliwe... 
Poszłam do lodówki i wyjęłam piwo. Jedną ręką otworzyłam butelkę i wypiłam zawartość na odstresowanie po ciężkim dniu następnie wróciłam do łóżka i odpłynęłam w blogi sen.

KLAUS

Siedziałem w fotelu , oglądałem mecz i zastanawiałem się jak mógłbym chronić Caroline. Nagle do głowy wpadł mi genialny pomysł. Cóż innego mogłem zrobić Byłem bezradny. Wyjąłem telefon i wpisałem numer. 
- Hej, Klaus. 
-Alex. Weź ze sobą kilku chłopaków i przyjeżdżaj natychmiast do Dark Hill* . Wyślę ci adres sms-em.Masz być u mnie w domu z samego rana. Czy to jest jasne? 
-Ale po co? 
-Czy to jest jasne!?- spytałem ponaglająco. Nienawidziłem gdy ktoś zadawał tak niedorzeczne pytania. 
- Tak jasne. -odparł pokonany. 
- Dobrze.- rozłączyłem się. 
To jedyne co mogłem zrobić. Dać Caroline osobistą ochronę hybryd.Wysłałem Alex'owi sms z adresem mojego domu. Już nieco bardziej spokojny o moją ukochaną poszedłem do łóżka. 
Bladym świtem obudziło mnie głośne walenie do drzwi. 
- Już otwieram , otwieram !-krzyknąłem i wywlokłem się z łóżka. Idąc do drzwi jeszcze uderzyłem stopą o kilka szafek i stolików. Za każdym razem siarczyście zakląłem. 
Otworzyłem drzwi. Przed domem stał Alex i kilka innych hybryd.Zaprowadziłem ich do salonu i kazałem aby się rozgościli. 
-Więc ,Klaus do rzeczy. Po co kazałeś nam tu przyjechać? - spytał jeden z nich. 
- Powiedzmy , że się stęskniłem. 
- I po to dzwoniłeś do mnie w środku nocy? - odezwał się Alex. 
- Macie za zadanie chronić jedną bardzo ważną wampirzycę. Oto jej zdjęcie. - rzuciłem na stolik zdjęcie Caroline , które zrobiłem jeszcze w Vegas. 
Od razu zaczęły się dość wulgarne komplementy na temat jej urody i wdzięku więc dodałem.
-Chronić , nie dotykać! Jeśli którykolwiek z was ją dotknie tam gdzie nie trzeba lub co gorsza skrzywdzi będzie miał do czynienia ze mną!- krew się we mnie zagotowała. 
-Dobra, spoko , czaimy . Jest twoja. Spokojnie.- powiedzieli i unieśli ręce w obronnym geście. 
- Aha i jeszcze jedno . Róbcie to tak aby nikt się nie zorientował , że ją chronicie. 
-Czyli , że co? Mamy się trzymać na odległość? 
- Na razie tak.A teraz idźcie pod akademik. Za niedługo będzie szła na zajęcia. 
-Domyślam się , że zostaniemy tu trochę więc gdzie będziemy mieszkać ? Tu? 
-Załatwię wam miejsca w akademiku. Będziecie mogli ją bardziej chronić. A teraz idźcie. 
Posłusznie opuścili mój dom. Wróciłem na górę i ubrałem się w wygodne dresy i bluzkę z krótkim rękawem. Do tego włożyłem adidasy i udałem się na polowanie. Nie mogę pozwolić na to aby przypadkowa osoba zobaczyła na moim ubraniu ślady krwi. Całe szczęście , że mój dom jest otoczony lasem. 
Godzinę później.
Właśnie skończyłem swoją dzisiejszą ostatnią ofiarę. Wróciłem do domu i zmyłem z twarzy resztki krwi. Następnie przebrałem się w czarne obcisłe spodnie i granatową koszulę . Następnie wsiadłem do samochodu i ruszyłem do pracy. 

CAROLINE

Obudziło mnie głośne dzwonienie budzika oraz mocne szarpanie Rebeki. Otworzyłam zaspane oczy. 
-Caroline obudź się . Ten cholerny budzik nie daje mi spokoju. A tak w ogóle to zaraz spóźnisz się na zajęcia. 
Spojrzałam na zegarek . Zostało mi 10 minut do rozpoczęcia zajęć. Zerwałam się z łóżka w mgnieniu oka. 
- A ty jak się czujesz? Przepraszam za wczoraj.  
Jak nigdy czesanie i mycie zębów zajęły mi dwie minuty.
-Za co ty mnie dziewczyno przepraszasz? 
 Wzięłam pierwsze lepsze dżinsy z szafy i białą bokserkę , a do tego baleriny .
-No bo ten kołek powinien mnie trafić. 
- Ten kołek nikogo nie powinien trafić. Lepiej mnie niż ciebie. Gdyby cię trafił już byś nie żyła. 
- Wiem  ale...
-Żadnego ale . A teraz zmykaj na zajęcia , bo już jesteś spóźniona. -spojrzała znacząco na zegarek , który wskazywał 8:00. 
 Zdążyłam wrzucić do torby jeden woreczek krwi i wybiegłam z domu. Przez całą drogę powstrzymywałam się od wampirzego tempa . Cały  czas czułam się obserwowana. Ale za każdym razem gdy się odwróciłam nikogo za mną nie było i za każdym razem przechodził mnie zimny dreszcz. Instynkt kazał mi uciekać ale go po części zignorowałam i szybkim krokiem weszłam na uczelnię. 
Na zajęcia wbiegłam z lekkim opóźnieniem. Jak na złość pierwszą lekcję miałam z Klausem. 
-Witam spóźnialską studentkę . Jak miło , że zaszczyciła nas pani swoją obecnością. 
- Daruj sobie. Musimy porozmawiać .- wyszeptałam siadając na miejscu. 
Chyba przekonała go powaga w moim głosie , bo mina mu zrzedła i przestał mi docinać.
Przez dwie godziny gadał o stylach malarskich w XII wieku. Pisałam notatki , ale myślami byłam całkowicie gdzie indziej. Myślałam o tym kto mógł mi to zrobić i co ja mu takiego złego zrobiłam. W dodatku ten facet w tej ciemnej uliczce i to uczucie , że ktoś mnie obserwuje. To było nie do zniesienia . Miałam już tego wszystkiego dość. Postanowiłam powiedzieć o tym wszystkim Klausowi. Może on ma choć trochę pojęcia , lub jakiekolwiek podejrzenia kto mógł mi to zrobić. 
Moje rozmyślania przerwał dzwonek. 
-Dziękuję wszystkim . Do widzenia państwu.Panno Forbes proszę zostać jeszcze chwilę na przerwie. Chciałbym porozmawiać o pańskich postępach w nauce. 
Zaczekałam aż wszyscy wyjdą z klasy i dopiero wtedy podeszłam do niego. Pierwotny niedbale opierał się o biurko. 
-Więc w takim razie o czym chciałaś ze mną porozmawiać, kochana? 
- Wiem ,że to może  się wydawać dziwne i pewnie popadam w paranoję , ale po wczorajszym wydarzeniu...
-O co chodzi? Spokojnie.Już dobrze.
- Mam wrażenie , że ktoś mnie obserwuje. Zauważyłam nawet jednego gościa. 
-Aha. Już wiem o co chodzi. Miałem ci dziś powiedzieć. 
-O czym?! 
- Sprowadziłem kilka hybryd aby cię pilnowały. Nie chciałaś u mnie zamieszkać , w takim razie znalazłem inny sposób aby cię chronić. 
-Że co?! Przecież ci mówiłam , ze sama mogę się obronić. 
- No właśnie nie potrafisz. Wiedziałem , że tak będzie. 
-Jestem wampirem . 
-Ale jeszcze młodym. Dla ludzi jesteś sporym zagrożeniem , ale dla innych wampirów ... -pokręcił przecząco głową. 
- To przynajmniej daj spać swoim pieskom w nocy i powiedz im aby tak się na mnie nie gapiły w środku nocy. 
- Czekaj, czekaj ... Jak to w środku nocy? -wydawał się zmieszany.
-Normalnie o trzeciej w nocy. 
- Hybrydy przyjechały do miasta z samego rana . Tak koło szóstej. To na pewno nie byli oni. 
- Jak to nie? Przecież skoro to nie oni...?-chwila grozy- To kto? 
- Nie wiem , ale boję się o ciebie jeszcze bardziej. 
-Naprawdę nie musisz. Jestem samodzielna. 
- Ech , te kobiety XXI wieku. O czym to ja mówiłem na ostatnich zajęciach? 
- Nie wiem , może zapytamy Amber albo Alison . Uuu .A może Jace'a? - spytałam figlarnie. -A no tak . Zapomniałam , że wszystkim wymazałeś pamięć. 
- To nie czas na żarty .Naprawdę nalegam abyś przeniosła się do mnie. 
-Nic mi nie będzie. Idę na przerwę. - Chciałam wyjść ale gdy tylko się odwróciłam , od razu wpadłam na jego umięśnioną klatkę piersiową. 
-Nic ci nie będzie? Caroline czy ty słyszysz samą siebie? Jeszcze wczoraj chcieli cię zabić! Czego nie rozumiesz w " Żegnaj Caroline"?! 
- To mnie zabiją i tyle . O jednego potwora mniej na tym świecie.-Momentalnie przypomniałam sobie moją ostatnią rozmowę z mamą przez telefon. W moich oczach zbierały łzy. 
- Oj, kochana .- powiedział delikatnie cichym głosem- Nie jesteś potworem . - wyciągnął dłoń i starł niesforną łzę ,spływającą po moim policzku.
-A właśnie ,że jestem! Wszyscy tak uważają .Mama, przyjaciele i wszyscy którzy wiedzą , że jestem wampirem. 
- Ja tak nie uważam , Rebekah też nie , a już na pewno nie ci przyjaciele , którzy sami są wampirami. A poza tym skoro ty uważasz się za potwora to co ja mam powiedzieć? - uśmiechnął się do mnie pocieszająco. 
Nagle naszła mnie niepohamowana potrzeba aby się do kogoś przytulić. Bez słowa podeszłam do niego i wtuliłam się w jego umięśniony tors. Od razu cały się spiął tak , że myślałam że zaraz nie odepchnie. Widocznie zaskoczyła go moja reakcja. Ale już po chwili mocno objął mnie ramionami i przytulił jeszcze mocniej. Potrzebowałam tego ciepła , które zawsze od niego emanowało , siły która aż od niego biła. Po prostu potrzebowałam wsparcia i zrozumienia.      
  - Nigdy więcej nie mów , że jesteś potworem . Z całą pewnością nim nie jesteś . Wręcz przeciwnie.Jesteś najlepszą osobą jaką znam, niczym anioł.Ty nawet ludzi nie zabijasz.Jesteś moim aniołem. 
- Taa, jasne aniołem. Chyba ciemności , albo śmierci. 
- Nie można być aniołem śmierci , kiedy się nikogo nie zabiło. 
- Zabiłam raz . Zaraz po przemianie , jednego faceta. - łzy znowu zaczęły lecieć na myśl , że jestem morderczynią .
-Ja zabiłem więcej razy w ciągu tego , a właściwie tamtego tygodnia. Bo zabroniłaś mi się żywić na ludziach. Zostało jeszcze ciężkie trzy tygodnie. - westchnął teatralnie na co się roześmiałam przez łzy, które co chwila ścierał. 
- Pewnie tak tylko mówisz aby mnie pocieszyć. - nie wiem jak to robił , ale zawsze umiał mnie pocieszyć. Umiał mnie rozśmieszyć jak mało kto. 
- Po części ale to szczera prawda. 
W tym momencie otworzyły się drzwi i usłyszałam ,że zaczęli wchodzić studenci na następne zajęcia.Nawet nie usłyszałam dzwonka na lekcje. W wampirzym tempie oderwałam się od Klausa i stanęłam jakieś dwa metry od niego.
- Dziękuję profesorze. Bardzo mi pan pomógł .- rzekłam zdenerwowana, że ktoś mógł nas zobaczyć ale chyba nikt nic nie widział.
- Proszę bardzo. Zawsze chętnie służę pomocą .     
  Uśmiechnęłam się jeszcze do niego słabo i pognałam na swoje zajęcia. Jak zwykle wpadłam spóźniona na lekcje. Bekah ( kilka lekcji miałyśmy wspólne) posłała mi pytające spojrzenie.Zajęłam miejsce obok mnie. 
- Gdzie byłaś ?! - wyszeptała- Nigdzie cię nie mogłam znaleźć. Już się bałam , że coś ci się stało. 
- Po pierwsze to ,co cię to obchodzi?Nie jesteś moją matką żebym ci się spowiadała z każdego wyjścia. A po drugie co ty tu robisz?! Jeszcze wczoraj omal nie umarłaś!
- Oj tam ,oj tam. Próbowali mnie zabić już setki razy. - powiedziała znudzonym głosem 
- I ty to mówisz z takim spokojem? 
- Jak pożyjesz jeszcze kilka wieków  to też będziesz do tego podchodzić w taki sposób. 
Naszą konwersację przerwała profesor Felinkton .
- Czy ja wam czasem nie przeszkadzam?!- spytała nauczycielskim tonem. Aż miałam ochotę jej powiedzieć " tak , przeszkadza nam pani" . 
-Nie! - rzekłam z Rebeką chórem. Ja wrzasnęłam, za to Bekah była bardziej opanowana.
Nasza wypowiedź widocznie ją zdziwiła bo co chwilę zamykała i otwierała usta jakby chciała coś powiedzieć , ale nie mogła. Wszyscy zwrócili głowy w naszym kierunku.W końcu profesorka wydukała. 
 - Bądźcie ciszej . Wracając do tematu...
Przez resztę lekcji dawała nam spokój. Tylko od czasu do czasu posyłała w naszym kierunku wrogie spojrzenie. 
Dwie godziny później. 
Właśnie szłam korytarzem w stronę sali , w której miałam następną lekcję. Skręciłam w lewo i... wpadłam na Pierwotnego.Złapał mnie w pasie chroniąc tym samym przed upadkiem.  
- Lecisz na mnie ,kochana.- wyrwałam się z jego objęć. Przecież tu było pełno ludzi. Jeszcze tylko plotek mi brakowało. 
-Bardzo śmieszne , doprawdy. - zrobiłam krok w prawo chcąc go wyminąć , niestety w tym samym czasie co on . Wynikiem tego było tylko kolejne zderzenie. 
-Przypadek...?-spytał rozbawiony. 
Zrobiłam kolejny krok , tym razem w lewo. Co wywołało taki sam skutek co przed chwilą. 
- Nie sądzę. -odpowiedział sobie na pytanie. 
- Przestań . Śpieszę się na zajęcia. 
Stanął bokiem ustępując mi miejsca .
- Aha i jeszcze jedno.-powiedziałam-Chciałabym poznać te hybrydy aby wiedzieć , kiedy jestem "chroniona"  jak ty to nazywasz , -zrobiłam zajączka z palców- a kiedy po prostu ktoś mnie śledzi. 
- Dobrze więc .-odwrócił głowę i krzyknął. - Mike! Tony! Alex! Chodźcie do mnie.  - trzech gości od razu do nas podeszło. -Zmiana planów.
Tony :)
- O co chodzi szefie? 
- Jaka zmiana planów? - spytałam. 
- Mieli za zadanie cię chronić z ukrycia. Miałaś nic o tym nie wiedzieć. A teraz panowie- zwrócił się do hybryd.- pozwólcie , że wam przedstawię .Oto Caroline Forbes . 
- Cześć .- powiedziałam a oni odpowiedzieli mi tym samym. 

 - Macie za zadanie ją nadal chronić ale sprawy nabrały nowego światła i nie będzie to już tak dyskretne. Caroline to jest Alex, Tony i Mike. -wskazał ręką po kolei. - Twoja osobista ochrona.
 Tony- wysoki brunet o niebiesko szarych oczach i skórze koloru kawy z
Alex.
 mlekiem. Ubrany był w jasne dżinsy , czarną skórzaną kurtkę i białą bluzkę. Sprawiał wrażenie luzaka , który wszystko olewa ,ale jednak miłego i zabawnego.Widziałam , że na imprezach można się z nim nieźle zabawić i mieć na drugi dzień kaca.  
 Alex- Średniego wzrostu brunet o brązowych oczach.Sprawiał wrażenie takiego dobrze ułożonego , trochę kujonowatego chłopca. Od razu wiedziałam , że będziemy świetnymi kumplami.Dobra energia , aż ob niego biła.Ubrany był w białą koszulę i brązowe spodnie. 

Mike-Blondyn o niebieskich oczach. Był z nich wszystkich najwyższy. Na pierwszy rzut oka zauważyłam , że jest
zadufany w sobie jak mało kto. Patrzył na mnie 
wyższością i kpiną jednocześnie.Na pierwszy rzut  oka
 było widać , że przed lustrem spędza więcej czasu niż ja ,a to już o czymś świadczy. Od razu poczułam ,że nie będzie
Mike.
 mi łatwo normalnie gadać z tym gościem.

 - To może nam wreszcie powiesz Klaus . Przed czym mamy ją chronić? Coś konkretnego czy ogółem? 
W tym czasie Klaus zaczął opowiadać ze szczegółami o wczorajszym ataku oraz o tym gościu , który mnie obserwował w nocy. 
-Słuchajcie muszę lecieć na zajęcia.Nie chcę się spóźnić - powiedziałam. Klaus chciał już pewnie wysłać za mną jednego z hybryd ale przerwałam mu . - Sama mogę iść pod klasę . Jest tutaj z tysiąc osób . Nic mi się nie stanie . - chyba ten argument go przekonał.Jasne , że się bałam tego psychopaty ale sądziłam , że nic mi nie zrobi w dzień i to w dodatku przy świadkach.  
- Ok. Zapisałem Tony'ego na ten sam kierunek co ty więc będziecie mieli sporo wspólnych lekcji. Przyjdzie do sali za jakieś 5 minut. - Najwidoczniej chłopak dopiero teraz dowiedział się o tym fakcie bo zaczął protestować , że w żadnym wypadku nie zamierza studiować , jednak mordercze spojrzenie Klausa skutecznie go przekonało do zmiany decyzji. 
Zanim udałam się do klasy poszłam do szafki aby wyjąć odpowiedni zeszyt . Gdy otworzyłam szafkę wypadła jakaś koperta. Niepewnie ją otworzyłam i wyjęłam karteczkę złożoną na pół. Gdy ją rozwinęłam dosłownie oniemiałam.Na kartce pisało "ZABIJĘ CIĘ SUKO."
  Myślałam , że zemdleję. Oprócz tego w kopercie znajdowały się moje zdjęcia robione z ukrycia. Można było z nich stwierdzić , że ta osoba przez cały czas mnie obserwowała i możliwe , że teraz również patrzy na mnie z ukrycia.Nagle usłyszałam huk zamykanej szafki oraz ciepły oddech na karku. Zimny dreszcz owinął całe moje ciało. 

- Nic ci nie jest kochana? - podskoczyłam i się odwróciłam. Jednocześnie oblałam się ulga. Przez chwilę myślałam , ze naprawdę umrę z rąk tego psychopaty. -Co się stało? 
- Co tu robisz? - odpowiedziałam pytaniem na pytanie. 
- Szedłem właśnie na moje zajęcia gdy usłyszałem szybkie bicie serca i przyśpieszone tętno. Czyli krótko mówiąc wyczułem twój strach. Co się stało? 
- To było w mojej szafce. - Podałam mu kopertę z całą zawartością.  
Patrzył na to z coraz bardziej przerażoną miną. Dziwne. Klaus i strach? Nie . To nie w jego stylu. 
-To już zaszło za daleko. Może powinnaś się przenieść gdzieś daleko? Grecja? Jakaś wyspa? 
- To może od razu wyślij mnie na Syberię? Tam to już na pewno nikt mnie nie znajdzie. Nawet ja sama bym się nie znalazła. 
- Myślałem o tym ale stwierdziłem , że miałabyś za mało jedzenia , a krew w woreczku by ci zamarzła. 
- To bym jadła lody , albo shake. 
-To nie czas na żarty Caroline.Ja tego tak nie zostawię. Musimy jak najszybciej znaleźć tego kogoś i jak najszybciej zabić.- Tym razem zgadzałam się z nim w 100% . - A teraz odprowadzę cię na zajęcia . Tony pewnie już tam jest. Na razie musisz się zachowywać jakby nic się nie stało. Nie wiemy kim jest sprawca. Ale się dowiem .- Podprowadził mnie pod moją salę.- Dasz sobie radę czy cię odwieść do domu? 
- Dam sobie radę - powiedziałam z podniesioną głową. 
- To dobrze. Później przejrzę nagrania z monitoringu. 
-Ok.Pa .
-Do zobaczenia, kochana. - powiedział na odchodne i zniknął w następnej sali. 



*Dark Hill -miejscowość w której rozgrywa się akcja. Miejsce gdzie mieści się Stanford 

Oto przychodzę do was z rozdziałem 11. Mam nadzieję , że nie jest taki zły.Jest w nim trochę Klaroline i trochę akcji.Mam nadzieję , że mnie nie zabijecie za to , że jest przewaga akcji. W komentarzu piszcie kogo uważacie za sprawcę i prześladowcę Caroline :D

8 komentarzy:

  1. Świetny rozdział , no nie wiem może Marcel zobaczymy

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdzial super czekam na nn;-). Twoja fanka

    OdpowiedzUsuń
  3. Uwielbiam twoje opowiadanie. Codziennie sprawdzam twojego bloga. Szybciutko dodaj rozdzial czekam ;-)

    OdpowiedzUsuń
  4. Boski rozdzial ;-) Czytam twojego bloga caly czas od poczatku bo n.moge doczekac sie nn

    OdpowiedzUsuń
  5. Rozdzial cud, miod i malinka, Chce zeby Caroline sie przeniosla do Klausa a najlepiej to do jego sypialni;-) O jest juz 5 komentarzy kochana dodawaj nowy rozdzial

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Postaram się dodać w sobotę . Przez te wakacje się tak rozleniwiłam , że po prostu nic mi się nie chce . Mam już w głowie pomysł a teraz muszę już tylko go przelać na papier. :D

      Usuń
  6. Wiec czekam do soboty. Juz sie n.moge doczekac ;-)

    OdpowiedzUsuń
  7. Rozdział świetny! Akcja się jest w dodatku cały czas się rozkręca. Czego chcieć więcej? A już wiem, szybko pisz kolejny :)
    Caroline ma osobistą ochronę, Klaus dobrze o nią dba. Trudno mi jest wyobrazić sobie Klausa na studiach.
    Trochę martwię się o Caro i myślę, że powinna wyjechać na kilka dni. Ale nie sama oczywiście.
    Czekam na nn.
    Zapraszam do mnie
    http://po-prostu-tylko-ja.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń